Chcemy budować polskość tutaj

Rozmowa z Heleną Bohdan wiceprezesem Związku Polaków na Białorusi– O Związku Polaków na Białorusi, który jest określany często mianem prorządowego w Polsce wie się niewiele.

– Niestety. Szereg zdarzeń, które zaszło w związku w 2005 r., a także później jest przedstawiane w Polsce całkowicie opatrznie. Usiłuje z nas się zrobić wrogów polskości, co nie odpowiada prawdzie. Robimy wszystko dla jej podtrzymania. Ja np. robię dokładnie to samo, co przed rozłamem w związku. Przed 2005 r. otrzymałam za to od Konsulatu Generalnego RP w Grodnie premie i nagrody, a obecnie mam zakaz wjazdu do Polski. Pytam się, dlaczego? Ja nie robię nic złego.

– Przejdźmy się do konkretnej działalności związku.

– Związkowi udało się nie tylko wzmocnić struktury, ale utrzymać i rozwinąć m.in. działalność kulturalną. To bardzo ważne, bo dzięki temu polska kultura była widoczna na mapie kulturalnej Białorusi. Głównymi jej wizytówkami stały się Festiwal „Poloneza” w Słonimiu, „Noc Świętojańska”, Spotkania Orzeszkowskie, Kaziuki, a także udział w „Festiwalu Kultur Narodowych” i festiwalu „Kanał Augustowski”. Dzięki ZPB w każdym zakątku Białorusi były też kontynuowane „Dni Kultury Polskiej”. We wszystkich oddziałach odbywały się święta narodowe i religijne. Związek starał się też, choć nie bez trudności, realizować swoją misję oświatową i edukacyjną adresowaną do ośmiu tysięcy dzieci i młodzieży.

– A jaka jest kondycja związku, ilu liczy członków?

– Związek działa na terenie całej Białorusi. Ma siedemdziesiąt oddziałów i liczy ponad siedem tysięcy członków. Są to osoby, które przeszły już przez sito niepewności i są związani z nami na dobre i na złe. Nie ma wśród nich osób, które obawiają się zakazów wjazdów do Polski lub przyszły do związku, by coś otrzymać lub załatwić. Większość z nich to ludzie mający pozycję społeczną, którzy potrafią jej bronić i chcą budować i umacniać polskość na Białorusi, a nie z niej wyjeżdżać. Znaczna ich część to ludzie od bardzo dawna związani z ZPB, ale sporo jest też nowych. Chcą w duchu polskości wychowywać swoje dzieci. Uczyć je języka polskiego i kultury. Chcą też spotykać się w Domach Polskich i najzwyczajniej być razem. Sporo wśród nich pracuje w różnych instytucjach państwowych, są urzędnikami, nauczycielami, lekarzami. Coraz więcej przychodzi do nas także biznesmenów, pracowników banków itd. Niektórzy wstępują do związku całymi rodzinami. Są też tacy, którzy żyją w rodzinach mieszanych, polsko-białoruskich, czy polsko-rosyjskich, mimo to chcą pielęgnować w polskiej tradycji swoje dzieci. Pięć ostatnich lat było oczywiście dla związku trudne, ale obecnie zaczynamy krzepnąć i umacniać swoją pozycję. Także w stosunku wobec władz. U siebie w domu, bo przecież na Białorusi jesteśmy u siebie w domu, zostaliśmy wreszcie zauważeni i docenieni. Tego zaś nigdy nie było za czasów Gawina, Kruczkowskiego czy nawet Łucznika. O ile wcześniej mieliśmy kłopoty z dostaniem się przed oblicze nawet szeregowego urzędnika, to dzisiaj nie mamy problemów z dotarciem do ministrów, zajmujących się sprawami żywotnymi dla członków związku. Dostrzeżono w nas wreszcie nie desant obcego państwa, ale obywateli Białorusi, którym ze strony władz należy się troska i uwaga. Uważam, że dla społeczności polskiej na Białorusi jest to ogromnie ważne. Staramy się reprezentować jej interesy i zarzucamy urzędników stertami pism w ich sprawach.

– Czy władze białoruskie wspomagają was finansowo.

– Do 2005 r. ZPB był niemal w całości utrzymywany przez polskie instytucje do tego powołane. Obecnie przede wszystkim wspomaga nas państwo białoruskie. Dotuje m.in. udział naszych zespołów w różnorakich koncertach czy festiwalach. Kierownicy zespołów są opłacani przez resort kultury. Mamy stały dostęp do domów kultury. Bezpłatnie możemy korzystać z domów kultury czy obiektów sportowych. Nasze „Domy Polskie” korzystają z dużych ulg przy zapłacie za gaz służący do ogrzewania pomieszczeń. Na bieżącą działalność , pensje pracowników i wydawanie gazety musimy szukać sponsorów. Gdy prezesem był Józef Łucznik, to ze sponsorami było krucho. Czasami przez miesiąc czy dwa nie mieliśmy wypłaty. Obecnie w okresie prezesowania Stanisława Siemaszki, który jest znanym tutejszym biznesmenem, sytuacja w tym względzie znacznie się poprawiła. Nie spotykamy się już z sytuacjami, że jakiś przedsiębiorca odpowiadając na nasza prośbę mówi: „A po co Polakom dawać pieniądze?”. Siemaszko chce zresztą rozwiązać ten problem ostatecznie i uruchomić w ramach związku firmę produkcyjno-handlowo-turystyczną. Jest ona już zarejestrowana i zaczyna się rozkręcać. Jeżeli spełni ona pokładane nadzieje, to związek stanie się samowystarczalny finansowo i niezależny.

– Głównym problemem pozostanie dla was wtedy brak kontaktu z Macierzą.

– Tak i dlatego będziemy go szukać. Wierzymy, że kompetentne władze RP docenią w końcu nasze działania na rzecz podtrzymywania polskości. Izolacja bez wątpienia negatywnie wpływa na nasze funkcjonowanie. Nie możemy stale znajdować się między młotem a kowadłem. Chcemy spokojnie pracować i nie oglądać się wstecz za siebie, iść do przodu. Życie bowiem nie stoi w miejscu i przynosi nowe wyzwania, którym trzeba sprostać.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply