Duch Aleksandra Fredry powraca

W Wyszni (dawniej Beńkowej Wiśni), majątku polskiego dramaturga, otwarto muzeum – izbę pamięci.

Muzeum, poświęcone jest Aleksandrowi Fredrze i jego wnukowi metropolicie Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego Andrzejowi Szeptyckiemu. To tutaj wybitny polski dramaturg spędził kilkadziesiąt lat swego życia.

Lwowska artystka Daria Zawiałowa uszyła z kolei suknię Zofii Fredro w ramach akcji “Kobieta w pałacu Fredrów-Szeptyckich”. Do pałacu powraca duch jego dawnego właściciela.

Pałac dla ukochanej

Do tej pory trwa spór pomiędzy historykami o miejsce urodzenia polskiego Moliera. Pretenduje do tego miana ukraińska dziś Wysznia i polski Surochów. Na rzecz tego ostatniego świadczy fakt, że majątek w Wyszni rodzina Fredrów zakupiła wraz z okolicznymi wsiami w 1797 r., kiedy to Aleksander miał już cztery lata.

Życie okrutnie obeszło się z jego rodzicami, Jackiem i Marianną – z dziewięciu dzieci, przeżył jedynie Aleksander. To właśnie jemu przypadło w udziale przekształcenie majątku we wspaniały pałac i jedno z ulubionych miejsc polskich artystów, muzyków i pisarzy. Miejsce to było wypełnione niesamowitymi zbiorami sztuki, posiadło ogromną bibliotekę.

Kiedy w 1806 r. w majątku wybuchł pożar, ginie w nim matka Aleksandra. Ojciec i syn, by zapomnieć o tej tragedii, przenoszą się do Lwowa. Na pewien czas majątek w Wiśni pozostaje bez nadzoru. Aleksander w wieku 16 lat, idzie na służbę do wojska Księstwa Warszawskiego. Walczył u boku Napoleona Bonaparte, a za udział w kampaniach wojennych na piersi młodego Fredry zjawiają się liczne ordery. Kiedy Napoleona zsyłają na wyspę Świętej Heleny, Aleksander Fredro powraca na rodzinne łono do majątku w Wiśni. Po paru latach, swoje przeżycia wojenne, Fredro opisze w “Trzy po Trzy”.

Czy to zew serca, czy mody – Fredro wstępuje do lubelskiej loży masońskiej. W 1822 r. Fredro otrzymuje tytuł hrabiowski.

Kto wie czy majątek w Wiśni miałby tak ogromne znaczenie dla pisarza, gdyby nie miłość. Swoją przyszłą żonę Zofię z Jabłońskich, Aleksander spotkał na balu w Wiedniu i zakochał się w niej od pierwszego spojrzenia. Na przeszkodzie miłości stanął jednak pewien poważny fakt, mianowicie ta 16-letnia dziewczyna była już żoną pewnego halickiego magnata Stanisława Skarbka. Tymczasem samego Aleksandra aktywnie swatali z rosyjską księżną Buturliną. Dziesięć lat Fredro walczył o Zofię. Ich ślub odbył się tylko dzięki pozwoleniu Papieża na rozwód Zofii. Ojciec Aleksandra nie był zachwycony decyzją syna, dlatego też para pobrała się dopiero po jego śmierci w 1828 r.

Swoje gniazdo nowożeńcy zaczęli wić w Wiśni. Na dobry początek zdecydowano zamienić majątek w pałac. Specjaliści długo głowili się skąd wziął się wzór murowanej budowli, biorąc pod uwagę architekturę Polski. W końcu wątpliwości rozwiała wnuczka hrabiego Maria Szembekowa. Na projekt pałacu Aleksander trafił przypadkowo w jednym z angielskich czasopism. W ten sposób angielski barok zjawił się i w Wiśni.

Bibliotekę zniszczyła wojna

Murowany pałac wybudowano w 1835 roku. Na pierwszym piętrze znalazła się jadalnia, sypialnia i wielki salon. 15 pokoi pałacyku ozdabiały pozłacane kaflowe piece, schody z czerwonego drzewa, rzeźbione szafy, meble obite angielskim suknem, na ścianach wisiały przywiezione z Włoch tarcze. Jednak największą dumą rodziny Fredrów była biblioteka, składająca się z dziesięciu tysięcy tomów. Z czasem powiększała się też kolekcja obrazów. Po śmierci Aleksandra została ona rozdzielona między dzieci, a to, co zostało, także i książki, zostało zniszczone podczas I wojny światowej.

Zofia i Aleksander mieli czwórkę dzieci, z czego dwoje zmarło jeszcze w wieku niemowlęcym. Przeżył syn Jan i córka Zofia. To na jej cześć w parku, na 12 hektarach zasadzono aleję dekoracyjnych drzew.

Zofia Fredro, posiadając nie byle jaki talent, została pisarką i malarką. Wyszła za mąż za hrabiego Jana Kantego Szeptyckiego. W 1865 roku urodził im się syn Roman, który w przyszłości został metropolitą UGKC.

Pałac w Wiśni był letnią rezydencją Fredrów. Rodzina spędzała tu czas od wiosny do późnej jesieni. W odwiedziny przyjeżdżali tu licznie artyści i polityczni działacze z całej Polski. Na zimę rodzina ruszała do Baden – Baden, Carlsbergu, Wiednia i Paryża, na wiosnę powracała.

Aleksander Fredro najbardziej jednak cenił sobie pobyt w Wiśni. Niewielka miejscowość, pozbawiona wielkomiejskiego chaosu, stwarzała niesamowitą atmosferę dla tworzenia nieśmiertelnych utworów.

Po śmierci pisarza pałac przeszedł we władanie syna Jana ,a potem wnuka – Andrzeja Maksymiliana, który w 1896 roku podjął się jeszcze jednej próby przebudowy pałacu. Ponieważ Andrzej zmarł nie zostawiając po sobie potomków, wdowa po nim sprzedała pałac w 1919 roku Małopolskiemu Towarzystwu Rolniczemu. A przez ostatnie 70 lat w pałacu pobierają nauki studenci Lwowskiego Państwowego Uniwersytetu Rolniczego. Prawdopodobnie tylko to uratowało budowlę od ruiny.

Zamiast obrazów – plakaty z krowami

Odszukanie pałacu w dzisiejszej Wyszni jest wyjątkowo łatwe. Każdy przechodzeń na wzmiankę o pałacu od razu się domyśla “A, Fredro!”. Mimo ogromnych zniszczeń w pałacu zachował się 150-letni parkiet i ścienne płaskorzeźby, i schody z czerwonego drzewa, i stare piece kaflowe, jedynie na ścianach, zamiast tarcz i obrazów, wiszą plakaty ze zwierzętami.

Jak by tam nie było, ale to właśnie dzięki temu przybytkowi nauki, majątek Fredrów ocalał. Teraz urzędnicy postanowili wykorzystać zamek nie tylko w celach naukowych, ale i w historyczno – artystycznych. Połączywszy starania polskich i ukraińskich specjalistów, lwowska Rada Miasta uchwaliła projekt odnowienia pamiątkowej komnaty – muzeum Fredrów – Szeptyckich. Na początku pałac został zbadany przez studentów i profesorów Lwowskiej Politechniki i krakowskiego Instytutu Studiów Regionalnych. Udało się odtworzyć wiele szczegółów, które ukrył czas, między innymi zamurowany system wentylacyjny.

Praca nad projektem trwała od 2009 do 2010 roku. Bardzo przydatnymi okazały się być pamiętniki Zofii Szeptyckiej, dzięki jej dokładnym opisom udało się odtworzyć wnętrza.

Jednak to dopiero pierwszy krok. W przyszłości planuje się utworzenie muzeum w większej części pałacu.

Bal jednej sukni

Na osobną historię zasługuje park. Obecnie nie jest w takim stanie jak za Fredrów, ale do tej pory kwitnie tu drzewo tulipanowe, a zwiedzających zadziwia drzewo, które jest połączeniem grabu i dębu, a także brzoza zasadzana korzeniem do góry. Co prawda staw nie cieszy już nawet miejscowych żab swoimi gęstymi zaroślami.

Już w czasach niepodległej Ukrainy znany polityk, którego imię utrzymuje się w tajemnicy, chciał “sprywatyzować” pałac, ale sprawa została wstrzymana na prezydenckim poziomie.

Przedstawiona ekspozycja nowego muzeum jest przede wszystkim poświęcona mężczyznom rodów Fredrów – Szeptyckich. Aby sprawiedliwości stało się zadość (w końcu pałac był budowany dla ukochanej żony, która była sercem i duszą majątku), uczestniczki charytatywnej akcji “Kobieta w pałacu Fredrów – Szeptyckich” zabrały się za odtworzenie sukni Zofii Fredro, by mogła być zaprezentowana na balu.

Według słów redaktor czasopisma “Ї”, jednej z uczestniczek akcji Iryny Magdysz, w muzeum nie ma nawet jednego portretu kobiety. Stąd pomysł uszycia sukni Zofii. Prace prowadziła znana projektantka Daria Zawiałowa, a zdjęcia kobiet obu rodów dostarczyła Iryna Kotłubułatowa. Cały projekt potrzebował około 3 tys. hrywien. Sumę tą uzbierano dzięki lwowiankom. Po prezentacji na “Balu jednej sukni”, każdy chętny będzie mógł zobaczyć kreację w muzeum, dzięki któremu do pałacu powoli wraca duch jego dawnych, znamienitych mieszkańców.

Oksana Dudar

Źródło: Kurier Galicyjski, nr 15 (115), 17-30 sierpnia 2010 r.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply