Armia Czerwona ruszając znad Wisły zastosowała taktykę stosowaną przez Niemców m.in. we Francji 1940 r. i błyskawicznie wdarła się na teren kontrolowany przez Niemców. Następne skuteczne sowieckie ataki paraliżowały niemiecką obronę. Jednostki sowieckie omijały punkty oporu organizowane przez Niemców i parły do przodu, pozostawiając ich likwidację jednostkom drugiego rzutu. W rezultacie linię Odry osiągnęły przed Niemcami.

Nakładem Domu Wydawniczego „Rebis” ukazała się praca Rolfa Hinze zatytułowana Aż do gorzkiego końca. Walki Grupy Północna Ukraina, A, Środek na froncie wschodnim 1944-1944. Niegdyś takie książki były obowiązkową lekturą w szkołach i akademiach wojskowych. Dziś są ogólnodostępne. To dobrze, bo polski czytelnik powinien mieć dostęp do różnych źródeł, w tym także niemieckich, by wyrobić sobie pogląd na przebieg walk toczonych przez Armię Czerwoną z Niemcami na froncie wschodnim, na Ukrainie, Lubelszczyźnie, Polsce centralnej i na Śląsku.

Hinzego nie należy oczywiście czytać na kolanach. Prezentuje on typowo niemiecki punkt widzenia. Swoją pracę dedykuje „wszystkim członkom armii i Volkssturmu, którzy oddali życie, broniąc Ojczyzny przed wrogiem”. Nieżyjący już od kilku lat niemiecki autor brał też osobisty udział w walkach z Armią Czerwoną, co też na jego ocenach musiało zostawić ślad. Gdyby przyjąć jego tok myślenia, trzeba by założyć, że hitlerowcy atakując ZSRR dokonali jedynie wyprzedzającego ataku, na terytorium wroga zachowywali się po rycersku, a patent na wojenne zbrodnie mieli tylko Rosjanie. Generalnie jednak w miarę rzetelnie przedstawia przebieg działań wojennych. Przyznaje, że nimb niemieckiej niezwyciężoności skończył się pod Stalingradem, a szanse na zwycięstwo w bitwie na Łuku Kurskim. Tu Armia Czerwona przejęła inicjatywę, której już nie oddała.

Hinze przyznaje też, że sowieccy dowódcy w toku walk z Niemcami szybko się uczyli, przejmując ich sposoby walki, a także, że Hitler często się mylił podejmując błędne decyzje. Dokonuje zestawienia sił, z którego wynika, że Rosjanie na swoich kierunkach natarcia mieli olbrzymią przewagę, eksponując jednocześnie fakt, iż w toku walk Niemcy stawiali zażarty opór, zadając Armii Czerwonej olbrzymie straty. Jako przykład podaje bitwę o Kowel, która znacznie opóźniła pochód sowiecki ku Wiśle. Zdaniem Hinzego Rosjanie w toku marszu ku Wiśle i wcześniejszej kampanii ponieśli tak ciężkie straty, że osiągając rubież Wisły musiały zrezygnować z kontynuowania ofensywy co najmniej do końca jesieni. Sowieci musieli zgromadzić odpowiednie uzupełnienia i zapasy. By to uczynić, musieli wcześniej przestawić linie kolejowe na szerokie tory, by nad Wisłę mogły docierać pociągi z głębi ZSRR.

Z lektury pracy Hinzego możemy dowiedzieć się co nieco o zasadach sztuki wojennej. Czytelnik uświadamia sobie, ze w zależności od terenu wojsko walczy według innych regulaminów, a także dlaczego wojska radzieckie odnosząc zwycięstwa, ponosiły jednocześnie ciężkie straty. Piechota stosowała falową taktykę ataków na przeciwnika, aż do zadeptania obrońców przez którąś z fal. Część każdej z fal była jednak ścigana ogniem z broni maszynowej. Ciekawe są opisy bojów w Beskidach, w których, jak pisze Hinze, idąca na pomoc Powstaniu Słowackiemu Armia Czerwona utknęła na górskich przełęczach i nie mogła się przebić na teren Słowacji. Niemcy wykorzystali ukształtowanie terenu i sprzyjające im warunki pogodowe. Interesujący jest rozdział pracy niemieckiego historyka, omawiający Powstanie na Słowacji, które w Polsce jest znane tylko z propagandowych sowieckich filmów w rodzaju „Sołdaty Pobiety”.

Dla polskiego czytelnika najciekawsze są rzecz jasna rozdziały omawiające styczniową ofensywę wojsk radzieckich, która przypieczętowała los III Rzeszy. Autor z przekąsem konstatuje, że Armia Czerwona ruszając znad Wisły zastosowała taktykę stosowaną przez Niemców m.in. we Francji 1940 r. i błyskawicznie wdarła się na teren kontrolowany przez Niemców. Następne skuteczne sowieckie ataki paraliżowały niemiecką obronę. Jednostki sowieckie omijały punkty oporu organizowane przez Niemców i parły do przodu, pozostawiając ich likwidację jednostkom drugiego rzutu. W rezultacie linię Odry osiągnęły przed Niemcami. Hinze skrupulatnie relacjonuje walki o Górny Śląsk, Ostrawski Okręg Przemysłowy, walki o Bramę Morawską, ostatnie dni Festung Breslau, lokalne bitwy na Śląsku i końcowe w Saksonii.

W zakończeniu Hinze stara się odpowiedzieć na pytanie – co spowodowało, że żołnierz niemiecki zachował wysokie morale, aż do ostatniej bitwy. Podkreśla, że aż do samego końca kierował nim patriotyzm i poczucie obowiązku. Nikomu z nich nie mieściło się w głowie, że można nie wykonać rozkazu.

Hinze broni postawy niemieckich frontowych żołnierzy i stwierdza, że wszelki ruch oporu w wojsku nie miał nigdy w nim żadnego poparcia. Nie zostawia on suchej nitki na Komitecie Wolne Niemcy, jak i na spiskowcach, którzy chcieli zabić Hitlera. Ubolewa, że w ramach powojennej reedukacji „reputacja armii niemieckiej została zszargana”. Tego typu uwagi formułowane przez Hinzego nie umniejszają merytorycznej wagi jego monografii, stanowiącej opis wojennej batalii. Z jego poglądami politycznymi czytelnik nie musi się zgadzać.

Marek A. Koprowski

Rolf Hinze, Aż do gorzkiego końca. Walki grup Armii Północna Ukraina, A, Środek na froncie wschodnim 1944-1945, przełożył Jarosław Kotarski, liczne mapy, schematy i zdjęcia, Dom Wydawniczy „Rebis”. Poznań 2011,s. 303, c. 39,90 zł.

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. hetmanski
    hetmanski :

    Gdyby przyjąć jego tok myślenia, trzeba by założyć, że hitlerowcy atakując ZSRR dokonali jedynie wyprzedzającego ataku, na terytorium wroga.Faktycznie jest to doktryna znajdująca coraz więcej dowodów na JEJ POPARCIE ,UZBROJENIE ARMII SOWIECKIEJ BYŁO TYPOWO OFENSYWNE.