Decydująca bitwa nastąpi po Łukaszence

Słowa Aleksandra Łukaszenki o tym, że najwyższy czas “by władzę objęli normalni, młodzi politycy”, poruszyły zarówno elitę, jak i kontrelitę. Jeśli ta pierwsza wyraża swoje niezadowolenie po kątach, to druga komentuje publicznie.

Możliwe, iż pomysł odświeżenia kadry podsunęli starzejącemu się liderowi jego synowie. Takie założenie wysunął były minister Aleksander Sosnow.

Przede wszystkim, jak wynika z kontekstu, miał on na myśli najstarszego syna Łukaszenki – Wiktora, asystenta prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego. Od dawna mówi się o tym, że umacnia on swój zespół, awansując odpowiednie osoby.

Przewodniczący Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźko w wywiadzie dla „Karty” przedstawił bardzo odważną wersję: oświadczenie głowy państwa, które zabrzmiało na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego NOK 1 listopada, „musi oznaczać, że w 2015 roku wybory powinny odbyć się bez Łukaszenki.”

Autorowi tych słów od razu przychodzi do głowy stara anegdota: „Jak zdrowie, Rabinowicz?” – „Nie doczekasz tego!”

W rzeczywistości nie chodzi tu o Rabinowicza, tylko o Łukaszenkę i jego przeciwników. I wcale nie jest to anegdota, a surowa prawda. Delikatnie mówiąc, białoruski prezydent wcale nie pali się do przekazywania władzy.

Ale mowa tu o czymś innym. Wielu myśli stereotypowo: najważniejsze to obalić obecnego prezydenta, a dalej wszystko pójdzie jak po maśle. W istocie, bynajmniej nie zmiana władzy w Białorusi i pierwsze wybory bez Łukaszenki doprowadzą do zwycięstwa dobra i postępu.

Rosja w walce o Białoruś

Lider ruchu „O wolność” Aleksander Milinkiewicz zastanawia się nad gotowością sił demokratycznych do wygrania pierwszych, po odejściu obecnego prezydenta, wolnych albo raczej częściowo wolnych wyborów. I stwierdza: w dzisiejszych czasach wpływ opozycji na społeczeństwo nie jest tak duży, jak by tego chcieli.

Poza tym, odejście Łukaszenki, podkreślił Aleksander Milinkiewicz w rozmowie z autorem tekstu, będzie, najprawdopodobniej, związane z głębokim kryzysem ekonomicznym. W tych okolicznościach do swojej „ostatniej i decydującej walki o Białoruś” z pewnością przystąpi Rosja.

Czy zwolennikom demokratycznej, europejskiej wizji Białorusi uda się stanowczo przeciwstawić pro kremlowskiej idei? Odpowiedź nie jest oczywista. Dla przeciwników reżimu produktywniej byłoby nie koncentrować się na oskarżaniu Łukaszenki jako źródła wszelkiego zła, a na umacnianiu wpływu w społeczeństwie, zapewnia przewodniczący ruchu „O wolność.”

„Opozycja powinna uporczywie przygotowywać się do zdobycia Białorusi w godzinie „W” – podsumował Aleksander Milinkiewicz.

Ani elita, ani kontrelita?

Jauhen Prejhierman, dyrektor ds. badań w „Klubie Liberalnym” (Mińsk), w wywiadzie dla portalu Naviny.by zasugerował, że Łukaszenko pomimo zapewnień o chęci promowania młodych polityków, będzie sprawował władzę do samego końca.

Przyczyną jest obawa przed niekontrolowanymi zmianami. Można było to zauważyć zarówno na wyborach – 2012, zaznaczył rozmówca, jak i na ostatnich wyborach parlamentarnych, kiedy do izby Reprezentantów nie wpuszczono ani jednego opozycjonisty.

„System sam siebie zapędził w kozi róg” – uważa analityk. Dobór kadry pod względem lojalności doprowadził do tego, że na Białorusi występują poważne problemy z jakością elity rządzącej. Problem pogłębia „brak pełnoprawnej kontrelity”.

Jauhen Priejhierman zaznacza, że obecnie w opozycji zauważalne są głównie sylwetki starszych bojowników, zwołujących na barykady jeszcze z lat 90-tych i postacie przezornych przedsiębiorców. Młodzież nie widzi sensu wstępowania do opozycji, tylko po to by dostawać cięgi i być poddawanym różnego rodzaju ograniczeniom, uważa analityk. Wielu wybiera biznes bądź zagranicę.

W rezultacie, mówi Priejhierman, „nie ma żadnych nowych idei, następuje degradacja intelektualnego potencjału”. Proces ten odzwierciedliło ostatnie zestawienie Klubu Liberalnego – „Indeks ekonomicznej adekwatności Białorusi – 2012”.

Autorzy zauważają, że ze względu na charakter systemu politycznego „publiczna dyskusja na temat rozwoju Białorusi jest na chronicznie niedopracowanym etapie”. Analitycy wystawiają bardzo surową ocenę: „Za zwykłymi propagandowymi frazesami rządu i opozycjonistów skrywają się intelektualna impotencja i dysonans poznawczy praktycznie całego politycznego spektrum w kraju”.

Głównym problemem współczesnej Białorusi, zdaniem badaczy, „jest katastrofalnie niski poziom intelektualnego zabezpieczenia w sferze społeczno-politycznej”. Przy zachowaniu status quo, podsumowują autorzy, na drodze rozwoju państwo nieuchronnie zmierzy się z przeszkodami nie do pokonania, nawet w przypadku zmiany sytuacji politycznej.

Jauhen Priejhierman dodaje od siebie: jeśli opozycjoniści nie zwiększą ilości elektoratu i nie zmodernizują swojej ideologii, to zmiany na Białorusi „będą następować bez wpływu obecnej opozycji politycznej”.

Godzina „W” może zakończyć się wielkim odłamem

Przez 18 lat płaszczyzna polityczna w kraju metodycznie się wypalała. Obecnie to Sahara z jednym potężnym baobabem i rzadkimi karłowatymi krzewami. Smutna prawda jest taka, że w kraju brakuje klasy politycznej.

Spójrzmy, jak szybko wyleczyła rany w kadrze Polska po tym, jak w kwietniu 2010 roku pod Smoleńskiem rozbił się samolot z kwiatem klasy politycznej na czele z prezydentem. Tam, w Polsce, jest kilka szczebli elity politycznej.

Na Białorusi praktycznie nie ma prawdziwie wykształconej, doświadczonej w walce, oszlifowanej praktyką, wyszkolonej poprzez odpowiedzialność za konkretne sprawy kadry politycznej.

Trudno uznać za takowych niepodejmujących żadnych decyzji członków parlamentu albo wegetujących w getcie, co najwyżej – działaczy opozycji prowadzących mordercze internetowe walki.

Istnieją także struktury społeczeństwa obywatelskiego, nawet zdolne, ale Białoruskie stowarzyszenie dziennikarzy i obrońcy praw człowieka (listę można powiększyć) nie walczą o władzę, co więcej – ze względu na swoją misję zawsze będą przeciwko nawet najbardziej demokratycznemu rządowi.

Funkcjonują centra, które wyznaczyły swoich ekspertów do pracy w zespołach „Europejskiego Dialogu na Rzecz Modernizacji Białorusi”, ale politycy zamiast słuchać analityków, wolą krytykować ich za kompromitujące wnioski.

Podsumowując, godzina „W”, której tak oczekują zwolennicy przemian, może zostać zmarnowana. A ekscentryczne osobowości, będąc na czele, przedłużą stagnację kraju jeszcze na kolejną epokę. W najgorszym przypadku, Białoruś poniesie całkowitą klęskę.

Można spotkać się z opinią, że jeśli udałoby się wprowadzić w życie ideę wyborów bez Łukaszenki, to problem jedynego kandydata sam zniknie. Z pewnością nie! Przeciwnie, problem ten jeszcze się nasili.

Naiwnie byłoby sądzić, że po odejściu obecnie najważniejszej osoby nomenklatura i Moskwa oddadzą kraj pod rządy demokratów. Najważniejsza walka będzie miała miejsce właśnie wtedy, po Łukaszence.

Aleksandr Klaskowskij

„Belorusskije Nowosti”

Tłu. Magdalena Żmuda Trzebiatowska

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply