Plany budowy nowej elektrowni na Litwie coraz bardziej przypominają nieudolne budowanie domku z kart – co rusz wszystko sypie się i trzeba zaczynać od nowa.

Jeszcze we wtorek w południe minister spraw zagranicznych Audronius Ažubalis zapewniał posłów na Sejm, że Łotwa bezapelacyjnie popiera budowę elektrowni atomowej w Wisagini, a kilka godzin później z Rygi nadeszła depesza, w której tamtejszy premier Valdis Dombrovskis oświadcza, że Łotwa jest gotowa powiedzieć „nie” swemu udziałowi w litewskim projekcie.

Z kolei minister energetyki Arvydas Sekmokas w poniedziałek jedzie do Warszawy, gdzie będzie namawiał polską stronę do powrotu do projektu.
Poproszony przez posła Andriusa Šedžiusa o potwierdzenie informacji o zaistniałych problemach w relacji z Łotyszami, minister Ažubalis reagował nadpobudliwie zapewniając, że żadnych problemów nie ma i zarzucając posłowi „albo niewiedzę, albo świadome kłamstwo”.

— (…) Niedawno byłem z wizytą na Łotwie, gdzie spotkałem się z prezydentem, premierem i ministrami. Wszyscy byli za tym projektem, mając na uwadze przede wszystkim elektrownię atomową. (…) Nie trzeba tu więc swoją niewiedzą wprowadzać kolegów w błąd. Albo to jest zwyczajnie pana nierozeznanie, albo świadome mówienie nieprawdy — minister Ažubalis odpowiadał na zapytanie posła Šedžiusa.

Po chwili jednak okazało się, że to sam minister albo nie ma wiedzy, albo mija się z prawdą, bo jak donoszą łotewskie media, swoje poparcie dla litewskiego projektu Łotwa uzależnia od przyszłych korzyści z udziału w nim. Łotysze, ale też Estończycy oczekują od Litwy odpowiedzi na jedno fundamentalne pytanie — czy cena energii z przyszłej elektrowni atomowej będzie konkurencyjna na rynku? Jak na razie strona litewska takich zapewnień nie przedstawiła regionalnym partnerom.

Sedno sprawy wyjaśnia poseł Šedžius, który twierdzi, że Łotysze nie widzą sensu udziału w projekcie, jeśli będą musieli odbierać energię z przyszłej elektrowni po cenie rynkowej albo drożej.
— (…) Oni mówią jasno: „Nam nie ma żadnego sensu inwestować miliardy euro na Litwie, a potem na giełdzie kupować energię elektryczną po cenie rynkowej”. A my nie zważając na to wpisujemy do strategii, że będzie wspólna niezależność i będzie wspólny projekt — na słowa Ažubalisa reagował poseł Šedžius.

O braku porozumienia z Łotwą i Estonią świadczy też odroczenie podpisania umowy koncesyjnej na budowę elektrowni atomowej. Wcześniej minister energetyki Arvydas Sekmokas zapewniał, że umowa z inwestorem strategicznym zostanie podpisana 28 czerwca, zaś partnerzy regionalni — Łotwa i Estonia oraz ewentualnie Polska, która wcześniej wstrzymała swój udział w projekcie, dołączą do niej później. W tym tygodniu okazało się jednak, że umowy nie będzie, a jej termin podpisania przesunięto aż do końca roku. Czas ten jest potrzebny stronie litewskiej, żeby przekonać partnerów regionalnych do udziału w projekcie.

Prawdopodobnie w tym też celu minister Sekmokas w poniedziałek jedzie do Warszawy, gdzie będzie namawiał polską stronę do powrotu do projektu. Jeszcze w maju minister Sekmokas z charakterystycznym dla niego optymizmem przekonywał, że Polska jest bardzo zainteresowana projektem litewskiej atomówki i jest gotowa wznowić rozmowy odnośnie swego udziału w projekcie, szczególnie po tym, jak Litwa ureguluje kwestie prawne związane z budową elektrowni.

Jak wiadomo, w ubiegłym tygodniu Sejm zatwierdził poprawki do ustaw otwierających drogę budowie elektrowni oraz podpisaniu umowy koncesyjnej. Z tym argumentem minister energetyki jedzie do Warszawy, żeby przekonać tamtejszych decydentów do udziału w projekcie. Są to jednak nieoficjalne informacje, bo oficjalnie nie jest nawet zatwierdzony harmonogram poniedziałkowej wizyty.

— Na razie uzgadniamy terminarz spotkań. Oficjalną informację podamy w piątek — powiedział „Kurierowi” Kęstutis Jauniškis, rzecznik prasowy ministra energetyki. Zapewnił jednak, że tematem polskich spotkań ministra nie będzie tylko kwestia elektrowni atomowej.
— Rozmowy będą dotyczyły wszystkich wspólnych projektów energetycznych — powiedział Jauniškis. Dodał też, że razem z ministrem do Warszawy pojadą dyrektorzy litewskich spółek energetycznych. Będzie tam też kierownictwo polsko-litewskiego LitPollink, który realizuje budowę łączy energetycznych między Polską i Litwą.

Według planów litewskiego rządu realizacja projektu elektrowni atomowej ma rozpocząć konsorcjum litewskiej spółki skarbu państwa VAE-SPB oraz japońskiej spółki Hitachi Visaginas Project Investment powołanej przez strategicznych partnerów projektu, spółek Hitachi i Hitachi–GE Nuclear Services, w której Hitachi ma 80 proc. udziałów. Później do projektu mają dołączyć łotewska Latvenerhgo i estońska Eesti energia oraz ewentualnie Polska Grupa Energetyczna (PGE), która pod koniec 2011 r. zawiesiła swój udział w projekcie.
Według wstępnego podziału do Hitachi należałoby 20 proc. udziałów elektrowni atomowej, Litwa miałaby 38 proc., zaś Łotwa i Estonia odpowiednio 20 i 22 proc. Przy ewentualnym powrocie do projektu PGE, ten podział uległby proporcjonalnej zmianie.

Stanisław Tarasiewicz

“Kurier Wileński”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply