Unia a Unia

Czy to, że wskutek Unii szlachta litewska w znacznym stopniu się spolonizowała… jest naszą winą?

Sala Rycerska

Wstępując do Sali Rycerskiej na Zamku Królewskim w Warszawie, ujrzymy na ścianach serię wielkich malowideł, ukazujących najważniejsze momenty z dziejów Państwa Polskiego. Oczywiście, wedle postrzegania tychże dziejów w dobie króla Stasia, który owe malowidła zamówił u Marcelego Bacciarellego. Mamy tu zatem obraz, na którym widnieje odnowienie krakowskiej Akademii przez Jadwigę i Jagiełłę, jest scena kodyfikacji praw, dokonanej przez Kazimierza Wielkiego, są malowane pięknie: pokój chocimski i hołd pruski, jest Jan III, galopujący pod Wiedniem, no i wreszcie – Unia Lubelska, od której zawarcia mija właśnie lat 440.

Unia ważna

Nic dziwnego, że ukazujący Unię obraz znalazł tak poczesne miejsce. Dała przecież podstawy do dalszego, wspólnego bytowania dwuczęściowego państwa, w momencie, gdy pozbawione ono zostało dynastii, spinajacej obie części – Zygmunt August nie miał bowiem dziedzica. Gdyby nie Unia, różnie być by mogło, na przykład tak, że Polska i Litwa przypadłyby innym władcom, albo zawarły odrębne Unie z innymi państwami. A jednak pozostały razem, odtąd – wydawałoby się – na zawsze. Nic więc dziwnego, że król Staś postrzegał akt Unii Lubelskiej jako podstawowy dla dziejów Królestwa.

Litwa – Polską

Król Staś miał wprawdzie doskonałą świadomość litewskiej odrębności w ramach państwowej wspólnoty z Polską; tym bardziej że był, było nie było, potomkiem jednego z największych liewskich rodów książęcych (…chociaż po kądzieli). Wiedział zatem, że oba kraje mają swoje odrębne tradycje, odrębne korzenie, połączone dopiero w XIV wieku osobą Jagiełły; wiedział, że Litwini lubili podkreślać swoją niezawisłość. Ale w dniach dyskusji nad Konstytucją nie zawachał się – on ani inni – odebrać Wielkiemu Księstwu jego autonomię. Bo już na długo przed narodzinami Stasia zarówno Polak, jak Litwin (polityczny Litwin – czyli szlachcic-obywatel z terenu obecnej Białorusi lub Litwy) mówiąc “Królestwo Polskie” – często miał na myśli zarazem Koronę i Wielkie Księstwo.

Nieuchronne Nierównouprawnienie

Wynika stąd, że nie było pomiędzy dwoma podmiotami Unii takiej całkowitej równorzędności. Świadczy o tym nawet sam wygląd Sali Rycerskiej na warszawskim Zamku. Znajdziemy tu wprawdzie herb Litwy i liczne “litewskie” popiersia – Chodkiewicza i Radziwiłła dajmy na to. Także Litwin Jagiełło otrzymał miejsce niezwykle poczesne. Ale jako król Polski. Nie uświadczymy natomiast obrazów z “czysto” litewskiej historii. Nie ma Mendoga, nie ma Gedymina ani przewag litewskich doby pogańskiej (czy nawet późniejszych). W perspektywie zakreślonej przez Unię okazały się one drugoplanowe, przesłonięte postacią Piasta Kołodzieja i jego spadkobierców.

Nie dziwię się więc, że obecni, narodowo zorientowani Litwini różnie na tę Unię Lubelską spogladają. Jej rocznicę obchodzić wprawdzie będą hucznie prezydenci Litwy, Ukrainy i Polski oraz przedstawiciel białoruskiej opozycji, no i w szczególności lublinianie (do czego dołączam się nawet osobiście, mając w planie plenerowy koncert staromiejski w Lublinie – zapraszam we środę pierwszego lipca wieczorem, około 20.00, na pokolegiackim placu).

Niewyrzuty sumienia

Czy to, że wskutek Unii szlachta litewska w znacznym stopniu się spolonizowała… jest naszą winą? Nie, nie sądzę, abyśmy z tytułu “wyzucia” cześci Litwinów i Białorusinów z ich językowej i narodowej odrębności – mieli mieć sobie wiele do zarzucenia. Czy w ogóle cokolwiek do wyrzucenia, aż po czasy litewskiego i białoruskiego, narodowego “renesansu” w stuleciu XIX, kiedyśmy się skonfliktowali. Bo tak: narody, choć Pan Bóg dał je nam, ludziom, jako nasze ziemskie Rodziny i Ojczyzny – godne są obrony, trwania, hołubienia. Trzeba ich więc bronić z orężem w ręku, przedłużać ich byt, płodząc dziatwę i hołubić je, kształcąc tę dziatwę różnorako. Mają i mieli do tego swoje prawo Litwini i Białorusini, mają i mieli Polacy.

Ale, o ile nie wolno jednym narodom niszczyć innych – nie ma też obowiązku wspierania narodu, którego język i obyczaje obumierają, i to nie w opresji, ale w wolnym, politycznym bycie. W swobodnej, kulturowej konkurencji. Litwini zaś, przypomnijmy, zaczęli tracić swoją litewskość w momencie, gdy podjęli zwycięski podbój ziem (biało-) ruskich, których stali się panami. I na odwrót: utrata poczucia białorusko-języcznej litewskości na rzecz polonizacji nie nastąpiła wskutek polskiego podboju, przeciwnie – polityczny stan Wielkiego Księstwa, choć od momentu Unii Lubelskiej trwale wpisanego we wspólnotę z Polską, nie oznaczał przecież okupacji Litwy i Białorusi przez Polskę. Przeciwnie, Wielkie Księstwo wciąż miało swoją odrębność i samodzielność. Jego kultura ugięła się nieco pod polskim, pokojowym wpływem.

Unia a Unia

Nie wynika stąd, wedle mego zdania, nic takiego, co miałoby współczesnych Litwinów, Białorusinów i Polaków skłócać. Ani też nie wynika żadne oskarżenie pod czyimkolwiek adresem. Tak się po prostu stało, i tyle. Jeśli zaś z dziejów pounijnych płynąć może jakaś nauka – to taka tylko, że Pan Bóg dał nam obowiązek pilnowania dobra swego narodu – jak własnej rodziny. Ale wieczny jest tylko Pan Bóg i Kościół Chrystusowy, co wyznajemy jako chrześcijanie. Cała reszta może się zmienić; więc i naród może wygasnąć, czyli wyginąć albo zmienić tożsamość. A czy wygaśnie, czy tożsamość zmieni? – to zależy w znacznym stopniu od jego własnej woli, tak w momentach, gdy poddany jest próbie siły fizycznej, jak i w konfrontacji z inna kulturą. No i tu uwaga, Polacy, Białorusini i Litwini – bo oprócz Unii Lubelskiej jest jeszcze Unia Europejska. Co wy na to?

Jacek Kowalski

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jumanyga
    jumanyga :

    Za 100 lat (o ile unia nie padnie) nikt nie będzie mówił po Polsku… Polacy jadący do Niemiec pracować w ciągu pół roku gadają lepiej po niemiecku niż niejeden Niemiec! Tego możemy zazdrościć arabom itp. jedności narodowej na obczyźnie.