Czyżby Kijów po pięcioletnim okresie polityki wyraźnie proeuropejskiej, skłaniał się teraz w kierunku Moskwy? Trudno wyciągać jednoznaczne wnioski, warto jednak przyjrzeć się opiniom rosyjskich analityków.

Podpisana 21 kwietnia 2010 r. umowa zaskoczyła ekspertów i opinię publiczną. Dwie kluczowe kwestie w stosunkach rosyjsko-ukraińskich: gaz i Flotę Czarnomorską uregulowano. Równocześnie, jak się zdaje, zablokowano euroatlantyckie aspiracje Ukrainy.

Prezydenci Ukrainy i Rosji podpisali w ostatnią środę historyczną umowę o dostawach gazu i przyszłości rosyjskiej bazy Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. W zamian za 30 proc. upust na dostawy rosyjskiego gazu, Ukraina zezwoliła pozostać rosyjskiej Flocie Czarnomorskiej na Krymie aż do 2042 r. W ten oto sposób rozszerzono na kolejne dwadzieścia pięć lat dotychczasową umowę, która wygasa w 2017 r. Skutki podjętych działań opisać można krótko: Moskwa zapłaci 40 miliardów dolarów, a Ukraina nie wstąpi do NATO przez kolejnych trzydzieści lat. Czy jest to jednak pewne?

Uśmiechy na twarzach prezydentów przeczą ciężkiej pracy, jaką wykonali eksperci zagłębiając się w dokładne zapisy tej umowy. Zgodnie z dziennikiem “Kommiersant”: zespół negocjacyjny, składał się poza premierami obu państw (Władimirem Putinem i Nikołajem Azarowem), także z Siergieja Ławrowa i Anatola Sierdiukowa (rosyjskich ministrów spraw zagranicznych i obrony). To właśnie oni finalizowali detale. Dzięki nim rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew i ukraiński Wiktor Janukowycz mogli przejść wszelkie formalności bez komplikacji.

Lecz w tym dokumencie nie ma powodów, by się uśmiechać, a i detale pozostawiają wiele do życzenia. Umowa koncentruje się na trzech najbardziej wrażliwych sprawach rosyjsko-ukraińskich relacji: przyszłości Floty Czarnomorskiej, dostawach gazu oraz potencjalnym członkostwie Ukrainy w NATO.

Flota Morza Czarnego stacjonuje w Sewastopolu. To historyczna i jedyna rentowna baza. Rosjanie oszczędzają dzięki niej na budowie nowych urządzeń portowych na swoim czarnomorskim wybrzeżu. Poza tym, jak zauważa Wołodymir Fesenko, to także zwycięstwo “polityczno-strategiczne”. “Rosja nie tylko pozostaje w wymiarze militarnym na wybrzeżu Morza Czarnego i na ukraińskim terytorium, lecz także posiada instrument za pomocą którego może wpływać na zewnętrzną politykę bezpieczeństwa i sprawy wewnętrzne Ukrainy” – stwierdza w dalszej wypowiedzi szef Penta Center for Applied Political Studies w Kijowie.

Zgodnie z opinią kilku komentatorów, które można odnaleźć w dzienniku “Kommiersant”, perłą w koronie tych wpływów jest to, że warunkiem członkostwa w NATO jest zakaz obecności militarnych baz na terytorium państw członkowskich. Umowa efektywnie wstrzymuje więc ukraińskie aspiracje wstąpienia do Sojuszu. Przypomnijmy, że członkostwo w NATO stanowiło kluczowy punkt polityki poprzednika Janukowycza – prezydenta Wiktora Juszczenki. Ambicje Kijowa leżały również u źródeł złych relacji między dwoma państwami.

W zamian za realne porzucenie euroatlantyckich planów, Ukraina otrzymała 30 proc. obniżki kosztów za dostawy rosyjskiego gazu. Odtąd wlicza się ją jako dodatkową opłatę czynszową za sewastopolski port. W ten oto sposób zaoszczędzono 100 proc. za 1000 metrów sześciennych gazu. Zapis umowy przewiduje bowiem, iż obniżka 100 dolarów za 1000 m sześciennych obowiązuje, gdy ceny przekroczą 330 dolarów. Obecne koszta wynoszą około 334 dolarów. Obniżka obowiązuje do 30 miliardów metrów sześciennych w 2010 i 40 miliardów po 2011 r.

Na środowej konferencji prasowej Wiktor Janukowycz powiedział, że Ukraina winna otrzymać od Rosji “prawdziwe inwestycje w surowcach, przede wszystkim zaś gaz,” którego wartość powinna wynosić “około 40 miliardów dolarów” przez kolejne dziesięć lat. “I to charakteryzuje gospodarcze zwycięstwo Ukrainy” – stwierdza Fesenko.

Mimo to nie brak wątpliwości czy gospodarcze zwycięstwo Kijowa oznacza przegraną Rosji. W krótkiej notce udostępnionej w czwartek rano przez Alfa Bank znajdujemy zapis wskazujący, że obniżka gazu wiąże się raczej z wydatkami rosyjskiego rządu, niż Gazpromu. Rzecznik banku odmawia jednak dalszych komentarzy, stwierdzając iż analitycy korporacji w Kijowie i Moskwie ciągle analizują możliwe długookresowe skutki umowy.

Siergiej Markow – polityczny analityk, a także deputowany Państwowej Dumy, reprezentujący partię Jedna Rosja, zaapelował, by 40 miliardów dolarów o których wspominał Janukowycz w środowej konferencji prasowej, zostało zainwestowanych tak, by wróciły do Rosji. “Rosja osiągnie prawdopodobnie duże zyski ze wspólnych rosyjsko-ukraińskich gospodarczych projektów” – stwierdza. “To prosty i popularny zarazem błąd, przypuszczać, że Rosja płaci surowcem za Flotę Czarnomorską“. Markow sprzeciwia się także wnioskom, iż zawarta ukraińsko-rosyjska umowa wyklucza członkostwo w NATO. Wskazuje jako kontrargument fakty z czasów administracji George W. Bush, gdy ta promowała pełną optymizmu ofertę członkostwa dla Wiktora Juszczenki. Wówczas amerykańscy urzędnicy stwierdzali, że rosyjska baza nie stwarza żadnych problemów.

Zgodnie z opinią Markowa: umowa mówiąca o Flocie Czarnomorskiej jest obecnie ograniczona. “Rosja oszczędza setki milionów dolarów, które w przeciwnym razie musiałaby przeznaczyć na budowę nowej bazy w Noworosyjsku lub gdziekolwiek indziej” – stwierdził moskiewski analityk. W dalszej wypowiedzi zauważył, że w wyniku umowy “Ukraina musi nas zaakceptować w Sewastopolu, a my oszczędzamy“.

Nie każdy jest przekonany takimi stwierdzeniami. Lider rosyjskiej opozycji i doradca byłego prezydenta Juszczenki Borys Niemcow powiedział dziennikowi “Kommiersant”, że “powinniśmy żądać więcej za te pieniądze” i ostrzega złowrogo “czynnikiem Łukaszenki” – nawiązując w ten sposób do przykładu białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki, który zyskał opinię polityka korzystającego z rosyjskiej pomocy, niczym się nie odwzajemniając. Inni analitycy również podnoszą szczególne podobieństwo do sytuacji Łukaszenki, lecz nie oceniające tego, aż tak negatywnie. Siergiej Markow nawet sugeruje, że poprawa relacji z Kijowem może wzmocnić moskiewskie atuty w trudnych relacjach z Mińskiem.

Na Ukrainie podpisana umowa uwydatnia istniejące podziały. Obecność Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu stanowi przedmiot sporu wewnątrz ukraińskiego społeczeństwa. Jednocząc równocześnie pierwszy raz od prezydenckich wyborów marudną dotąd opozycję – stwierdza Fesenko. “Dwa dni temu Juszczenko, Tymoszenko, Jaceniuk oraz Kyrijenko krytykowali się wzajemnie. Teraz są zjednoczeni w krytykowaniu zawartej w środę umowy o Flocie Czarnomorskiej” – twierdzi w dalszej części swojej wypowiedzi Fesenko.

W czwartkowe popołudnie ogłoszono, że ukraiński Sąd Konstytucyjny zatwierdził umowę. Nie oznacza to jednak przyjęcia jej jako obowiązującego prawa. “W kolejnych dniach będziemy mogli zobaczyć parlamentarny kryzys, do którego będzie próbować doprowadzić opozycja, aby zablokować ratyfikację umowy” – uważa Fesenko.

Źródło: Russia Profile

Tłumaczenie i opracowanie: Wojciech Łysek

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply