Imperium, wódka, apokalipsa

Piwo bezalkoholowe, kawa bezkofeinowa, masło bez cholesterolu. To wszystko jest jak dzisiejsza Rosja. Z jednej strony imperium, z drugiej zaś – ponowoczesny kraj poddający się globalizacji.

W efekcie mamy hybrydalny twór realizujący imperialną politykę nieimperialnymi środkami. Jak w przypadku Ukrainy. Wiadomo, że nie chodzi o odebranie temu krajowi suwerenności. Wręcz przeciwnie, niech Wiktor Janukowycz będzie suwerennym, narodowym przywódcą. Ale “naszym” przywódcą, który umożliwi przejmowanie strategicznych gałęzi przemysłu ukraińskiego przez podmioty rosyjskie.

Taka refleksja mnie naszła przy okazji powtórnej lektury “Rosyjskiej apokalipsy” Wiktora Jerofiejewa. Rosja i wódka to dwa nieodłączne byty – zdaje się z ironią i sarkazmem twierdzić znakomity pisarz. W dziejach tego kraju alkohol wysokoprocentowy okazał się silniejszy od prawosławia, samodzierżawia i komunizmu. Ale wraz z krachem sowieckiego imperium Rosja wkroczyła w etap zakwestionowania swojej tożsamości. Apokaliptyczny zmierzch dziejów lub – jak kto woli – posthistoryczny happy end ogarnął cały świat. W Rosji młodzież i wyższe warstwy społeczne przerzucają się na alkohol niskoprocentowy, wódkę pozostawiając uboższej części społeczeństwa, zwłaszcza na prowincji. Rodzi się więc pytanie: czy tak się kończy na naszych oczach Rosja?

Wódka to w istocie gorzka metafora zbiorowego eskapizmu, który – jak można wywnioskować z książki Jerofiejewa – w epoce “Nowych Ruskich” ulega rozwarstwieniu analogicznemu do narastania kontrastów społecznych. Zwesternizowany i ukulturalniony eskapizm (piwo, wino) to jednak nadal stanie tyłem do rzeczywistości. Dzisiejsi Rosjanie wciąż karmią się iluzjami na własny temat. Po politycznym przebudzeniu przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku wracają oni w jedyne miejsce, gdzie czują się naprawdę swojsko – w życie prywatne. Tyle Jerofiejew.

No to co z tym imperium? Zwłaszcza, że zamieszkują je posthistoryczni osobnicy zapatrzeni w zachodnie wzorce konsumpcji. Tworzą oni typową ponowoczesną zatomizowaną społeczność. Gotowi są popierać autorytarne skłonności “suwerennej demokracji” i jej mocarstwowe aspiracje, lecz mają one dla nich jedynie walor pragmatyczny. To właśnie różni takie podejście od staroświeckich, sentymentalnych postaw weteranów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Imperium więc trwa nadal. Mimo końca historii, globalizacji, “cywilizowania” obyczajów alkoholowych. Choćby i siłą inercji. Choćby i w postmodernistycznych formach. W przeciwnym bowiem razie być może przestałoby się nazywać Rosją.

Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply