Brutalny gwałt oraz zabójstwo Oksany Makar, popełnione najwyraźniej przez dzieci dobrze powiązanych rodziców, zmusiło mieszkańców Ukrainy do zastanowienia się nad władzą, przywilejami elit oraz ich bezkarnością – pisze Mykoła Riabczuk.

Na początku marca 18 letnia Oksana Makar została pobita i zgwałcona przez trzech pijanych młodych mężczyzn w Mikołajowie, mieście na południu Ukrainy. W celu ukrycia zbrodni, oprawcy związali Oksanę i podpalili. Oksana zmarła później w szpitalu w następstwie potwornych poparzeń.

Miasto było w szoku a setki ludzi wyszło na ulice na znak protestu, po tym jak rozeszła się plotka, że sprawców zwolniono i umieszczono w areszcie domowym. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że unikną oni kary, co zazwyczaj ma miejsce na Ukrainie, gdy w przestępstwa zaangażowane były dzieci szefów firm oraz bogatych biznesmenów. Pogłoski okazały się bezpodstawne, ale ludzie przyzwyczaili się do będącego na porządku dziennym bezprawia oraz szerzącej się bezkarności potężnych i bogatych ludzi. Mają więc oni powód do ich zbyt mocnych reakcji.

Niegrzeczni chłopcy

Kilka lat temu, Dmytro Rud, 25-letni syn prokuratora z Dniepropietrowska, przejechał na oznakowanym skrzyżowaniu trzy kobiety, po czym został umieszczony w areszcie domowym, z którego zbiegł. Serhiej Kalynowsky, 23 letni syn bogatego przedsiębiorcy zajmującego się handlem ropą naftową, wjechał przy dużej prędkości w zaparkowany samochód z dwoma pasażerami, zabijając oboje, po czym uciekł ze szpitala i wyczarterowanym lotem zbiegł do Izraela. Ołeksandr Szpyrko, syn pułkownika Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Odessie, pijany wjechał na skuterze w łódź zabijając jedną osobę i raniąc kolejne trzy. Podobnie jak w poprzednich przypadkach, został on zwolniony warunkowo a na skutek nacisków wywieranych na ofiary, świadków, śledczych oraz sędziów, dostał on wyrok czterech lat w zawieszeniu, później został uwolniony w ramach amnestii.

Pod koniec roku 2010, gdy tendencje te stawały się coraz bardziej oczywiste, zacząłem zbierać historie o brutalnych przestępstwach popełnionych przez ukraińskich VIP-ów a w szczególności przez ich potomstwo. Lista nie jest wyczerpująca, gdyż wybierałem historie podczas zbierania materiałów do różnych projektów i sprawdzałem tylko kilka źródeł. Aczkolwiek po zebraniu około setki historii w przeciągu niecałego roku, pokusiłem się o ich sklasyfikowanie i wskazanie ich cech charakterystycznych oraz trendów.

Po pierwsze, znaczna większość brutalnych incydentów, w których brali udział VIP-owie i ich potomstwo, odnosi się do przekroczenia dozwolonej prędkości (zazwyczaj pod wpływem alkoholu) lub do awantur dochodzących w restauracjach lub po ich opuszczeniu (sprawcy tychże także często byli pod wpływem alkoholu). Jak można się było tego spodziewać w czynach tych prym wiodą młodzi ludzie, częściowo ze względu na ich wiek i właściwe mu hormony, a po części, dlatego, że ich rodzice w celu uniknięcia podobnych problemów korzystają (z reguły) z usług osobistych kierowców i ochroniarzy.

Więc, gdy Wołodymir Landyk, drugorzędny oligarcha oraz członek parlamentu z Ługańska został zatrzymany przez policjanta drogówki za jazdę z prędkością dwa razy większą od dozwolonej, nie musiał on kwestionować zarzutu. Wystarczyło wezwanie jego osobistego ochroniarza: „Idź i załatw go!” co zakończyło sprawę. Policjant znalazł się w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu oraz siniakami na klatce piersiowej, a Landyk przysięgał, że nie wydarzyło się nic nielegalnego. „Prawdopodobnie sam się zranił, nikt go nie pobił!”

Powtarzające się cechy charakterystyczne

Ta spektakularna hucpa to cecha charakterystyczna Partii Regionów. W 2010 roku, po krwawych zamieszkach w parlamencie, podczas których opozycjoniści, w proteście przeciwko naruszeniom proceduralnym, zablokowali podium a koledzy Landyka w odpowiedzi połamali im nosy, Mykhaylo Chchetov, nieoficjalny „dyrektor” parlamentarnej frakcji partii, zuchwale wyjaśnił dziennikarzom ten incydent: „Nie było żadnego ataku. Może oni sami (hospitalizowani opozycjoniści) bili głowami (o ścianę) a teraz próbują zrzucić winę na nas.”

W każdym razie, gdy „starsi rangą” VIP-owie lub ich dzieci zaangażowane są w zabójstwo pieszego lub pobicie „przeciętnego” człowieka, przebieg śledztwa jest niemal zawsze taki sam. Prędkość, z jaką jechali zawsze znajduje się w dozwolonych granicach i nigdy nie przekracza prędkości, z jaką poruszają się oni zazwyczaj – 150-200 km/h. W ich krwi nigdy nie jest wykrywany alkohol, nawet, gdy świadkowie często zeznają, że sprawcy przestępstwa ledwo mogli mówić czy stać. Wszyscy z nich dostają zwolnienia warunkowe, nawet w przypadkach, gdy wielu z nich zamiast pomóc ofierze, ucieka z miejsca wypadku. W każdym przypadku rodziny ofiar lub same ofiary, (jeśli żyją) w celu wycofania ich roszczeń są zastraszane, przekupywane lub miejsce ma jedno i drugie. Na świadków naciski do zmiany poprzednich zeznań lub do zapomnienia pewnych szczegółów wywierają zarówno oskarżeni jak i śledczy.

Kolejną cechą charakterystyczną łączącą te historie jest ich lokalizacja, niemalże wyłącznie jest to obszar południowo wschodniej Ukrainy – obszar pod zdecydowaną kontrolą Partii Regionów, obejmujący również stolicę Kijów, gdzie koncentruje się niepokojąco znaczna większość VIP-ów. Nie jest przypadkiem, że wszyscy bohaterowie tych historii są albo członkami Partii Regionów lub bliskimi wspólnikami polityczno-biznesowymi. Jedyna historia z mojej kolekcji, która miała miejsce na zachodzie kraju odnosi się do młodego człowieka i jego kumpli z Kałusz, Obwód Iwanofrankiwski, który próbował rozwiązać sprawę wypadku samochodowego przy pomocy broni gazowej oraz na kule gumowe. Zdumiewająco, po raz kolejny sprawcą wypadku był syn Wołodymyra Lyczuka, lokalnego członka parlamentu z Partii Regionów.

Wszyscy ci młodzi ludzie podobnie do ich rodziców są stanowczo przekonani, że racja jest po stronie silniejszego. Znają oni również bardzo dobrze publiczną tajemnicę, kto i dlaczego naprawdę ma władzę w kraju. Nie mają wątpliwości, że prawo, lub cokolwiek to śmieszne słowo może znaczyć na Ukrainie jest po ich stronie. Naprawdę to oni i ich rodzice oraz przyjaciele je posiadają. Jak jakaś obca armia zdobyli oni państwo i teraz mogą je plądrować jak chcą.

Jestem Wołodymyr Krywko!

Policja z reguły unika konfrontacji z tymi nowymi właścicielami i ich „ożywionymi” latoroślami. (Nieszczęśnik z Ługańska, który ośmielił się zatrzymać Landyka był wyjątkiem: jego jednostkowa odwaga a może raczej naiwność nie będą często powtarzane, również nie przez niego samego.) Na wideo można zobaczyć, z jaką niechęcią policjanci zatrzymują agresywnych małolatów, których alkoholowy monolog brzmi jak motto całego pokolenia:

Jestem Wołodymyr Krywko, o…się! Zejdź mi z drogi! Dobrze się bawię, tak jak lubię. Robię co chcę, …czy jest to wciąganie kokainy, szprycowanie, picie, jazda samochodem, czy …strzelanie. Jestem Wołodymyr Kryvko! Ktoś ma pytania?”

W 2011 roku wybuchł wielki skandal w Ługańsku, gdy Roman Landyk, deputowany rady miejskiej i tak, syn Wołodymyra Landyka, którego ochroniarz (wcześniej) znokautował policjanta drogówki, brutalnie zaatakował młodą kobietę w nocnym klubie, po tym jak odrzuciła ona jego subtelną ofertę zabawienia się z nim w innym miejscu. Historia nie miałaby prawdopodobnie żadnych konsekwencji dla Landyka juniora, tak jak i poprzedni incydent nie miał żadnych konsekwencji dla ojca. Niefortunnie dla niego całe wydarzenie zostało zarejestrowane przez kamerę i umieszczone w internecie. Władze musiały zareagować, sprowadziły więc playboya do sądu i skazały na trzy lata więzienia – w zawieszeniu, pomimo faktu, że Roman nie wykazał żadnej skruchy. Wręcz przeciwnie, nieustannie i otwarcie groził zemstą wobec ofiary i dziennikarzy, zachowanie, które w normalnym państwie mogło go kosztować więcej niż trzy lata więzienia. Dzisiaj, szczęśliwy właściciel wartego 230,000 Euro Bentleya Continental musi tylko poczekać na kolejne ułaskawienie (najprawdopodobniej będzie to miało miejsce w sierpniu, przed Dniem Niepodległości) i spróbować zrealizować swoje obietnice i ukryte marzenia, może tym razem bardziej mu się poszczęści, tzn. okolicach nie będzie żadnych kamer.

Założenie to być może brzmi trochę groteskowo, ale ci wszyscy, którzy znają historię Dmytro Kraweca, syna członka rady regionalnej w Odessie (łatwo zgadnąć, z której jest on partii) uznają to za całkiem typowe. Ten wielbiciel samochodów, zabił jadąc z wysoką prędkością, młodego człowieka i poważnie okaleczył jego partnerkę. Prokurator (przy pomarańczowym rządzie) zażądał dla niego sześciu lat więzienia, ale po zmianie rządu ten pirat drogowy został ułaskawiony. Historia ta jest tym bardziej przejmująca, iż Kravets Junior był wcześniej ułaskawiony dwa razy po tym jak dostał łagodne wyroki za kradzież samochodów dla zabawy, w wieku tylko 16 lat (!)

Nikogo nie powinna dziwić pobłażliwość ukraińskich sędziów, skoro należą oni do tej samej kasty, co ich VIP-owscy klienci (oraz ich patroni). Współpracują oni w korzystnym dla nich przedsięwzięciu zdobywania i szabrowania państwa. W większości przypadków, demonstrują oni taką samą miłość dla dolce vita jak i brak szacunku dla prawa. Moją ulubioną historią jest historia Dmytro Czernuszenki, byłego posła rady miasta Odessy a teraz konsultanta komisji do spraw antykorupcyjnych (!) w parlamencie Ukrainy. Jego przeniesienie do stolicy zbiegło się wyjątkowo z awansem jego ojca z pozycji sędziego w Odessie na przewodniczącego Sądu Apelacyjnego w Kijowie. Oba te wydarzenia (i wiele im podobnych) zbiegło się z dojściem Janukowycza do władzy.

W lipcu 2011 młody prawnik wraz ze swoją dziewczyną, która także okazała się być członkiem prawnej profesji, sędzią sądu okręgowego w Kijowie, poszli do klubu nocnego w Odessie, w którym wszyscy goście musieli przejść przez bramkę do wykrywania metali. Para odmówiła, i najwyraźniej pod wpływem alkoholu wszczęła awanturę z personelem klubu. Po przyjeździe policji, „kijowscy prawnicy” obrzucili ich przekleństwami i obiecali im, że wszyscy zostaną zwolnieni. Oberwało się także dziennikarzom. „Nie obchodzi mnie to… czy jesteście dziennikarzami”, młody sędzia okręgowy ujął to elegancko „Zapłacicie za to!”.

“Nic nie możemy zrobić”, pod warunkiem anonimowości, wyznał dziennikarzom jeden z policjantów. „Jeśli ich zatrzymamy, sprawi nam to wiele problemów”. Jedyne, co możemy zrobić to spisać protokół i nałożyć na nich niską karę za chuliganizm. Cały czas mamy do czynienia z takimi problemami. Dzieci sędziów, parlamentarzystów, dygnitarzy zachowują się jak chuligani. Plują nawet na policję. Mogą pobić, kogo chcą i tak zostaną wypuszczeni na wolność.

Witaj Cousteau

Przygnębić mogą same tytuły tych historii: „Policjant z Kijowa skazany na 225 hrywny (28 dolarów) za zabicie matki i dziecka na skrzyżowaniu”; „Sędzia z Kupiańska (region Charkowa), który zabił swoim dżipem dwie osoby, został uniewinniony”; „ Sędzia z Ługańska, który zabił kobietę i chłopca na skrzyżowaniu został awansowany do Sądu Najwyższego”; „Młody członek rady miasta Walki (region Charkowa) skopał 17-letnią dziewczynę (historia ta przypomina przypadek Landyka Juniora, jedyną różnicą jest to, że ojciec bohatera jest przewodniczącym lokalnej rady i nie próbował usprawiedliwiać swojego potomka: „Za dużo pije. Nadaremnie próbowaliśmy go leczyć. Ma 26 lat i jedyne, co mogę zrobić to powiedzieć mu kilka słów do słuchu”.

Prawdopodobnie najgorsza historia z tej kolekcji o panującym niepodzielnie na Ukrainie bezprawiu pochodzi z niedawnej publikacji w Kyiv Post o trzech gangsterach, którzy w roku 2007 porwali wspólnika biznesowego pewnego mężczyzny, torturowali go przez trzy dni, po czym jak opisuje historia, „przywiązali do jego pleców baterię żelaznego kaloryfera i zrzucili go z mostu do Dniepru ze słowami: Pozdrów (Jacquesa) Cousteau!”

Tylko jeden z morderców, Ołeksander Kudrin został skazany za umyślne morderstwo i otrzymał wyrok 7 lat więzienia, dokładnie taki sam, jaki dostała Julia Tymoszenko za swoje niefortunne kontrakty gazowe z Putinem. Pozostali dwaj wspólnicy przestępstwa, Serhiej Lewczenko i domniemany prowodyr Serhiej Demyczkan otrzymali łagodniejsze wyroki za zarzuty porwania i ukrycia przestępstwa. Sędzia okręgowy Wołodymyr Jeremenko przedstawił takie wyjątkowe odkrycie o możliwym zastosowaniu kaloryfera przywiązanego do pleców ofiar: Nie było zamiaru dokonania morderstwa z premedytacją” powiedział dziennikarzom. Sprawcy chcieli zabrać go (ofiarę) do notariusza… Prawdopodobnie ich działania doprowadziły do nieumyślnego spowodowania śmierci”.

Bez względu na dziwną decyzję sądu, prawdziwy cud” wydarzył się w grudniu 2010, gdy sędzia sądu apelacyjnego w Kijowie nakazał dodatkowe śledztwo w sprawie i uwolnił Demyczkana z wyrokiem w zawieszeniu. Przyczyna wyrozumiałości sądu jest bardzo prosta: Wołodymyr Demyczkan, ojciec Serhieja był przewodniczącym Państwowej Służby Dróg Samochodowych Ukrainy (UkrAvtoDor) i dobrym przyjacielem obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza.

Demyczkan Senior sam zasługuje na książkę, ale wymagałaby ona gatunku, który wolę zostawić ukraińskim następcom Mario Puso czy Martina Scorsese. Wystarczy powiedzieć, że jest on współzałożycielem (wraz z Jurijem Bojkojem i Serhiejem Tulubem, obecnym i byłym ministrami ds. paliw i energii) Towarzystwa Myśliwych i Rybaków – „Cedar”, pod patronatem łowczego krajowego Ukrainy Wiktora Janukowycza. Taki patronat się opłaca: pod koniec ubiegłego roku „Cedar” otrzymał po obniżonej cenie 9000 hektarów wartościowej ziemi położonej na Krymie.

Janukowyczowi należy jednak przyznać, że żaden z jego dwóch synów nie jest podejrzany o pobicie policjanta drogówki czy niechętnych współpracy dziewczyn lub o przywiązanie kaloryfera do pleców ich rywali politycznych czy konkurentów w biznesie. W ubiegłym roku dziennikarze sfilmowali drobny incydent, w którym Janukowycz Junior pijany jak bela przeklinał na ulicy korzystając z całego bogactwa jego słownika. Nikogo nie zaatakował ani nie pozwał do sądu, ale groził, że to zrobi po tym jak film wyciekł do internetu i został umieszczony na Youtube. Zarówno on jak i jego starszy brat Ołeksandr są poważnymi mężami stanu i biznesmenami (na Ukrainie jest to normalna kombinacja) z osobistymi ochroniarzami i mając do dyspozycji aparat państwowy, który może za nich wykonać czarną robotę.

Ołeksandr Janukowycz uzyskał znaczącą pozycję, jako domniemany cichy wspólnik „Tantalitu”, podejrzanej firmy zagranicznej, która pożycza prezydentowi posiadłość, wraz z luksusową rezydencją, jak również jego helikopter oraz inne obiekty – korzystając w pieniędzy podatników i po oczywiście i bez wątpienia wyśrubowanych cenach.

Tak kończy się ta piramida. A może raczej zaczyna. A wszystko, co widać na dnie jest odbiciem tego, co dzieje się na górze.

Mykoła Riabczuk

Autor jest członkiem Ukraińskiego Centrum Studiów Kulturalnych w Kijowie oraz współzałożycielem i członkiem rady wydawniczej wiodącego na Ukrainie czasopisma intelektualistów – Krytyka.

Źródło: opendemocracy.net

Tłumaczenie: Małgorzata Sagar

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply