Kozak w owczej skórze

Liderzy prorosyjskich organizacji nieuznających niezależności Ukrainy i o poglądach bliskich rosyjskim faszystom korzystają z poparcia ukraińskiej władzy, towarzyszą Janukowyczowi i “pracują” w szkołach wojskowych. Chociaż działalność ta nie jest kompleksowa, a tylko okazjonalna, to ukraińskie organizacje patriotyczne są pozbawione nawet takich przywilejów.

Zakorzeniony w społecznej świadomości „kozacki mit” o wojownikach, którzy ukochali wolność oraz bronią chrześcijaństwa i ziemi ojczystej istotnie wpływa na postrzeganie rzeczywistości nie tylko przez przeciętnych obywateli, ale także przez przedstawicieli organów władzy. Jeżeli ubrani w mundury ludzie nazywają siebie „Kozakami”, to powinno to skłaniać do uważnego sprawdzenia, czy nie mamy do czynienia z nielegalną formacją paramilitarną, a nie, jak ma to miejsce teraz, do nawiązywania współpracy z nimi. Jak łatwo było przewidzieć, pod szyldem „Kozactwa” ukrywają się już nie tylko kompanie bogato udekorowanych orderami własnej roboty „kozackich pułkowników” oraz „generałów” w średnim wieku, ale – już mniej karykaturalni – przeciwnicy ukraińskiej państwowości.

Kontynuując tradycje „poprzedników”, rozpoczęte jeszcze za czasów Leonida Kuczmy, Gabinet Ministrów Ukrainy swoim postanowieniem nr 885 z dnia 1 sierpnia 2011 roku utworzył Radę Koordynacyjną do spraw rozwoju Kozactwa na Ukrainie. Ten organ doradczy uczestniczy w opracowaniu aktów prawnych dotyczących rozwoju Kozactwa, zaleceń związanych z przedpoborowym szkoleniem wojskowym młodzieży, akcjami w warunkach sytuacji nadzwyczajnych oraz ochroną porządku publicznego i granic państwa.

W skład podlegającej Ministrowi Obrony Ukrainy Rady Koordynacyjnej wchodzą naczelnicy organizacji społecznych, „działalność statutowa których związana jest z odrodzeniem tradycji Kozactwa na Ukrainie”.

Jednocześnie wspomniane postanowienie Gabinetu Ministrów umocniło pozycję sekretarza tej Rady, który, zgodnie z biurokratyczną tradycją, jest prawdziwym „motorem napędowym” jej działań, zaraz po głównym atamanie międzynarodowej organizacji społecznej „Wierne Kozactwo”.

Warto zajrzeć na stronę internetową tej organizacji. Jasne staje się wówczas jak “swobodne” poglądy „Wierne Kozactwo” ma na temat ukraińskiego patriotyzmu. Za cel swojej działalności stawiają oni zjednoczenie „sztucznie rozdzielonej Rosji, Ukrainy i Białorusi” w prawosławne państwo czy ochronę swoich obywateli przed „propagandą zepsucia”. Co więcej, przeprowadzają oni wspólne przedsięwzięcia z Kijowskim Liceum Wojskowym im. Bohuna, które powinno wychowywać przeszłą elitę oficerską Ukrainy. Utworzenie „prawosławnego mocarstwa” związane jest nie tylko z organizacją licznych spotkań z duchowieństwem czy sportowych przedsięwzięć, o których informuje strona.

Dla członków organizacji przewidziany został system stopni (skopiowany z odpowiadającego mu systemu wojsk kozackich w Imperium Rosyjskim) oraz wyróżnień. Przy czym, wśród zasad przyznawania odznaczeń wymienia się „pomyślną obronę świątyni”, „zagarnięcie wrogiej flagi”, „kontynuowanie walki mimo zranienia”. I nie są to tylko puste deklaracje.

Praca w zespole organu doradczego Gabinetu Ministrów nie wpłynęła na zachowanie „Wiernego Kozactwa”. W Dzień Ukraińskiego Kozactwa, 14 października 2012 roku, aktywiści z tej organizacji na znak poparcia „słowiańskiej jedności”, czytaj – rosyjskiego imperializmu, wyszli na plac Sofijski w Kijowie z flagami Ukrainy i Rosji. Oczywiście, zupełnie przypadkiem, miejsce przeprowadzenia akcji znajdowało się na drodze kolumny zorganizowanego przez Ogólnoukraińskie Zjednoczenie „Swoboda” marszu upamiętniającego 70. rocznicę utworzenia Ukraińskiej Armii Powstańczej. Po zakończeniu pochodu część jego uczestników wdała się w awanturę z Kozakami, która została przerwana przez milicjantów.

Sam incydent nie zyskał rozgłosu w mediach. Natomiast 13 grudnia 2012 roku Ambasador Rosji na Ukrainie, Michaił Zurabow, nagrodził młodego członka „Wiernego Kozactwa” „pamiątkowym zegarkiem „prezydent Rosji” na znak wdzięczności „za niedopuszczenie do znieważenia flagi rosyjskiej przez nacjonalistycznie nastawione siły w Kijowie”.

Chaos i anarchia

Z drugiej strony idea potężnej „piątej kolumny”, składającej się z prorosyjskich kozackich organizacji, które skutecznie przeniknęły do organów państwowych, niezupełnie odpowiada rzeczywistości, choć takie właśnie wrażenie można odnieść po przeczytaniu wyżej przedstawionych informacji.

Poszczególne spotkania „Kozaków” z młodzieżą w wieku przedpoborowym pozostają jedynie epizodycznymi przejawami aktywności miejscowych komórek organizacji, a nie realizacją przedsięwzięć wagi państwowej.

Próby głównego atamana „Wiernego Kozactwa”, Aleksego Seliwanowa, by zjednoczyć podzielone struktury kozackie pod własnym kierownictwem, napotkały opór także w środowisku prorosyjskich organizacji kozackich. Jeszcze pod koniec 2011 roku Charkowska Gubernialna Wspólnota Kozacka publicznie oświadczyła o swoim wystąpieniu z szeregów „Wiernego Kozactwa”. Funkcjonują także inne lokalne organizacje kozackie, mniej publiczne, ale nie mniej kategoryczne w kwestii ochrony własnej autonomiczności.

Nie pomaga nawet autorytet Wydziału Synodalnego ds. duszpasterstwa Kozaków oraz duchowej i fizycznej edukacji młodzieży Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego (Moskiewskiego Patriarchatu), w którym funkcję sekretarza Rada Atamanów także pełni Seliwanow.

Na przykład, przedstawiciele Związku Kozaków Ukrainy „Wojsko Zaporoskie” (łączącego „Kozackie Wojsko Zaporoskie Niżowe” i Charkowsko-słobodzką Pałankę [kozacki okręg pułkowy – przyp. tłum]) wysunęli zarzuty „prześladowania” ze strony Wydziału Synodalnego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego oraz Seliwanowa przewodniczącemu Komitetu Synodalnego Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej ds. współpracy z Kozakami, Metropolicie Cyrylowi z Stawropol i Nevinnomyssk, podczas jego wizyty na wyspie Chortyca 24 sierpnia 2012 roku.

W prorosyjskich organizacjach kozackich ciągle dochodzi do chaotycznych posunięć, które częściowo wynikają z konfliktów pomiędzy licznymi konkurującymi ze sobą stowarzyszeniami Kozaków dońskich, kubańskich, terskich. Czasem informacje o wewnętrznych sporach przedostają się do opinii publicznej. Na przykład w październiku 2012 roku Związek Narodu Rosyjskiego (kontynuator idei przedrewolucyjnych „czarnosecińców”) ogłosił rozwiązanie swojego oddziału berdiańskiego, przy którym funkcjonuje Wojsko Wiernych Kozaków Czarnomorskich im. Generalissimusa A.W. Suworowa, z powodu „próby proputinowskiego przewrotu” w organizacji. Jednakże nie przeszkodziło to „wiernym czarnomorcom” kontynuować swoją działalność już niezależnie.

Liderzy niektórych prorosyjskich kozackich stowarzyszeń bez żadnego szacunku rozmawiają z oficjalnymi przedstawicielami Rosji. Tak, wiosną 2011 roku, Konsul Generalny Rosji w Symferopolu Władimir Andrejew nazwał prowokatorem seniora Wspólnoty Kozackiej „Sobol” Witalija Chramowa. Wraz z innymi liderami prorosyjskich organizacji, które skrytykował rosyjski dyplomata, Chramow oskarżył go o bezprawne posunięcia przy dystrybucji środków, trafiających z Rosji na wsparcie rodaków. „Senior” nie tylko poróżnił się z Konsulem Generalnym Federacji Rosyjskiej, ale także wywołał niezadowolenie ówczesnego premiera Krymu, nieżyjącego już, Wasyla Dżarty. Wtedy władza skrajnie negatywnie oceniła rolę Chramowa w incydencie związanym z nieprawomocnym ustawieniem krzyża w pobliżu miasta Teodozja, które zakończyło się silnymi starciami aktywistów kozackich oraz współpracowników milicji w lipcu 2011 roku. W rezultacie Chramowa najpierw osądzono za podżeganie do międzynarodowych waśni, a w wrześniu tego samego roku został on deportowany do Rosji z zakazem wjazdu na terytorium Ukrainy na okres 5 lat.

Nie należy wyolbrzymiać nie tylko dyscypliny, ale także „potencjału siłowego” kozackich organizacji. Zwykle, jeżeli mowa jest o realnej groźbie starć z przeciwnikiem, a nie o możliwości zaprezentowania się w mundurze paradnym, kozackie struktury zdolne są zmobilizować trzy – cztery dziesiątki „wojowników”. Swoistym wyjątkiem było już wspomniane zdarzenie pod Teodozją, w którym udział wzięło nawet dwustu aktywistów. Jednakże należy zauważyć, że po ostrej reakcji ze strony służb porządkowych podobne incydenty już się nie powtórzyły.

Skąd się oni wzięli?

Członkowie prorosyjskich organizacji kozackich nie byli zrzuceni na terytorium Ukrainy na spadochronach i nie przedostali się przez Briański Las. Można do woli kpić z konceptu „niezależnego od Rosjan i Ukraińców prawosławnego narodu kozackiego”, „Donców” Krymu albo „Terców” Charkowa. Jednakże pewnej grupie mieszkańców Ukrainy, przede wszystkim jej południowych i wschodnich regionów, „wymyślenie tradycji” w takiej formie pomogło poradzić sobie z psychologicznym szokiem po rozpadzie ZSSR, znaleźć punkt oparcia w nowej rzeczywistości. Są to ludzie, którzy nie za bardzo „lubią” współczesne ukraińskie państwo, lecz, w żadnym wypadku, nie zamierzają z nim walczyć.

Ogólną ilość „Kozaków” na Ukrainie mierzy się raczej w setkach niż tysiącach. Już z powodu tych czynników można stwierdzić, że nie stanowią oni zbyt poważnego zagrożenia. Oczywiście, tylko pod warunkiem, że kozackie lampasy nie staną się podstawą do szczególnego traktowania ze strony władz, albo usprawiedliwieniem dla ludzi łamiących prawo.

Piotr Burtianskij

Argument.ua.com

Tłumaczenie: Agnieszka Wrona

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply