Białoruś przymyka drzwi

Ja, na Białorusi kupuję tylko mleko i chleb, – opowiada 32-letni mieszkaniec Brześcia, Wadim – Piwo w Polsce kosztuje tyle samo co u nas, ale jest o wiele smaczniejsze. Soki, kiełbasa, mięso, proszek do prania, płyn do mycia naczyń, same naczynia, sprzęt RTV i AGD, opony samochodowe, części do aut – wszystko to w Polsce kosztuje minimum 1,5 raza mniej.

Z powodu kryzysu Białorusini zaczęli coraz częściej wyjeżdżać za granicę w celach zarobkowych i na zakupy. Władze oczywiście nie są zadowolone z coraz częstszych “podróży ekonomicznych” obywateli: po pierwsze, państwo traci wykwalifikowanych specjalistów, w których wykształcenie zainwestowało niemałe środki Po drugie, ciężko zarobione przez przedsiębiorców pieniądze osiadają nie w kraju, lecz np. w Polsce, Ukrainie czy Litwie, gdzie Białorusini, mieszkający na terenach przygranicznych, kupują niemal wszystko.

Sprzęt AGD i RTV oraz odzież jest w Polsce z reguły tańsza 1,5-2 razy, a na Ukrainie prawie dwa razy. Z odzieżą jest jednak inny problem: do Polski i na Litwę po ubrania jeżdżą średnio zamożni Białorusini, u których kryzys nie zniwelował jeszcze ochoty na zakupy markowej odzieży w outletach czy na wyprzedaży. W celu otrzymania wizy obywatel Białorusi musi zapłacić jedynie 60 euro za usługi ambasady i otrzymać wcześniej zaproszenie od któregoś z polskich sklepów. Wiza zostanie wówczas wydana w konkretnym celu – „Po zakupy”.

Na Ukrainę jeżdżą natomiast mniej wymagający Białorusini: tam, na targach w małych miejscowościach, kupują zazwyczaj produkty codziennego użytku.

Głównym celem wyjazdów do Polski nie są jednak tylko ubrania. „Ja, na Białorusi kupuję tylko mleko i chleb, – opowiada 32-letni mieszkaniec Brześcia, Wadim – Piwo w Polsce kosztuje tyle samo co u nas, ale jest o wiele smaczniejsze. Soki, kiełbasa, mięso, proszek do prania, płyn do mycia naczyń, same naczynia, sprzęt RTV i AGD, opony samochodowe, części do aut – wszystko to w Polsce kosztuje minimum 1,5 raza mniej. Jeżdżę tam regularnie raz w tygodniu. Nawet na naprawę samochodu jadę do Polski – obsługa dwuletniego samochodu w białoruskim serwisie jest bardzo droga. Na dodatek, zakupy można zrobić praktycznie za darmo: przywozisz do polskiego miasteczka Terespol bak oleju napędowego i już jesteś do przodu 30-40 dolarów. Wracając, robię zakupy zamówione u mnie przez znajomych – od proszku do prania do telewizorów, zarabiając na tym, około 50-100 dolarów. Za te pieniądze kupuję wszystko, co potrzebne jest mojej rodzinie.”

Takich jak Wadim jest dużo więcej. Aby nie stać w długich kolejkach, które tworzą się w weekend na granicy, Wadim, tak jak większości mieszkańców Brześcia jeździ do Polski w nocy z wtorku na środę. Do pracy wraca w środę popołudniu. Ponieważ prowadzi własną działalność nie musi tłumaczyć się przed szefem. Pracownicy przedsiębiorstw skarżą się, że kierownik sam jeździ do Polski w środku tygodnia i jednocześnie zabrania tego swoim pracownikom.

Oprócz tego, sami celnicy białoruscy celowo spowalniają procedury przekraczania granicy: od momentu zabrania paszportu na kontrolę paszportową do momentu zwrócenia dokumentów mija co najmniej godzina. Czasami zdarza się też, że celnicy „konserwują” ludzi w kolejce do granicy – siedząc bezczynnie, obserwują z boku oczekujących kierowców i narastającą w nich złość. Według nieoficjalnych informacji celnicy mają wyznaczoną maksymalną liczbę samochodów, które mogą przepuścić przez granicę. Przyczyna takiego stanu rzeczy jest prosta: istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że kierowcy, którzy zmuszeni byli stać na granicy 8-10 godzin, zechcą pojechać „po zakupy” znowu w następnym tygodniu.

Dla chcących zaoszczędzić, kolejki nie są jednak jedynym problemem na granicy. W celu otrzymania wizy Schengen Białorusini muszą przejść długą i żmudną procedurę: zarejestrować się na stronie ambasady, czekać na swoją kolejkę na złożenie dokumentów (zazwyczaj do dwóch miesięcy), odstać 3-4 godziny w kolejce w celu złożenia dokumentów, po czym wrócić do ambasady po upływie dwóch tygodni, żeby, po kolejnych godzinach w kolejce, odebrać paszport z wizą.

Polacy rozkładają ręce: ilość wniosków o wydanie wizy wzrosła od zeszłego roku dwukrotnie (ze 150 tys. wiz w 2010 roku do 300 tys. w 2011). Polska strona poprosiła białoruskiego ministra spraw zewnętrznych o pozwolenie na zwiększenie liczby konsulów pracujących w polskiej ambasadzie na terenie Białorusi – spotkała się jednak z odmową. Oficjalna przyczyna takiej decyzji brzmi następująco: na Białorusi już teraz pracuje 28 polskich konsulów, a białoruskich w Polsce – 12. Nieoficjalnie, natomiast, pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych wyjaśniają: polecenie „z góry” nakazuje ograniczać ów napływ konsumentów. Nawiasem mówiąc na Białorusi od roku istnieje także ustawa pozwalająca Białorusinom wyjeżdżać z kraju swoim własnym samochodem jedynie raz w ciągu siedmiu dni.

Z takimi samymi problemami spotykają się mieszkańcy Grodna chcący udać się na Litwę.

Obecnie na granicy białorusko-ukraińskiej także tworzą się ogromne kolejki. Nie wynika to wyłącznie ze wzrostu mobilności obywateli w trakcie wolnych dni. Białorusini wywożą na Ukrainę w dużych ilościach olej napędowy (na Ukrainie jest droższy o 70%), mleczko skondensowane i olej (na Ukrainie droższe 1,5 raza) oraz wędlinę. Przywożą do kraju, natomiast, letnie opony samochodowe, części samochodowe, sprzęt AGD i RTV, warzywa, w tym nawet ziemniaki. Kolejki nie są mniejsze niż na polskiej granicy: chociaż dochód z takich kursów przez granicę jest mniejszy, za to dostępny dla każdego – na białorusko-ukraińskiej granicy obowiązuje ruch bezwizowy.

Władze starają się również wszelkimi sposobami przyblokować granicę z Rosją, dokąd Białorusini jeżdżą sprzedawać rodzime produkty spożywcze. Niedawno ogłoszono, że na granicy z Federacją Rosyjską wprowadzono z powrotem kontrolę paszportową. Państwowy Komitet Celny Republiki Białoruś podkreśla wprawdzie, że zmiany wprowadziła strona rosyjska – Białorusini przekonani są jednak, że to robota ich władz, które chcą ograniczyć migrację i wywóz produktów spożywczych.

Oprócz tego w kraju coraz głośniej mówi się, że Łukaszenka planuje zrobić obywateli swojego kraju „niewyjezdnymi”. Kilka lat temu, na Białorusi praktykowano obowiązek otrzymania przez obywateli specjalnej pieczątki w paszporcie – „pozwolenie na wyjazd za granicę”. Pozwolenie to było wydawane na rok i bez niego żaden europejski konsul nie wydał petentowi wizy. Teraz Białorusini boja się, że ta praktyka powróci. Tylko tym razem, bez tej osławionej pieczątki, nie będzie wydawane pozwolenie także na wyjazd na Ukrainę, a nawet do Rosji. A jak pokazuje praktyka, na Białorusi trzeba bardziej wierzyć w nieoficjalne pogłoski, niż w informacje, przekazywane oficjalnie.

Maksim Szwejc

Źródło: rosbalt.ru

Tłum. Maja Maćkowiak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply