Co o okupacji krajów bałtyckich pisze minister kultury Rosji

Jak pokazują ostatnie sondaże w Rosji, wielu ludzi uważa tam, że po Gruzji i USA najbardziej złorzeczącym im państwem jest Łotwa. Niezależnie od tego, liczba rosyjskich turystów w Łotwie nadal gwałtownie rośnie, z czego obie strony mogą się, rzecz jasna, tylko cieszyć.

Jednak do Rygi z sąsiedniego kraju przyjeżdżają również tacy rzekomi historycy, którzy w swoich książkach, wywiadach i artykułach omawiają przeszłość Łotwy – delikatnie mówiąc, w krzywym zwierciadle.

Szczególnie wyróżnili się pod tym względem Aleksander Diukow, Modest Kolerow i Władimir Medinski. Ten ostatni jest nie tylko profesorem i doktorem, ale niedawno został także ministrem kultury w rządzie Dmitrija Miedwiediewa, a do tego momentu wiernie służył w ekipie Putina i organizował kampanię wyborczą szefa. Jedną z jego pierwszych inicjatyw w dziedzinie kultury była propozycja przeniesienia szczątków Lenina z mauzoleum na cmentarz.

Ma się rozumieć, że jest to sprawa rodaków zmarłego. Nas bardziej interesuje 703-stronicowa monografia Władimira Medinskiego „Wojna. Mity o ZSRR. 1939-1945”, która bezpośrednio dotyka także historii Łotwy tego okresu, i która wydana została już po raz drugi. W książce znajduje się specjalny rozdział „Mit o stalinowskim podboju krajów bałtyckich i Mołdawii”. Autor nie rozpoczyna wcale od czerwono-brązowego paktu Ribbentrop-Mołotow, jak można by się spodziewać, lecz od układu monachijskiego miedzy Niemcami a Zachodem z 1938 roku, który doprowadził do upadku Czechosłowacji. Medinski powtarza starą bajkę sowieckiej historiografii o tym, że pakt Hitlera i Stalina z 23 sierpnia pozwolił Związkowi Radzieckiemu opóźnić rozpoczęcie wojny o półtora roku i lepiej przygotować się do odparcia ataku.

Dla niego, rzecz jasna, zupełnie nie do przyjęcia jest idea, że nazizm i komunizm wraz ze swoimi dwoma wodzami są siebie warte. I wspólnej defilady niemieckich i sowieckich wojsk w Brześciu rzekomo nie było. To tylko popularny mit. ZSRR w 1939 roku uratował kraje bałtyckie przed hitlerowska okupacją… Co dalej?

Medinski wymienia dziewięć mitów o wojnie, zaczynając od tajnych protokołów do paktu z 1939 roku i przekonania, że w bitwie w końcu zwyciężyli Anglicy i Amerykanie .

Ograniczymy się do krytyki jego mitów.

Pierwsze. Medinski pyta: „Czy można w ogóle mówić o sowieckiej okupacji?”. I sam odpowiada: „Do pewnego stopnia – być może… choć Anglicy wymyślili na określenie podobnych wydarzeń mało zrozumiały, ale nie obrażający nikogo termin „inkorporacja”.

Drugie. W krajach bałtyckich działały popularne (?!) partie komunistyczne, i wydawanych było wiele rewolucyjnych gazet. Liczba komunistów wśród Bałtów była znikoma (w Łotwie pod koniec lat 30-tych – około 500), i nawet gazetę C??? nie łatwo było wydawać.

Trzecie. W podręcznikach szkolnych w Związku Radzieckim publikowane były fotografie, na których widać jak w Rydze, Tallinie i Wilnie czerwonoarmistów witali chlebem z solą i kwiatami. W książkach owszem, ale w życiu…

Czwarte. Wybory 1940 roku dowodziły, że zmiany władzy chciało wielu, jeśli nie większość. O tym, że owe parlamentarne „wybory” odbyły się z jedną listą i w znacznym stopniu były sfałszowane – ani słowa.

Piąte. W 1940 roku armie krajów bałtyckich nie występowały przeciwko wojskom sowieckim i nie było walki partyzanckiej. To prawda, ale czy miało sens występowanie przeciwko wielokrotnie przeważającym siłom, nawet Karlis Ulmanis nie nawoływał by to robić.

Szóste. NKWD na Łotwie represjonowało 20-30 tysięcy ludzi (?!), naziści nie mniej niż 150 tysięcy z 3 milionów ludności. Widzieliśmy fałszywe cyfry, ale takich jeszcze nie było (to samo dotyczy Estonii i Litwy).

Siódme. Przyłączonym do ZSRR krajom bałtyckim jeszcze raz dano możliwość do kontynuowania historycznego istnienia. Tak samo Rosjanom, Łotyszom, Litwinom i Estończykom. Jako pierwsi wymienieni zostali, oczywiście, Rosjanie. A jakże by inaczej? Cóż za szczęście wreszcie nadeszło!

Ósme. Medinski znów pyta: ”Więc jakiego mitu potrzebujemy?”. I odpowiada: „Jest on prosty: o wspólnym historycznym losie narodów byłego Imperium Rosyjskiego. Tylko jaki z tego mit? To rzeczywistość”.

Dziewiąte. Tak myśli postsowiecki historyk wielkorusko-szowinistycznej orientacji. Dla nas Bałtów, poza drobnymi wyjątkami, taka rzeczywistość była nie do przyjęcia ani w 1940, ani w 1945, ani w 2012 roku. Nigdy. Kropka i amen.

Rihards Trejs, „Latvijas Avize”, Łotwa

Tłumaczenie: SF

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. wladyslaw
    wladyslaw :

    Przynajmniej, co wiadomo na 100%, to, ze w aparacie Czeka bylo duzo Lotyszy, w tym, na wysokich posterunkach, a Strzelcy Lotyszcy byli osobista gwardia towariszcza Lenina.
    Teraz Lotwa wybrala nie najlepszy sposob ksztalcenia swej tozsamosci – gloryfikuja SS-manow, mowia, ze lagry koncentracyjne czasow II wojny swiatowej gdzie ochrona byla z Lotyszy, byli wciaz nie lagrami koncentracyjnymi, a lagrami wychowawczymi! Tak mowia o Slalaspils, lagru, w ktorym odbirali krew z dcieci polskich, bialoruskich, rosyjskich dla rannych zolnierzy Wehrmachtu.