Obrona Twierdzy Brzeskiej we wrześniu 1939 roku

W historiografii ZSRS obrona twierdzy brzeskiej odnosi się do czerwca 1941 r. Obfituje w sceny bohaterstwa obrońców i bezwzględności wojsk niemieckich. Całkowicie pominięto fakt obrony twierdzy we wrześniu 1939 r. i losy obrońców, polskich żołnierzy, którzy stanęli do obrony ojczyzny i walczyli z dwoma najeźdźcami – Niemcami i Sowietami.

W przededniu wojny

Twierdza Brzeska do 1939 roku pełniła rolę garnizonu IX korpusu, w którym mieściło się wiele jednostek wojskowych. Po ogłoszeniu mobilizacji jednostki te zostały przeniesione na zachodnią granicę. Według polskich planów, twierdza miała pełnić rolę głębokiego zaplecza, gdzie ma się odbywać formowanie jednostek zapasowych. Wówczas zapewne nikt nie przypuszczał, że wkrótce to głębokie zaplecze stanie się głównym celem hitlerowskiej machiny wojennej. Niemcy planowali zamknąć pierścień okrążenia wojsk polskich za pomocą nacierającego XIX Korpusu Pancernego Guderiana, który miał zdobyć Brześć, by uniemożliwić połączenie się armii SGO Narew z pozostałymi siłami. Obrona twierdzy przez nieliczne polskie siły miała pokrzyżować plany niemieckich strategów.

Pierwsze starcie – obrona przeciwlotnicza i lotnictwo

Obrona przeciwlotnicza w Brześciu była w dniu 1 września 1939 roku bardzo słaba. Baterie OPL zostały skierowane do innych zadań m.in. obrony mostów. Sytuacja na krótko się poprawiła w miarę zbliżania się frontu do Brześcia, gdyż wiele jednostek polskich pod naporem wojsk Wermachtu musiało wycofywać się właśnie przez Brześć. Po przybyciu do Brześcia Naczelnego Wodza wraz z całym sztabem w dniu 7 września 1939, na lotnisku w Brześciu zaroiło się chwilowo od polskich samolotów, które przebazowywane były na inne lotniska. Wzmocnieniu uległa obrona OPL o nowe wycofujące się na wschód baterie. Polskie lotnictwo i artyleria OPL usiłowały zwalczać niemieckie wyprawy bombowe i choć udało się im zestrzelić kilka samolotów, to hitlerowskie naloty nie ustawały.

Przygotowania do obrony twierdzy

W dniu 11 września 1939 roku do Brześcia doszły wiadomości, że Niemcy zajęli Siemiatycze. Marszałek Rydz-Śmigły powierzył gen. Plisowskiemu dowództwo nad obroną twierdzy, a sam wraz ze sztabem ewakuował się. Generał Plisowski, dysponując zbyt małymi siłami aby obsadzić forty zewnętrzne, podjął decyzję, że obronę twierdzy należy ograniczyć tylko do Cytadeli. Z rozbitych, wycofujących się oddziałów formowano nowe bataliony.

W celu opóźnienia ataku nieprzyjaciela na przedpolach, postanowiono wysłać kilka oddziałów wspartych artylerią polową. Na północ od twierdzy, jako najbardziej spodziewanym kierunku niemieckiego natarcia, rozlokowane zostały oddziały piechoty, mające za zadanie zwalczać niemieckie kolumny zmotoryzowane. W dniu 13 września z twierdzy ewakuowano rodziny wojskowych. Teren twierdzy zaminowano, a przy bramach ustawiono czołgi Renault FT-17. Dokładnie maskowano nieliczne działa, co jak się potem okazało, było bardzo skutecznym sposobem na zatrzymanie hitlerowskich czołgów. 14 września 1939 roku do Brześcia przybyły dwa pociągi pancerne nr 53 „Śmiały” i nr 55 „Bartosz Głowacki”.

Walki na przedpolach i pociągi pancerne

14 września zwiad lotniczy powiadomił gen. Plisowskiego, że z kierunku miejscowości Wysokie Litewskie i Żabinki nadciągają niemieckie siły pancerne. W kierunku Wysokiego Litewskiego już wcześniej wysłano kompanie piechoty wyposażoną w działko ppanc. W kierunku Żabinki postanowiono wysłać pociąg pancerny nr 55 „Bartosz Głowacki”. Artyleria pociągu pancernego, stanowiąca sporą siłę ogniową, zmusiła niemiecki oddział rozpoznawczy do wycofania się. Pociąg pancerny kontynuował następnie działania obronne, blokując przejazd kolejowy i zmuszając tym samym oddziały niemieckie do zatrzymania i wycofania się. Po walce wycofał się do Brześcia. Dzięki walce, jaką stoczył pociąg pancerny, piechota w twierdzy zyskała cenny czas na przygotowanie własnych stanowisk obronnych.

Również pociąg pancerny nr 53 „Śmiały” stoczył krótki bój pod Brześciem, ratując przed całkowitym zniszczeniem kompanie piechoty w pobliżu rzeki Leśna. Ostrzał artyleryjski prowadzony przez „Śmiałego” powstrzymał atak niemieckich czołgów i zmusił je do odwrotu, dając w ten sposób szansę na wycofanie się do twierdzy ocalałym żołnierzom polskiej piechoty. Po południu 14 września 1939 roku oba polskie pociągi pancerne otrzymały rozkaz opuszczenia Brześcia i wycofania się w kierunku Kowla. Od tej pory obrońcy twierdzy Brzeskiej rozpoczęli osamotnioną nierówną walkę z kilkakrotnie silniejszym przeciwnikiem.

Obrona twierdzy

14 września Polacy odparli dwa silne uderzenia piechoty wspartej czołgami, z których kilka skutecznie wyeliminowali. Po nieudanych atakach niemieckiej piechoty artyleria i lotnictwo nasiliły bombardowanie, chcąc zmiękczyć polską obronę. Następny dzień przebiegał według podobnego scenariusza. Niemcy ostrzeliwali twierdzę z artylerii i wysyłali samoloty, które bombardowały obrońców. Przestrzeni powietrznej nad twierdzą broniły nieliczne polskie baterie OPL.

W trakcie walk obronnych został ranny gen. Plisowski, który mimo tego dalej dowodził obroną twierdzy. Gdy okazało się, że obrona Brześcia nie ma już znaczenia dla przebiegu kampanii i nie doczeka się odsieczy ze strony wojsk polskich, generał wydał rozkaz o opuszczeniu twierdzy. Straciwszy około 40% ludzi (zabici i ranni), po odparciu siedmiu ataków, w nocy z 16 na 17 września 1939 r. obrońcy, po rozminowaniu mostu na Bugu, mieli opuścić twierdzę w kierunku na Kodeń. Odwrót miał ubezpieczać batalion marszowy 82 pp. pod dowództwem kpt. Radziszewskiego. Niestety opuszczenie ciągle ostrzeliwanej twierdzy nie było takie proste.

W nocy część oddziałów pomyliła drogę i skierowała się w kierunku na Terespol, który był już zajęty przez Niemców. Oddziały, które pomyliły drogę, zostały zniszczone lub wzięte do niewoli przez Niemców. Większość oddziałów, która opuściła twierdzę, skierowała się drogą przez Michałków, do Kodnia. W późniejszym czasie niemiecki generał F. Guderian napisze, że polskie siły w Twierdzy zostały pokonane i rozbite, nie wspominając ani słowem o tym, że garnizon wymaszerował z twierdzy i skierował się na południe w kierunku Kodnia.

Największą zagadką bitwy o twierdzę brzeską pozostaje los batalionu marszowego 82 pp. pod dowództwem kpt. Wacława Radziszewskiego. Nie opuścił twierdzy i walczył do 27 września 1939 r. nie tylko z Niemcami, ale również z Sowietami.

Kwestią sporną pozostaje m.in. dlaczego batalion 82 pp. nie opuścił twierdzy, mimo że otrzymał rozkaz wycofania się. Być może wtedy miał odciętą drogę odwrotu, lub może, jak niektórzy twierdzą, postanowił bronić się w twierdzy do końca.

Jedno jest pewne, że gdy Niemcy wkroczyli do twierdzy, była opuszczona, a więc batalion wycofał się tuż przed ich wkroczeniem. Zagadką pozostaje także, w którym forcie prowadził walki obronne.

Według relacji świadka, batalion z twierdzy udał się do fortu „Sikorskiego” (inaczej Fort Graf Berga). Historycy podają tę relację jako wątpliwą i twierdzą, że batalion wycofał się do fortu V gdzie stawiał zaciekły opór najpierw Niemcom, a potem także Rosjanom. Istnieje również relacja strony rosyjskiej, w której podaje się ścisłe współdziałanie wojsk rosyjskich i niemieckich przy zdobywaniu fortu, w którym bronili się Polacy odmawiając poddania się.

Nocą z 26 na 27 września 1939 r. żołnierze, którzy ocaleli, wyrwali się z okrążonego fortu i przekraczając Bug dotarli do wsi Murawiec. Fakt ten ma być kolejnym dowodem na to, że kpt. Wacław Radziszewski wraz z swoimi żołnierzami bronił się w „forcie V”. Kpt. Radziszewski, przebrany w cywilne ubranie, przedostał się do Brześcia i usiłował dotrzeć do swojej rodziny w Kobryniu. Tam jednak został zdradzony przez miejscowych i schwytany przez NKWD, trafił do sowieckiej niewoli i został zamordowany w Katyniu.

Walki po wyjściu z twierdzy

Utworzona z ocalałych obrońców Grupa Operacyjna Brześć pod dowództwem ppłk. Alojzego Horaka, który przejął dowództwo od gen. Plisowskiego, dotarła w okolice Krasnegostawu i przyłączyła się do większego polskiego zgrupowania. Po koncentracji różnych formacji wojsk polskich pod dowództwem płk. Zieleniewskiego, zgrupowanie prowadziło dalsze walki, zarówno z wojskami niemieckimi, jak i rosyjskimi, przedzierając się w kierunku granicy węgierskiej.

W rejonie Frampola doszło do zaciętych walk z wojskami rosyjskimi, które zostały rozbite przez oddziały polskie. Natomiast w Janowie Lubelskim doszło do walk z Niemcami, gdzie polska kawaleria szarżą zaskoczyła stojącą niemiecką kolumnę zmotoryzowaną. Następnie grupa przebiła się do lasów Janowskich w rejon miejscowości Momoty, gdzie doszło do ponownej koncentracji wojsk polskich. Zgrupowanie w końcu zostaje okrążone przez wojska niemieckie od zachodu i południa, a od wschodu i północy przez wojska rosyjskie. W takich okolicznościach dowodzący zgrupowaniem płk. Zieleniewski, widząc ogromną przewagę nieprzyjaciela, nie widząc możliwości dalszej walki, postanowił złożyć broń przed Sowietami, którzy zagwarantowali zwolnienie żołnierzy do domu. Oczywiście zaraz po złożeniu broni wszystkich polskich żołnierzy popędzono do niewoli, łamiąc w ten sposób warunki kapitulacji polskich oddziałów.

Część kadry oficerskiej została zamordowana przez Rosjan. Niektórym polskim oficerom udało się jednak uciec z sowieckiej niewoli. Kilku niewielkim grupom polskich żołnierzy, które nie złożyły broni klucząc pomiędzy wojskami niemieckimi i sowieckimi, udało się przebić na Węgry.

Fałszywa granica sowiecko-niemiecka

Dowódca Frontu Białoruskiego gen. Michaił Kowaliow, otrzymuje 5 października rozkaz wycofania oddziałów na linię nowej, ostatecznie wyznaczonej 28.IX przez Ribbentropa i Mołotowa, granicy między Niemcami a ZSRR. Generał nie był z tej sytuacji zadowolony i wysyła do Moskwy telegram następującej treści:

„Ustanowiona granica na rzece Bug w rejonie Brześcia Litewskiego jest skrajnie niewygodna dla nas z następujących przyczyn: miasto Brześć granica dzieli na dwie części – zachodni obwód fortów dostanie się Niemcom; przy bliskości granicy niemożliwe stanie się wykorzystywanie w pełni bogatego zasobu koszar w Brześciu, węzeł kolejowy i samo miasto będzie się znajdować w strefie ognia z broni maszynowej, przeprawy przez rzekę Bug nie będą zabezpieczone odpowiednim terytorium. Duże, godne uwagi lotnisko przy wsi Małaszewicze dostanie się Niemcom. Dowodzący frontem prosi o ponowny przegląd granicy w rejonie Brześcia Litewskiego”.

Moskwa odpowiedziała jednak twardo, że granica jest uzgodniona i już ostateczna, a dokonywanie w niej jakichkolwiek zmian jest niemożliwe. Generał Kowaliow jednak nie posłuchał Moskwy. Dokonał sprytnego oszustwa i na własną rękę przesunął granicę. Polecił aby saperzy usypali zaporę wzdłuż linii mostu terespolskiego łączącego Wyspę Zachodnią/Lotniczą z Cytadelą oraz wysadzili tamy między Bugiem a fosą i wałami Umocnienia Terespolskiego. W ten sposób główny nurt rzeki skierowany został tymczasowo nowo wytyczonym korytem historycznej fosy i wałów, omijając wyspę z lewej strony. Na dzień wytyczania granicy formalnie wyspa wraz z Umocnieniem Terespolskim wypadła więc za Bugiem i przypadła Rosjanom. Pomysłowy generał podczas wytyczania granicy oświadczył Niemcom, że jest to główny nurt Bugu. Na nim została więc wyznaczona granica między Niemcami a ZSRR. Nikt nigdy tego nie zakwestionował i cały kompleks Twierdzy Brześć znalazł na terytorium ZSRR.

Krzysztof Szymański

„Kurier Galicyjski”

Tekst ukazał się w nr 18 (166) 28 września–15 października 2012.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply