Czy można powiedzieć, że Serbia w swoim stosunku do Bośni i Hercegowiny zachowuje się, jakby w Republice Serbskiej widziała rekompensatę za utratę Kosowa? – Omer Karabeg pyta bałkanologów: Bodo Webera i Kurta Bassuenera.

UWAGA! Czytelnik polski może poczuć się nieco zdezorientowany czytając poniższy tekst. Występują w nim bowiem określenia “Serbia” oraz “Republika Serbska”, które nie wbrew pozorom nie oznaczają tego samego. “Republika Serbska” to jedne z dwóch członów państwa Bośni i Hercegowiny, drugim jest bośniacko-chorwacka federacja Bośni i Hercegowiny.
————————————–

Tematem najnowszego programu “Most” w Radiu Wolna Europa były stosunek Serbii i Chorwacji wobec Bośni i Hercegowiny. Rozmówcami Omera Karabega byli dwaj zagraniczni eksperci do spraw Bałkanów: Niemiec Bodo Weber oraz Amerykanin Kurt Bassuener. Obaj są autorami studiów, w których analizują zachowanie Belgradu i Zagrzebia wobec Bośni i Hercegowiny w ciągu ostatniej dekady. Rozmowa dotyczyła dwukierunkowej polityki Borisa Tadicia wobec Bośni i Hercegowiny, z jednej strony werbalnie wspierającej integralność Bośni i Hercegowiny, a jednocześnie dającej mocne poparcie dla Milorada Dodika, który niszczył to państwo; o tym, czy Serbia odnosi się do Republiki Serbskiej jak do samodzielnego państwa; w czym leży różnica między polityką Mesicia [Stjepan Mesić – prezydent Chorwacji w latach 2000-2010 – przyp. tłum.] a Josipovicia [Ivo Josipović – aktualny prezydent Chorwacji –przyp. tłum.] wobec Bośni i Hercegowiny; dlaczego Zachód wierzył, że Belgrad i Zagrzeb mogłyby odegrać konstruktywną rolę w rozwiązywaniu kryzysu w Bośni i Hercegowinie oraz czy Bośnia i Hercegowina jest ofiarą Kosowa.

Omer Karabeg: W swojej analizie wychodzicie panowie od pytania, czy Unia Europejska i Stany Zjednoczone Ameryki Północnej miały nadzieję, że po upadku reżimu Miloševicia i Tudmana Belgrad i Zagrzeb wykorzystają swój wpływ na bośniackich Serbów i Chorwatów, aby ustabilizować Bośnię i Hercegowinę. Mając na uwadze historyczne doświadczenia, na ile realne były takie oczekiwania?

Bodo Weber: Wydaje mi się, że oczekiwania Zachodu, aby Belgrad i Zagrzeb mogły pomóc w rozwiązywaniu kryzysu w Bośni i Hercegowinie były swego rodzaju improwizacją, których nie poprzedzały żadne analizy. Amerykański wiceprezydent Baiden, który w maju 2009 roku odwiedził region, był jednym ze zwolenników takiej polityki. Podczas swojej wizyty w Belgradzie poprosił Tadicia, aby w pozytywny sposób wpływał na to, co się dzieje w Bośni i Hercegowinie, szczególne na prezydenta Republiki Serbskiej Milorada Dodika.

Omer Karabeg: Jak panowie oceniacie politykę Tadicia wobec Bośni i Hercegowiny?

Kurt Bassuener: Myślę, że prezydent Tadić w czasie pełnienia swojego mandatu grał na dwie strony. Mówił to, co uważał za słuszne powiedzieć o poszanowaniu integralności terytorialnej Bośni i Hercegowiny, jednakże w rzeczywistości podkopywał jej status, udzielając wsparcia Dodikowi. W okresie od 2009 do 2011 roku spotkał się z Dodikiem 23 razy, a tylko jeden raz odwiedził Sarajewo i spotkał się z przedstawicielami rządu Bośni i Hercegowiny. Tak samo postępowali zarówno minister spraw zagranicznych Jeremić jak i wicepremier Dačić. Dlatego Dodik nie ukrywał swoich zamiarów. Wygląda na to, że myśli, iż rozpad Bośni i Hercegowiny jest możliwy bez przemocy. Ja tak nie myślę. Dodik czuł się ośmielony również faktem, że wspólnota międzynarodowa nie reagowała na jego posunięcia. Tak więc Tadić zawsze wykonywał minimum z tego, czego od niego wymagano. Na ile tylko mógł, opóźnił schwytanie Radovana Karadžića i Ratka Mladicia. Jednak kiedy stało się jasne, że Holandia nie zmieni swojego stanowiska o tym, iż schwytanie oskarżonych o zbrodnie wojenne jest warunkiem, aby Serbia otrzymała status kandydata do Unii Europejskiej i kiedy inne parlamenty, na przykład irlandzki, zaczęły pytać, czy Serbia rzeczywiście robi wszystko, aby schwytać Mladicia, Tadić bardzo szybko go znalazł i zaaresztował. Okazuje to, że serbscy liderzy pod silnym naciskiem mogą być zmuszeni do zrobienia czegoś, czego wytrwale unikają.

Omer Karabeg: Czy Boris Tadić, chociaż jeden raz, odciął się od wypowiedzi Dodika, w których stwierdza, że Bośnia i Hercegowina muszą się rozpaść?

Bodo Weber: Tadić nigdy nie odciął się od wypowiedzi Dodika o tym, że Bośnia i Hercegowina muszą się rozpaść i że jego celem jest usamodzienienie serbskiej części tego państwa. Najbardziej obrazowym przykładem był ostry konflikt Republiki Serbskiej ze wspólnotą międzynarodową, kiedy Dodik w kwietniu 2011 roku ogłosił rozpisanie referendum o Wysokim Przedstawicielu dla Bośni i Hercegowiny oraz o sądach i prokuraturze Bośni i Hercegowiny. Kiedy pytano Tadicia, co myśli o tym referendum, powiedział, że to wewnętrzna sprawa Bośni i Hercegowiny, aby zaraz potem jego minister spraw zagranicznych Jeremić w pośpiechu udał się do Banja Luki i w obecności Dodika oświadczył, że minął czas zarządców kolonialnych, którymi to słowy dał realne poparcie dla przeprowadzenia referendum, które podkopuje instytucje Bośni i Hercegowiny. W ten sposób Tadić jeszcze raz zademonstrował swoją podwójną grę w sprawie Bośni i Hercegowiny.

Omer Karabeg: Czy można powiedzieć, że rząd Tadicia odnosił się do Republiki Serbskiej jak do samodzielnego państwa?

Kurt Bassuener: Tak, w pewnym sensie tak. Tadić zauważalnie więcej uwagi poświęcał Republice Serbskiej niż państwu Bośni i Hercegowiny. Tadić i Dodik rozszerzyli i wzmocnili szczególne relacje między Republiką Serbską i Serbią. Jednak to Tadić jest o wiele bardziej zależny od Dodika, niż Dodik od niego. Częste występowanie z Dodikiem służyło Tadiciowi dla wzmocnienia swojej pozycji wśród prawicowo zorientowanych wyborców, a przy tym nie musiał reprezentować linii nacjonalistycznej. Dodik robił to za niego.

Omer Karabeg: Dlaczego Zachód tolerował to bezkrytyczne poparcie dla Milorada Dodika?

Bodo Weber: Myślę, że od ogłoszenia niepodległości Kosowa Zachód i pan Tadić pozostawali w swego rodzaju stosunkach, które można by scharakteryzować jako obustronne wprowadzanie w błąd. Zachód postrzegał Tadicia jako polityka prozachodniego i proeuropejskiego, który stanął przed ciężkim zadaniem, aby poradzić sobie z utratą Kosowa. Uważali, że z czasem pogodzi się z tym bolesnym faktem i powie narodowi prawdę. Z drugiej strony, widząc podziały wokół Kosowa w samej Unii Europejskiej, Tadić myślał, że manipulując tą niezgodnością, będzie mógł uniknąć trudnego i nieprzyjemnego obowiązku powiedzenia narodowi, że Kosowo zostało stracone. W tym samym czasie blokował Zachód ciągle przekonując, że jest jedyną prozachodnią siłą w Serbii, a wszyscy inni to nacjonaliści. Dawał im do zrozumienia, aby go zbyt nie naciskali, ponieważ jeśli będzie musiał czynić ustępy, przegra wybory, a do władzy dojdą nacjonaliści. Podobnie było również z polityką wobec Bośni i Hercegowiny. Kiedy funkcjonariusze Unii Europejskiej poprosili go, aby wywarł nacisk na Dodika, zza zamkniętych drzwi mówił, że Dodik jest wielkim problemem, że działa na własną rękę, że robi problemy w Bośni i Hercegowinie oraz w całym regionie, jednak otwarcie nigdy tego nie powiedział. Zachód w pewien sposób tolerował tę politykę Tadicia, nawet jeśli nie był z niej zadowolony.

Omer Karabeg: Czy można powiedzieć, że Serbia w swoim stosunku do Bośni i Hercegowiny zachowuje się, jakby w Republice Serbskiej widziała rekompensatę za utratę Kosowa?

Bodo Weber: Polityka Tadicia nie miała jakichś celów strategicznych. Sprowadzała się do gry pozorów i unikania niepopularnych decyzji. Grała z Republiką Serbską wykorzystując populistyczne cele, aby odwrócić uwagę od utraty Kosowa oraz trudnych problemów ekonomicznych. Nawet jeśli pewnym kręgom nacjonalistycznym wydawało się, że Tadić gra kartą Republiki Serbskiej jako rekompensatą za Kosowo, w rzeczywistości chodziło o manipulowanie opinią publiczną. W dzisiejszej Serbii nikt, oprócz pewnych kręgów ekstremistycznych, nie zastanawia się nad tym, czy utratę Kosowa trzeba zrównoważyć przyłączeniem Republiki Serbskiej. Ludzie rozumieją, że Republika Serbska leży w drugim państwie, jest im bardziej odległa od samego Kosowa, które, nawiasem mówiąc, większość serbskich obywateli nigdy nie odwiedziła. I nawet jeśli któryś rząd ogłosiłby politykę przyłączenia Republiki Serbskiej, myślę, że nie spotkałoby się to z wielkim poparciem wśród obywateli.

Kurt Bassuener: Myślę, że to marzenie i cel najbardziej zagorzałych nacjonalistów w Serbii, a jest to karta, którą gra też Dodik. Jednak powiedziałbym, że to marzenie o zjednoczeniu Republiki Serbskiej z Serbią nie ma wielu zwolenników wśród Serbów. Pech chce, że ci, którzy o tym marzą, mają określone wpływy i mogą tę opcję utrzymywać jako otwartą w dyskusjach wokół Kosowa. Z tego powodu wolałbym, żeby Zachód, a szczególnie USA, znacznie bardziej zdecydowanie dało do zrozumienia, że nie ma zgody na niezależną Republikę Serbską.

Omer Karabeg: W czym różniła się polityka Josipovicia od polityki Mesicia prowadzona wobec Bośni i Herceogowinie.

Bodo Weber: Polityka Mesicia wobec Bośni i Hercegowiny była oparta na jego zerwaniu z Tudmanem w sprawie agresji na Bośnię i Hercegowinę. Kiedy został wybrany na prezydenta, Mesić postawił jasną linię wobec poprzedniej polityki i pokazywał bośniackim Chorwatom, że ich ojczyzną jest Bośnia i Hercegowina, a ich stolicą – Sarajewo. Josipović występuje z wizerunkiem nowego, postępowego męża stanu XXI wieku, który nie ma związku z latami dziewięćdziesiątymi. Kiedy znalazł się na stanowisku prezydenta, poszukiwał dziedziny, w której mógłby się zaangażować politycznie i znalazł ją w stosunkach regionalnych. Wstąpił na teren symbolicznej współpracy regionalnej i symbolicznego pojednania, zachęcony przez niektórych ze swoich współpracowników, którzy mieli dobre prywatne kontakty z prezydentem Tadiciem. Unia Europejska, chcąc jakichś pozytywnych działań, choćby i symbolicznych, przyjęła to z aprobatą. Tymczasem, kiedy Josipović tę swoją politykę przyjaznych relacji z Tadiciem spróbował przenieść na Bośnie i Hercegowinę, gdzie ze strony Republiki Serbskiej wraz z narodowymi partiami chorwackimi prowadzona była polityka podkopywania integralności kraju, doznał porażki.

Omer Karabeg: Jaki był stosunek Josipovicia wobec ponownego otwarcia kwestii utworzenia trzeciej, chorwackiej jednostki terytorialnej?

Bodo Weber: To ponowne otwarcie kwestii trzeciej jednostki terytorialnej ma swoje przyczyny w wydarzeniach, które poprzedzały wstąpienie Josipovicia na polityczną scenę Bośni i Hercegowiny. Po tym, jak wspólnota międzynarodowa po 2006 roku zmniejszyła swoje zaangażowanie w Bośnię i Hercegowinę, tę próżnię ciągłymi groźbami pod adresem integralności terytorialnej Bośni i Hercegowiny wypełnił Milorad Dodik. Dodik pozostał najsilniejszym aktorem sceny politycznej Bośni i Hercegowiny. W takiej sytuacji HDZ [Hrvatska demokratska zajednica – Chorwacka Wspólnota Demokratyczna, przyp. tłum.] pana Čovicia, niezadowolona utratą chorwackiego miejsca w Prezydium BiH, zawiązuje sojusz z Dodikiem i otwiera kwestię trzeciej jednostki. Prezydent Josipović, który prowadził politykę dialogu ze wszystkimi, uruchomił zamknięty za czasów Mesicia kanał komunikacji również z chorwackimi partiami nacjonalistycznymi. Jego częste podróże do Mostaru i Zachodniej Hercegowiny oraz wizyty przewodniczących partii hercegowińskich w Zagrzebiu, zwłaszcza w kontekście kryzysu wokół formowania się władz Federacji BiH, wzmocniły, choćby i w symboliczny sposób, pozycję HDZ w sprawie trzeciej jednostki.

Omer Karabeg: Josipović to pierwszy chorwacki prezydent, który odwiedził Banja Lukę i spotkał się z wysokimi przedstawicielami Republiki Serbskiej. Czy ta wizyta wzmocniła pozycję Dodika?

Kurt Bassuener: Tak, to był prawdziwy przełom w stosunku do polityki Mesicia, który dostrzegł niebezpieczeństwo, jakim staje się dla Bośni i Hercegowiny polityka Dodika. Dodik z wizyty Josipovicia uczynił własne trofeum. A ci, którzy są przekonani, że Chorwacja będzie wierna w polityce wspierania państwowości bośniackiej, którą to prowadziła w ciągu ostatniej dekady, mogli pomyśleć, że utracili sojusznika.

Omer Karabeg: Na ile pojedyncze ruchy krajów Unii Europejskiej dodają Belgradowi odwagi w jego staraniach, aby wobec Republiki Serbskiej odnosić się jak wobec samodzielnego państwa. Powiedzmy, że Włochy wraz z Serbią i Republiką Serbską zamierzają budować elektrownie wodne na Drinie, omijając Sarajewo.

Bodo Weber: Jedna z osób, z którymi rozmawialiśmy przygotowując nasze studium powiedział, że w sprawie Bośni i Hercegowiny Unia Europejska jest podzielona jak w żadnym innym wypadku. Rządzi tu całkowita niejednomyślność – od oceny sytuacji na tym terenie, do środków, jakie należy podjąć, aby ją ustabilizować. Niektórzy członkowie Unii Europejskiej wykorzystali brak wspólnej polityki wobec BiH, aby w sferze ekonomicznej wykonać posunięcia, poprzez które praktycznie asystują rządowi w Banja Luce w burzeniu porządku konstytucyjnego Bośni i hercegowiny. Jednym z takich przykładów jest właśnie ten, który pan wspomniał. Są tu też i bardziej drastyczne przypadki. Na przykład, ambasador pewnego kraju należącego do Unii Europejskiej jeszcze przed zakończeniem swojego mandatu w Sarajewie i odejściem na emeryturę podpisał umowę, że będzie doradcą Dodika, gdy tylko zakończy służbę dyplomatyczną. Dzisiaj pracuje on w biurze Dodika jako doradca.

Omer Karabeg: Josipović w ostatnim czasie zamilkł, jeśli chodzi o kwestię Bośni i Hercegowiny, wydaje się więc, że politykę wobec tego kraju pozostawił rządowi. Jakie jest aktualne stanowisko rządu chorwackiego wobec Bośni i Hercegowiny?

Kurt Bassuener: Josipović i jego gabinet wycofali się po porażce w rozwiązywaniu kryzysu w Federacji Bośni i Hercegowiny oraz po utworzeniu w Chorwacji nowego rządu na czele z Milanoviciem. Wygląda na to, że sprawy dotyczące Bośni i Hercegowiny przejmuje Ministerstwo Spraw Zewnętrznych. Istnieją znaki, że podejmuje się wysiłki, aby rozwiązać znaczące spory, takie jak kwestia granicy, chorwacki tranzyt przez Neum oraz bośniackie wykorzystywanie portu Ploče. Pozostaje przyglądać się, czy dojdzie do umowy, czy też, kiedy chodzi o port Ploče, Unia Europejska będzie musiała znaleźć rozwiązanie możliwe do przyjęcia przez obie strony.

Bodo Weber: Rząd Milanovicia chce podejść do Bośni i Hercegowiny w sposób zasadniczy, co oznacza, że nie będzie miał tam partii, która będzie dla niej naturalnym sprzymierzeńcem. Teraz odnosi się do BiH z wielką ostrożnością, bez szczególnej sympatii dla poszczególnych opcji politycznych.

Omer Karabeg: Czy wejście Chorwacji do Unii Europejskiej wpłynie na jej stosunek do Bośni i Hercegowiny?

Kurt Bassuener: W średniej i dłuższej perspektywie może mieć pozytywny wpływ. W tej chwili w centrum uwagi znajdują się negatywne skutki wejścia Chorwacji do Unii Europejskiej, najbardziej z powodu braku gotowości bośniacko-hercegowińskich polityków, aby się do tego przygotować. Teraz obwiniają Chorwację i Unię Europejską. Nie ma wątpliwości, że Chorwacja nie rozwiązała wielu sporów z Bośnią i Hercegowiną, które rozwiązać trzeba było dawno temu, po części dlatego, że Bruksela nie nalegała, aby to zrobić przed wejściem Chorwacji do Unii Europejskiej. Ale żaden z tych powodów nie może się mierzyć z obojętnością bośniackich polityków wobec losów swoich obywateli, szczególnie rolników.

Omer Karabeg: Czy spodziewacie się, że nowy rząd Serbii będzie silnie wspierać Milorada Dodika i ignorować Sarajewo, tak jak to robił Tadić?

Bodo Weber: Myślę, że jest jeszcze za wcześnie, aby mówić, w którym kierunku pójdzie nowy serbski rząd, jeśli chodzi o Bośnię i Hercegowinę. Tadić zaraz po wielkich naciskach Zachodu udał się do Sarajewa, podczas gdy Dačić szybko po wstąpieniu na urząd premiera pojechał z oficjalną wizytą do stolicy BiH. Prawdą jest, że kilka dni wcześniej był z nieoficjalną wizytą u Dodika i z Kusturicą odwiedził Višegrad i Andrić-grad. W tym samym czasie mieliśmy również sygnały kontynuowania starej polityki. To było przede wszystkim spotkanie władz Republiki Serbskiej i Serbii, po którym Dačić ogłosił, że zacieśni się współpraca Belgradu i Banja Luki. Z drugiej strony, Nikolić przyjął Dodika podczas oficjalnej wizyty dopiero kilka miesięcy po swym wyborze, a nie na drugi dzień, jak to zrobił Tadić. Dało się zauważyć, że po spotkaniu Nikolić-Dodik nie pojawiły się żadne oficjalne wypowiedzi. Dačić i Nikolić nie potrzebują Dodika, aby wyrobić sobie wizerunek polityków nacjonalistycznie uświadomionych, a do czego potrzebował go Tadić. Z tego powodu wydaje się, że Dodik nie jest już w Serbii traktowany tak, jak to było za czasów Tadicia.

Omer Karabeg: Czy problem nie leży w tym, że Zachód kwestie kosowską i bośniacką rozpatruje osobno, tak więc w toleruje niszczycielski stosunek Serbii wobec Bośni, aby rozwiązać kwestie kosowskie?

Bodo Weber: Główną przyczyną tego, że Zachód spogląda na Serbię przez palce, jeśli chodzi o jej stosunek wobec Bośni i Hercegowiny, jest jej skupienie się na problemie Kosowa. W połowie poprzedniego dziesięciolecia Amerykanie przekazali Unii Europejskiej kierownictwo nad rozwiązywaniem problemów kosowskiego i bośniackiego, a Bruksela po dziś dzień w całości go na siebie nie wzięła. Amerykanie, kiedy to zauważyli, ponownie włączyli się w sprawy Kosowa, tak więc i Unia Europejska ruszyła wraz z nimi i zaczęła bardziej zdecydowanie prowadzić kosowską politykę. W międzyczasie zaniedbano Bośnię i Hercegowinę, doszło do poważnego kryzysu i Bośnia stała się ofiarą rozwiązywania problemu kosowskiego. Najlepiej było to widać, kiedy Bruksela przy pomocy Waszyngtonu powstrzymała Wysokiego Przedstawiciela, przed wzięciem się ostro za problem, który powstał w wyniku zachowania Dodika po ogłoszeniu niepodległości Kosowa. Rozpoczęła się historia z odbieraniem uprawnień Wysokiego Przedstawiciela i zamykaniem jego urzędu. Polityka Belgradu wobec Bośni i Hercegowiny dla Brukseli zawsze znajdowała się w cieniu problemu kosowskiego. To nie była jakaś świadoma decyzja, żeby na Serbów patrzeć przez palce, lecz był to rezultat stosunku do rozwiązywania kwestii kosowskiej.

Omer Karabeg: Podsumowując, jaki było dotychczasowy efekt zaangażowania się Belgradu i Zagrzebia w Bośni i Hercegowinie?

Kurt Bassuener: Jasne jest, że w latach dziewięćdziesiątych ten stosunek był grabieżczy lub, delikatnie mówiąc, oportunistyczny. Stosunek Chorwacji wobec Bośni i Hercegowiny od 2000 roku bardzo się zmienił, przede wszystkim dzięki prezydentowi Mesiciowi, który bez wątpienia przez całą dekadę był osobowością robiącą najwięcej dla stabilności na Bałkanach. Niestety, w Serbii nie było takiej osobowości. Jeden z moich przyjaciół pewnego razu powiedział, że Ivan Stambolić mógłby odegrać taką rolę, lecz został zabity zanim otrzymał na to szansę. W każdym razie, od 2000 roku większość serbskich polityków prowadziło bardziej ambiwalentną politykę wobec Bośni i Hercegowiny, niż miało to miejsce w przypadku polityków chorwackich.

Bodo Weber: Co się tyczy Serbii, jedynym pozytywnym efektem było uczestnictwo Tadicia w trójstronnych spotkaniach z członkami Prezydium Republiki Bośni i Hercegowiny oraz prezydentem Turcji, najpierw w Stambule, a potem w Karadordewie. Ale nawet do tych spotkań by nie doszło, gdyby nie silne naciski Zachodu. Wszystko inne miało szkodliwe efekty i praktycznie sprowadzało się do zachęcania kierownictwa Republiki Serbskiej, aby prowokowało opowiadaniem o secesji. Co się tyczy Chorwacji, rząd premier Kosor nie zajmował się Bośnią i Hercegowiną, dopóki zaangażowanie prezydenta Josipovicia i jego gabinetu w kryzys wokół formowania się rządu Federacji BiH praktycznie skończyło się wmieszaniem się w wewnętrzne sprawy tego kraju.

Tłum. Jakub Kupracz

http://www.danas.org/content/most-moze-li-beograd-promijeniti-odnos-prema-bosni/24767223.html

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply