7 lipca wspominamy kolejną rocznicę, drugiego po Powstaniu Warszawskim, zrywu wolnościowego z okupantem niemieckim. Mowa tu o akcji „Burza” na Kresach Wschodnich, na Wileńszczyźnie nosiła ona kryptonim „Ostra Brama”; w wielu publikacjach określana jest jako Powstanie Wileńskie.

Celem tej operacji miało być zdobycie Wilna siłami Armii Krajowej. W PRL tematyka dotycząca Polskich Kresów Wschodnich była objęta anatemą. Nie lepiej jest w III RP, zarówno dla rządzących, jak w programach szkolnych, i większości mediów, temat Kresów nie istnieje.

Hamowanie aktywności

W 1939 Stalin i Hitler dokonali IV rozbioru Polski. Grabieżcy „podzielili się” ziemiami II Rzeczypospolitej, prawie po połowie. Linię graniczną między okupacją niemiecką i sowiecką, stanowiły rzeki: Narew, Bug, San. W obu strefach okupacyjnych dokonywano metodycznej depolonizacji. Na obu brzegach Bugu rodził się ruch oporu Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej. Pod okupacją sowiecką organizacja Polskiego Państwa Podziemnego była znacznie trudniejsza niż w generalnej guberni. Stąd Komenda Główna AK, ze względu na ogromne straty w ludziach, zarówno w kadrze oficerskiej jak i w szeregach żołnierzy, hamowała nadmierny rozrost organizacji, jak i nadmierną aktywność podziemia. Nastawiano się na tworzenie struktur kadrowych. Dopiero od czerwca 1941, od momentu napaści III Rzeszy Niemieckiej na swego sojusznika, czyli na Rosję Sowiecką, wzmogła się aktywność AK na Kresach Wschodnich, przede wszystkim w budowie siatki konspiracyjnej. Jednak pierwsze oddziały partyzantki AK zaczęły się organizować dopiero w 1943. Cały wysiłek zbrojny był przygotowywany do wystąpienia w akcji „Burza”.

Od 1943 r. aktywność oddziałów partyzanckich AK na Wileńszczyźnie nosiła określenie brygad, nasilała się z miesiąca na miesiąc. Podkreślić tu należy fakt, że zrzuty alianckie z zaopatrzeniem nie docierały na Wileńszczyznę, ówczesne lotnictwo nie miało takiego zasięgu. Oddziały leśne musiały zdobywać broń na wrogu. Zdobywały ją w niezliczonych bitwach, potyczkach, ataku na posterunki litewskiej policji, czasami w drodze nielegalnych zakupów.

Rozkaz Ponomarienki

Rok 1943 był rokiem przełomowym dla Polski. Rosja obroniła Leningrad i Moskwę, rozbiła Niemców pod Stalingradem i na Łuku Kurskim. Szykowała się do objęcia władzy w Polsce. W styczniu zorganizowano Centralne Biuro Komunistów Polskich, trochę później Wanda Wasilewska utworzyła Związek Patriotów Polskich, a Berling organizował dywizję nad Oką. W końcu czerwca, na skutek zdrady agenta sowieckiego, gestapo aresztowało gen. Roweckiego ps. „Grot”, a kilka dni później, w tajemniczej katastrofie na Gibraltarze ginie gen. Władysław Sikorski, wódz naczelny i premier rządu na uchodźstwie. Polska jest „rozbrojona”, bo ich następcy gen. Tadeusz Komorowski ps. „Bór” i Stanisław Mikołajczyk nie dorównują w talentach wojskowych i politycznych swoim poprzednikom. Sowieckie oddziały partyzanckie, raczej były to bandy, rosły w siłę, zasilane zrzutkami z Centrali, zaopatrzeniem i wieloma Żydami, którym udało się uniknąć zamknięcia w getcie. 22 czerwca 1943 sowiecki komendant oddziałów partyzanckich Ponomarienko, późniejszy ambasador Związku Sowieckiego w Polsce, wydaje rozkaz: „Likwidować wszystkie oddziały AK na terenie Kresów Wschodnich, kogo się da wcielać do sowieckich brygad, a opornych rozstrzeliwać”. Na przełomie zimy w Teheranie spotykają się Stalin, Roosevelt i Churchill. Losy Polski są przesądzone i to pod dyktando wodza bolszewików. Tylko, że Polskie Państwo Podziemne i rząd polski na uchodźstwie, nic o tym nie wiedzą.

Z miesiąca na miesiąc siły partyzantki AK lawinowo wzrastają. Do oddziałów garnie się młodzież inteligencka, ziemiańska, chłopska, dla nich zapleczem stają się dworki szlacheckie i wsie nie tylko polskie, ale i z ludnością „tutejszą”. Wszystko jest podporządkowane akcji „Burza” na Wileńszczyźnie, z celem zasadniczym zdobycia Wilna własnymi siłami. Brygady partyzanckie hartują się w niezliczonych bojach i potyczkach z niemieckimi formacjami, z kolaborującymi z okupantem policyjnymi formacjami litewskimi i białoruskimi, z kilkutysięcznymi batalionami regularnego wojska litewskiego tzw. „Plechavičiusów”, podporządkowanych dowództwu niemieckiemu. Wrogiem żołnierzy AK były bandy tzw. partyzantki sowieckiej.

W końcu czerwca 1944 r. pod dowództwem komendanta Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego AK płk. Aleksandra Krzyżanowskiego ps. „Wilk” znalazło się ok. 18 tys. żołnierzy, zgrupowanych w prawie dwudziestu brygadach – batalionach. W wojsku panuje duch walki i pomsty na niemieckim okupancie, ogromne umiłowanie Wileńszczyzny i wielki patriotyzm. Oddziały leśne są znakomicie wyposażone, ale wyłącznie w broń ręczną. Słabą zaś stroną jest łączność polegająca wyłącznie na gońcach poruszających się pieszo, na rowerach, konno. Przy dużych odległościach rozkazy komendanta trafiały często ze znacznym opóźnieniem.

24 czerwca 1944 r. z „bramy smoleńskiej” ruszyła potężna ofensywa Armii Czerwonej. Szybkość oddziałów frontowych była niewiarygodna, front poruszał się w tempie 40-60 km na dobę. Zbliżanie się Sowietów wymogło na „Wilku” modyfikację planów.

Zagadka „Węgielnego”

Przyśpieszony szturm na Wilno rozpoczął się 6 lipca. Rozkaz „Wilka” nie dotarł do wszystkich brygad i tylko część z nich wzięła udział w walce. Atakowano miasto od wschodu. Na tym kierunku Niemcy zbudowali szereg bunkrów i umocnień, obsadzili je oddziałami frontowymi wyposażonymi w artylerię i ciężką broń maszynową. Natomiast od północy, zachodu i południa takich umocnień Niemcy nie zdołali zorganizować. Niemieckie formacje obronne wspierał jeszcze pociąg uzbrojony, niesłusznie nazywany pancernym oraz samoloty bojowe startujące z wileńskiego Lotniska Porubanek. Bohaterski szturm oddziałów AK, uzbrojonych wyłącznie w broń ręczną, załamał się i brygady musiały się wycofać.

Natomiast korzystna sytuacja wytworzyła się w dzielnicy Kalwaryjskiej, leżącej w części prawobrzeżnej Wilii. Tę część miasta całkowicie opanowały oddziały AK. Pewną zagadką była decyzja d-cy 2 Zgrupowania AK mjr. Mieczysława Potockiego ps. „Węgielny”. Nie podporządkował się on rozkazowi „Wilka” i zamiast atakować miasto od północy, podporządkował się dowódcy jednej z dywizji sowieckiej i wraz z nią wziął udział w walce o Mejszagołę, miejscowość oddaloną od Wilna na północ o 20 km.

Bitwa pod Krawczunami

Siły sowieckie, wzmocnione ciężką artylerią, wojskami pancernymi i lotnictwem ruszyły do ataku 7 lipca. Niemcy, na rozkaz Hitlera, bronili się zaciekle. Gen. Stahel oddelegowany do obrony miasta, wylądował małym samolotem, w centrum miasta. Ciężkie samoloty transportowe zrzucały w zasobnikach zaopatrzenie. Zrzucono również parę kompanii spadochroniarzy. Zażarte walki o Wilno trwały tydzień. 13 lipca trzytysięczny korpus niemiecki, przez Zakret – park leśny i Wilię, zaczął wycofywać się na zachód. W okolicy wsi Krawczuny doszło do boju spotkaniowego z 2 Zgrupowaniem AK. Obie strony były zaskoczone taką sytuacją. Po całodziennym boju wyeliminowano z walki tysiąc Niemców, ale i Armia Krajowa poniosła straty w liczbie 79 zabitych, pochowanych na Cmentarzu w Kalwarii Wileńskiej.

Podstęp sowietów

Wilno było wolne od okupanta niemieckiego, ale znalazło się ponownie pod okupacją sowiecką. Rosjanie podstępem aresztowali „Wilka”, jego szefa sztabu, większość dowódców brygad, a w obławie czerwonoarmistów wyłapano ok. 6-7 tys. żołnierzy AK. Jeńców umieszczono w murach Zamku Miednickiego, a następnie przewieziono do Kaługi. Ci, którym udało się uniknąć niewoli, albo podejmowali walkę na Wileńszczyźnie, albo, tak jak „Łupaszko”, „Wiktor” i „Góra – Dolina” kontynuowali walkę o wolną Polskę na terenach centralnej Polski. Reżim komunistyczny krwawo rozprawił się z tymi bohaterskimi żołnierzami wyklętymi, a naród polski przez kilkadziesiąt lat był niszczony przez moskiewskich pachołków od Bieruta, Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego i do dziś nie do końca wyzwolił się z „braterskiego” uścisku.

Władysław Trzaska-Korowajczyk

l24.lt

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply