“Biała śmierć”

Sowieci nadeszli wprost na wymierzone w nich lufy karabinów maszynowych kompanii fińskiej armii, która w ostatniej chwili wzięła wroga w ogień krzyżowy z obu stron drogi. Kule siekły szeregi Rosjan jak kosa dojrzałe zboże. Nieprzyjaciel nie był w stanie odpowiedzieć na atak w żaden sposób.

Nakładem wydawnictwa „Replika” ukazała się książka fińskiego autora Petri Sarjanena zatytułowana „Biała śmierć”. Najskuteczniejszy snajper w historii wojen –Simo Hajho. Książka ta, dla zainteresowanych Wschodem, a zwłaszcza historią toczonych w tym regionie wojen – jest lekturą obowiązkową. Opowiada o zupełnie nieznanym bohaterze wojny radziecko-fińskiej snajperze Simo Hajhie, który zastrzelił ponad pięciuset żołnierzy Armii Czerwonej, zyskując wśród nich miano „Białej Śmierci”. Był on tym dla Finów, czym Wasilij Zajcew dla Rosjan: z równą skutecznością polujący na Niemców w ruinach Stalingradu. O ile jednak Zajcew jest postacią dla znawców problematyki powszechnie znaną, bo sowiecka propaganda uczynniła z niego bohatera narodowego, to o fińskim strzelcu do tej pory praktycznie nikt nic nie wiedział. Finowie ukrywali jego tożsamość, by nie padł ofiarą zemsty, a także zapewne dlatego, że w odróżnieniu od Sowietów nie musieli kreować bohaterów dla podniesienia morale swojej armii. Zawsze było ono wysokie, co ich zajadły opór wobec sowieckiej inwazji potwierdza w całej rozciągłości. Każdy z fińskich żołnierzy dawał z siebie wszystko. Simo Hajho różnił się od nich tym, że miał talent strzelecki, który opanował w trakcie służby wojskowej i doskonalił w cywilnym życiu, zajmując się myślistwem. Gdy poszedł na wojnę, zadziwił nawet własnych ziomków. W ciągu trzech dni zastrzelił 51 wrogów. Z książki Sarjanena wynika, że Sowieci sami ułatwiali zadanie jego bohaterowi. Taktyka walki stosowana przez oddziały Armii Czerwonej dowodziła, że dowodzą nimi dyletanci nie mający większego pojęcia o sztuce wojennej. Rzucali do ataku swych żołnierzy, jakby z zamiarem, by ponieść jak największe straty własne.

Sarjanen pisze m.in.:

Feldfebel nie mógł uwierzyć własnym oczom, jak Rosjanie wychodzili naprzeciw niego ciągle z tego samego miejsca, w którym zaczynał się już tworzyć stos ciał. Na dodatek pojawił się tam oficer, który przed śmiercią robił strasznie dużo hałasu, krzyczał i awanturował się. Ktoś z oddziału słyszał od niego podobno fińskie słowa.

Rosjanie maszerowali po lodzie i drogami, tworząc niekiedy zamknięte formacje, idąc prosto na fińskie pozycje. Zwykłe i ręczne karabiny maszynowe przygważdżały żołnierzy Armii Czerwonej, maszerujących czwórkami. Okrzyki bólu wydawane przez rannych strasznie denerwowały niektórych do tego stopnia, ze nie mogli już strzelać. Inni natomiast tak się rozochocili walką, ze nie byli w stanie przestać. Wielu oficerów sprawiało wrażenie zaskoczonych i zagubionych.

W innym miejscu Sarjanen dodaje:

Zobaczywszy, że wioska się pali, Rosjanie weszli do niej w czwórszeregu, nie wysyłając nawet zwiadu, pewni, że czekają ich owoce łatwego zwycięstwa. Wiedzieli już, ze po podpaleniu Finowie zawsze się wycofują. Sowieci nadeszli wprost na wymierzone w nich lufy karabinów maszynowych kompanii, która w ostatniej chwili wzięła wroga w ogień krzyżowy z obu stron drogi. Kule siekły szeregi Rosjan jak kosa dojrzałe zboże. Nieprzyjaciel nie był w stanie odpowiedzieć na atak w żaden sposób.

-Wstrzymać ogień!

Nie było już do kogo strzelać. Nastała całkowita cisza.

Sarjanen opisując dzieje swojego bohatera i sukcesy w strzelaniu do Sowietów kreśli tło całego konfliktu i obnaża zupełne nieprzygotowanie do wojny nie tylko kadry dowódczej armii, ale również sowieckiego kierownictwa politycznego. To naiwnie liczyło, że pod wpływem ich ulotek fińscy żołnierze skierują broń na własnych oficerów i przystąpią do budowy w Finlandii bolszewizmu, czyli Fińskiej Republiki Ludowej.

Z pracy Sarjanena wynika, że dzięki takim żołnierzom jak bohater jego książki Finowie nie obawiali się przewagi liczebnej Sowietów, ale musieli ugiąć się pod ich miażdżącą przewagą techniczną. Tam, gdzie fińska artyleria mogła wystrzelić dwa tysiące granatów, Sowieci trzydzieści pięć tysięcy pocisków dziennie. Co jakiś czas sowiecki ogień artyleryjski całkowicie zmiatał fińskie pozycje. Potem Sowieci rzucali na nie czołgi i piechotę. To wcześniej czy później musiało przesądzić wynik wojny.

W wyniku wojny Finlandia utraciła dziesiątą część terytorium. Swe domy musiało opuścić 12 proc. ludności, czyli czterysta trzydzieści tysięcy ludzi. Gdyby jednak nie zażarty opór Finów, w tym takich jak Sima Hayhy, straty Finlandii mogłyby być większe. Dla niego pokój był szczególnie ciężki. Jego gospodarstwo pozostało półtora kilometra za nową fińsko-sowiecką granicą. On sam za swoje czyny bojowe odznaczony wieloma orderami zmarł w 2002 roku. Po wojnie zajmował się rolnictwem, leśnictwem, łowiectwem i hodowlą myśliwskich psów. W tej ostatniej dziedzinie odnosił tak duże sukcesy, że był z nimi zapraszany na polowania prezydenta Finlandii Urho Kekkonena. Jak pisze Sarjanen nigdy nie pogodził się on z utratą ojcowizny. Do końca życia miał nadzieję, że uda mu się wrócić na ziemię przodków. Swoim spadkobiercom zabronił dzielić w testamencie otrzymane od państwa gospodarstwo: ”A to dlatego, ze może kiedyś wielki sąsiad odda Finlandii i byłym właścicielom zabrane tereny. Wtedy znajdujące się w moim posiadaniu gospodarstwo Kummunlahti nr 3 należy zwrócić państwu i przejąć w celu zarządzania, wykorzystania i posiadania dawne gospodarstwo należące do mojej rodziny”.

Umierając Simo Hayha miał z pewnością poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jako strzelec wyborowy nie strzelał do cywilów chodzących po ulicach, tylko operował na polu walki przeciwko agresorowi, wdzierającemu się na siłę do jego kraju. Starał się bronić go najlepiej jak potrafił. Nie chciał się mścić, czy przysparzać fizycznych cierpień przeciwnikom. Robił to, co mu kazano najlepiej jak potrafił. Robił to w ekstremalnie trudnych warunkach, przy temperaturach osiągających nierzadko minus 40 stopni Celsjusza.

Książka Petri Sarjanena z pewnością ogromnie wzbogaca naszą wiedzę o wojnie radziecko-fińskiej i choćby tylko z tego powodu jest warta uwagi.

Marek A. Koprowski


Petri Sarjanen, „Biała Śmierć”. Najskuteczniejszy snajper w historii wojen – Simo Hayho, tłumaczyła Bożena Kojro, Wydawnictwo „Replika” 2009, s. 281, c. 34,90 zł.

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. hetmanski
    hetmanski :

    Do końca życia miał nadzieję, że uda mu się wrócić na ziemię przodków. Swoim spadkobiercom zabronił dzielić w testamencie otrzymane od państwa gospodarstwo: ”A to dlatego, ze może kiedyś wielki sąsiad odda Finlandii i byłym właścicielom zabrane tereny. Wtedy znajdujące się w moim posiadaniu gospodarstwo Kummunlahti nr 3 należy zwrócić państwu i przejąć w celu zarządzania, wykorzystania i posiadania dawne gospodarstwo należące do mojej rodziny”. Wspaniały przejaw patriotyzmu.Chciałbym kiedyś przeczytać o podobnym geście ze strony jakiegoś polaka w stosunku do naszych Kresów po ich powrocie do Polski.