Na początku lat dziewięćdziesiątych wydawało się, że nie doczekamy nawet chwili, w której rząd Polski przyzna, że na Wołyniu została popełniona straszna zbrodnia na polskich obywatelach. To, że nie dało się tego ukryć przed Polakami jest również i naszą zasługą. Szkoda, że musiało upłynąć ponad 20 lat, zanim w Polsce zaczęło się o tym otwarcie mówić. Problem już dawno mógłby być za nami. A tak ukraińscy nacjonaliści mają do nas pretensje, że przez tyle lat nic od nich nie chcieliśmy, a teraz chcemy nie wiadomo czego. To jest jednak wina polskich polityków, którzy pomogli ich wyhodować. Żyrowali ich rozwój.

– Wielką pomocą w walce o prawdę o Wołyniu stałą się dla nas również praca Władysława i Ewy Siemaszków „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939- 1945” – wspomina Andrzej Żupański. – To monumentalne dzieło dokumentuje całokształt ludobójstwa ukraińskiego na Polakach na Wołyniu w latach II wojny światowej. Stanowi niezwykle rzetelną, dogłębną analizę, zawierającą udokumentowane fakty, z którymi nie sposób dyskutować. Ukraińcy nie potrafili na nią odpowiedzieć, ani podjąć z nią polemiki. Coś tam usiłowali robić, ale im nie wyszło, bo wyjść nie mogło. Zwrócili się do ludności ukraińskiej, by ta nadsyłała listy z informacjami na temat zbrodni popełnionych przez Polaków. Usiłowali wysyłać w teren studentów historii, by zbierali relacje na temat polskich mordów. Patronował tym wszystkim działaniom zagorzały polakożerca, deputowany Rady Najwyższej, którego Juszczenko mianował gubernatorem obwodu rówieńskiego – Wasyl Czerwony. Stał on na czele potężnego banderowskiego lobby, dopóki nie zginął od uderzenia pioruna.

Historyk nie może pominąć

– Wydał on sporo środków i nic nie osiągnął. Opublikowane za jego przyczyną opracowania w rodzaju „Zbrodnie polskich szowinistów na Wołyniu” nie wytrzymują naukowej krytyki, nie są oparte na żadnej dokumentacji, podawane przez nie dane są wyssane z palca, które bez trudu można obalać. Tymczasem pani Ewa Siemaszko jest znakomitym fachowcem, świetnym znawcą problematyki, która nie boi się dyskusji z nikim. Chętnie bierze w nich udział. Z podawanymi przez nią faktami nie da się dyskutować. Ona sama, jeżeli tylko ma jakieś wątpliwości, nie jest pewna danych w stu procentach i nie ma na nie dowodów, to ich nie podaje. Jest po prostu świetna. Tylko zwykli falsyfikatorzy mogą po ukazaniu się pracy, którą przygotowała z ojcem twierdzić, że Ukraińcy nie dokonali na Polakach zaplanowanego i przeprowadzonego z ogromnym barbarzyństwem ludobójstwa. Żaden historyk, chcący zachować chociaż pozory naukowej rzetelności, po jej lekturze nie może nazywać wydarzeń na Wołyniu „wojną domową”, czy wojną polsko-ukraińską, zderzeniem dwóch nacjonalizmów, czy czymś takim. Monumentalne dzieło Siemaszków aż nadto przekonuje, że działalność OUN-UPA w żadnym wypadku nie można traktować jako walki niepodległościowej, ale jako zło, nie mieszczące się w kulturze i tradycji europejskiej i cywilizacji łacińskiej. Opracowanie Siemaszków udowadnia, że celem OUN -UPA nie była walka o wolność, tylko zniszczenie polskiej cywilizacji kresowej. Obchody 70 rocznicy rzezi wołyńskich , którą w tym roku obchodziliśmy, znacznie posunęły sprawę do przodu. Pojawiło się wiele nowych opracowań dotyczących Wołynia, które ujawniają nowe fakty.

Przyczyny ludobójstwa

– Bardzo ciekawą pracę w ostatnich dniach wydał m.in. profesor Czesław Partacz zatytułowaną „Razem czy przeciw sobie. Studia z przeszłości Polaków i Ukraińców”. Stanowi rezultat wieloletnich badań tego naukowca, zajmującego się stosunkami polsko- ukraińskimi. Szczególnie ciekawa jest druga część monografii zatytułowana „Nacjonalizm i ludobójstwo na Kresach południowo-wschodnich”. Składa się ona z sześciu artykułów, w których autor wskazuje przyczyny, przebieg i konsekwencje ludobójstwa UPA. Wśród nich bardzo ważny jest zwłaszcza drugi artykuł zatytułowany: „Kto zaczął? Polacy i Ukraińcy na Lubelszczyźnie w latach 1941- 1943”. Bardzo ciekawy jest też piąty szkic zatytułowany: ”Banderyzm. Przyczyny zbrodni ludobójstwa OUN-UPA na ludności polskiej”. Profesor przedstawia w nim ideologiczne przyczyny ludobójstwa na Kresach. Takich prac, jak profesora Partacza pokazało się na rynku wydawniczym, tak jak mówiłem, sporo. Każda z nich jest kolejnym krokiem do poznania prawdy. Strona ukraińska nie może przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Zwłaszcza ci jej przedstawiciele, którym autentycznie zależy na pojednaniu polsko-ukraińskim, a także ci co przywiązują wagę do normalności w polityce i w stosunkach między narodami. Szczególnie ważne jest, że przy okazji 70 rocznicy rzezi wołyńskiej Ukraiński Kościół Grekokatolicki przyznał, że mordy popełnione na ludności polskiej miały miejsce. Przyznali to również intelektualiści ukraińscy, którzy przed 11 lipca przyjechali na Konferencję do Instytutu Pamięci Narodowej.

Potrzebny głos państwa

– Zgodzili się również, że ich ziomkowie zamordowali 100 tys. Polaków. Nie mieli zresztą wielkiego wyboru. W dziewiątym tomie, będącym plonem naszych konferencji, ukraińscy historycy zgodzili się, że na Wołyniu zamordowano około 100 tysięcy Polaków. Podpisali stosowne ustalenia. Oczywiście głos Kościoła, czy intelektualistów nie jest jeszcze głosem państwa ukraińskiego, ale jest to niewątpliwie krok do przodu, znak, że w społeczeństwie ukraińskim, przynajmniej w tej części, która nie jest zatruta nacjonalizmem, zachodzą pozytywne zamiary. Nie przypuszczałem, że za swojego życia doczekam chwili, w której ktoś ze strony ukraińskiej przyzna, że mordy na Polakach miały miejsce. Świadczy to o tym, że gdyby strona polska od początku lat dziewięćdziesiątych mocniej naciskała na Ukrainę, to sprawa mogłaby być załatwiona. Z przywoływanej pracy prof. Czesława Partacza zatytułowanej „Razem czy przeciw sobie” jednoznacznie wynika, że szansa na to istniała. Rada Najwyższa Ukrainy podjęła 1 lutego 1993 r. uchwałę Nr 2964-XII O weryfikacji działalności OUN-UPA. Powołana grupa sześciu pracowników Służby Bezpieczeństwa Ukrainy zbadała materiały archiwalne NKWD i KGB ukraińskiej SRR. Przeanalizowali oni zwłaszcza archiwalia, wytworzone przez OUN-UPA i zdobyczne dokumenty niemieckie. Wynikiem ich pracy był raport liczący 39 stron, który był miażdżącą krytyką UPA. Decyzją ówczesnych polityków raport ten został ukryty i ujrzał światło dzienne dopiero w 2005 r. Gdyby na początku lat dziewięćdziesiątych władze RP ostro domagały się potępienia OUN- UPA, to by to osiągnęły. Kijów był do tego merytorycznie przygotowany.

Raport nie publikowany

– Publikacja raportu , przygotowanego przez SBU zamknęłaby usta wielu bajkopisarzom, którzy uważając się za historyków zaczęli tworzyć mity na temat niepodległościowej działalności OUN-UPA, stwarzając bardzo bogatą literaturę. Zaczęli wydawać panegiryki rozgrzeszające sprawców zbrodni i obciążające nimi Polaków. Niektórzy z tych historyków przyjeżdżali na nasze seminaria, jak np. Wołodymyr Sergijczuk z Kijowa, historyk mediewista. Kulminacja tego procesu miała miejsce w okresie prezydentury Wiktora Juszczenki, który specjalnymi dekretami z pominięciem ukraińskiego parlamentu, ogłosił bohaterami Ukrainy takich zbrodniarzy, jak Roman Szuchewycz i Stepan Bandera. Jednym z największych kuriozów ukraińskiej historiografii tego okresu jest wydawany wielokrotnie album z przedmową Wiktora Juszczenki pt. „Ukraińska Powstańcza Armia. Historia niepokonanych”. Album ten podaje mało danych historycznych, za to dużo inscenizowanych zdjęć i jeszcze więcej propagandy. W rozdziale III zatytułowanym „Polsko-ukraiński konflikt”, w którym przetwarzane są nacjonalistyczne stereotypy o ”polskich okupantach”, czy „bandach AK”. O rzeziach Polaków autorzy wydawnictwa nawet się nie zająknęli. Cała ta polityka historyczna doprowadziła do eksplozji nacjonalizmu na Zachodniej Ukrainie i powstanie ugrupowań wprost nawiązujących do historii, tradycji i ideologii nazistowskiej OUN-UPA. To zaś dla Polski może być groźne. Tym bardziej, że zyskują one spore poparcie społeczne. Uważam, że musimy zwiększyć nacisk na władze państwa polskiego, by wywarły presję na Ukrainę, by ta oficjalnie przyznała, że Ukraińcy dokonali ludobójstwa na Wołyniu i wzięli za to odpowiedzialność.

Historia zbrodni

– Uważamy, że musi zostać opracowana „Historia zbrodni”. Czegoś takiego dotąd nie ma. Jest tylko jedna historiografia konfliktu polsko-ukraińskiego, ale „Historii zbrodni” nie ma. Obecnie staramy się o to, żeby zlecono nam jej opracowanie. Jednocześnie uważamy, ze należy równolegle z historią przygotować „Czarną Księgę”, w której Polska zawrze swe postulaty pod adresem Ukrainy, po spełnieniu których będzie ona mogła zostać przyjęta do Unii Europejskiej. Przede wszystkim zaś musi przyznać, że ludobójstwo na Polakach miało miejsce i musi je potępić. Na razie w tej sprawie panuje cisza. Warszawa pod adresem Kijowa nie wysunęła żadnych sugestii. „Czarna Księga”, jak i „Historia zbrodni” muszą być bardzo solidnie przygotowane. Tak, by Ukraińcy nie mogli tego obalić. Występujemy teraz do Kancelarii Prezydenta RP z zapytaniem, dlaczego władze wykonawcze Polski ignorują wezwania Sejmu, zawarte w uchwale z 2009 r., w której apelował on do nich, by udostępniły żyjącym pokoleniom Polaków wiedzę o dokonaniu na Wołyniu zbrodni. Władze wykonawcze, czyli odpowiednie agendy rządowe nie zarządziły dotąd podjęcia kompleksowych badań, na podstawie których opublikowałyby popularne wydawnictwa, z których przeciętny obywatel Polski mógł dowiedzieć się, co się stało na Wołyniu w latach wojny. Niestety wszystko lub niemal wszystko, co dotąd w tej materii się stało, było inicjatywą społeczną lub prywatną.

My to zrobimy

– Zaproponowaliśmy Kancelarii Prezydenta , że jeżeli rządowe agendy nie są w stanie wykonać tego zadania, to my to zrobimy. Przedłożyliśmy konkretnie rozpisaną ofertę i jej wykonawców. Dysponujemy zespołem specjalistów z profesorskimi tytułami, którzy są w stanie to zadanie wykonać. Oczywiście Kancelaria Prezydenta musi przyznać na ten cel środki. Nie widzę bowiem powodu, żeby zawodowy historyk miał robić coś za darmo tylko dlatego, ze państwo nie chce wywiązać się ze swych zobowiązań. Historyk prowadzący badania, czy piszący książki też musi przecież z czegoś żyć. Nie wiemy, jaka będzie odpowiedź Kancelarii Prezydenta, ale my będziemy robić dalej swoje. I tak już zaszliśmy bardzo daleko. Nigdy nie przypuszczałem, że uda nam się tyle osiągnąć. Przebiliśmy przede wszystkim mur obojętności, wykazywanych przez władze Rzeczypospolitej . Na początku lat dziewięćdziesiątych wydawało się, że nie doczekamy nawet chwili, w której rząd Polski przyzna, że na Wołyniu została popełniona straszna zbrodnia na polskich obywatelach. To, że nie dało się tego ukryć przed Polakami jest również i naszą zasługą. Szkoda, że musiało upłynąć ponad 20 lat, zanim w Polsce zaczęło się o tym otwarcie mówić. Problem już dawno mógłby być za nami. A tak ukraińscy nacjonaliści mają do nas pretensje, że przez tyle lat nic od nich nie chcieliśmy, a teraz chcemy nie wiadomo czego. To jest jednak wina polskich polityków, którzy pomogli ich wyhodować. Żyrowali ich rozwój.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply