Wielki Narzekacz i Wielki Pupnik

Odkąd istnieje Sarmacja, istnieje Wielki Narzekacz i pewnie będzie jej towarzyszył aż do końca.

Kiedy byłem mały, brałem ubolewania Wielkiego Narzekacza bardzo na serio. Wierzyłem, że kiedyś było wspaniale, natomiast teraz jest okropnie i fatalnie. Płakałem więc nad Rzecząpospolitą, o której pieśń nucona za Sasów powiadała, że z dawnymi Sarmatami “pospołu / Poszła do dołu, / W grobie się położyła”. Ale też zapragnąłem wglądnąć w te dawne, szczęśliwe czasy, kiedy było tak dobrze… więc kiedy to miało być? Zapewne za zwycięskiego króla Jana. Wziąwszy dedykowaną mu “Wojnę chocimską” Wacława Potockiego, przeczytałem jednak, że duch polski tej epoki był umarły, bo Polacy “postrzygli się w karły” – kiedyś za to, ho, ho! byli olbrzymami. Ale kiedyż, do licha? Widocznie w czasach, które chwali Potocki, czyli za pierwszych Wazów. Siegnąwszy do poezyj tego periodu dowiedziałem się wszakże, iż wszystko, co dobre – było za Batorego. Tym niemniej wkrótce miałem się przekonać, że to właśnie przed obliczem króla Stefana publicznie wypowiedziano słowa: “o nierządne królestwo i zginienia bliskie, / gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość / ma miejsce…”. Więc może złotą epokę datować trzeba wcześniej jeszcze, to jest na panowanie Zygmunta Augusta, ergo lata narodzin Sarmacji? Chwyciłem dedykowany Zygmuntowi Augustowi poemat. I przeczytałem, że Sarmatom męstwa nie dostaje, bo zrobili się z nich “kupcy a rataje”, czyli handlarze, którzy wojować nie umieją.

Pomyślałem wówczas, że wszystko to psu na budę, że cały ten Wielki Narzekacz jest kłamcą i że jego ubolewanie przystoi tylko starym dziadom i niedojrzałej dziatwie.

Zastanowiło mnie jednak, dlaczego żaden z poetów nie dostrzegł, że każdy z nich narzekał i ubolewał podobnie, tak samo wręcz, jak poeci w owym sławetnym, najlepszym, wychawalanym przez niego k i e d y ś?

I tu czekało mnie kolejne zdziwienie. Oni wszyscy o tym wiedzieli! A co zabawniejsze, krytykując swoje czasy – zarazem wychwalali je pod niebiosa! No bo za króla Stefana – “serce roście patrząc na te czasy”, za Zygmunta Wazy – Polska “zasiadła jako u Boga na łonie”, a za króla Jana “ciesz się, od wieku wolna Sarmacyja”, jako że “nie ciecze bez dach na szyję” i każdy “spokojnie bez prawa żyje”, bo “choć szlachcic na zagrodzie / siędzie przy wojewodzie”. No a za Sasa, wiadomo – “jedz, pij i popuszczaj pasa”.

Czyli wszystko idzie jak najgorzej – ale jest super tak, jak jest. Pozostawiam na boku fakt, że i narzekanie, i chwalenie to zabiegi retoryczne, których można nie brać na serio… Sarmacja istniała jednak na serio i na serio upadła. Najwidoczniej rzecz miała się tak, że rzeczywistość kłuła w oczy, ale pod pupskiem było zbyt miękko jak na to, aby pupskiem ruszyć. Czyli że od narodzin Sarmacji obok Wielkiego Narzekacza towarzyszył Jej Wielki Pupnik. I – jak każdej demokracji – będzie jej towarzyszył na wieki wieków, amen.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply