Miłośnicy twórczości Henryka Sienkiewicza po opuszczeniu Bakoty, chcąc zobaczyć miejsce, w którym niegdyś znajdowała się stanica, zazwyczaj jadą dalej tą samą drogą, którą pułkownikowa Wołodyjowska dotarła do Chreptiowa.

Dziś niestety starouszyckim traktem można co najwyżej dotrzeć do Starej Uszycy odległej od Bakoty o kilkanaście kilometrów. Po spiętrzeniu Dniestru przez zaporę w Nowodniestrowsku wody rzeki zalały wszystkie jary, czyniąc go nieprzejezdnym. Stara Uszyca, która według Zagłoby była „walnym grodem, co się zowie” i w której pan Koniecpolski – ojciec, na starostwo go promował, też w znacznej części znalazła się pod wodą. Niewiele jest w niej do zwiedzania, więc lepiej wracając do Kamieńca wybrać się do Kitajgorodu. Już sama nazwa tej miejscowości intryguje, pachnąc Azją i Chinami. W języku rosyjskim oznacza przecież ,,chińskie miasto’’. Czy założyli je chińscy kupcy przy szlaku handlowym nad Dniestrem – nie wiadomo. Materialnych śladów po Chińczykach w miejscowości nie ma żadnych, choć trudno się dziwić, bo bardzo często, co celnie oddawał Sienkiewicz, przechodziły tędy Czambuły. Miejscowe władze bardzo by oczywiście chciały, by Kitajgorod miał ,,kitajskie’’, czyli chińskie korzenie i aby zachęcić turystów do skręcenia w kierunku miejscowości ustawili przed wjazdem do niej tablicę z jej nazwą także w języku chińskim.
Na skraju urwiska
Ze źródeł historycznych wynika, że miejscowość powstała kiedy Podole należało już do Rzeczypospolitej. Pierwsze wzmianki w dokumentach w niej pochodzą z 1607 r. Polskie osadnictwo umocniło się tu dopiero na przełomie XVII i XVIII wieku, gdy Turcy ostatecznie w wyniku Pokoju Karłowickiego zwrócili Polsce Kamieniec i Podole. Parafia rzymskokatolicka powstała w 1706 r. Drewniany kościół ufundowany przez Józefa Potockiego został zbudowany w latach 1706 – 1721. W 1775 r.

świątynię tą zastąpił kościół murowany, środki na jego wzniesienie wyłożył tym razem Dominik Krakowski. Kościół ten szczęśliwie przetrwał po dziś dzień i choćby dla jego zobaczenia, warto skręcić do Kitajgrodu. Jest on położony na skraju urwiska, które opada w dół aż do wijącej się odnogi Dniestru. To niewątpliwie jeden z najładniej położonych kościołów Naddniestrza.

 By dotrzeć do świątyni, trzeba wjechać do osady, minąć pokołchozowe zabudowania, skręcić w lewo, a później w prawo i droga sama zaprowadzi nas pod bramę świątyni. Stojąc przed nią od razu można zrozumieć, dlaczego tak bardzo lubił tu przyjeżdżać ks. Jan Olszański, najpierw jako kapłan, a później jako biskup. Chciał tu nawet zamieszkać na emeryturze. To wymarzone wprost miejsce do kontemplacji i spotkania z Bogiem.

Nieprzerwanie czynny

 Sam kościół p.w. Najświętszej Marii Panny to budowla kamienna, jednonawowa, zbudowana na planie prostokąta. Jego nawa jest zamknięta wydłużonym prezbiterium z półkolistą absydą oraz przykryta sklepieniem kolebkowym. Główna fasada jest barokowa, zdobią ją cztery pilastry z belkowaniem. Wejście poprzedzone schodami zostało zaznaczone portalem. Kościół ten zamknięto w latach trzydziestych minionego wieku i otwarto ponownie w czasie II wojny światowej. Od tej pory był nieprzerwanie czynny. Nie miał jednak stałego kapłana - od czasu do czasu dojeżdżał do niego, gdy tutejszym wiernym udało się zdobyć stosowne zezwolenie, ks. Jan Olszański. Przyjeżdżali wtedy do niego wierni z całej naddniestrzańskiej okolicy. Dzisiaj tutejsza parafia jest niewielka i liczy czterystu wiernych.

 Wyjeżdżając z Kitajgrodu musimy wracać tą sama drogą, nie ulegając pokusie jazdy wzdłuż urwiska. Droga ta początkowo wydaje się dobra, ale po kilkuset metrach najzwyczajniej się urywa. Jadąc nią dość niefrasobliwie można postradać nie tylko samochód, ale i życie…

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply