Amputacja czy leczenie?

Dać Donbasowi możliwość odłączenia się – oznacza oddać go Rosji. Oleksa Palijczuk odpowiada Jurijowi Andruchowyczowi.

“Jeśli kiedyś stanie się taki cud, że na Ukrainie znowu zwyciężą, mówiąc umownie, Pomarańczowi, trzeba będzie dać Krymowi i Donbasowi możliwość oddzielenia się. Teraz oni tego nie zrobią, bo ich ludzie są u władzy w Kijowie. Ale ja już prawie nie wierzę, że Pomarańczowi jeszcze kiedykolwiek dojdą do władzy”. (UNIAN)

Nie myślcie, że słowa te wypowiedział jakiś ukrainofob. Nie, tak powiedział patriota, nasz popularny pisarz Jurij Andruchowycz w wywiadzie udzielonym Oksanie Klymonczuk (UNIAN). Myśl tę od razu opublikowały inne internetowe czasopisma i przekazały milionom czytelników na świecie.

Co za szczerość! – zdziwi się gdzieś daleko osoba postronna. A ktoś będący bliżej zdziwi się, ale i ucieszy: Nareszcie przyznali się do błędu. Może też ktoś pochwali autora. Ale ten ma już swój argument: “Nigdy nie podliczałem specjalnie, ale jak to się mówi “na oko”, nasi proukraińscy politycy bez tych dwóch regionów w każdych wyborach mieliby ponad 70% głosów. W parlamencie byłaby silna proukriańska większość, mocna proukraińska władza i zachodni wektor byłby powszechnie uznany”.

Dać możliwość odłączenia się – tak naprawdę oznacza oddać Rosji. Trzeba też dodać: tylko zacznijcie oddawać, a następne w kolejce będą Dniepropietrowsk, Charków, Odessa (a są jeszcze zachodni sąsiedzi!). Przecież apatyt rośnie w miarę jedzenia, a “rozgraniczanie” w mentalności naszych obywateli się nie dokona. Rosja nie na darmo przez wieki zasiedlała Ukrainę Rosjanami. Nie zapominajmy: w wymienionych regionach są ukraińskie wsie, gdzie żyje nasza kultura i w pewnym stopniu, pamięć historyczna. Parafrazując Tarasa Szewczenkę powiem: “Wy na straży przy nich postawcie słowo”. A szczególnie na Krymie, gdzie żyje blisko pół miliona Ukraińców. Trzeba wziąć też pod uwagę Tatarów, którzy nie chcą wcale powracać do Rosji. Tylko Ukraińców na Krymie coraz mniej (w latach 1989-2001 ich liczba spadła do 2,4%).

Mówicie, żeby oddać… Przecież już się naoddawaliśmy. Nie będę przypominał o utraconych ziemiach, gdzie żyła etnicznie ukraińska ludność, żeby nie wywoływać goryczy porażki albo (u innych) radości ze zwycięstwa. Dodam tylko: bronić trzeba też bezludnych terenów. Rumunia rozpoczęła prace na roponośnym szelfie Morza Czarnego, który wywalczyła na drodze sądowej od Ukrainy bo nasi rządzący, podpisując wcześniej porozumienie, pominęli kwestię spornego terytorium.

Dla potrzeb naszej dalszej rozmowy konieczne jest przytoczenie pewnych danych dotyczących problematycznego regionu donieckiego. Według narodowego spisu z 2001 roku, Ukraińcy stanowili tam większość ludności – 56,9%. Za ojczysty język uważało ukraiński 24,1% ludności obwodu, czyli o 6,5 punktów procentowych mniej niż w 1989 roku. Rosyjski określiło jako język ojczysty 74,9%, co oznacza wzrost o 7,2 punktu procentowego. 41,2% Ukraińców uważało ukraiński za język ojczysty, rosyjski 57,8%, inny 0,1%. 98,6% Rosjan uważało za język ojczysty rosyjski, 1,3% ukraiński, 0,1 inny język.

Widzimy więc nie tylko następstwa wielowiekowej presji imperium rosyjskiego, ale także nieefektywność naszej władzy od samego początku, skoro liczba Ukraińców ukraińskojęzycznych zmniejszyła się aż tak znacznie. Jednak nawet te wskaźniki przekonują nas do obecności optymistycznej perspektywy dla Donbasu, alternatywnej dla oficjalnej dwujęzycznosći albo nawet rusyfikacji i oderwania regionu. Mam na uwadze “wypróbowane” w innych państwach odrodzenie narodowe, które oznacza naturalizację zrusyfikowanych Ukraińców w ich historycznej Ojczyźnie oraz przywrócenie wśród nich języka ojczystego. (…)

Pisarz odniósł się też do roli prezydenta Wiktora Juszczenki: “W rezultacie walki politycznej zrobiono z niego nacjonalistycznego potwora, dla Donieckich stał się on jakimś faszystą, nacjonalistą. Więc nawet wariant kompromisu i pojednania nie zadziałał”. Można zauważyć: Wiktor Juszczenko sam pozwolił tak siebie postrzegać. Jak mówiłem nie raz, tak jest zawsze kiedy przeciwnika nie pokonujesz, a tylko go drażnisz, kiedy małymi dawkami zaszczepiasz go przeciw idei narodowej. (…)

Mając na uwadze niewątpliwy patriotyzm, talent literacki i niezależność światopoglądową Jurija Andruchowycza, mogę przyjąć tylko jako figurę retoryczną jego słowa: “Bo naprawdę nie może liczyć na lepszy los naród, który woli stawać na straży miast zamiast czytać książki”. Tak, obecnie Ukraińcy mało czytają, ale nie przez miasta. Dzięki tym miastom oni żyją. I nie jest winą przeciętnego Ukraińca, że statystycznie przypada na niego mało książek…

Myślom Jurija Andruchowycza towarzyszyły refleksje związane z wydarzeniami politycznymi na Ukrainie, pewne historyczne uogólnienia i oryginalne metafory, jednak nie ze wszystkimi z nich można się zgodzić. Choć się z nim z nim nie zgadzam, wiem, że pisarz nie ma nic wspólnego z osobami organizującymi prowokacje w naszym narodzie. Jurij Andruchowycz nie jest taki: on po prostu się myli. Zamiast rozwiązać problem, chce się go w sposób instynktowny pozbyć. Zamiast leczenia proponuje amputację.

Kiedy chodzi o ochronę naszych interesów narodowych nie powinniśmy publicznie opowiadać o naszych obawach, wątpliwościach, sytuacjach bez wyjścia. Przypomnijmy jak Leonid Krawczuk mówił z rozłożonymi rękami o Flocie Czarnomorskiej na Ukrainie: Jak my ją odeślemy? Taka demonstracja bezradności w ustach prezydenta nie dodaje autorytetu ani jemu ani jego państwu. Bo są sądy międzynarodowe, jest pozycja współmierna do naszego statusu.

Czym się przy tym posługujemy! Posługujemy się bronią jądrową, słowem Ojczyzna w publicznych dokumentach, interesami państwa, prawem do podejmowania niezależnych decyzji i prawem do życia ludzkiego… Jedno słowo, a odwołujemy się do niezależności państwa i swojej wolności. Ale, co ważne, powołuje się na nie, nie naród ukraiński, ale zawsze rządzący. Przekonacie się o tym sami, kiedy porozmawiacie z Ukraińcami ze Wschodu czy z Zachodu.

W otwartych wyznaniach Jurija Andruchowycza widzę jego ból nad losem Ukrainy. Zasadniczo, uważam, że podzielam jego poglądy, ale radę mówiącą o “odłączeniu” uważam za naiwną i niebezpieczną.

Oleksa Palijczuk, Kijów

za Unian.net

tłum. Anna Szewczyk/Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. vanderbrook
    vanderbrook :

    Tej Ukrainy, o ktorej autor pisze juz nie ma. Co do Juszczneki, to przeczytalismy o nim, ze wyniosl UPA do rangi bohaterow: ” Tydzień po wyniesieniu Stepana Bandery do rangi Bohatera Ukrainy prezydent Wiktor Juszczenko wykonał kolejny krok: uznał członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) za uczestników walk o niepodległość państwa.Dekret w tej sprawie Juszczenko ogłosił w trakcie obchodów rocznicy bitwy pod Krutami, gdzie 29 stycznia 1918 roku wojska proklamowanej rok wcześniej Ukraińskiej Republiki Ludowej poniosły klęskę w nierównym starciu z wojskami sowieckimi.” Caly artykul jest tutaj: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/juszczenko-wyroznia-upa,123577.html. Artykul jest mylacy bo pod Krutami walczylo glownie 400 studentow. Nie bylo wiec ‘wojsk’. Juszczenko rozzuchwalil jeszcze bardziej faszystow. Faszystwoska Swoboda i Prawy Sektor to tez jego dzielo. Zona Juszczenki byla sfotografowana wykonujac hitlerowskie pozdrowienie. W odroznieniu od tego artukulu, jest komentarz o biezacej sytuacji ukrainskiej tutaj: http://gazetaobywatelska.info/news/show/1157