Janukowycz rwie się do monarchii

“Regionałowie” siłą tworzą swoją większość w Radzie, a ich następnym krokiem będzie przeniesienie wyborów prezydenckich do parlamentu. Właśnie tak wygląda ich biało-niebieskie partyjne marzenie. Dlatego właśnie skład Rady Najwyższej, który kończy swoją działalność, “w tajemnicy” przyjął prawo o referendum, zgodnie z którym pod ogólnopaństwowe głosowanie można poddawać wnioski o zmianę Konstytucji.

Pomysł na przeniesienie wyborów prezydenckich pod dach parlamentu – tak jak to ostatnio stało się w sąsiadującej z Ukrainą Mołdawii – pojawił się w partii rządzącej stosunkowo niedawno. Kadencja prezydenta Janukowycza skończy się w 2015 roku, a nastroje w społeczeństwie nie dodają optymizmu technologom politycznym. Ze względu na dwie tury kampanii wyborczej, nagromadzone w społeczeństwie nastroje protestu mogą sprawić, że w najważniejszym fotelu zasiądzie którykolwiek z oponentów obecnej głowy państwa. Jednakże otoczenie Janukowycza nie przywykło do wiary we własny naród – rany moralne z 2004 roku wciąż jeszcze krwawią. Dlatego też, według zapytanych przez agencję „Rosbałt” ekspertów, pomysł związany z przeniesieniem wyborów do gmachu parlamentu pojawił się już 1,5 roku temu.

Najpierw członkowie Partii Regionów zamierzali obrać prostą drogę, czyli zebrać w Radzie większość konstytucyjną (300 z 450 deputowanych), ażeby ona wniosła odpowiednie zmiany w ustawie zasadniczej. Po podliczeniu głosów stało się jasne, że nie ma co liczyć na taką możliwość – nawet większość zwykła (226 deputowanych) zostanie uzyskana tylko przy ogromnym wysiłku. Na pomoc sojuszników z Komunistycznej Partii Ukrainy w takim drażliwym punkcie nie wypada liczyć.

Dlatego dano sygnał – a odchodzący deputowanie Rady Najwyższej posłusznie przyjęli nowe prawo dotyczące przeprowadzania referendum. Jeśli wcześniej dla potwierdzenia wyników referendum potrzeba było zgody większości konstytucyjnej w parlamencie (300 z 450 deputowanych), tak teraz zostało to zniesione. Szczegóły dotyczące obowiązku wyboru głowy państwa przez cały naród nie znalazły się na liście ustalonych zagadnień; w rzeczywistości na drodze do przedłużenia władzy obecnego prezydenta widnieje istotny drobiazg: zdanie samych obywateli Ukrainy.

Nie należy wyolbrzymiać rozmiarów owej ostatniej barykady. Ostatecznie, czy mało wypracowano już mechanizmów liczenia głosów? Przez ostatnie dwa lata wszystkie wybory na Ukrainie pokazały, iż technologia na wyborach wpływa na końcowy rezultat nie mniej, niż nastroje wyborców. Właśnie dlatego, nawiasem mówiąc, rzeczywiste, 30-procentowe poparcie dla Partii Regionów na ostatnich wyborach dzięki sztuczkom z okręgami jednomandatowymi urosło do 50%.

Może się zdarzyć, że referendum dojdzie do skutku, Konstytucja zostanie zmieniona, a w rezultacie większość posłusznie przedłuży pełnomocnictwa obecnej głowie państwa.

Władze ukraińskie otwarcie mówią o swoich planach. W odpowiedzi na komentarz zastępcy szefa Partii Regionów, Michaił Czeczetow wprost mówi o tym, że narodu nie należy się obawiać. „Nigdy nie narzucamy swojej woli narodowi. Jeżeli naród podejmie taką decyzję podczas referendum – to my im zasalutujemy i się do niej dostosujemy. To my służymy narodowi, a nie odwrotnie. Wierzymy narodowi. Jeszcze 10 lat świat będzie w kryzysie i aby go pokonać potrzebna jest silna władza w kraju. Tak więc osłabienie władzy prezydenta jest niemądre” – komentuje zmianę formy wyborów prezydenckich.

Głównym pytaniem nie jest nawet to, czy władzy uda się wdrożyć w życie opisany schemat. Główne pytanie dotyczy tego, co dla Ukrainy jest punktem granicznym tego demokratycznego modelu, który istniał w kraju przez ostatnie 20 lat. I czy istnieje próg, którego nie dane jest przekroczyć ambicjom Wiktora Janukowycza?

Przyjęło się sądzić, że właśnie ten ideologiczno-kulturowy rozłam kraju nie pozwoli na uzurpację władzy – chociażby dlatego, że politykom niezwykle trudno jest rozciągnąć się w bezmyślnym szpagacie między dwiema połowami kraju. Lecz kto powiedział, że obiektem wrogości południowego wschodu czy centralnego zachodu też powinien być Janukowycz? Może właśnie z tego powodu w obydwóch częściach kraju obserwuje się wzrost nastrojów protestacyjnych skierowanych nie przeciwko władzy, a przeciwko sobie?

Jeśli ten schemat nie zadziała, to władza może zainicjować rozłam Ukrainy z nadzieją na uratowanie swojego źródła dobrobytu na przemysłowo-industrialnym południowym wschodzie. Owa prognoza nie jest żadną fantazją – już dostrzegliśmy pierwsze próbne kroki w tym kierunku po pomarańczowej rewolucji, kiedy to Partia Regionów organizowała zjazd w Północnym Doniecku, nasilając przy tym nastroje odśrodkowe masy okręgów . Wtedy też się to zakończyło. Nie oznacza to jednak, iż chęć powrócenia do tej technologii nie pojawi się ponownie w otoczeniu prezydenta pod groźbą utraty władzy w 2015 roku.

Ale to wszystko nie jest dziełem Janukowycza. Dlatego że postać obecnego prezydenta i jego polityka to nie tylko jego osobista diagnoza, co też historia choroby społeczeństwa ukraińskiego i ukraińskiej polityki. Dlatego też nie jest niczym dziwnym, kiedy na stosunkowo uczciwych wyborach wygrywa demagog-złodziej. Jednakże jest w tym coś strasznego, jeśli demagogowi wraz z jego równie złodziejskim otoczeniem udaje się raz za razem wycierać o społeczeństwo swoje buty i nie tracić przy tym władzy. Przy czym w odróżnieniu od swojego „północnego” kolegi, Janukowycz nawet nie zamienia wolności na chleb. On zabiera i jedno i drugie. Od momentu przejęcia przez niego władzy nikt, będący wybitnym politykiem, nie wygrał. Nikt!

W medycynie wszystko jest bardzo łatwe – jeśli występuje reakcja na bodźce zewnętrzne, to organizm jest żywy. Jeśli reakcji nie ma, jest martwy. Jeżeli Ukraina ze swoim tradycyjną powstańczą mentalnością zezwoli władzy na wprowadzenie w życie napisanego już scenariusza, będzie to sygnałem tego, że kraj zapadł w śpiączkę.

Gleb Płotnikow

Rosbalt.ru

Tłum. Agnieszka Mauch

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply