Jak nie dać się asymilacji?

Jak Kościół rzymskokatolicki zaczął odradzać swoje struktury na Zakarpaciu, to kosztem Słowaków zaczął wprowadzać w duszpasterstwie zarówno w liturgii, jak i w kazaniach język ukraiński. Odczuliśmy to jako krzywdę i zaczęliśmy protestować.

Zdaniem większości działaczy węgierskich z obwodu zakarpackiego za granice emigrują obecnie młodzi Węgrzy. Nie mają tu po prostu nic do szukania. Nawet, jeżeli uda im się znaleźć pracę, to jest ona tak źle wynagradzana, że nie są w stanie utrzymać rodziny. Średnia pensja wynosi 120 euro, a ceny na Ukrainie są takie jak w Unii Europejskiej. Ceny niektórych artykułów żywnościowych m.in. mięsa i jego przetworów są znacznie wyższe niż w Polsce. Sporą grupę emigrantów stanowią maturzyści wyjeżdżający na Węgry an studia. Praktycznie rzecz biorąc, nikt z nich nie wraca. Wyjeżdżają też z Zakarpacia Węgrzy posiadający na Węgrzech rodziny lub osoby zaradne i przedsiębiorcze, które są w stanie znaleźć pracę nie tylko na Węgrzech, ale również w krajach Unii Europejskiej. Dotyczy to zwłaszcza lekarzy i przedstawicieli wszystkich zawodów budowlanych. Proces ten może zostać przyspieszony z uwagi na fakt, że rząd Viktora Orbana przeforsował ustawę, na mocy której każdy Węgier mieszkający za granicą na terytoriach należących niegdyś do Królestwa Węgier, może w uproszczony sposób otrzymać węgierskie obywatelstwo.

Paszport Węgra na żądanie

Wystarczy, że złoży wniosek w konsulacie i otrzymuje paszport Węgra. Ilu mieszkańców Zakarpacia stało się posiadaczami tego dokumentu, nie wiadomo. Ogółem dotąd Budapeszt wydał ich 380 tysięcy. Przypuszczać można, że na Zakarpacie przypada z tej puli kilkadziesiąt tysięcy! Oficjalnie tematu tego nikt nie porusza. Należy bowiem do gatunku delikatnych. Formalnie bowiem na Ukrainie nie wolno mieć podwójnego obywatelstwa. Działacze węgierscy odbijają jednak piłeczkę i twierdzą, że przepis ten jest nieprecyzyjny i mówi jedynie, że występując przed organami władzy obywatel Ukrainy może się posługiwać tylko dokumentem potwierdzającym obywatelstwo Ukrainy. Działacze węgierscy odrzucając oskarżenia, że przy ich pomocy Budapeszt buduje na Zakarpaciu V kolumnę przypominają, że około 8 mln Ukraińców pracujących za granicą po cichutku przyjęło obce obywatelstwo. Dotyczy to zwłaszcza Ukraińców pracujących w Portugalii, Hiszpanii, Włoszech i Grecji.

Małżeństwa mieszane

Zdaniem działaczy węgierskich głównym zagrożeniem dla mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu jest jednak nie emigracja, ale asymilacja, głównie poprzez małżeństwa mieszane. Jeżeli Węgier żeni się z Ukrainką, to ich dzieci są z reguły oddawane do szkół ukraińskich i wychowywane na Ukraińców. Jeżeli małżeństwa mieszane będą zawierane w takim tempie jak teraz, to według działaczy węgierskich ich rodaków na Zakarpaciu już nie będzie. Dlatego też tak kategorycznie sprzeciwiają się rozszerzaniu nauczania języka ukraińskiego w węgierskich szkołach. Uważają, ze gdyby decyzje byłej premier Julii Tymoszenko, nakazujące rozszerzenie nauczania większej ilości przedmiotów w języku ukraińskim w szkołach mniejszości weszło na Zakarpaciu w życie, to proces asymilacji Węgrów szedłby pełną parą. By dać odpór zakusom pani premier, powołali do życia m.in. Węgierski Zakarpacki Instytut im. Ferenca Rakoczego w Berehowie, który w całości jest finansowany przez władze węgierskie. Obecnie kształci się na nim ponad tysiąc studentów. Strona ukraińska nie dopłaca do uczelni ani jednej hrywny. Dzięki tej uczelni młodzież węgierska może nie tylko zdobyć wyższe wykształcenie w ojczystym języku, ale także mają dużą szansę poznać partnera, wywodzącego się z własnej grupy narodowościowej. Bez wsparcia z Budapesztu takie rozwiązanie nie byłoby jednak możliwe. Dlatego działacze węgierscy z dumą podkreślają, że w ostatnim okresie tylko jedna z fundacji oferuje im granty w wysokości jednego miliarda forintów!

Pretensje do Kościoła

Walcząc z asymilacją część działaczy węgierskich ma też pretensje do miejscowych struktur Kościoła rzymskokatolickiego na Zakarpaciu. Ich zdaniem stojący na czele diecezji mukaczowskiej bp Anatol Majnek, choć Węgier z pochodzenia i od 1989 r. posługujący na Zakarpaciu zukrainizował się całkowicie i nie przywiązują dostatecznej wagi do pielęgnowania tożsamości własnego narodu. Realizuje on politykę Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie i systematycznie rozszerza zakres używania języka ukraińskiego w swojej diecezji. Nawet jeżeli Msza św. jest doprawiana po węgiersku, to kazanie jest na niej wygłaszane po ukraińsku. W tym samym języku są czytane ogłoszenia i najczęściej duchowni w języku ukraińskim zwracają się do wiernych. Dla społeczności węgierskiej jest to sprawa ważna. Około 30 proc. jej populacji jest wiernymi Kościoła rzymskokatolickiego, 60 proc. deklaruje się jako luteranie-kalwini, a 3 proc. jako grekokatolicy.

Wdzięczni Ukrainie

Sytuacja innych mniejszości na Zakarpaciu, które mogą o sobie powiedzieć, że mają charakter autochtoniczny jest zupełnie inna. Mniejszości słowackiej formalnie w okresie sowieckim na Zakarpaciu nie było, a ci jej członkowie, którzy nie zdecydowali się na opuszczenie regionu po wojnie, byli poddani totalnej ukrainizacji. Obecnie są na etapie odzyskiwania swojej tożsamości narodowej i tworzenia warunków dla dalszego jej pielęgnowania. Przewodniczący Użgorodzkiego Towarzystwa Słowaków Iwan Łatka o obecnych władzach Ukrainy nie powie złego słowa. – Po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości, sytuacja Słowaków na Zakarpaciu uległa zasadniczej zmianie – mówi. – W totalitarnym sowieckim reżimie byliśmy sowietyzowani, rusyfikowani, oddzieleni kordonem od Macierzy, pozbawieni możliwości pielęgnowania swojej kultury, języka i wiary. Z oficjalnych środków masowego przekazu, a także z lekcji historii dowiadywaliśmy się, że Czesi i Słowacy byli okupantami Zakarpacia itp. Na początku lat dziewięćdziesiątych sytuacja na szczęście uległa zasadniczej mianie. Wyszlismy z podziemia. Istnienie Słowaków na Zakarpaciu przestało być tabu. Jeszcze w 1989 r. 7329 mieszkańców Zakarpacia podczas spisu powszechnego zadeklarowało, że są Słowakami. Około połowa z nich żyła w Użgorodzie, a reszta na terytorium obwodu. Według nas liczba ta była znacznie zaniżona. W czasach sowieckich Słowaków przymusowo zapisywano jako Ukraińców. Uważamy, że Słowaków w obwodzie mieszka od 15 do 17 tys. Część badaczy jest jednak zdania, ze osób o słowackich korzeniach mieszka w obwodzie zakarpackim około 40 tysięcy. Głównymi skupiskami Słowaków w nim są oprócz Użgorodu Antalowce, Hliboke, Nowy Klenowieć, Rudnikowa Huta, Seredne, Storożnica, Turi Remeta i w Wielkie Berezne. Wszystkie te miejscowości leżą w pasie przygranicznym ze Słowacją, głównie w rejonie użgorodzkim. Słowacy mieszkają też w innych regionach obwodu, ale nie tworzą w nich zwartych skupisk.

Słowackie odrodzenie

– Użgorodzkie Towarzystwo Słowaków powstało w 1996 r. i nie było pierwszym, które podjęło się walki o odrodzenie słowackiej mniejszości na Zakarpaciu. Pierwszym, które powstało jeszcze w czasach sowieckich, bo w 1990 r. było Towarzystwo Słowaków na Zakarpaciu im. Ludwika Stura. Początkowo miało ono status rejonowego, ale w 1993 r. przekształciło się w obwodowe. W 1992 r. w Użgorodzie powstała Kulturalno-Oświatowa Organizacja „Matica Słowacka” na Zakarpaciu. Początkowo działała ona tylko w Użgorodzie , ale szybko, bo już po roku istnienia przerejestrowało się ono na obwodowe. Po kilku latach dołączyły do tych trzech organizacji jeszcze Zakarpackie Obwodowe Kulturalno-Oświatowe Towarzystwo Słowackich Kobiet i Obwodowe Towarzystwo Słowackiej Inteligencji. Każda z tych organizacji ma swoją specyfikę, choć rzecz jasna podobne cele. Użgorodzkie Towarzystwo Słowaków specjalizuje się m.in. w działalności wydawniczej i kolportażu publikacji poświęconych historii Słowaków na Zakarpaciu. Chce poprzez nią pokazać, że okres, w którym Podkarpacka Ruś należała do Czechosłowacji był w jej historii najlepszy.


Rządy Azji

– Okres sowiecki na Zakarpaciu oznaczał rządy Azji – mówi Iwan Łatka. – I tak mieszkańcy tego regionu mieli szczęście, że w jej łapy nie dostali się już w 1939 r. jak polska Galicja sąsiadująca z nim przez karpackie grzbiety, ale kilka lat później. Dzięki temu przynajmniej Słowacy na Sybir nie byli wywożeni. Poprzez swoje wydawnictwa staramy się uświadomić im, ze okres, w którym Podkarpacka Ruś należała do Czechosłowacji oznaczał dla niej duży awans cywilizacyjny i gdyby jej jurysdykcja nie została przerwana, Podkarpacie osiągnęłoby duży stopień rozwoju.

By nie być gołosłownym, prezes Łatka pokazuje reprint pracy I.A. Bata z 1937 r. zatytułowanej „Budujme Stat pro 40 000 000 Lidji”, czyli „Budujmy państwo dla 40 mln ludzi”. Przeglądając ją można się zapoznać z planami Pragi, przewidującym budowę państwa ze wszech miar nowoczesnego, w którym wszystkie jej części łączy autostrada. Podkarpacie w ramach tego programu miało odrobić wszelkie zapóźnienia.

Czechosłowackie ślady

Nie jest to jedyny reprint, który rozprowadza słowackie towarzystwo. Uwagę zwraca też reprint pracy wydanej w Użgorodzie w 1936 r. , a zatytułowany „Podkarpatskaja Ruś za gody 1919-1936”. Jest to unikatowa praca zawierająca ogromny ładunek wiadomości o Podkarpackiej Rusi ze wszystkich dziedzin życia. Ciekawe są też inne publikacje, traktujące o ekonomii, kulturze, etnografii, religii, walorach turystycznych i krajobrazowych Podkarpackiej Rusi w okresie międzywojennym, Ciekawą bez wątpienia inicjatywą Użgorodzkiego Towarzystwa Słowaków jest edycja serii zbiorów pocztówek pod wspólną nazwą „Czechosłowackie ślady na Podkarpackiej Rusi”.

– Przeglądając je, każdy mieszkaniec Zakarpacia od razu może się zorientować, jakie budowle w danej miejscowości zostały zbudowane w okresie rządów Czechosłowacji – mówi Iwan Łatko. – Mogą je sobie porównać z tymi, co pozostawili po sobie Sowieci. Choć jesteśmy Słowakami, to poczuwamy się do czechosłowackiego dziedzictwa. Współpracujemy też nadal z Towarzystwem Czechów na Zakarpaciu im. Jana Komeńskiego, które traktujemy jako bratnie i zajmujemy z nim jeden lokal. Wspólnymi siłami doprowadziliśmy do powstania w Użgorodzie pomnika Tomasza Masaryka. Uważamy, że ten prezydent Czechosłowacji położył duże zasługi dla rozwoju Podkarpackiej Rusi.

Wszystkie skupiska

Towarzystwo Słowaków na Zakarpaciu im. Ludwika Stura obejmuje swym zasięgiem wszystkie skupiska Słowaków na Zakarpaciu. Skupia w swych oddziałach 1700 członków. Ogromnie zasłużoną postacią dla niego był pierwszy prezes Horwarth Josif Julijowicz znakomity organizator i entuzjasta ruchu słowackiego. Po niespodziewanej, nagłej śmierci swego prezesa w 2010 r. członkowie towarzystwa wybrali na następcę jego córkę Walerię Bałanko. Pod jej kierunkiem towarzystwo nadal działa na rzecz obrony interesów słowackiej mniejszości. Pielęgnuje jej kulturę i tradycje. Stara się również dbać o dobre stosunki z innymi narodowościami, zamieszkującymi Zakarpacie. Znane jest zwłaszcza z przeprowadzenia imprez folklorystycznych takich jak „Słowackie wesele” i „Słowackie Betlejem”. Organizacja zabiega również o możliwość wyjazdów słowackiej młodzieży na obozy letnie do Słowacji. Prowadzi ona również zespoły folklorystyczne. Zabiega także o nauczanie języka słowackiego w szkołach ukraińskich.

Utalentowany organizator

Główną rolę w odrodzeniu słowackiej mniejszości odgrywa jednak Kulturalno-Oświatowa Organizacja „Matica Słowacka” na Zakarpaciu. Liczy ona 3,5 tys. członków należących do 11 oddziałów, działających w skupiskach słowackiej ludności. Na jej czele stoi Josif Hajnisz, utalentowany organizator, członek ukraińskiego przedstawicielstwa w Dwustronnej Ukraińsko-Słowackiej Komisji d.s. Mniejszości Narodowych, oświaty i kultury, a także Rady Generalnej Światowego Związku Słowaków Mieszkających za Granicą oraz Światowej Rady Słowaków Mieszkających za Granicą. Swoją pracę wykonuje całkowicie społecznie, godząc ją z obowiązkami zawodowymi głównego inżyniera w Instytucie Fizyki Elektronów Ukraińskiej Akademii Nauk. Czyni to już od czterdziestu lat. Razem ze mną do głównego aktywu „Maticy” należy jeszcze kilkanaście osób także, jak ja, pracujących całkowicie społecznie. Dumą prezesa Hajnisza jest szkoła ze słowackim językiem nauczania. O jej powstanie z grupą działaczy „Maticy” walczył przez wiele lat. Gdyby nie jego upór i żelazna konsekwencja, szkoły by nie było. Dzięki temu, że jest członkiem Dwustronnej Słowacko-Ukraińskiej Komisji d.s. Mniejszości Narodowych z wieloma sprawami udało mu się przebić.

Walka o szkołę

– Komisja ta zbiera się raz w roku i przedstawia rekomendacje dla rządów obu krajów – mówi. – Mnie udało się dobić do tego, że w jednej z nich zapisano konieczność stworzenia w Użgorodzie szkoły ze słowackim językiem nauczania i centrum słowackiej kultury. Dzięki temu nasza organizacja, dążąc do stworzenia tych instytucji miała się na czym opierać. Mieliśmy w rękach dokument podpisany przez międzypaństwową komisję, z którym chodziliśmy po urzędach i mówiliśmy – skoro jest podpisany protokół, to chodźcie, zaczniemy go realizować. Wiadomo zaś, że papier przyjmie wszystko i jeżeli nie ma woli politycznej realizacji, to będzie niewiele warty. Tutejsze władze kazały nam wskazać pusty obiekt, nadający się na stworzenie obu rekomendowanych placówek. To zaś było bardzo trudne. Gdy tylko znaleźliśmy nadający się budynek, zaraz znajdowała się jakaś struktura, która mówiła, że budynek ten jest jej koniecznie potrzebny. Gdy interweniowaliśmy w ministerstwie , słyszeliśmy odpowiedź- wskażcie budynek, to zaraz damy wam zgodę na otwarcie szkoły. Kółko się zamykało i byliśmy bezradni. Ciuciubabka ta trwała wiele lat. Musieliśmy przekonać do swych racji wiele wysoko postawionych osób, zanim udało się nam doprowadzić do powstania placówki i Centrum Kultury Słowackiej. Władze ukraińskie przydzieliły na reprezentacyjny gmach na użgorodzkiej starówce, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni.

Z braku nauczycieli

Tym bardziej, ze o jego uzyskanie walczyło kilku pretendentów. Tym razem my mieliśmy silniejsze poparcie. Nasza szkoła ma charakter ogólnokształcący i jej absolwenci uzyskują maturę Uczęszcza do niej czterysta dzieci. Od pierwszej do czwartej klasy nauka poza językiem ukraińskim i angielskim odbywa się po słowacku. Począwszy od piątej do jedenastej klasy część przedmiotów jest nauczana w języku słowackim, a większość w ukraińskim. Wynika to z braku nauczycieli i podręczników w języku słowackim, kompatybilnym programowo z ukraińskimi programami. Osobiście chciałbym, by nasza szkoła byłą dwujęzyczna. Nie chcemy iść bowiem drogą Węgrów , którzy w swoich szkołach prowadzą naukę wyłącznie po węgiersku. Naszym zdaniem utrudnia to potem młodzieży podjęcie studiów na ukraińskich uczelniach. Choć niewątpliwie trzeba pamiętać, że sytuacja mniejszości węgierskiej w obwodzie jest radykalnie inna i trudno ją porównywać. W naszej szkole prowadzić będziemy raczej taką politykę, by jej absolwenci swobodnie porozumiewali się zarówno językiem ukraińskim, jak i słowackim, by mogli studiować na Ukrainie i Słowacji, a także innych państwach europejskich. By czuli się Europejczykami bez kompleksów. Słuszność naszej polityki potwierdza coraz większe zainteresowanie szkołą ze strony słowackich rodziców.

Duże zainteresowanie

W tym roku mogliśmy przyjąć 30 uczniów, a chętnych było 75. Zamiast chodzić i agitować słowackie rodziny, by posyłały swe dzieci do naszej placówki, musieliśmy przeprowadzać konkurs, mający wyłonić te, które możemy przyjąć. Jeśli chodzi o Centrum Kultury Słowackiej, to mieści się ono w jednym ze szkolnych skrzydeł. O jego powstanie zabiegaliśmy w sumie 15 lat. Odgrywa ono bardzo ważną rolę w życiu naszej społeczności na Zakarpaciu. Tu odbywają się wszelkie obwodowe imprezy słowackie. Tu ze Słowacji przywozimy artystów i twórców , by Słowacy z Użgorodu i okolic mieli kontakt z żywym słowackim językiem i ojczystą kulturą. Gościmy tu słowackich poetów i pisarzy. Sami też nie zasypiamy gruszek w Popiela. Mamy wiele zespołów, które są naszą reprezentacją. Naszą dumą jest niewątpliwie zespół taneczny „Turiańska dolina”, działający we wsi Turia Remeti. Chwalimy się również wokalno- choreograficzną grupą „Słowienka”, działająca przy szkole sztuki w Serednem. Dobry poziom prezentują też „Liptaki” z Wielkiego Bereznego czy „Gutańskie wieczorki” z wioski Rudnikowa Huta. Zespoły te występowały na wielu festiwalach nie tylko na Ukrainie, czy Słowacji, ale także w Austrii i na Węgrzech. Potwierdzają one, że kultura słowacka na Zakarpaciu jest wciąż żywa. Ważne jest to, że skupiają one nie tylko dorosłych, ale także dzieci i młodzież. Pałeczka między pokoleniami jest przekazywana.

Decyduje ekonomia

Staramy się również wysyłać naszą młodzież na studia do Słowacji. Chętnych na wyjazd na nie jest oczywiście bardzo dużo, ale niestety bardzo niewielu z nich wraca. Sprawa ma oczywiście podłoże ekonomiczne. Nasz student ze Słowacji dostaje 200 euro stypendium, a jeżeli zdecyduje się na powrót na Zakarpacie i pójdzie do pracy w szkole w charakterze nauczyciela, to zarobi 100 euro. Każdy stara się jakoś ustawić w Słowacji, znaleźć pracę, czy życiowego partnera. Trudno mieć o to do nich pretensje. W Użgorodzie na tutejszym uniwersytecie jest też Katedra Języka Słowackiego, ale jej absolwenci nie idą do pracy w oświacie, ale w biznesie. Głównie w charakterze tłumaczy. Bliskość granicy ze Słowacją, odległej od Użgorodu o 2 km sprawia, że jest duże zapotrzebowanie na ich usługi. Podkreślić trzeba, ze naszą działalność możemy prowadzić przede wszystkim dzięki wsparciu ze Słowacji. Dzięki grantom, o które możemy się starać, zrealizowaliśmy szereg przedsięwzięć. Wydaliśmy m.in. podręcznik do nauki języka słowackiego dla osób znających język ukraiński.

Słowacka redakcja

Dzięki słowackim grantom wyposażyliśmy w sprzęt słowacką redakcję w Obwodowej Radiowo- Telewizyjnej Kompanii. Początkowo sam prowadziłem audycje przez nią realizowane. Byłem ich moderatorem. Obecnie pracuje w niej już czterech dziennikarzy, przygotowujących audycje zarówno radiowe jak i telewizyjne. Są one emitowane raz w tygodniu. Wydajemy też miesięcznik „Podkarpacki Słowak”. Rokrocznie w okresie wakacji wysyłamy też do Słowacji na kursy doskonalące nauczycieli języka słowackiego. Jego nauczanie odbywa się praktycznie we wszystkich ośrodkach , w którym zamieszkują Słowacy. Odbywa się ono w formie fakultatywnej i jest oparte na patriotyzmie słowackich nauczycieli. Nie otrzymują za to żadnego wynagrodzenia. W sumie na prowadzone przez nich lekcje uczęszcza około tysiąca słowackich dzieci. Władze ukraińskie nie finansują tej formy nauczania tłumacząc, że nie mają środków.

Ukrainizacja wiernych

Sen z powiek prezesowi Hajniszowi spędza obecnie polityka Kościoła rzymskokatolickiego w obwodzie zakarpackim. Uważa on, ze chcąc na siłę umocnić swoją pozycję, dąży on do ukrainizacji swoich wiernych. – Dla nas Słowaków jest to bardzo przykre – podkreśla. – Kościół rzymskokatolicki w życiu Słowaków na Zakarpaciu zawsze odgrywał dużą rolę w kształtowaniu ich tożsamości. To, że przetrwaliśmy tu jako mniejszość, jest niewątpliwie jego zasługą. Tylko w kościołach mógł rozbrzmiewać język słowacki. Nawet, kiedy większość księży Sowieci wywieźli na Sybir, to babcie uczyły dzieci modlitw, kolęd, czy pieśni w języku słowackim. Jak Kościół rzymskokatolicki zaczął odradzać swoje struktury na Zakarpaciu, to kosztem Słowaków zaczął wprowadzać w duszpasterstwie zarówno w liturgii, jak i w kazaniach język ukraiński. Odczuliśmy to jako krzywdę i zaczęliśmy protestować. Wtedy to obiecano nam, że będą Msze św. po słowacku. W praktyce okazało się, że są dalej ukraińskie, tylko ze słowackimi ozdobnikami. Gdy nie kryliśmy z tego niezadowolenia, rozszerzono dalej zakres używania podczas ich odprawiania języka słowackiego. Odprawiano Msze św. w zmieszanym ukraińsko-słowackim języku. To nas nie zadowalało. Zaczęliśmy więc w całym obwodzie akcję zbierania podpisów, domagających się wprowadzenia prawdziwych Mszy św. w języku słowackim.

Połowiczny sukces

– W jej wyniku osiągnęliśmy połowiczny sukces. W Użgorodzie np. w miejsce porannej niedzielnej Mszy św. odprawianej częściowo po ukraińsku i słowacku, wprowadzono Mszę św. w języku ukraińskim, a słowacką przeniesiono na godziny wieczorne. Wiadomo zaś, że godziny wieczorne nie wszystkim odpowiadają. Większość Słowaków chodzi nadal na Mszę św. ukraińską. Słowacka Msza św. zaś jest słabo uczęszczana. Szczególnie martwi nas fakt, że dzieci słowackie są katechizowane w języku ukraińskim. W tym także, co już dla nas jest bardzo bolesne, przez księży i siostry zakonne, które na Zakarpacie przybyły ze Słowacji. Tłumaczą nam, że dzieci nie znają języka słowackiego. To jest nieprawda. Obecnie, gdy język słowacki jest nauczany we wszystkich skupiskach, gdzie mieszkają Słowacy, wszystkie dzieci słowackie znają swój ojczysty i w nim powinny być katechizowane. Takie jest nasze stanowisko. Jeżeli słowackie dziecko nie będzie znało pacierza we własnym języku, to co z niego będzie za Słowak, gdy dorośnie? Jako Słowacy nie chcemy, by naszym kosztem Kościół rzymskokatolicki umacniał swoją pozycję na Zakarpaciu. Wsparciem dla działań „Słowackiej Maticy” jest niewątpliwie działający w Użgorodzie od 2000 r. Konsulat Generalny Republiki Słowackiej.

Wizowe kłopoty

– Pomoc Konsulatu jak i Poselstwa Słowacji w Kijowie odczuwamy na bieżąco- podkreśla Józef Hajnisz.- Pan poseł też odwiedza nas, demonstrując swoją życzliwość. Nie możemy tylko uporać się z problemami wizowymi, które nas najzwyczajniej dobijają! Choć granica ze Słowacją leży dosłownie o rzut kamieniem, to z jej przekroczeniem mamy ogromne trudności. Bratysława ciągle tłumaczy nam, że nie może nam przyznać żadnych wizowych przywilejów, bo zabrania tego prawo Unii Europejskiej, a przecież Budapeszt znalazł w nim jakieś procedury, bo zupełnie inaczej traktuje swych ziomków mieszkających na Zakarpaciu. Oni z przekroczeniem granicy nie mają żadnego problemu. My każdorazowo musimy wyrabiać wizy, co wiąże się z koniecznością zebrania dużej liczby dokumentów, stania w kolejkach w konsulacie itp. Dla nas społecznych działaczy jest to upodlające. Jesteśmy bowiem traktowani jako przemytnicy jeżdżący do Słowacji, by sprzedać w niej wódkę, czy papierosy. Czasami bywa tak, że ze Słowacji otrzymujemy zaproszenie dla któregoś z zespołów i nie jesteśmy w stanie w szybkim czasie załatwić mu wiz. Utrudnia to nam pracę.


Nadzieja w UE

– Naszym zdaniem władze słowackie zrobiły też błąd, ograniczając prawa Słowaków mieszkających za granicą. Wcześniej każdy z nas, posiadający potwierdzające to świadectwo, mógł bez problemu załatwić sobie prawo okresowego pobytu w Słowacji , co ułatwiało mu korzystanie z innych praw m.in. do pracy czy nauki. Obecnie nie wystarczy prosta wizyta na policji. Trzeba przedstawić sporo dokumentów, zapłacić ubezpieczenie itp. Liczymy, że po przyjęciu Ukrainy do Unii Europejskiej nasze wizowe problemy się zakończą. Dlatego popieramy jej działania euro integracyjne. Liczymy też, że kiedy Ukraina zostanie przyjęta do UE rozwiążą nie tylko kłopoty z wizami, ale wszystkie inne. Ukraina dokona absorpcji do swojego systemu prawnego wszystkie rozwiązania dotyczące mniejszości narodowych, obowiązujące w Europie. Będzie ich musiała przestrzegać, co też uzdrowi wiele sytuacji.

Działalność słowackich organizacji niewątpliwie zahamowała proces asymilacji mniejszości słowackiej na Zakarpaciu. Póki co, nie spowodowało to jednak powrotu do korzeni Słowaków już ukrainizowanych. Ze spisu powszechnego przeprowadzonego w obwodzie w 2001 r. wynika, że ilość Słowaków zaczęła w obwodzie nawet się zmniejszać. O ile w 1989 r., jak wcześniej zaznaczono, mieszkało ich w obwodzie 7 329, to w 2001 r. 6 695. Może to wynikać z emigracji Słowaków za chlebem, jak i niedokładności spisu, w którym celowo zaniżano liczbę członków mniejszości narodowych.

Marek A. Koprowski

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply