Wysokie stawki rosyjskiej geopolityki energetycznej

Wygląda na to, że Moskwa ma teraz w ręku mocną kartę pozamilitarną, gwarantującą jej wygraną, której może użyć po to, aby przechylić szalę wagi światowego balansu sił geopolitycznych na swoją stronę, zmniejszając jednocześnie nadmierny wpływ Waszyngtonu. Ropa i gaz są podstawą tej strategii.

Siódmego listopada uruchomiono pierwszą nitkę Gazociągu Północnego (Nord Stream), ogromnej inwestycji rosyjsko-niemieckiej. Wydarzenie obchodzono z wielką pompą. Kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew wspólnie z premierami Francji i Holandii oraz komisarzem europejskim ds. energetyki oficjalnie odkręcili w niemieckim mieście Lubmin kurek pierwszej nitki gazociągu o łącznej długości 1224 km, zapoczątkowując tym samym dostawy gazu z rosyjskiego złoża Jużno-Russkoje znajdującego się na Syberii.

Gazociąg Północny nie należy do tanich projektów. Koszt gazociągu o łącznej długości 1224 km, położonego na dnie Morza Bałtyckiego i ciągnącego się od rosyjskiego miasta Wyborg do północno-wschodniej części Niemiec, to ponad 12 mld dolarów. Jego budowę zrealizowano w krótkim czasie, podejmując przy tym niebywałe wysiłki w zakresie ochrony naturalnego środowiska morskiego – co było podstawowym warunkiem stawianym przez niektóre z państw strefy bałtyckiej należące do UE. Po ukończeniu budowy drugiej nitki pod koniec 2012 r. Nord Stream będzie w stanie dostarczać 55 mld mkw rosyjskiego gazu w ciągu roku, co stanowi prawie 10% sumarycznego zapotrzebowania na gaz w Europie lub około 1/3 obecnego zużycia gazu w Chinach.

Szacuje się, że Nord Stream dostarczy energię, która będzie w stanie zaspokoić zapotrzebowanie 56 mln europejskich gospodarstw domowych. Mając na uwadze decyzję polityczną UE o zmniejszeniu „śladu węglowego”, rosyjski gigant gazowy oświadczył, że gaz ziemny wydziela o 50% mniej dwutlenku węgla niż elektrownie pracujące na węglu, a jest przy tym o 50% bardziej efektywny energetycznie.

Nawet jeśli Moskwy, która z zasady postępuje oportunistycznie, nie przekonują dowody naukowców o globalnym ociepleniu, to Gazprom bez skrupułów wykorzystuje zmiany klimatyczne jako argument handlowy. UE aktywnie przechodzi na gaz ziemny, a Moskwa usiłuje wyciągnąć z tej inicjatywy jak najwięcej możliwych korzyści. Oprócz dostaw gazu do Niemiec Nord Stream będzie również dostarczał sybirski gaz do Wielkiej Brytanii, Danii, Holandii, Belgii, Francji i Czech.

Wygląda na to, że Moskwa ma teraz w ręku mocną kartę pozamilitarną, gwarantującą jej wygraną, której może użyć po to, aby przechylić szalę wagi światowego balansu sił geopolitycznych na swoją stronę, zmniejszając jednocześnie nadmierny wpływ Waszyngtonu. Ropa i gaz są podstawą tej strategii. W ciągu kilku miesięcy rosyjskie wydobycie ropy przewyższyło wydobycie w Arabii Saudyjskiej, osiągając poziom 11,3 mln baryłek dziennie i stawiając Rosję na wiodącej pozycji w zakresie wydobycia ropy. Według danych branżowych, Rosja jest niekwestionowanym liderem w świecie w zakresie odkrytych złóż gazu ziemnego.

Przez ostatnie kilka lat gaz ziemny stawał się w coraz większym stopniu podstawą rosyjskich geopolitycznych inicjatyw energetycznych. Państwowy koncern Gazprom jest podstawą tej strategii energetycznej.

Aby przeciwdziałać marszowi NATO na wschód do krajów byłego Układu Warszawskiego, np. do Polski, Czech czy Rumunii, czy też usilnym wysiłkom USA skierowanym na wciągnięcie Ukrainy i Gruzji do Paktu Północnoatlantyckiego, rosyjski przywódca Władimir Putin – początkowo jako prezydent, a obecnie jako premier – wykorzystał dźwignię ekonomiczną, jaką jest Gazprom. Rosja ze swoimi ogromnymi złożami gazu usiłuje nawiązać stabilne stosunki gospodarcze z krajami Europy Zachodniej, chcąc tym samym osłabić potencjalne zagrożenie wojenne płynące ze zbliżania się NATO. To właśnie Niemcy, wcześniej wróg, a obecnie posiadacz końcowego punktu gazociągu Nord Stream, stały się podstawowym celem rosyjskiej dyplomacji gazowej.

Trasa na dnie Morza Bałtyckiego została wybrana przez konsorcjum rosyjsko-niemieckie, w skład którego wchodzi Gazprom z 51% akcji oraz niemiecka spółka BASF Wintershall i E.ON Ruhrgas, posiadające po 15,5% akcji, co zapewnia rosyjsko-niemieckim partnerom przeważającą większość – 82% akcji. Dodatkowe wsparcie ze strony najważniejszych państw UE zapewniło przyłączenie się do konsorcjum holenderskiej firmy N.V. Nederlandse Gasunie oraz francuskiego GDF Suez, z których każda ma po 9% akcji.

Trasę po dnie Bałtyku wybrano celowo, aby uniknąć możliwych zawirowań na tle geopolitycznym, podobnych do tych, jakie miały miejsce kilka lat temu, gdy proeuropejski rząd Ukrainy zablokował rosyjskie dostawy gazu do Europy Zachodniej w celu ucięcia rosyjskich prób nawiązania bliższych stosunków z Europą Zachodnią. Zza działań Ukrainy wyzierały długie ręce Waszyngtonu.

Jeśli Ukraina wstąpiłaby do NATO w 2004 r., do czego dążył Waszyngton, gdy wskutek „pomarańczowej rewolucji” na fotelu prezydenckim zasiadł Wiktor Juszczenko, Kijów zająłby świetną pozycję strategiczną, z której mógłby – na rozkaz – gospodarczo zadusić Rosję. Do momentu uruchomienia Gazociągu Północnego w listopadzie br. ok. 80% gazu eksportowanego z Rosji do krajów UE – przede wszystkim do Niemiec, Włoch i Francji – przechodziło przez terytorium Ukrainy. Brak stabilności politycznej oraz ciągłe ingerencje NATO w sprawy Ukrainy wpłynęły na podjęcie decyzji o budowie nowej trasy Gazociągu Północnego, omijającego Niemcy i Polskę. Obecnie ok. 40% budżetu Rosji stanowią dochody z eksportu ropy i gazu.

Gazociąg Południowy vs. Nabucco

Mało kto spoza branży energetycznej czy grup zainteresowanych tematyką ze względów politycznych zwrócił uwagę na to, że równocześnie z oddaniem do użytku Gazociągu Północnego (Nord Stream) rozwinęła się zacięta walka geopolityczna wokół innego ogromnego projektu gazociągowego Gazpromu, zwanego Gazociągiem Południowym (South Stream). Gazociąg ma być położony na dnie Morza Czarnego, przechodząc przez Bułgarię, Serbię, Węgry i Słowację i dalej, przez kraje południowe, aż na rynki Europy Zachodniej.

Aby przeciwdziałać zacieśniającym się więzom energetycznym UE z Rosją, Komisja Europejska przy aktywnym wsparciu Waszyngtonu zaproponowała w 2002 r. konkurencyjny projekt pod nazwą Nabucco, na cześć opery Verdiego. Do chwili obecnej Turcja, Rumunia, Bułgaria, Węgry i Austria zgodziły się „zasadniczo” wybudować gazociąg Nabucco o długości 3900 km, który teoretycznie będzie mógł dostarczać z regionu Morza Kaspijskiego oraz Bliskiego Wschodu przez Turcję aż do Europy do 31 mld mkw gazu rocznie. Obecnie partnerzy Nabucco to niemiecki RWE, austriacki OMV, węgierski MOL, turecki Botas, bułgarski koncern Bulgaria Energy Holding oraz rumuński Transgaz.

Problem polega na tym, że partnerzy projektu Nabucco muszą jeszcze zapewnić źródło dostaw gazu, aby zapełnić gazociąg. Moskwa sprytnie zablokowała gaz od oczywistego dostawcy, Azerbajdżanu, a nadwyżki produkcyjne gazu z byłej republiki radzieckiej, Turkmenistanu, są kontraktowo przeznaczone dla Gazpromu. To powoduje, że jedynym możliwym dostawcą byłby Iran, czego Waszyngton – mówiąc delikatnie – nawet nie bierze pod uwagę.

Gazociąg Północny oraz Południowy powstały w czasie, gdy poprzedni rządz Ukrainy pod przewodnictwem Juszczenki, przy silnym zakulisowym wsparciu USA, dwa razy zablokował transport gazu na rynki europejskie, po raz pierwszy w 2006 roku. Aby zagwarantować dostawy, Moskwa zaplanowała dwa nowe projekty – oba z pominięciem Ukrainy.

Geopolityczny problem Waszyngtonu i jego sojuszników z Brukseli polega na tym, że projekt Nabucco wydaje się skazany na niepowodzenie jeszcze przed rozpoczęciem budowy. Nie tylko najwięksi alternatywni dostawcy – a wśród nich Azerbajdżan – zostali zablokowani przez Gazprom, ale i koszty Nabucco są znacznie wyższe niż u rosyjskiego konkurenta.

Ostatnie wyliczenia wskazują, że budowa Nabucco będzie dwa razy droższa niż w przypadku Gazociągu Południowego. Tamás Fellegi, węgierski minister rozwoju narodowego, oświadczył niedawno, że koszt Nabucco będzie czterokrotnie wyższy niż pierwotnie zakładano. „Nikt nie jest w stanie oszacować końcowego kosztu Nabucco, ale, według optymistycznych prognoz, może on osiągnąć 24-26 mld euro” – oświadczył Fellegi.

Pod koniec października, w czasie moskiewskiego spotkania z największym partnerem konsorcjum, włoskim ENI, Gazprom zrobił ważny krok w kierunku zapewnienia poparcia oraz nowych partnerów dla Gazociągu Południowego. Kilka dni wcześniej przyciągnął do udziału w projekcie swojego największego partnera z Gazociągu Północnego, niemiecką spółkę BASF Wintershall, co było mocnym uderzeniem w projekt Nabucco. Partnerzy wspólnie przyłączyli się do wielkiej francuskiej firmy EDF, aby zapewnić Gazociągowi Południowemu większą siłę przebicia w porównaniu z Nabucco.

W kwietniu Turcja – która, przynajmniej na papierze, jest kluczowym partnerem w projekcie Nabucco – pozwoliła Gazpromowi rozpocząć podwodne poszukiwania surowca w celu przełożenia trasy Gazociągu Południowego, co było pierwszym krokiem na drodze do podpisania z Ankarą umowy o budowie gazociągu w tureckich wodach Morza Czarnego. Turcja chce wziąć na siebie nową rolę energetycznego skrzyżowania między UE a swoimi sąsiadami. Udzielając Gapzromowi zezwolenia na rozpoczęcie poszukiwań złóż, turecki rząd Erdogana zdecydował, aby nie kłaść wszystkich jajek do kosza NATO w postaci projektu Nabucco.

Możliwe trasy Gazociągu Południowego

Gazprom, będący już największym dostawcą gazu na rynki europejskie, przez uruchomienie Gazociągu Północnego oraz innych linii planuje jeszcze zwiększyć swoje dostawy w 2011 r. o 12%, osiągając poziom 155 mld mkw. W chwili obecnej Gazprom zajmuje jedną czwartą ogólnoeuropejskiego rynku gazowego, a po ukończeniu budowy Gazociągu Południowego i innych projektów chce zająć 30%.

Prezes spółki Wintershall, Rainer Seele, podkreślił korzyści geopolityczne kryjące się za decyzją o przystąpieniu do Gazociągu Południowego: „W warunkach globalnego współzawodnictwa z krajami Azji o złoża, zarówno Gazociąg Północny, jak i Południowy gwarantuje dostęp do surowców energetycznych, które mają kluczowe znaczenie dla naszej gospodarki”.

Jednak głównym celem Gazociągu Południowego nie jest Azja, lecz Zachód. Trwająca walka rosyjskiego Gazociągu Południowego ze wspieranym przez USA projektem Nabucco ma charakter geopolityczny. Zwycięzca uzyska dużą przewagę w politycznej przyszłości Europy.

Według Andrieja Poliszczuka, analityka grupy finansowej BKS, Nabucco znajduje się na pozycji przegranej. „Projekt napotka różne trudności. Po pierwsze, czym wypełnić gazociąg i jak znaleźć bazę surowcową. Po drugie, projekt wyceniano na 8 mld dolarów, a w tym momencie jego koszty szacuje się na 12-15 mld dolarów – mówi Poliszczuk. – Motyw polityczny jest ukrytym wiodącym motywem wszystkich tych projektów. Przez ich realizację Europa próbuje zmniejszyć swoją zależność od rosyjskiego gazu”.

Reinhard Mitschek, dyrektor zarządzający Nabucco Gas Pipeline International GmbH, przyznał niedawno, że na razie realizacja projektu został odłożona do 2017 r., czyli o 3 lata później niż planowano pierwotnie. Budowa rozpocznie się najwcześniej w 2013 r. Odpowiadając na pytania dotyczące możliwego terminu rozpoczęcia dostaw na niedawnej konferencji prasowej, Mitschek powiedział, że dostawy zaczną się, „jak tylko otrzymamy jednoznaczne potwierdzenie, że dostawy gazu będą zagwarantowane”.

Operacja UE „Noc i Mgła” w stosunku do Gazpromu

Kilka dni przed planowaną ceremonią otwarcia gazpromowskiego Gazociągu Północnego, UE – jakby celowo – rozpoczęła bezprecedensową kampanię w biurach Gazpromu i jego europejskich partnerów w 10 krajach w duchu nazistowskiego „Nacht und Nebel” (Noc i Mgła).

W odpowiedzi na skargę złożoną przez zaprzyjaźniony z USA rząd Litwy 29 września urzędnicy UE przeszukali Gazprom oraz biura firm partnerskich w Zachodniej i Środkowej Europie, odpowiedzialnych za dostawy, transport i przechowywanie gazu ziemnego. Komisja oświadczyła, że przeszukania przeprowadzono w związku z „podejrzeniami” o działania naruszające wolną konkurencję.

Najścia stały się bezprecedensowym sposobem wykorzystania nowej broni UE – „ochrony konkurencji”, obejmującej m.in. groźbę kar w wysokości do 10% światowego obrotu firmy. Idąc za modelem „wolnego rynku” Thatcher, przez ostatnie kilka lat Komisja Europejska zmusiła firmy E.ON, RWE i ENI do podziału albo sprzedaży konkurentom aktywów transportowych. E.ON i GDF były również zmuszone do zerwania umów dotyczących podziału rynku.

Obecnie UE opracowuje tzw. trzeci pakiet energetyczny, który nakłada ograniczenia na kontrolowanie infrastruktury gazociągowej i nakazuje upowszechnienie silnie skoncentrowanej własności. Zgodnie z tymi zasadami Rosja może być zmuszona do sprzedania części systemu gazociągowego w UE, czemu Moskwa najwyraźniej nie ma zamiaru się podporządkować. To może otworzyć puszkę Pandory w postaci interwencji geopolitycznych potencjalnych firm antyrosyjskich, których celem będzie sabotaż bardzo ważnego i wciąż wzmacniającego się handlu gazowego Rosji z UE, który stanowi podstawę rosyjskiej gospodarki.

Przeszukania w Gazpromie miały motywację wyłącznie polityczną. UE przyznaje nawet, że ma mało dowodów. „Jesteśmy na początku śledztwa. Mamy podejrzenia i powinniśmy znaleźć ich potwierdzenie na podstawie dowodów, które znajdziemy, oraz naszej analizy” – powiedziała dziennikarzom rzecznik Komisji Amelia Torres.

Według danych agencji Reuters „przedstawiciel Komisji, który odmówił podania imienia, poinformował Reuters, że przeszukania są częścią wysiłków UE ukierunkowanych na uniezależnienie się od rosyjskiego gazu i są związane z obawą o wpływy Gazpromu, będącego koncernem państwowym”. Sam koncern wiąże te najścia z niedawnymi sukcesami w ramach projektu Gazociąg Południowy. Źródło z Gazpromu podaje: „Według mnie przeszukania przeprowadzono na tle przyspieszenia realizacji rosyjskich projektów, w tym podwodnego Gazociągu Południowego”.

Władimir Fejgin, członek delegacji rosyjskiej współpracujący z UE w danej kwestii, obwinia Komisję Europejską o to, że ta wstąpiła na niebezpieczną ścieżkę. „Nie jest to zwykły pokaz sił. Jest bardzo dużo zagadnień nadzwyczaj upolitycznionych, m.in. kwestia długoterminowych kontraktów Gazpromu” – twierdzi.

Podczas gdy zasady wolnego rynku dla rynkowych outsiderów mogą wyglądać zachęcająco, to dla długoterminowego planowania przyszłości przez Gazprom kontrakty z ustaloną odgórnie ceną są zwyczajnie koniecznością. Ostatnie lata na rynku ropy pokazały, że chociaż ceny czasem spadają, to najczęściej podlegają one manipulacjom największych banków Wall Street, takich jak JP MorganChase, Citigroup czy Goldman Sachs, które w czerwcu 2008 r. doprowadziły ceny za baryłkę ropy do poziomu 147 dolarów, mimo że podaż na rynku znacznie przewyższała zapotrzebowanie, i zagarnęły przy tym ogromne zyski.

Czekając na poszerzenie rynku eksportowego dla swojego gazu, Gazprom dokonał w całej Europie dużych inwestycji w infrastrukturę, które teraz wskutek decyzji UE mogą upaść. Gazowy gigant jest w trakcie dwukrotnego zwiększania objętości swoich podziemnych zbiorników gazu. Zbiornik w Austrii jest już czynny, a obiekty w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech są najmowane, aby obsłużyć nowy potok gazu z Gazociągu Północnego i Południowego. Poza tym Gazprom utworzył wspólne przedsięwzięcie z Serbią, aby realizować eksport gazu do Serbii, Bośni i Hercegowiny oraz na Węgry. Przygotowywane są techniczne warunki dla utworzenia podobnych wspólnych projektów w Czechach, Francji, Rumunii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Słowacji, Turcji oraz Grecji. Powyższe fakty wraz z inwestycjami w gazociągi nasuwają oczywisty wniosek, że przeszukania są ukierunkowane przeciw rosyjskiemu gigantowi energetycznemu.

Jeśli Moskwie uda się pomyślnie zakończyć Gazociąg Południowy oraz utrzymać kontrolę nad infrastrukturą transportową, będzie to oznaczać (co najmniej) ogromną geopolityczną porażkę Waszyngtonu. Od momentu upadku Związku Radzieckiego w 1991 r. amerykańska geopolityka energetyczna w regionie Morza Kaspijskiego i w Eurazji była ukierunkowana na osłabienie, a nawet całkowite zniwelowanie jedynego politycznego narzędzia wpływu, jakie jest nadal w posiadaniu Moskwy dla przeciwdziałania amerykańskiej strategii NATO polegającej na okrążeniu Rosji na polu bitwy. Moskwa, aby nie dopuścić do pełnej zależności od dochodów z eksportu gazu i ropy do UE, dała niedawno do zrozumienia, że jest zainteresowana nawiązaniem długoterminowych stosunków partnerskich ze wschodnimi sąsiadami z Eurazji, zwłaszcza z Chinami.

William Engdahl

“Global Research”

Tłumaczenie: Kamila Twardokus, redakcja: twg

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply