Wywiad Michaiła Gorbaczowa dla francuskiego dziennika “Le Figaro”. Ostatni prezydent ZSRR przedstawia swoją wersję wydarzeń, które doprowadziły do upadku bloku komunistycznego oraz mówi co sądzi o Obamie, Miedwiediewie i Putinie.

LE FIGARO – 20 lat temu w momencie upadku muru berlińskiego pełnił Pan najwyższą władzę w Związku Radzieckim. Przewidywał Pan to zdarzenie, czy całkowicie Pana zaskoczyło?

Michaił Gorbaczow – W tamtych czasach niesłychanie ciężko było mnie czymkolwiek zdziwić. Tamte wydarzenia były następstwem długiego procesu. Od dawna byłem w kręgach władzy i doskonale znałem sytuację. Kiedy zostałem przywódcą ZSRR jednym z kamieni węgielnych mojej wizji było postrzeganie Europy jako naszego wspólnego domu. Podczas wizyty we Francji zaproponowałem zresztą, abyśmy zbudowali ten wspólny dom. Sprawa niemiecka było częścią tej wizji. Zjednoczenie Niemiec było możliwe, gdyż poprzedzały je duże zmiany w stosunkach między Związkiem Radzieckim, Europą Środkową i Wschodnią a państwami zachodnimi, szczególnie ze Stanami Zjednoczonymi, z którymi relacje były wówczas bardzo złe. Kiedy obejmowałem władzę w ZSRR politycy radzieccy i amerykańscy nie spotykali się od 6 lat. Kilka lat później zmieniliśmy to, a całokształt zmian pociągnął za sobą możliwość ponownego zjednoczenia. Podczas wizyty w Berlinie w 1989 z okazji obchodów 40-lecia NRD byłem pod wrażeniem tego, co ujrzałem. Długo rozmawiałem z prezydentem Erichem Honeckerem, który bardzo mnie zdziwił. Pomyślałem, że nie zdaje on sobie sprawy z tego, co się dzieje lub nie chce zaakceptować rozpoczętego już procesu, który niewątpliwie porusza kwestie zjednoczenia Niemiec. Zorganizowano wielką defiladę, na której było reprezentowanych 28 regionów NRD. Uczestnicząca w demonstracji młodzież wykrzykiwała slogany świadczące o tym, w jakim stanie wzburzenia są Niemcy oraz zapowiadały nadchodzące wkrótce zmiany… Polski premier Mieczysław Rakowski zbliżył się do mnie, pytając czy znam niemiecki. Odpowiedziałem, że na tyle, by zrozumieć, co mówią transparenty i slogany. Na to on odparł: to już koniec. Zgodziłem się z nim.

Jeśli Panu wierzyć, to trochę tak, jakby Pan to wszystko zaplanował?

Nie, nie zaplanowałem tego. Zresztą w czerwcu 1989 podczas wizyty w RFN po spotkaniu z Helmutem Koglem, pewien dziennikarz zapytał mnie, czy rozmawialiśmy o sprawie niemieckiej. Potwierdziłem. Oświadczyłem, że podział Niemiec to dziedzictwo historii, II wojny światowej i to właśnie od historii zależy, co się wydarzy. Dziennikarze nie byli zadowoleni i naciskali, abym wyjawił, kiedy nastąpi zjednoczenie. Odpowiedziałem, że najprawdopodobniej kwestia ta zostanie rozwiązana w XXI wieku oraz, że zadecyduje historia. Takie było moje stanowisko kilka miesięcy przed upadkiem muru… Później nastąpiły zmiany w Związku Radzieckim, w Europie Środkowej i Wschodniej, Aksamitna Rewolucja, nowe stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, rozbrojenie. Wszystko to pociąga za sobą spiralę wydarzeń nawet, jeśli NRD było wciąż czymś w rodzaju wyspy na morzy zmian.

Czy nie kusiło Pana, aby użyć siły w celu zatrzymania robotniczych ruchów w Europie Wschodniej?

Kiedy mój poprzednik Konstantin Czernienko zmarł w 1985, przywódcy państwa Układu Warszawskiego przybyli do Moskwy na pogrzeb. Zgromadziliśmy się w moim gabinecie. Podziękowałem im i powiedziałem: nie zrobimy nic, co mogłoby skomplikować stosunki z wami. Dotrzymany naszych zobowiązań – wy jesteście odpowiedzialni za waszą politykę, za wasze państwo, my za naszą politykę i nasze państwo. W 1985 obiecałem więc, że nie będziemy interweniować i nigdy nie interweniowaliśmy. Jeśli doszłoby do tego, to zapewniam, że nie udzielałbym teraz tego wywiadu…

Co według Pana mogłoby się wówczas wydarzyć?

Mogłoby dojść do III wojny światowej. W tamtych czasach Europa była pełna broni nuklearnej. Po obu stronach żelaznej kurtyny było dwa miliony żołnierzy… Z łatwością można zatem wyobrazić sobie do czego mogłoby dojść, gdybyśmy użyli siły…

Jaką miał Pan w tamtych czasach wizję przyszłości ZSRR?

Była to wizja, która doprowadziła nas do zmian demokratycznych, otwarcia państwa, reformy gospodarki, przywrócenia narodowi wolności poruszania się, słowa i wyznania. Nie miałem wówczas żadnej wątpliwości, że jest to dobra droga. Wierzyłem, że w ten sposób uda się chronić Związek Radziecki. Jednak po wolnych wyborach w 1989 członkowie Komunistycznej Partii ostro zareagowali przeciwko wszystkim reformom. Partia była wówczas podzielona : 84% deputowanych było jej członkami, jednak nomenklatura przegrała wybory. Miałem wszelkie powody, aby wierzyć, że większość popierała pierestrojkę. Nie przeszkadzało to jednak, aby nomenklatura wielokrotnie próbowała odsunąć mnie od władzy. Przeciwnicy pierestrojki nie byli zdolni legalnie i politycznie przeciwstawić się nam. Z tych powodów zorganizowali w 1991 zamach stanu. Nie doceniliśmy niebezpieczeństwa, powinniśmy wówczas podjąć stanowcze kontrdziałania. Uważam, że obrońcy pierestrojki, w tym i ja, byli zbyt łatwowierni. Wierzyliśmy, że byliśmy na dobrej drodze. Przygotowaliśmy program odbudowy gospodarczej Związku Radzieckiego, który poparły wszystkie republiki, nawet republika bałkańska. Na początku sierpnia przygotowaliśmy również nowy traktat związkowy. W listopadzie 1991 chcieliśmy zorganizować kongres reformujący partię. Sądziliśmy, że w tej sytuacji byłoby nieodpowiedzialnym, aby ktokolwiek organizował zamach stanu. Niestety doszło do zamachu, a wśród jego organizatorów były osoby z mojego otoczenia, z najbliższego mi kręgu.

Jak skomentuje Pan dzisiejszą nostalgię za Związkiem Radzieckim zarówno wśród władz jak i narodu rosyjskiego?

Znam sytuację. Sądzę, że nie należy wyolbrzymiać tej skłonności. W sondażu zrealizowanym w 2005 w 20 rocznicę pierestrojki, 55% osób uznało, że zmiany były konieczne, podczas gdy 10 lat temu uważali tak tylko nieliczni. Dwie trzecie Rosjan popiera wolne wybory, gospodarkę rynkową i wolność poruszania się…

Owszem, ale Stalin jest obecnie bardziej popularny niż dawniej…

Nie uważam tak. Prawdą jest, że niektórzy manifestują na ulicach trzymając wizerunki Stalina. Dowodzi to jedynie, że Rosja nie zakończyła całkowicie procesu zmian. Jednak to już wiadomo. Cokolwiek by nie było, nie ma powrotu do przeszłości. Nie można stawiać kroku w tył. To się nie uda.

Co sądzi Pan o polityce tandemu Miedwiediew-Putin ? Czy prowadzą oni Rosję dobrą drogą?

Pierwsza kadencja Władimira Putina była raczej pozytywna. Położył on kres procesowi dezintegracji Rosji, który był niezwykle niebezpieczny. Ustabilizował sytuację i choćby tylko za to będzie miał swoje miejsce w historii. Jednak obecnie nie dostrzegam w jego polityce prawdziwego wysiłku modernizacji – jest to podstawowy problem. Ponadto Putinowi sprzyjały okoliczności, zwłaszcza wzrost cen ropy naftowej… Zastanawiam się nad sposobem, w jaki użyto te miliony petrodolarów. Przypuszczam, że pozwoliły przyjaciołom Putina kupić Pola Elizejskie i resztę Francji… Oczywiście żartuję, jednak uważam, że duża część tych pieniędzy została zmarnowana oraz nie została użyta na modernizację państwa. Poprawę sytuacji ekonomicznej, modernizację i demokratyzację państwa należało zacząć dużo wcześniej. Z jednej strony Putin dokonał sporo dobrego dla Rosji, z drugiej zaś popełnił pewne błędy.

Główny problem według Pana wynika zatem z polityki ekonomicznej czy z korupcji?

Rosji potrzebny jest nowy system, nowy model rozwoju. Aby go zbudować, należy wykorzenić korupcję. Jak na razie, nie miało to miejsca. Pożyjemy, zobaczymy.

Sądzi Pan, że Miedwiediew i Putin przyjmą wyciągniętą dłoń Baracka Obamy?

Nie tylko Barack Obama jest szansą dla stosunków rosyjsko-amerykańskich. Jednak doskonale rozumie on sytuację światowego kryzysu, walczy na rzecz denuklearyzacji i zdaje sobie sprawę ze skali problemów ekologicznych. Jest to doskonały rozmówca dla naszych rządzących, gdyż pragnie tego, co oni. Bardzo pozytywnie oceniam amerykańskiego prezydenta. Mam nadzieję, że Rosja wykorzysta tę szansę. Jednak nigdy nie wiadomo…

W 1990 otrzymał Pan Pokojową Nagrodę Nobla. Sądzi Pan, że nagroda przyznana Barackowi Obamie jest zasłużona czy może przedwczesna?

Napisałem do niego, aby mu pogratulować. Powiedziałem, że był to dobry wybór, gdyż uważam, że mamy podobną wizję świata. Będzie potrzebował dużo determinacji, międzynarodowego autorytetu i talentu komunikacyjnego, żeby ją urzeczywistnić. Życzę mu sukcesów.

Wycofał Pan rosyjskie wojska z Afganistanu. 20 lat później Barack Obama przygotowuje się do podjęcia decyzji o wysłaniu posiłków do Afganistanu. Co mógłby mu Pan doradzić?

Przeszliśmy identyczny okres jak Barack Obama. Również musieliśmy zaniechać naszą strategię i politykę. Uważam, że ostatecznym celem Amerykanów powinno być wycofanie sił z Afganistanu. Nie mam jednak dla Obamy żadnej rady. Z pewnością lepiej było się w to nie angażować… Podczas gdy my wycofywaliśmy nasze wojska z Afganistanu, Amerykanie współpracowali z Pakistańczykami w sprawie talibów, zapewniając nas, ze chcą wolnego i stabilnego państwa, które miałoby dobre stosunki z Rosją i Ameryką… Dzisiaj zbierają plony. Z drugiej strony podkreślam, że zwalczanie terroryzmu jest konieczne…

Stoi Pan na czele Green Cross, organizacji pozarządowej zajmującej się ochroną środowiska. Jakie są Pana odczucia przed światową konferencją klimatyczną w Kopenhadze przewidzianą na grudzień?

Pragnę wierzyć, że będzie to duży postęp w dobrym kierunku. Poczyniono poważne prace przygotowawcze. Jesteśmy prawie bezradni wobec problemów ekologicznych. Musimy zrobić wszystko, aby uniknąć katastrofy, nieszczęścia. Nie możemy pozwolić, aby średnia temperatura planety wzrosła o więcej niż 2%, a nawet ten cel będzie trudny do osiągnięcia. Stany Zjednoczone muszą teraz podjąć decydujące kroki.

źródło: http://www.lefigaro.fr/international/2009/10/12/01003-20091012ARTFIG00279-gorbatchev-on-a-evite-une-troisieme-guerre-mondiale-.php

tłumaczenie: Joanna Korol

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply