Cienie znikają niezauważenie

Tak, chcemy dobrych stosunków z Rosją, ale nie z taką, jaką jest ona dzisiaj. Chcemy stosunków z demokratyczną i cywilizowaną Rosją, która ceni i szanuje suwerenność naszej Ojczyzny, która nie wypowiada nam wojny i nie okupuje naszych terytoriów, która nie blokuje nas pod względem politycznym i ekonomicznym i nie prowadzi z nami wojny informacyjnej. Nie chcemy kontaktów z Rosją, która wywodzi się w prostej linii od jej lidera i wzoru, czyli Putina.

Gruzja ponownie znalazła się w centrum uwagi międzynarodowej opinii publicznej. Zbliżające się w październiku wybory parlamentarne komentowane są już nie tylko w politycznych i społecznych kręgach cywilizowanej Europy, ale także w Stanach Zjednoczonych. Z niecierpliwością na wyniki wyborów czeka także Rosja, a wraz z nią sam prezydent Putin.

Po raz kolejny można otwarcie stwierdzić, iż Gruzja stała się swojego rodzaju jabłkiem niezgody pomiędzy Zachodem a Rosją. Toczy się wojna o ten niewielki kraj, którego orientacja (jak się okazuje) ma spory wpływ na rozłożenie politycznych i ekonomicznych sił w regionie, zachowanie pokoju i bezpieczeństwa na Kaukazie Południowym oraz poszerzanie granic demokracji i wolności w świecie.

Działania rosyjskich kręgów imperialnych poddają w wątpliwość możliwość zachowania niepodległości i wolności państw powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego. Czy mimo to uda im się swobodnie wybrać własną drogę rozwoju i zachować granice uznane przez społeczność międzynarodową, ONZ i wszystkie państwa świata, czy może znowu znajdą się one pod wpływem dyktatorskiego rosyjskiego reżimu i wpadną w szpony imperium?

Właśnie dlatego nadchodzące wybory parlamentarne w Gruzji nabierają tak szczególnego znaczenia. Czy Gruzja wraz ze swoimi politycznymi elitami, społeczeństwem oraz państwowymi i prywatnymi instytucjami jest gotowa by podjąć się zadań tak wielkiej wagi? Czy nie jest wyczuwalny pewien nacisk sił zewnętrznych na nadchodzące wybory w Gruzji? Na pierwsze pytanie odpowiedź poznamy już w pierwszych dniach października br. A na drugie jednoznaczną odpowiedzią będzie: tak, taki nacisk rzeczywiście jest wyczuwalny. To Zachód – struktury europejskie, Europarlament, NATO, poszczególne partie europejskie i działacze społeczni, sekretarz stanu USA, kongresmeni i ambasadorzy niektórych zachodnich państw – oczekują od obecnej władzy przeprowadzenia demokratycznych, uczciwych i przejrzystych wyborów, stworzenia identycznych warunków dla wszystkich kandydatów biorących w nich udział oraz jawnego przepływu informacji w środkach masowego przekazu. Zaznaczają oni także, iż wybory te będą poważnym egzaminem dla gruzińskiej demokracji.

Ze swojej strony zachodnie instytucje obiecują spełnić prośby gruzińskiej władzy i przysłać do Gruzji przed wyborami oraz w czasie ich trwania licznych obserwatorów, których orzeczenia będą zawierać wnioski i opinie na temat demokratyczności, przejrzystości i prawomocności wyborów.

W warunkach tak zwiększonego zainteresowania krajów zachodnich i prawie całej społeczności międzynarodowej, kiedy to ważą się wszystkie osiągnięcia Gruzji w przeprowadzeniu reform i budowie demokracji, żaden normalny człowiek należący do administracji rządowej nie ośmieli się dopuścić do jakichkolwiek machinacji w fałszowaniu wyborów. Nawiasem mówiąc, do Centralnej Komisji Wyborczej (CIK), w skład której wchodzą także przedstawiciele partii opozycyjnych, można dołączyć międzynarodowych obserwatorów, aby ostatecznie uniknąć podejrzeń i pretensji zgłaszanych przez opozycję, a szczególnie przedstawicieli partii „Gruzińskie marzenie” (Gruzinskaja mieczta), którzy po wyborach zamierzają destabilizować kraj i tym samym otworzyć drogę rosyjskim czołgom.

Oczywiście, istnieje możliwość takiego obrotu spraw. Mogą sprzyjać temu siły, które zebrał wokół siebie rosyjski oligarcha gruzińskiego pochodzenia B. Iwaniszwili, wprowadzony na scenę polityczną przez rosyjskie specsłużby oraz Putina. Ci ludzie nie pójdą na żadne kompromisy i nie istnieje dla nich inny wariant jak tylko wygrana w wyborach. W innym wypadku grożą destabilizacją kraju poprzez organizację mitingów i demonstracji oraz wprowadzenie anarchii i ogólnego chaosu. Te działania miały by stać się dobrym powodem do wezwania na pomoc północnego sąsiada, który to „uratuje” gruziński naród przed „dyktatorskim reżimem Saakaszwilego”. Właśnie na taki sygnał czeka przygotowująca się we wrześniu do manewrów wojskowych rosyjska armia zebrana na granicy z Gruzją i w okupowanych regionach, a także sam szef Iwaniszwiliego oraz całej postsowieckiej „szpiegowskiej bandy”, Putin.

W październiku 2011 roku, zaraz po pojawieniu się Iwaniszwiliego na gruzińskiej scenie politycznej, opublikowałem list otwarty, w którym zwracając uwagę na jego polityczną niedojrzałość i całkowite nieprzygotowanie do zajmowania się poważnymi sprawami politycznymi, od których zależy przyszłość gruzińskiego narodu i gruzińskiej państwowości, doradzałem mu współpracę z obecną władzą lub całkowite odżegnanie się od udziału w polityce. Tam też otwarcie oznajmiłem, iż wyrażając swe moskiewskie poglądy na gruzińską politykę nie ukrywa on swojego rosyjskiego politycznego pochodzenia. W dalszej części listu próbowałem uciszyć ambicjonalne i nieokiełznane polityczne rządze Pana Iwaniszwiliego projektem o nazwie „Uratować Ojczyznę, którą tracimy” prosząc o pomoc Katolikosa – Patriarchę Gruzji, Jego Świątobliwość Eliasza II, jednak moje wysiłki spełzły na niczym. Albo to Eliasz II nie był gotowy do pokojowych rozmów pomiędzy stronami, albo sam Iwaniszwili nie miał zamiaru podejmować takich kwestii.

Przez cały ten czas Pan Iwaniszwili uparcie kontynuował swoją polityczną walkę, zebrawszy wokół siebie spisanych na straty i wyrzuconych poza polityczny nawias ludzi – polityków z zerowymi rankingami poparcia oraz sportowców i artystów potrzebujących finansowej pomocy miliardera. Tym ludziom brakło zwykłej ludzkiej godności, aby powiedzieć: „Niepodległość naszej Ojczyzny nie jest na sprzedaż!”

Swoimi pieniędzmi i nielegalnymi finansowymi machinacjami, z pomocą niektórych gruzińskich polityków, często odwiedzających europejskie czy amerykańskie instytucje, lobbystów, a także kosztujących miliony artykułów publikowanych w amerykańskich wpływowych gazetach, Iwaniszwili i jego otoczenie stara się zniszczyć wizerunek Gruzji i jej władz oraz umniejszyć znaczenie dokonanych reform. Ta grupa rozbiła już gruzińskie społeczeństwo i naród, doprowadziła także do rozdźwięków w cerkwi. Zauważalne są już pierwsze przejawy obywatelskich dysharmonii, mogące doprowadzić do wojny domowej. Pryncypialna i bezkompromisowa wojna z obecną władzą, obwinianie jej za wszystkie przewinienia, nawet klęski żywiołowe, nie pozostawia złudzeń, iż Iwaniszwili poważnie zabiera się do przejęcia władzy w Gruzji. Jeśli nie dojdzie do tego w czasie wyborów, jest gotów swój cel osiągnąć przy pomocy rosyjskich bagnetów i w XXI wieku znowu podporządkować Gruzję Rosji. Z powyższego wyraźnie wynika, iż pieniądze włożone przez Pana Iwaniszwiliego (za przyzwoleniem Putina) w gruzińskie społeczeństwo, a szczególnie w cerkiew oraz w inne obszary gospodarki, były pewnego rodzaju kosztami biznesowymi, które potem mają się zwrócić. A czas zbiorów, co warto dodać bardzo urodzajnych, właśnie nadchodzi.

Właśnie tak. Jeśli Iwaniszwili wygra, wtedy Putin otworzy gruzińskiemu przemysłowi i produktom rolnym drogę do Rosji, wznowione zostaną rejsy lotnicze, odnowią się stosunki dyplomatyczne… Jednak ostatecznie stracimy wtedy terytoria i niepodległość, a zamiast w Europie znajdziemy się w rękach skorumpowanych rosyjskich urzędników.

Tak, chcemy dobrych stosunków z Rosją, ale nie z taką, jaką jest ona dzisiaj. Chcemy stosunków z demokratyczną i cywilizowaną Rosją, która ceni i szanuje suwerenność naszej Ojczyzny, która nie wypowiada nam wojny i nie okupuje naszych terytoriów, która nie blokuje nas pod względem politycznym i ekonomicznym i nie prowadzi z nami wojny informacyjnej. Nie chcemy kontaktów z Rosją, która wywodzi się w prostej linii od jej lidera i wzoru, czyli Putina.

Pan Iwaniszwili nie ukrywa, że do przedwyborczej kampanii w Gruzji potrzebuje gotówki. A tę szybko zorganizowała dla niego władza rosyjska – pomogła sprzedać wszelki niepotrzebny majątek pozostawiony w Rosji. I właśnie te pieniądze są teraz wykorzystywane w Gruzji do przekupywania ludności. Jednak gruzińskie władze przy pomocy ustaw i milionowych grzywien starają się, aby te pieniądze nie dotarły do ludzi i elektorat nie głosował pod ich wpływem.

W międzyczasie w Kachetii miała miejsce niszczycielska klęska żywiołowa, która zniszczyła całe zbiory winogron i innych upraw, będących głównym źródłem dochodów mieszkańców tego regionu. Rząd szybko pomógł poszkodowanym i z i tak niewielkiego budżetu nasze państwo postarało się wyłuskać maksymalną ilość środków. Kiedy do głosu doszedł Iwaniszwili, podczas swoich spotkań z mieszkańcami wszelkimi sposobami umniejszał pomoc rządu i obiecywał im większe pieniądze… A skąd chciał je wziąć?! Z opłat, które jest winien państwu w postaci kar i grzywien. Całkiem sprytna to dobroczynność.

Ostatnimi czasy w Rosji całkowicie jawnie rozpoczęto propagowanie przedwyborczej kampanii Iwaniszwiliego. Na 15 tysięcznym mitingu w Gori polityk przed całym światem błagał o wybaczenie osetyńskie matki za sierpniową wojnę i obwiniał Saakaszwiliego o to, iż ten „nie wprost proporcjonalnie do zagrożenia” użył siły wojskowej (tak jakby Rosja użyła jej „proporcjonalnie”). Abchascy separatyści (którzy to bez pozwolenia Moskwy nigdy nie podejmują indywidualnych działań) ogłosili, iż są gotowi do współpracy z Iwaniszwilim i Alasanią (Irakli Alasania przyp. red.), jeśli ci dojdą do władzy. Tym samym w oczywisty sposób ujawnione zostały rosyjskie naciski na wybory w Gruzji.

Kilka dni temu Iwaniszwili złożył bardzo dziwne oświadczenie: „Tak jak nagle pojawiłem się na scenie politycznej, tak samo nagle z niej zniknę.” Bardzo to dziwne i zagadkowe stwierdzenie… Kto w takim razie zbuduje obiecaną przez Iwaniszwiliego rajską przyszłość Gruzji?! Czyżby nie miał on zamiaru czekać na zdemaskowanie, które jest tylko kwestią czasu?

W odróżnieniu od Iwaniszwiliego obecne władze nigdzie nie zamierzają znikać. Mają konkretne plany na przyszłość – przynieść jak największą korzyść państwu. Zostało w tym celu utworzone specjalne ministerstwo ds. zatrudnienia ludności, które ma za zadanie maksymalnie zmniejszyć poziom bezrobocia. Głównymi priorytetami rządu na kolejne 4 lata jest poprawa sytuacji w rolnictwie, ochronie zdrowia, sferze socjalnej itd. na których działalność wydawane są obecnie miliardy. Prezydent Saakaszwili wykonał też bardzo zdecydowany krok – na premiera kraju mianował I. Merabiszwili – twórcę gruzińskich reform, niezbyt dobrego mówcę, będącego jednak człowiekiem czynu, cieszącego się szacunkiem nie tylko gruzińskiego społeczeństwa (w tym Iwaniszwiliego), ale także rosyjskich mediów. Pewnie dlatego marginalni radykałowie nazwali go rosyjskim szpiegiem – człowieka, który sam łapał tajnych agentów. Takie schizofreniczne, wręcz idiotyczne wybryki charakteryzują wielu gruzińskich opozycjonistów. Dla przykładu Saakaszwili i Bendukidze także nazywani są moskiewskimi agentami, ponieważ w Gruzji działają rosyjscy inwestorzy. Właśnie takie pojęcie o biznesie i gospodarce rynkowej posiada „wykształcona” gruzińska opozycja.

Oczywiście należy przyznać, iż nasza władza posiada bardzo wiele wad i zdarzają jej się zaniedbania czy potknięcia. Wiele zastrzeżeń można mieć także co do funkcjonowania biznesu, tak średniego jak i dużego, czy co do monopolistów, którzy lobbują rządowe struktury. Reformy w sądownictwie są praktycznie niezauważalne. W tej jak się okazało trudno reformowalnej sferze nie tylko system należy zmienić, ale także człowieka, który obecnie załatwia sprawy w taki sposób, aby ich finał by jak najkorzystniejszy dla jego przełożonego. Właśnie dlatego palącą sprawą jest zmiana systemu nominacji bądź wymiana całej kadry sądowniczej. Nie należy także prac nad zwiększeniem przejrzystości kodeksu wyborczego. W tym wypadku powinno się uwzględnić wszelkie konstruktywne propozycje opozycji, by maksymalnie zbliżyć się do systemów wyborczych rozwiniętych krajów Europy Zachodniej. I jeszcze jedna ważna sprawa – gdy rząd jest krytykowany lub o coś obwiniany ma dwa wyjścia: udowadnia on swoją niewinność lub podaje się do dymisji. Jest to właściwie najważniejsza cecha demokracji.

Często zwracałem uwagę, iż obecna władza otrzymała w spadku praktycznie zrujnowany kraj, z niedziałającym systemem politycznym i instytucjami państwowymi. Pod znakiem zapytania stała też możliwość zachowania suwerenności w obliczu zwiększającej się presji imperialistycznej Rosji, która chciała abyśmy ugięli się pod jej naciskiem. Wiele zmieniło się po 2004 roku a stało się to wszystko przy ciągłym rosyjskim ucisku, wojnie i wywołanych nią zniszczeniach. Nie zauważyć tego osiągnięcia, nie docenić i ignorować je mogą tylko Iwaniszwili wraz ze swoją koalicja, Natelaszwili, Haindrawa i inni marginalni opozycjoniści.

Na przestrzeni 20 lat od uzyskaniu niepodległości właściwie każde wybory, czy to parlamentarne czy prezydenckie, były znaczącym etapem w formowaniu się historii naszego kraju, naszego narodu. Na każdych wyborach sądziły i będą sądzić się losy naszej niepodległości i wolności. Na razie jesteśmy wolni i Rosja nie trzyma nas pod pantoflem. Dlatego wierzę w nasz naród! Wierzę w przyszłość Gruzji. Wierzę, że w październiku nasz naród dokona właściwego wyboru.

Temuri Awaliani

źródło: „Gruzja Online” / www.apsny.ge

Tłumaczenie: Dorota Szczudło

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply