Jakie imperium?

Wraz z rosnącymi powiązaniami między UE z jednej strony, a z Chinami, Indiami, Japonią i Koreą – z drugiej, a także z Rosją i jej sąsiadami pośrodku – rodzi się nowa Eurazja, w której już więcej nie dominuje żadne mocarstwo, i która, po raz pierwszy, odpowiada swojej geograficznej nazwie.

Od redakcji portalu Kresy.pl: w tym roku przypada 20. rocznica rozpadu Związku Sowieckiego; publikowanych w związku z tym jest wiele tekstów analitycznych, także na tym portalu. Dziś, w myśl zasady Audietur et altera pars,prezentujemy tekst rosyjskiego analityka przygotowany dla czytelników z USA. Naszym celem jest prezentacja poglądów reprezentatywnych dla dużej części rosyjskich elit, w żadnym przypadku nie należy tez zawartych w poniższym artykule utożsamiać z poglądami naszej redakcji.

————–

20 lat temu, w sierpniu, Związek Sowiecki, ostatnie z wielkich imperiów XX wieku, zaczął się rozpadać po kiepsko zaplanowanym puczu sierpniowym 1991 roku. W ciągu dwóch następnych lat „Sojuz” zupełnie zniknął z mapy świata.

W porównaniu z długotrwałymi i krwawymi procesami rozpadu brytyjskiego czy francuskiego imperiów, rozpad Związku Sowieckiego odbywał się stosunkowo spokojnie.

„Wspólnota Niepodległych Państw”, którą wielu postrzegało jako nową nazwę ZSRS, a przez innych była nazywana „świeżym wariantem rosyjskiego imperium” pozwoliła uczynić rozpad ZSRS jednym z najbardziej pokojowych i najmniej brutalnych upadków imperium w historii.

Stało się tak dlatego, iż Federacja Rosyjska, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, wywierała i wywiera mało wysiłku na rzecz utrzymania „bliskiej zagranicy”. Rosja ma zbyt mało zasobów, którymi można by się dzielić, nie ma też woli by kogokolwiek sobie podporządkowywać.

Regionalne organizacje sojusznicze, które pojawiły się na obszarze postsowieckim, jak na przykład Unia Celna między Białorusią, Kazachstanem i Rosją, albo Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), do której także należą Armenia, Kirgizja, Tadżykistan i Uzbekistan, to formy pragmatycznego porozumienia, których nie można porównywać ani do Unii Europejskiej czy NATO, ani też do wcześniej funkcjonującego Układu Warszawskiego.

Po wojnie z Gruzją w 2008 roku dużo mówiło się o formule prezydenta Miedwiediewa o „strefach uprzywilejowanych interesów.” Ale dziś można te słowa przypominać tylko w odniesieniu do dwóch regionów: Abchazji i Południowej Osetii. Ponad trzy lata po wojnie na Kaukazie ani jeden z członków OUBZ nie poszedł za przykładem Rosji i nie uznał niepodległości Abchazji i Południowej Osetii. Mimo wszystko, w tej części świata, suwerenność oznacza niezależność od Moskwy.

Jeśli chodzi o 25 milionów etnicznych Rosjan, którzy zostali na kresach dawnego imperium sowieckiego, ale poza granicami dzisiejszej Rosji, Moskwa nie uczyniła niemal niczego, by wyciągnąć ich ze środka wojny domowej (jak w Tadżykistanie czy Kirgizji), a także nie okazała żadnej pomocy rosyjskim irredentystom w tych regionach, gdzie Rosjanie stanowią większość (na przykład na Krymie). Kreml stać było jedynie na nieszczere deklaracje w odpowiedzi na stałe żądania rosyjskiego obywatelstwa wśród Rosjan z Estonii czy Litwy, a w stosunku do rodaków z Turkmenistanu nie uczyniono nawet i tego.

W istocie rosyjska polityka zewnętrzna była nacelowana na to, by odsunąć te kraje jak najdalej od siebie, a pchnąć w stronę ich jak największej niezależności. Pozostawiając na boku tradycyjne deklaracje, że WNP ma priorytetowe znaczenie, Moskwa jak dotąd demonstracyjnie odmawiała inwestycji na rzecz „ulepszonego Związku”. W połowie lat 2000-ych Gazprom gwałtownie podniósł ceny dla klientów z byłych republik radzieckich doprowadzając stawki za gaz do poziomu europejskiego, a rosyjski parlament przyjął ustawę o ograniczeniu przywilejów dla ludzi posiadających sowieckie paszporty przy staraniach o rosyjskie obywatelstwo. Za jednym zamachem były Związek Sowiecki przestał istnieć. „Bliska zagranica” stała się po prostu „zagranicą”.

Nadzwyczajny brak zainteresowania Rosji jej własnym byłym imperium znajduje paralelę w procesie oddalania się byłych sowieckich republik od dawnego imperialnego centrum. Niektóre z nich ogłosiły europejski kierunek rozwoju. Jeszcze inne potwierdziły swoje muzułmańskie korzenie i skupiły się na sprawach wewnętrznych. Niektóre zsunęły się w pełną izolację.

Rosja wszystko to przyjęła spokojnie. Od momentu, w którym nastał kres istnienia „strefu rubla” w 1993 roku, gospodarcze powiązania z byłymi republikami sowieckimi słabły. Na WNP przypada obecnie tylko 15% rosyjskiego handlu zagranicznego.

Studenci zajmujący się sowietologią mają problem, jak nazywać tą postsowiecką przestrzeń. Można powiedzieć, że przez 20 lat wykształciły się na terytorium byłego ZSRS trzy różne regiony.

Pierwszy to Nowa Europa Wschodnia: Ukraina, Białoruś i Mołdawia. Kijów i Kiszyniów zadeklarowały europejski kierunek rozwoju, który tez przeżył zmiany rządów. Jeśli chodzi o Białoruś, to Aleksander Łukaszenko mocno zmienił swój kraj tworząc fundament dla białoruskiej niepodległości i osiągając to, czego młodzi białoruscy nacjonaliści ze swoją rusofobią nie mogli by zrealizować. Kiedy już w końcu Białorusini otrzymają szansę wyrażenia swojej opinii, to na pewno opowiedzą się za Europą.

Kolejny region: Kaukaz Południowy. Niektórzy rozpatrują ten region w charakterze południowo-wschodniej Europy. Tbilisi bezwzględnie afirmuje taką percepcję Kaukazu. Droga Gruzji do Europy będzie trudna, ale przyszłość Azerbejdżanu i Armenii jest jeszcze mniej określona. Tak ja Nowa Europa Wschodnia, Kaukaz Południowy będzie funkcjonował samodzielnie przez jakiś czas, zaklinowany między Unią Europejską, Turcją, Iranem i Rosją.

Centralna Azja to trzecia grupa. Tam termin „Eurazja” może być odniesiony tylko do Kazachstanu w związku z jego różnorodną etnicznie ludnością oraz kulturowym i religijnym zróżnicowaniem. Reszta to już Azja Środkowa, jak ją kiedyś nazwali sowieccy geografowie; islamskie odrodzenie i bliskość Bliskiego Wschodu oraz Chin zmieniły granice tej części świata, która była kiedyś sowieckim podwórkiem na zapleczu.

Na koniec – istnieje sama Rosja. Kulturowo – kraj europejski, politycznie do Europy nie należący. Leży ona na styku z Azją, ale dla wielu Azjatów nie ma to znaczenia. Mało prawdopodobne, by Rosja zintegrowała się z Europą, ale też nie może, albo nie chce integrować innych w WNP.

Paradoksalnie może to prowadzić w dobrą stronę. Jeśli rosyjskie społeczeństwo będzie w stanie znaleźć siły, by wyjść z obecnego rozproszenia i zacznie budować postimperialne państwo-naród, Rosja może znaleźć swoje miejsce na światowej mapie jako europejsko-pacyficzny naród i czerpać z tego swoją siłę.

Wraz z rosnącymi powiązaniami między UE z jednej strony, a z Chinami, Indiami, Japonią i Koreą – z drugiej, a także z Rosją i jej sąsiadami pośrodku – rodzi się nowa Eurazja, w której już więcej nie dominuje żadne mocarstwo, i która, po raz pierwszy, odpowiada swojej geograficznej nazwie.

Dmitrij Trienin

(tłumaczenie: Tomasz Grabowski)

The New York Times/Tomasz Grabowski/Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply