Zawarcie przez Białoruś “wygodnych” kontraktów gazowych z Rosją w niedalekiej przyszłości obróci się przeciwko białoruskiej gospodarce, ponieważ doprowadzi to do ochrony jej nieefektywności. A następny kryzys przyniesie kres białoruskiej suwerenności.

Podobnie jak w przypadku Wiktora Janukowycza, kolejna zmiana kursu Łukaszenki na Wschód jest wyraźnym sygnałem dla Zachodu. Komentując wyniki zawartego 25 listopada z Białorusią porozumienia w sprawie niemal podwójnego obniżeniu ceny za gaz, restrukturyzacji długów za poprzednie dostawy i udzielenia 10 miliardowego kredytu w zamian za pełną kontrolę Gazpromu nad białoruskimi gazociągami tranzytowymi i dalszej integracji tych dwóch krajów, Władimir Putin jak gdyby przypadkowo powiedział „Ukraina” zamiast „Białoruś”. W końcu zachowanie władz w Kijowie i Mińsku jest coraz bardziej do siebie podobne.

Pozorny „triumf” Łukaszenki

Na pierwszy rzut oka, pakiet umów zawartych podczas niedawnej wizyty Aleksandra Łukaszenki w Rosji stał się kolejnym zyskiem w „handlu przyjaźnią” (takie zachowanie zarzuca Kreml Białorusi od dawna ). Po pierwsze – taryfy cenowe za gaz zostały drastycznie zmienione: o ile wcześniej cena gazu obliczana była według europejskiej formuły, teraz Białoruś będzie płacić według minimalnej stawki wyznaczonej dla Jamalsko – Nienieckiego Okręgu Autonomicznego w Rosji, który jest głównym obszarem eksploatacji surowca, plus koszt transportu z miejsca wydobycia do granicy z Białorusią (obecnie jest to 2,7 dolara za 1000 m3/100 km), plus koszt przechowania gazu w zbiornikach na terenie Rosji (obecnie – 6,2 dolarów za 1000 m3), a także koszty ogólne związane z realizacją kontraktu. W rzeczywistości Białorusi zaoferowano cenę wewnątrzrosyjską.

Cena gazu w pierwszym kwartale 2012 roku wyniesie więc około 165 dolarów za 1000 m3, zamiast wcześniejszych prognoz – około 300 dolarów. Dzięki temu Mińsk zaoszczędzi na tym co najmniej 2,7 miliarda dolarów. Po drugie – Gazprom zgodził się na restrukturyzację długu (w październiku wzrósł on dwukrotnie – z 52,4 mln dolarów do 106,7 mln dolarów). Dług miał się zgromadzić w bieżącym roku, gdy Białoruś płaciła tylko 88% wysokości rachunków za gaz (245 dolarów zamiast 279 dolarów za 1000 m3). Po trzecie – po upadku negocjacji z MFW, którego misja odwiedziła Białoruś w październiku, otworzyła się droga na kolejne transze kredytowe ze środków Funduszu Antykryzysowego EaWG (Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej) na łączną sumę 3 mld dolarów. Putin natomiast zaoferował Łukaszence hojny kredyt na pokrycie kosztów budowy elektrowni atomowej na Białorusi (10 mld dolarów na 15 lat). W ten sposób, mińskiemu liderowi udało się odroczyć własną agonię na kilka lat. Co więcej – na przyszły rok zaplanowano już deficyt budżetowy, z zastrzeżeniem znacznego wzrostu wydatków socjalnych.

Cena

Rosja jednak nie przepłaciła. Tak zwane ustępstwa okazują się być w rzeczywistości albo wypełnieniem wziętych na siebie zobowiązań, albo wygodną inwestycją. Przecież już w 2006 Moskwa obiecywała przejść na „równe ceny” przed 2011, ale niedawno odłożyła ten krok do 2015 roku. Właściwie, niewywiązanie się Rosji z wcześniejszych obietnic w ramach eurazjatyckiej integracji w sferze gazowej doprowadziło do groźby odmowy Łukaszenki podpisania deklaracji z 18 listopada (mającej prowadzić do stworzenia Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej – EaWG). Pod koniec września w Mołodecznie Łukaszenko stwierdził bez ogródek: „jeżeli nierealne jest zapewnienie warunków na równych zasadach, to EaWG jest nam niepotrzebny… jeżeli tanio tam – znaczy tanio tu, jeżeli drogo tam – znaczy drogo i tu”. Tym niemniej, w tym kontekście, porozumienia z 25 listopada mogą podzielić los „charkowskiego paktu” z 2010 roku zawartego między Janukowiczem a Miedwiediewem.

Porozumienia te będą obowiązywać do końca 2014 roku i jeżeli decyzja w sprawie zrównania cen w ramach unii celnej, która do tego momentu powinna stać się częścią Związku Euroazjatyckiego znowu zostanie odroczona, to Białoruś będzie zmuszona jeszcze raz szukać wspólnego języka z rosyjskim kierownictwem. Ale Białoruś nie będzie miała wtedy żadnych instrumentów w ręku, bo poprzez podpisanie 25 listopada umowy Biełtransgaz stał się w 100 procentach własnością Gazpromu (który za 50% akcji zapłacił 2,5 mld dolarów), a zrezygnować z członkostwa w EaWG jest o wiele trudniej niż wstąpić do niej. Dodatkowo Łukaszenko wysunął jeszcze jedno kluczowe żądanie w stosunku do Gazpromu podczas sprzedaży Biełtransgaza – nie obniżać objętości tranzytu, a więc zapewnić źródło dochodu dla białoruskiego budżetu. Dla Gazpromu jako monopolisty nie stanowi to problemu, ponieważ chodzi tu o jego własny rurociąg i jest niezależny pod względem jego przebudowy i obsługi. Również wygodne, przede wszystkim dla Moskwy, jest udzielenie kredytu na budowę elektrowni atomowej. Rosja udziela go praktycznie sama sobie, ponieważ w przyszłości to ona będzie dostawcą urządzeń i surowców . Zwiększy to zależność Mińska zarówno w sektorze energetycznym jak i finansowym, ponieważ płacić będzie musiała Białoruś.

Wpływ propagandy

Najważniejsze jest jednak to, że „kropką nad i” w wojnach gazowych z Białorusią (jak nazwał porozumienia rosyjski minister Szmatko) było dążenie Moskwy do osiągnięcia pożądanego efektu propagandy w stosunku do innych potencjalnych „przyjaciół” w ramach integracji euroazjatyckiej, jak na przykład Wiktora Janukowicza, pokazując mu, że Rosja może być hojna i tolerancyjna dla tych, którzy wybierają „odpowiedni” kierunek. Wypowiadając się na temat porozumienia osiągniętego podczas posiedzenia rządu Władimir Putin podkreślił, że sytuacja w Europie przedstawia się dużo lepiej: „podczas gdy średnia cena europejska za gaz (i na Ukrainie – przyp. red.) wynosi 400 dolarów, Białoruś będzie płacić 164 dolary za 1000 m3″.

Symbolicznym wyborem kierunku było również skazanie 24 listopada przez sąd białoruski na 4,5 roku więzienia oraz konfiskatę mienia znanego obrońcy praw człowieka Alesia Bialackiego. Takie postanowienie, mające miejsce jeszcze przed zawarciem umów z Rosją, według analityków stanowi demonstracyjny policzek wymierzony Unii Europejskiej i jest sygnałem o zamiarach Mińska, który chce surowo karać nie tylko opozycjonistów politycznych, ale także osoby okazujące jakikolwiek sprzeciw obywatelski. Wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych Catherine Ashton ostro skrytykowała Aleksandra Łukaszenkę podczas jego wizyty w Rosji.

Żeby „nie ulegać Zachodowi” i „nie przeprowadzać reform”

Kolejna zmiana kursu Łukaszenki na Wschód jest wyraźnym sygnałem dla Zachodu, podobnie jak to czyni obecnie Wiktor Janukowicz: „obraziliśmy się na was z powodu zawyżonych żądań”. Kilka lat temu, w celu zmniejszenia negatywnych skutków kryzysu Mińsk był zmuszony odnowić kontakty z Zachodem. I tak od 2009 roku do marca 2010 kraj otrzymał pięć transz kredytowych od MFW na łączną sumę 3,46 miliardów dolarów. Podczas tegorocznego kryzysu Białoruś ponownie zwróciła się do MFW z prośbą o nowe kredyty o wartości 7 mld USD. Na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Warszawie w dniu 30 września premier Donald Tusk zasugerował krajom UE rozpatrzenie nowego pakietu współpracy z Mińskiem, który uwzględniałby pożyczki z UE i MFW. W zamian za to Łukaszenko miał rozpocząć rozmowy z opozycją, zrehabilitować więźniów politycznych i zorganizować przedwczesne wybory do parlamentu według standardów OBWE. Od 4 do 17 października Białoruś odwiedziła misja MFW, która zaleciła dalsze wysiłki w zakresie konsolidacji fiskalnej i pokonanie inflacji. Ale w momencie, kiedy stało się wiadome, że będzie możliwe porozumienia z Rosją w sprawie gazu, Łukaszenko 22 listopada ostro skrytykował rząd za „fascynację rynkiem” i zarządził wzrost wydatków na „wsparcie podmiotów gospodarczych”, powrót do twardej administracyjnej regulacji oraz znaczny wzrost wynagrodzeń i innych wydatków socjalnych w przyszłym roku. Mówi: „odrzucając praktyki regulacji stanu, który rozwinął się w naszym kraju, uzyskaliśmy wynik negatywny i poważne problemy, na które teraz trzeba poświęcić dodatkowy wysiłek i pieniądze.”

Reasumując, zawarcie „wygodnych” kontraktów gazowych w niedalekiej przyszłości obróci się przeciwko białoruskiej gospodarce, ponieważ doprowadzi to do ochrony jej nieefektywności. Ze względu na krótkotrwałość pozytywnego efektu z obniżenia cen gazu, za kilka lat gospodarka po raz kolejny znajdzie się w krytycznej sytuacji, ponieważ nie wytrzyma konkurencji nawet z partnerami z krajów EaWG/unii celnej. A kiedy nie będzie już co sprzedawać, to Kreml w pierwszej kolejności skończy grę z „batką” Łukaszenką, tak jak teraz przerywa grę ze Smirnowem w Naddniestrzu, i wykorzysta następny społeczno-ekonomiczny szok, aby przejąć w całości ster nad marionetką, albo – całkowicie zlikwidować białoruską państwowość w drodze włączania po kolei okręgów kraju w skład FR – co Putin już proponował Łukaszence dziesięć lat temu.

Oleś Aleksiejenko

„Ukraiński Tydzień”, Ukraina

tłumaczenie: Aleksandra Nizamova, redakcja: twg

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply