W objęciach Kremla, które z pieszczotliwych zmieniają się w żelazne, Łukaszenka zaczyna czuć się niekomfortowo i próbuje się z nich wyślizgnąć. Dlatego też zakopuje topór wojenny z Zachodem, robiąc przy tym groźną minę, dla zachowania pozorów.

Śmiech na sali

Na obradach, dotyczących polityki zewnętrznej Aleksandr Łukaszenka pokazał, że jest gotowy do ustępstw wobec Unii Europejskiej, mimo iż bardzo starał się to ukryć. Najwidoczniej odbiło się to na jego stosunku do kwestii powrotu ambasadorów Unii Europejskiej na Białoruś.

– Razem z ministrem spraw zewnętrznych ustaliliśmy, że w kwestii powrotu ambasadorów na Białoruś, będziemy rozpatrywać sprawę każdego z nich personalnie. Nie oznacza to jednak, że chcemy im w jakiś sposób przeszkodzić w powrocie do naszego kraju… to była ich decyzja, wyjechali, był to ich dyplomatyczny, polityczny ruch.. A co do powrotu – to się jeszcze okaże jak będą wracali na Białoruś. Natomiast mówienie o tym, że nie wpuścimy ich z powrotem jest nie na miejscu. Powinniśmy z kimś porozmawiać? Zdecydowanie tak.

Wygląda to dość zabawnie: najpierw Łukaszenka stwierdza, że będzie wydawać indywidualne pozwolenia osobno każdemu z ambasadorów, a już za chwilę zapewnia, że żadnych przeszkód w powrocie dyplomatów nie będzie. Na czym miałoby wobec tego polegać „personalne rozpatrywanie”?

A jednak akceptacja Unii ciągle w cenie

To wszystko oczywiście brednie: jeżeli Mińsk oficjalnie zabroni przyjazdu któremuś z ambasadorów, to pozostali, na znak solidarności, także zrezygnują z powrotu. Łukaszenka po prostu spieszy zademonstrować w ten sposób Białorusinom swoją pozycję: mogę robić co chcę, nawet z tymi za granicą, tak więc naszym w ogóle nie opłaca się podnosić rabanu.

Jednocześnie prezydent Białorusi ogłosił gotowość ułaskawić tych więźniów politycznych, którzy napisali odpowiednie prośby. Sam poruszył także kwestię wyborów do Izby Reprezentantów, podkreślając, że zależy mu, żeby zostały one uznane przez międzynarodową wspólnotę.

Wyraźny staje się więc dość duży kontrast między poprzednimi wojowniczymi wypowiedziami Łukaszenki pod adresem Zachodu i tymi, względnie kompromisowymi, z dnia 5 kwietnia. Oprócz tego, także minister spraw zewnętrznych zapewnił tego samego dnia, że Białoruś nie chce eskalacji konfliktu w stosunkach z Unią Europejską. Co wpłynęło na zmianę oficjalnego stanowiska Mińska?

W charakterystycznym grubiańskim stylu

Być może, główna przyczyna związana jest z faktem, że właśnie kończy się kolejny tak zwany „miodowy miesiąc” władz Rosji i Białorusi. Moskwa, wykorzystawszy nową porcję zapasów gazu przed wyborami prezydenckimi, po ich przeprowadzeniu zaczyna rozmawiać z Łukaszenką już w inny sposób. Za „pierwszą jaskółkę” można uznać konflikt powietrzny. Rosja podejmuje decyzje w charakterystycznym grubiańskim stylu – w poniedziałek rano wysyła telegram o wycofaniu lotów białoruskich linii lotniczych „Belavia”, już po rozpoczęciu odprawy pasażerskiej. I jest to tylko badanie gruntu pod późniejsze działania z użyciem znacznie cięższej artylerii.

Ponadto można zauważyć, że osobiste stosunki między Aleksnadrem Łukaszenką i Władimirem Putinem pozostają napięte. Wynika to, między innymi, z okoliczności, jakie miały miejsce podczas szczytu Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, który odbył w marcu. Władimir Putin prowadził długie negocjacje z prezydentem Kazachstanu Nursułtanem Nazarbajewem, podczas gdy Aleksandr Łukaszenko musiał wypełniać sobie czas w towarzystwie moskiewskiego mera Siergieja Sobianina i wdowy po pierwszym prezydencie Federacji Rosyjskiej Nainy Jelcyny.

Krótko mówiąc, w objęciach Kremla, które z pieszczotliwych zmieniają się w żelazne, Łukaszenka zaczyna czuć się niekomfortowo i próbuje się z nich wyślizgnąć. Dlatego też „zakopuje topór wojenny” z Zachodem, robiąc przy tym groźną minę, dla zachowania pozorów.

Walentina Sycz

„Arche”, Białoruś

Tłumaczenie: Maja Maćkowiak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply