Ponad 20 lat po upadku komunizmu, przepaść finansowa pomiędzy wschodnią i zachodnią Europą nadal się utrzymuje a ludzie zamieszkujący obszar od Morza Czarnego po Bałtyk uciekają ze swoich krajów w alarmującym tempie.

Tradycyjny biały dom Marii Ene stojący na błotnistej, nienazwanej rumuńskiej ulicy nie posiada bieżącej wody, mimo tego na płocie widać dwa talerze satelitarne.

Troje z pięciorga jej dzieci przeprowadziły się do Hiszpanii. To nie jest aż tak daleko ale w czasach gdy każdy odczuwa skutki europejskiego kryzysu ekonomicznego, kobieta widzi je co najwyżej raz do roku i czuje potrzebę pozostania z nimi w kontakcie.

-Widziałam ich przez Internet – mówi pani Ene, 69-letnia mieszkanka wsi Lupsanu leżącej 75 km na wschód od Bukaresztu.

-Mój wnuk pokazał mi ich gdy w pewnym momencie poczułam, że już dłużej nie wytrzymam -opowiada ze łzami w oczach – Ciężko im tam, ale co mieli by robić tutaj? Tam przynajmniej mają pracę.

Ponad 20 lat po upadku komunizmu, przepaść finansowa pomiędzy wschodnią i zachodnią Europą nadal się utrzymuje a ludzie zamieszkujący obszar od Morza Czarnego po Bałtyk uciekają ze swoich krajów w alarmującym tempie.

Podczas gdy członkowstwo w Unii Europejskiej wielu przyniosło dobrobyt, ułatwiło także możliwość emigracji, która to skłoniła młodych ludzi do ucieczki ze wschodnich, zwłaszcza rolniczych terenów i zostawienia za sobą starzejącą się i coraz bardziej ubogą część społeczeństwa.

Drugi najbiedniejszy członek Unii Europejskiej, Rumunia, gdzie przeciętną pensja miesięczna wynosi 450 USD, jest jednym z krajów najbardziej dotkniętych emigracją. Według danych wynikających ze spisu ludności w ciągu dekady liczba ludności spadła o 12 %.

Na drugim krańcu kontynentu, spis ludności na Łotwie – bałtyckim kraju, który aż do czasu bieżącego kryzysu finansowego powodującego upadek gospodarki był oceniany jako bardzo dobrze rokujący, wykazał 13 procentową stratę liczby populacji, głównie z powodu emigracji.

Populacja w porównywalnie bogatszych krajach jak Czechy i Polska utrzymuje swoją liczbę na stałym poziomie dzięki powracającym emigrantom oraz ludziom przybywającym z mniej zamożnych państw w regionie.

Jednak na południu, na Bałkanach oraz w północnych bałtyckich państwach sytuacja nie przedstawia się optymistycznie. Spisy ludności przeprowadzone na obszarze kontynentu w 2011 r. wykazały, że w ciągu dekady Litwa straciła 12 procent populacji, Bułgaria 7 procent a Serbia, która nadal nie jest członkiem Unii Europejskiej, 5 procent. Węgry krótko po upadku komunizmu w 1989 roku liczyły 10,4 mln ludzi jednak w zeszłym roku liczba ta spadła poniżej 10 mln.

Populacja zamożnych Niemiec, wręcz przeciwnie, zwiększyła się w zeszłym roku po raz pierwszy od roku 2002 dzięki napływowi ludności z nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Stało się tak nawet pomimo przewidywań tamtejszego biura statystycznego, że współczynnik śmiertelności będzie wyższy od współczynnika narodzin.

Ludzie, którzy decydują się na opuszczenie biedniejszych rejonów Europy nie widzą szans na polepszenie standardu życia w najbliższym czasie.

– 90 procent obywateli Rumunii nie wierzy w jej lepszą przyszłość – powiedział Victor Ponta, przywódca rumuńskiej lewicowej opozycji, pewny kandydat na stanowisko premiera w listopadowych wyborach.

Do roku 2060 Rumunia, Łotwa, Polska i Bułgaria będą miały największy odsetek ludzi starszych w aktywnej zawodowo części społeczeństwa w UE, jak pokazują dane Europejskiego Urzędu Statystycznego Eurostat. To oznacza zmniejszenie się liczby opodatkowanych pracowników oraz tym samym wzrost wydatków, które rząd będzie musiał przeznaczyć na rosnącą ilość osób starszych potrzebujących wsparcia finansowego.

Z 19 milionowej populacji Rumunii, mniej niż pięć milionów to opodatkowani pracownicy. Resztę w większości stanowią emeryci i renciści, dzieci, osoby zajmujące się produkcją rolną na własne potrzeby oraz ludzie pracujący nielegalnie. Koszty poniesione na utrzymanie ponad pięciu milionów emerytów i rencistów wyniosły 9 procent produktu krajowego brutto w 2010 roku.

Rumunia podniosła wiek emerytalny do 65 lat dla mężczyzn i 63 lat dla kobiet, jednak nie będzie to wystarczające by zapewnić właściwe funkcjonowanie budżetu, a Łotwa rozważa podjęcie podobnej decyzji.

-Według najgorszego scenariusza, koszty na ubezpieczenie społeczne urosną do bardzo wysokiego poziomu – powiedział Mihai Patrulescu, ekonomista w rumuńskim banku Bancpost, będącym częścią greckiego EFG Eurobanku. -By rozwiązać ten problem, rząd miałby trzy opcje: podnieść wiek emerytalny, zwiększyć podatki albo pogłębiać stale rosnące deficyty.

Z drugiej strony jednak, są pewne zalety posiadania dużej części populacji pracującej za granicą.

Liczna rozproszona po świecie ludność rumuńska przysłała do domu swoim rodzinom w 2011 roku około 2,6 miliardów Euro (3,4 miliarda dolarów). Stanowi to około 2 procent produktu krajowego brutto – znaczniej mniej niż wartość wpłat w czasach ożywienia gospodarczego przez kryzysem, jednak wciąż wystarczająco dużo by pozwolić biednym gminom przeżyć.

Praca za granicą pozwala nabyć umiejętności, które przywiozą ze sobą powracający do swoich rodzin – powiedział Roderick Parkes, z Niemieckiego Instytutu do Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa, organizacji typu think tank zajmującej się polityką zagraniczną.

“Uważam, że panika jest przesadzona a rzeczywistość jest bardziej złożona- powiedział – Ostatecznie ta sytuacja może okazać się korzystna dla Rumunii.

Gabriela Gryger powróciła do Polski po tym jak pracowała w Londynie, Nowym Jorku i Frankfurcie dla banku inwestycyjnego Morgan Stanley, firmy zajmującej się nieruchomościami Soros Real Estate Partners oraz dla banku inwestycyjnego Goldman Sachs. Teraz ta trzydziestoparoletnia kobieta prowadzi własną agencję inwestycyjną w Warszawie.

-Polska bardzo się zmieniła – twierdzi Pani Gryger – Rynek nieruchomości z którym mam do czynienia szeroko otworzył się na zagranicznych inwestorów i deweloperów, co również sprawiło, że Polska jest dla mnie atrakcyjnym miejscem pracy.

Ale w Rumunii, to wady są dużo bardziej oczywiste.

Wieś Lupsanu straciła prawie jedną dziesiątą swojej populacji od 2002 roku a ponad 3 procent zarejestrowanych na tym obszarze, pracuje za granicą-powiedział burmistrz Victor Manea.

– Około 60 procent populacji w tym okręgu administracyjnym ma ponad 50 lat, więc oczekuję, że liczba ludności będzie nadal maleć. Coraz mniej jest zawieranych małżeństw a liczba zgonów w ciągu ostatnich lat przewyższyła dwukrotnie liczbę narodzin – mówi Manea.

Emerytka Ene z trudem wiąże koniec z końcem.

– Mam 300 lei (90 $) emerytury a mój mąż 600 lei – mówi pani Ene – Żyjemy z dnia na dzień.

Radu Sigheti

“The Globe and Mail”, Kanada.

Tłumaczenie: Edyta Romańczuk

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply