Widmo polsko-niemieckiego tandemu krąży nad Europą?

Jeśli tandem polsko-niemiecki okaże się stabilny i zrównoważony, to stanie się ważnym czynnikiem w polityce europejskiej, który będzie miał znaczący wpływ zarówno na stosunki wewnątrz UE, jak i na wschodnią politykę Brukseli – przewiduje Andrzej Turkowski, analityk w moskiewskim Centrum Carnegie.

Ministrowie spraw zagranicznych Polski i Niemiec, Radosław Sikorski i Guido Westerwelle, wystosowali wspólny list do szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz przedstawicieli krajów członkowskich UE. Ponieważ inne państwa nie przedstawiły własnych propozycji w tym zakresie, list stał się podstawą dyskusji, która toczyła się w trakcie posiedzenia Rady do Spraw Zagranicznych w Brukseli w dniach 13-14 listopada, poświęconego między innymi wypracowaniu stanowiska na szczyt UE-Rosja, zaplanowanego na grudzień 2011 r.

Pomimo że powyższa inicjatywa odzwierciedla jedną z najciekawszych tendencji w UE, to nie wzbudziła ona większego zainteresowania europejskiej prasy, pochłoniętej kryzysem gospodarczym krajów strefy euro. Jeśli jednak tandem polsko-niemiecki okaże się stabilny i zrównoważony, to bez wątpienia będzie miał znaczący wpływ na procesy polityczne w Unii Europejskiej, a także na jej politykę zagraniczną w stosunku do wschodnich sąsiadów.

Sikorski: „Wartości, warunki, interesy”

W liście podkreślono, że z punktu widzenia historii, kultury i położenia geograficznego Rosji należy ona do europejskiej rodziny narodów i przy pomocy UE powinna zająć „należyte miejsce w demokratycznej, wolnej i prężnie rozwijającej się Europie”. Zdaniem obu ministrów Unia Europejska powinna dalej wspierać modernizację rosyjskiej gospodarki i systemu politycznego. Obaj podkreślają, że Unia popiera przystąpienie Moskwy do Światowej Organizacji Handlu, mówią nawet o możliwości utworzenia w przyszłości wspólnej europejsko-rosyjskiej strefy wolnego handlu. Proponują również wprowadzenie ułatwień wizowych dla rosyjskich uczonych i studentów oraz włączenie Rosji do programów Erasmus i Erasmus mundus.

Jednocześnie apelują do UE, aby wymagała od Moskwy spełnienia zobowiązań i obietnic w zakresie praworządności, przestrzegania praw człowieka, wolności mediów i wartości demokratycznych. Ich zdaniem „roszada na stanowiskach” między Putinem i Miedwiediewem nie jest „zachęcająca”. Jest to pierwsza jawnie krytyczna ocena tego wydarzenia wyrażona oficjalnie przez polityków europejskich na tak wysokim szczeblu. Mimo to obaj ministrowie nadal stoją na stanowisku, iż UE powinna „trzymać się drogi aktywizacji więzi z Rosją i pokonać letarg polityczno-gospodarczy”.

Sikorski i Westerwelle uważają, że Rosja powinna działać w sposób przewidywalny, jako rzetelny partner w regulacji zamrożonych konfliktów w Przydniestrze oraz wokół separatystycznych republik Abchazji i Osetii Południowej, a także w innych kwestiach dotyczących bezpieczeństwa (nierozpowszechnianie broni masowego rażenia, walka z terroryzmem i rozwiązanie konfliktów na Bliskim Wschodzie).

List jako przeciwwaga dla otwarcia Gazociągu Północnego

List z dnia 8 listopada stanowi ważny etap w wypracowaniu wspólnego kursu politycznego obu krajów w stosunku do Rosji (jeszcze kilka lat temu było to niewyobrażalne). Tego samego dnia odbyła się uroczysta ceremonia uruchomienia gazociągu „Nord Stream”. Niewątpliwie ta zbieżność dat nie jest przypadkiem, gdyż gazociąg położony na dnie Morza Bałtyckiego przez wiele lat był dla Warszawy źródłem trosk i nieufności odnośnie „szczególnych stosunków” Berlina i Moskwy. Porozumienie o jego budowie spowodowało przywołanie opierających się na historycznych skojarzeniach frazesów o „transakcjach zawieranych za plecami Warszawy”, wzbudziło strach i oburzenie. Radosław Sikorski porównał je do paktu Ribbentrop-Mołotow, a były prezydent Aleksander Kwaśniewski nazwał je „miną podłożoną pod fundament europejskiej solidarności”. Jednak pomimo ogromnego rozczarowania i głośnych protestów Warszawa mogła tylko bezsilnie obserwować, jak do projektu dołączały kolejne firmy z innych krajów UE – holandzka N.V. Nederlandse Gasunie i francuska GDF SUEZ.

Wkrótce po dojściu do władzy rządu Donalda Tuska w 2007 r. Warszawa zmieniła taktykę w stosunku do Berlina. Poza bliską współpracą z Niemcami Polska podjęła działania mające na celu normalizację stosunków z Rosją, których celem jest w dużej mierze zerwanie z wizerunkiem rusofobów, negatywnie wpływającym na sytuację Polski w UE.

Radosław Sikorski zdołał nawiązać szczególnie bliskie kontakty z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Niemiec, Frankiem-Walterem Steinmeierem, który nie tylko pojechał z kolegą z urzędu do Kijowa, aby podjąć próbę złagodzenia destrukcyjnego konfliktu między prezydentem Wiktorem Juszczenko i premier Julią Tymoszenko oraz uratować obóz „pomarańczowych” od nadchodzącej katastrofy politycznej, ale odwiedził również Sikorskiego w jego prywatnej rezydencji.

W roku 2009 ministrem spraw zagranicznych Niemiec został Guido Westerwelle, jednak nie wstrzymało to procesu wzmacniania partnerstwa obu krajów. Wręcz przeciwnie – Westerwelle swoją pierwszą oficjalną wizytę złożył w Warszawie, a wkrótce potem wraz z Sikorskim wybrali się na Białoruś, aby zaproponować poszerzenie współpracy Brukseli z Mińskiem, o ile Aleksander Łukaszenko zagwarantowałby przeprowadzenie w kraju wolnych wyborów. Skutkiem tego jeszcze jedno państwo z Europy Wschodniej stało się areną wspólnych polsko-niemieckich prób wpływu na wschodnią politykę UE.

Wreszcie w maju 2011 r. ministrowie spraw zagranicznych Polski i Niemiec spotkali się w Kaliningradzie ze swoim rosyjskim kolegą z urzędu. Symboliczne znaczenie ma fakt, że Westerwelle i Sikorski przybyli na spotkanie razem. Polski polityk wystąpił z ciekawą propozycją, aby powiększyć 50-kilometrową strefę bezwizowego „ruchu przygranicznego” na całe terytorium rosyjskiej enklawy.

Przejawem bezprecedensowo bliskiej współpracy Warszawy z Berlinem stał się obchodzony w czerwcu 20. jubileusz polsko-niemieckiego porozumienia o przyjacielskiej współpracy. W trakcie wspólnego posiedzenia rządów obu państw z udziałem kilkudziesięciu ministrów przyjęto wspólną deklarację i poszerzono plan działań obu krajów. W obu dokumentach jako jeden z celów polsko-niemieckiego partnerstwa wymienia się wspólny dialog z Rosją.

Stanowiska Berlina i Warszawy są zbliżone, ale nie do końca zgodne

Pomimo że obustronna współpraca Niemiec i Polski wzmacnia się, to w kilku kwestiach dotyczących wschodnich sąsiadów UE zdania obu państw różnią się. Jak wynika z raportu przygotowanego przez rosyjski Instytut Problemów Społecznych pod tytułem „Jaka powinna być polityka wobec Rosji? Polski i niemiecki punkt widzenia”, między stanowiskiem polskich i niemieckich ekspertów jest sporo niezgodności. Wszystko wskazuje na to, że podstawowa rozbieżność dotyczy przypuszczalnych motywów określających kurs rosyjskiej polityki zagranicznej.

Zdaniem Niemców w polityce zagranicznej Moskwa bardziej „ceni potęgę i konkurencję niż kompromisy” i wykorzystuje eksport nośników energii „jako narzędzie do zajęcia silnej pozycji na arenie międzynarodowej” (z czym zresztą zgadzają się również Polacy), co „świadczy o braku zrozumienia i o zagrożeniach płynących z różnicy pomiędzy dążeniami Rosji a rzeczywistością”. Polacy, z drugiej strony, zakładają, że kurs Rosji jest określony przez dążenie do bezkompromisowego osiągania interesów narodowych Rosji. A więc, o ile Niemcy uważają, że konflikt zbrojny w Gruzji zrodził się dlatego, że „Rosję zaszczuto”, to polscy specjaliści upatrują w nim dowodu na skuteczność rosyjskiej polityki zagranicznej.

Opinie ekspertów różnią się również, jeśli chodzi o udział Rosji w programie „Partnerstwo Wschodnie” (PW). Polska, obawiając się, że współpraca z Moskwą może przyćmić czy wręcz zająć miejsce partnerstwa z krajami Nowej Europy Wschodniej, ma dość sceptyczny stosunek do przyłączenia się Rosji do programu. Niemcy natomiast (choć między nimi także brak pełnej zgody) popierają bardziej aktywny udział Moskwy, a nawet jej przyłączenie do PW.

Tego typu rozbieżności odzwierciedlają dobrze znaną różnicę w znaczeniu, jakie przypisują polityce wschodniej Berlin i Warszawa. Jak zauważa były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Sławomir Dębski, różnice te mają korzenie historyczne. O ile dla Niemiec Ostpolitik oznaczało rozwój wzajemnie korzystnych stosunków z „centrum” imperium rosyjskiego i radzieckiego, to „polityka wschodnia” Polski była poszukiwaniem sojuszników dla przeciwstawienia się temu centrum.

Czas uznać zmiany

Jednak z powodu dramatycznych zmian, jakie miały miejsce we wschodnim regionie Europy, taki model historyczny traci na aktualności. Rosja, jak dawniej, ma wielką przewagę nad sąsiadującymi krajami pod względem potencjału gospodarczego, bogactw naturalnych, wpływów politycznych i potęgi wojennej. Mimo to nie ma już hegemonii w Europie Środkowej i Wschodniej.

Po dojściu nowego rządu do władzy w Polsce w 2007 r. kurs polityki zagranicznej zmienił się w bardzo wyraźny sposób i jest obecnie o wiele bliższy kursowi obranemu przez Berlin. Warszawa nie liczy już na przyspieszenie procesów modernizacji i demokratyzacji u swoich wschodnich sąsiadów przez utworzenie antyrosyjskiej koalicji na wschodnim skrzydle, a zamiast tego szuka wsparcia w ponadnarodowym instytucie UE (Komisji Europejskiej) na skrzydle zachodnim.

Poza tym zajęła bardziej pragmatyczną pozycję w stosunku do Ukrainy i Gruzji. W szeregu swoich przemówień Sikorski, mówiąc o braku przejrzystości polityki Janukowicza, mówił, że Polska poprze „europejski wybór” Kijowa tylko w przypadku, jeśli ten ją o to poprosi. Oprócz tego, mimo że Polska mocno broni integralności terytorialnej Gruzji, to wspieranie wejścia tego kraju do NATO nie jest już jednym z priorytetowych punktów polskiej polityki zagranicznej.

Mimo wszystko błędem byłoby uznanie bliskiej współpracy Warszawy i Berlina za czysty przypadek. Już na początku XXI wieku w toku gorących dyskusji stało się jasne, że Polska ma pomysły i energię do realizacji polityki wschodniej, ale brak jej wpływów i środków. Już wtedy wyraźnie było widać, że jej „motorem” mogą być tylko Niemcy – jednak mało kto mógł wyobrazić sobie tak gwałtowne zbliżenie stanowisk tych dwóch państw. Jednym z tych nielicznych był Zbigniew Brzeziński, który nieustannie powtarzał, że Polska powinna poprawić partnerskie stosunki ze swoim zachodnim sąsiadem.

Wpływ na zmianę kursu Polski wywarł również kryzys roku 2008. Warszawa zdawała sobie sprawę z tego, że ponieważ prawie 80% obrotów handlu zagranicznego Polski przypada na kraje UE, to jej podstawowe interesy gospodarcze są związane z Brukselą. A skoro pomyślny rozwój Polski jest możliwy jedynie przy głębokiej integracji z zamożną Unią, to Warszawa musi skupić się na zapewnieniu sobie dobrej pozycji w Brukseli, nawet jeśli będzie to wymagało odpowiednich zmian w jej ambitnych planach dotyczących „polityki wschodniej”.

Obraniu nowego kierunku w polityce zagranicznej Warszawy sprzyjały również zmiany w niemieckiej Ostpolitik w drugiej połowie pierwszej dekady XXI w. Wprowadzono je przy Angeli Merkel, która ma inne podejście do stosunków z Rosją niż Gerhard Shröder. W odróżnieniu do swojego poprzednika Merkel kładzie duży nacisk na stosunki z USA, a będąc „ossi” (Niemką urodzoną w NRD), ma nieobojętny stosunek do kwestii praw człowieka i rozwoju demokracji.

Niedawne rozmowy prezydenta Niemiec Christiana Wulffa i Rosji Dmitrija Miedwiediewa pokazały, że Berlin traktuje te problemy poważnie. Wulff odrzucił propozycję Miedwiediewa o przejściu na system bezwizowy, mówiąc, że w najbliższej przyszłości jest to niemożliwe i zależy od postępu w takich dziedzinach jak wolność druku, walka z korupcją, pluralizm polityczny i prawa człowieka. Kanclerz federalny również zdaje sobie sprawę z tego, że wpływ nowych państw członkowskich UE rośnie, i bierze pod uwagę ich niepokoje dotyczące relacji z Moskwą.

„Szczególne stosunki” Niemiec i Rosji, które opierają się na bliskich więziach gospodarczych i dużych wspólnych projektach w dziedzinie energetyki, są przez wielu uważane za jeden z kamieni węgielnych polityki europejskiej. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że obrót handlowy Niemiec z Polską w 2010 r. był o ponad 1 mld dolarów wyższy niż obrót z Rosją. Poza tym wartość bezpośrednich niemieckich inwestycji w Polsce jest o prawie 8 mld dolarów wyższa niż inwestycje w Rosji. Wreszcie obrót handlowy Niemiec z krajami Grupy Wyszehradzkiej (Czechami, Polską, Węgrami i Slowacją) oraz trzema krajami bałtyckimi, których stanowisko odnośnie Moskwy i Nowej Europy Wschodniej jest w wielu kwestiach zbieżne ze stanowiskiem Polski, jest ponad trzy razy większy niż obrót handlowy z Rosją.

Inną dziedziną, w której interesy Polski i Niemiec są zbieżne, jest polityka Unii. Gospodarka Polski, w odróżnieniu od większości krajów UE, jest w całkiem dobrym stanie, a niedawno wybrany rząd ma stabilną większość w parlamencie. Poza tym Polska już dawno przyjęła „złotą zasadę” kształtowania budżetu (zgodnie z Konstytucją z 1997 r. powinien on być zrównoważony, a dług publiczny nie może przewyższyć 60% PKB). Mimo wszelkich wyzwań, z jakimi przyszłoby się zmierzyć Polsce, wydaje się, że jest ona ostoją stabilności w pogrążonej w chaosie Europie.

O tym, za jak cennego sojusznika w konflikcie między północą a południem UE jest uważana Polska w Berlinie, świadczy niedawny artykuł w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, podpisany przez kilku niemieckich ministrów spraw zagranicznych. Polska razem z Francją jest uznana za najważniejszy kraj UE.

Niemcy rzeczywiście mogą liczyć na poparcie Warszawy. Jak zauważył minister finansów Jacek Rostowski, Polska poprze dalszą integrację w ramach Unii oraz poprawki do Traktatu o UE, o ile wskutek tych zmian kraj nie należący do strefy euro nie znajdzie się na peryferiach integracji europejskiej. To właśnie fakt, że Polska nie należy do strefy euro, nie tylko jest przeszkodą w dalszym zbliżeniu obu państw, ale może nawet wywołać konflikt między nimi z powodu powstania „Europy dwóch prędkości”.

Wnioski

  • Wspólny list ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec odzwierciedla umocnienie się współpracy obu państw w dziedzinie polityki wschodniej UE.
  • Jeśli tandem polsko-niemiecki okaże się stabilny i zrównoważony, to stanie się ważnym czynnikiem w polityce europejskiej, który będzie miał znaczący wpływ zarówno na stosunki wewnątrz UE, jak i na wschodnią politykę Brukseli.
  • ile Berlin potrzebuje poparcia Warszawy dla swoich pomysłów na reformę UE, to Polska z kolei dąży do skorzystania z zasobów Niemiec dla upowszechnienia swojej koncepcji polityki wschodniej UE.
  • Rosnące wpływy Warszawy będą kształtować stanowisko UE wobec Rosji, nadając mu bardziej krytyczny charakter.

Andrzej Turkowski

Autor jest analitykiem w Moskiewskim Centrum Carnegie.

Źródło: Carnegie.ru

Tłumaczenie: Kamila Twardokus

tytuł podchodzi od redakcji portalu Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply