Ukraina oblała egzamin. Czas na poprawkę

Z wywiadu z prezydentem Wiktorem Juszczenko: – Stabilizacja na rynku walutowym Ukrainy pojawiła się już na horyzoncie. – A co to takiego horyzont Wiktorze Andrijewyczu? – Horyzont to linia, która oddala się przy zbliżaniu się do niej”.
Rosnąca ilość anegdot związanych z kryzysem ekonomicznym powoli dorównuje dowcipom politycznym, co pokazuje, że kryzys nabiera coraz większego tempa i zaczyna dotykać coraz większą ilość obywateli Ukrainy.

“Niemal 85% Ukraińców nie planuje wyjazdów na Nowy Rok. To również jeden z objawów kryzysu na Ukrainie, chociaż oczywiście nie najważniejszy. Gorzej, że wielu Ukraińców czeka na zwolnienia, a problemy z wypłatami wynagrodzeń są już odczuwalne. Zresztą w wypadku kraju nad Dnieprem tych objawów jest znacznie więcej, a ukraińska ekonomika znajduje się w ciężkiej sytuacji, a to jeszcze daleko nie koniec. O ile władza stara się przekonać, że sytuacja jest opanowana i obserwujemy początek końca kryzysu, to specjaliści w większości są innego zdania.

“Ekonomia głupcze, ekonomia!” – kryzys po ukraińsku

Zapowiedź kryzysu na Ukrainie pojawiła się wiosną 2008 roku, kiedy ukraińskie banki miały już ok. 38 mld krótkoterminowych kredytów w bankach zachodnich i zmuszone były je nieustannie refinansować. Sytuacja taka była związana z rosnąca ilością wydawanych obywatelom Ukrainy kredytów, przy czym jedną z głównych ról odegrały kredyty na sektor mieszkaniowy. Wraz z początkiem kryzysu na rynku finansowym Stanów Zjednoczonych, inwestorzy zachodni zaczęli opuszczać rynki państw rozwijających się. Taka sytuacja spowodowała, że w momencie największego zapotrzebowania ukraiński system finansowy został pozbawiony zewnętrznego finansowania.

Na wiosnę Narodowy Bank Ukrainy (NBU) wypowiedział wojnę inflacji, a zaostrzenie polityki monetarnej zmusiło banki do wstrzymania wydawania kredytów. NBU zwiększ swoje wymogi względem banków (zwiększenie rezerw banków), co spowodowało wyłączenie z rynku dziesiątków miliardów hrywien. Faktycznie zaprzestano wydawania kredytów przedsiębiorstwom. Najbardziej odczuła to sfera budownicza, gdyż firmy budowlane realizowały swoje inwestycje niemal wyłącznie na rachunek kredytów. Tym samym kampanie budowlane stawały się pierwszą ofiara kryzysu.

Gospodarka ukraińska od sierpnia zaczęła, co raz silniej odczuwać wpływ światowej recesji. Jeszcze bardziej został ograniczony dostęp do zewnętrznych środków kapitałowych. Nastąpił krach rynku akcji i ucieczka kapitału. Do tego wyczerpało się drugie źródło napływu waluty do kraju. W związku z kryzysem światowym, ogromne problemy zaczął odczuwać przemysł metalurgiczny. W okresie styczeń – sierpień 2008 ukraiński eksport wyniósł 8 mld dolarów, z tego aż 3,5 mld przypadło na metalurgie. Ta branża dawała Ukrainie ok. 40% dochodów z eksportu. Cena na metal w drugim półroczu 2008 roku w porównaniu z pierwszą połowa obniżyła się trzykrotnie. Tym samym wyczerpało się kolejne źródło walutowe. Do tego ograniczeniu uległy również środki przekazywane przez emigrantów, którzy zaczęli odczuwać na własnej skórze kryzys w krajach zachodnich. Przed kryzysem przekazy pieniężne z zagranicy sięgały sumy 20 – 25 mld dolarów.

Wraz z początkiem jesieni nastąpił wybuch paniki i mieszkańcy Ukrainy rozpoczęli wycofywać środki z rachunków depozytowych i za nie kupować waluty. Można powiedzieć, że symboliczną datą rozpoczęcia kryzysu ekonomicznego na Ukrainie, odczuwalnego dla przeciętnych Ukraińców, były problemy “PromInwestBanku” pod koniec września. Wtedy okazało się, że klienci indywidualni nie mogą skorzystać ze środków zgromadzonych na rachunkach banku. Problem ten dotknął sporej grupy osób, gdyż bank był szóstym, co do wielkości bankiem Ukrainy. Następstwem była blokada rachunków i depozytów, a okazało się, że to tylko zapowiedź problemów płynności finansowej ukraińskich banków oraz całego systemu monetarnego.###strona###

Narodowy Bank Ukrainy dla stabilizacji sytuacji na rynku finansowym wydał specjalne rozporządzenie nr 319, które zabroniło przedterminowej likwidacji depozytów. Takie działania z jednej strony uchroniły najbardziej zagrożone banki, jak “PIB” i “Nadra Bank” przed bankructwem, ale jednocześnie spowodowało utratę zaufania ludności do systemu bankowego.

Hrywna rozpoczęła długodystansowy bieg na osłabienie, odnotowując kolejne rekordy. W ubiegłym tygodniu ustanowiony rekord to 10 hrywien za dolara (latem kurs był poniżej 5 hrywien za dolara amerykańskiego).

Skutki kryzysu odczuwa silnie przemysł ciężki. Jeden z największych producentów stali, Kombinat “ArcelorMittal Krzywy Róg” został zmuszony od 28 października wstrzymać całkowicie produkcję stali walcowej. Przyczyną jest brak zamówień. Kombinat podaję, że produkcja w październiku zniżyła się o 53% w porównaniu z rokiem ubiegłym. Podobne kłopoty odczuwa cała branża.

Wraz z problemami przemysłu ciężkiego rośnie bezrobocie. Szacuje się, że liczba bezrobotnych może wzrosnąć w najbliższym czasie o dodatkowe pół miliona. W rzeczywistości wzrost może być jeszcze większy, bo zakłady pracy mogą wstrzymywać produkcję, wysyłając pracowników na przymusowe urlopy, bez oficjalnych zwolnień.

Na dzień dzisiejszy sektor budowlany został faktycznie sparaliżowany. Większość deweloperów wstrzymała inwestycje. Brakuje kredytów dla inwestorów. A w obecnej sytuacji mało kto może pokusić się o kredyt mieszkaniowy. Z drugiej strony prowadzi to do urealnienia cen na nieruchomości na Ukrainie, o ile w ostatnich latach ceny metra kwadratowego w dużych miastach przyprawiały o zawrót głowy. Dzisiaj odnotowuje się w stolicy Ukrainy spadek cen mieszkań w porównaniu z cenami z kwietnia-maja tego roku o 40% (!). Mieszkanie 35 metrowe, które kosztowało w sierpniu ok. 99 tys. USD, można obecnie kupić nawet za ok. 48 tys. USD. A to jeszcze nie koniec obniżek. Prognozuje się, że spadek cen mieszkań osiągnie swój szczyt latem/jesienią następnego roku. Tyle, że przeciętny Ukrainiec będzie mógł tylko pomarzyć wtedy o otrzymaniu kredytu, którego stawki procentowe są wysokie.

Nie wiadomo, jak zachowa się rynek wynajmu mieszkań. Prognozuje się, że i tu ceny zostaną zahamowane, jednak już teraz wiele osób w stolicy ma problemy z opłatą mieszkania. Wszystko dlatego, że większość mieszkań wynajmuje się za twardą walutę. Dla mieszkańca Kijowa zarabiającego w hrywnach opłata 500 i więcej dolarów za lokal dzisiaj, znacząco różni się od tej samej kwoty sprzed kilku miesięcy.

Kryzys ekonomiczny, tak jak i zresztą polityczny może przełożyć się na przygotowania do Euro 2012. Co jakiś czas “wybuchają” powiadomienia o wstrzymywaniu przez Ukrainę inwestycji pod Mistrzostwa. Są one szybko sprostowywane, jednak realne niebezpieczeństwo istnieje. Ukraina w odróżnieniu od Polski musi wyłożyć sama większość środków na sfinansowanie swojej części Euro. Powodzenie takiej operacji gwarantowały inwestycje miejscowych oligarchów, na ich rachunek powstawały stadiony w Dniepropietrowsku oraz Doniecku, jednak w obliczu kryzysu ich możliwości ulegają ograniczeniu.

Kilka dni temu na jednej z konferencji politologów w Kijowie usłyszałem, jak jeden z nich oświadcza całkiem na poważnie, że w obliczu kryzysu władza powinna zrezygnować dobrowolnie z organizacji Euro 2012 i przeznaczyć zaoszczędzone w ten sposób środki na potrzeby wewnętrzne. Jeszcze bardziej szokującym był drugi postulat tego samego politologa. W związku z rosnącą w wyniku kryzysu przestępczością władza na poważnie powinna rozważyć budowę obozów koncentracyjnych dla przestępców (!). To oczywiście odosobnione opinie, jednak pokazują, że kryzys jest doskonała pożywką dla lansowania ekstremalnych poglądów.###strona###

Z kryzysem ukraińskim wiąże się również przyszłość polskich zakładów i polskich pracowników. Na razie trudno powiedzieć jak zachowa się Industrialny Sojuz Donbasu. Co zrobi z polskimi zakładami, których jest właścicielem, jeśli pogorszy się jeszcze bardziej jego kondycja finansowa? Do niego należy Huty Częstochowa i Stocznia w Gdańsku. Zresztą przyszłość ISD nie jest jasna, plotkuje się, że na wiosnę mogą odbyć się poważne zmiany własności i możliwe jest przejęcie części udziałów w ISD przez najbogatszego Ukraińca Rinata Achmetowa. W kolejce czeka kilka wielkich ukraińskich firm, które mogą zmienić za parę miesięcy swoich właścicieli.

Wracając do polskiego śladu ukraińskiego kryzysu, to są jeszcze zakłady FSO, których właścicielem jest od 2005 roku ukraiński AvtoZaz. Produkcja samochodów w FSO w dużej mierze realizuje się na potrzeby rynku ukraińskiego, a ten kurczy się.

Zresztą kryzys na Ukrainie może mieć jeszcze inne następstwa związane z Polską. Wraz z wzrostem bezrobocia, czy wstrzymywaniem wypłat wynagrodzeń na Ukrainie, Polską może się spodziewać zwiększonego zainteresowania ze strony Ukraińców szukających tu pracy. Już teraz, mimo okresu pozasezonowego, zwiększył się napływ robotników budowlanych do Warszawy, którzy sondują polski rynek usług budowlanych.

Chcieli jak najlepiej, wyszło jak zawsze

Na Ukrainie na globalną tendencję kryzysowa nałożył się równocześnie przeciągający się konflikt polityczny. Walka polityczna spowodowała obniżenie możliwości obronnych w obliczu kryzysu. Julia Tymoszenko długo zapewniała obywateli, ze światowy kryzys nie zagraża Ukrainie. Co wywoływało irytację przeciętnego Ukraińca, który przypatrywał się skokom cen walut, nie mogąc wypłacić z banków swoich oszczędności.

Dzięki kryzysowi ekonomicznemu zarówno przeciwnicy przedterminowych wyborów parlamentarnych, jak i pomysłodawcy oraz zwolennicy otrzymali potężny argument dla ich odwołania.

Czynnik ekonomiczny musiał ostudzić zapał prezydenta Juszczenki oraz jego otoczenia, i chodzi tu nie tylko o nie wydzielenie przez Radę Najwyższą w zmianach do budżetu odpowiedniej sumy dla sfinansowania wyborów. Nie jest wielką tajemnicą, że główni finansiści sił politycznych na Ukrainie krytycznie odnieśli się do idei powtórnych wyborów. Raptem rok wcześniej włożyli już okrągłe sumy w dolarach w kampanię wyborczą. W wypadku największych sił politycznych chodziło o setki milionów dolarów. Teraz odmówiono wsparcia finansowego samemu prezydentowi dla jego siły politycznej. Inna sprawa, że przedstawicielstwo prezydenta – partia Ludowy Sojusz “Nasza Ukraina” stoi w obliczu poważnego kryzysu.

Z kryzysu ekonomicznego ukraińskie elity polityczne nie wynoszą na razie żadnej nauki. W obliczu olbrzymich wyzwań nie potrafią się zjednoczyć we wspólnej walce z następstwami kryzysu. Zamiast tego, jak podkreśla zastępca dyrektora generalnego Centrum Razumkowa (największy ośrodek analityczny na Ukrainie), “obserwujemy walkę polityczną na wyniszczenie”.

Co prawda w połowie grudnia ogłoszono oficjalnie powstanie nowej koalicji, jednak jej utworzenie nie wyczerpuje konfliktu politycznego. W perspektywie majaczą wybory prezydenckie.###strona###

Rozwija się konflikt wokół szefa Narodowego Banku Ukrainy Wołodymyra Stelmacha, którego odwołania domaga się Julia Tymoszenko. Faktycznie w opinii wielu ekspertów NBU w sytuacji kryzysu nie radzi sobie z problemami, a w jego działaniach brakuje konsekwencji. Tyle, ze Stelmach jest człowiekiem prezydenta Juszczenki, i na sytuację wokół NBU przekłada się konflikt polityczny między Juszczenko i Tymoszenko.

W tym sensie ukraińskie elity polityczne należy oceniać już nie z perspektywy “Majdanu 2004”. A raczej z punktu widzenia skuteczności niwelowania skutków kryzysu ekonomicznego, nowych wyzwań politycznych zarówno w przestrzeni międzynarodowej, jak i wewnętrznej. Z takiej perspektywy widać wyraźnie, że ani obecna władza, ani opozycja tego egzaminu nie zdają i zdać nie mogą. Rok 2004 przyniósł ogromne oczekiwania i żadna z sił politycznych nie tyle nie sprostała im, co nawet nie próbowała tego zrobić. U podstaw problemu leży to, że główni gracze polityczni na Ukrainie, nawet ci, którzy prowadzili walkę w imię obalenia starego reżimu i wniesienia nowych jakości do ukraińskiej polityki, nie byli w stanie tego zrobić, ponieważ są tak naprawdę “dziećmi” systemu ukształtowanego w latach 90. Rewolucja 2004 roku była rewolucją burżuazyjną, rewolucją małego i średniego biznesu. Ale tylko z perspektywy tych, którzy stali na placach i przed budynkami władzy, a nie z punktu widzenia przemawiających na scenach. Po zaprzysiężeniu na stanowisko prezydenta Wiktora Juszczenki zamiast oczekiwanych zmian, o których tyle hucznie wypowiadano się na Majdanie Nezałeżnosti, faktycznie zakonserwował “zdobycze” starego, kuczmowskiego reżymu. Przypomnijmy tylko jedno z wielu haseł: “Oddzielimy biznes od polityki!”. Na dzień dzisiejszy wszystkie główne partie polityczne są zakładnikami wielkiego kapitału. Te grupy oligarchiczne finansują siły polityczne, za pomocą których następnie lobbują swoje interesy. Interesu zwykłego obywatela w tym procesie nie ma. Chyba, że odbywa się walka o elektorat, i wtedy jesteśmy świadkami zwiększonej dawki populizmu, która nie ma nic wspólnego z kompleksowymi reformami, zmieniającymi kraj i pchającymi go do przodu.

Już pierwszy rok prezydentury Wiktora Juszczenki okazał się rokiem klęski zapowiedzi i nadziei. W pierwszych miesiącach, kiedy przyzwolenie na reformy było największe, nie pokuszono się o żadne wielkie zmiany. Prezydent Juszczenko okazał się w tym sensie takim samym zakładnikiem ekonomiczno-politycznych grup wpływu, jak Wiktor Janukowycz z Partią Regionów, czy Julia Tymoszenko ze swoim blokiem. A przecież mogło być inaczej, po wygranych wyborach Juszczenko mógł wezwać “ljubych druziw” i powiedzieć: “Chłopcy przepraszam, ale od dzisiaj reguły gry zmieniają się i albo jesteście ze mną, albo żegnam”. Ljubi druzi” w większości i tak porzucili prezydenta: albo wcześniej on sam ich się pozbył, tyle że nie odbyło się to jako następstwo zmian systemowych.

Jeśli cofniemy się znów jeszcze na chwile do pierwszych miesięcy roku 2005, to czy ktoś pamięta, gdzie wtedy była przegrana Partia Regionów? Była wystraszona i schowana. Opozycja faktycznie nie istniała, można było reformować kraj i jednocześnie wyciągnąć do Wschodu rękę na zgodę. Nie odbyło się ani jedno, ani drugie. Prezydent Juszczenko wolał wychowywać niewyedukowaną według niego część kraju.

Pamiętamy, co było dalej: spory pomiędzy grupami wpływu w obozie pomarańczowym, odrodzenie Partii Regionów. Wybory parlamentarne w roku 2006, w wyniku których, jak soczyście powiedział nieżyjący już jeden z liderów PR Jewhen Kusznariow: “Pomarańczowy koszmar-2 zakończył się”. Miał on na myśli nieudane formułowanie koalicji w formacie: Nasza Ukraina, BJuT i Socjalistyczna Partia Ukrainy.

Do władzy wróciła Partia Regionów. Następnie konflikt polityczny miedzy prezydentem a premierem, który zakończył się wyborami przedterminowymi w 2007 roku. Z trudem powstała koalicja tzw. demokratycznych sił w składzie Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona i BJuT. Jednak dosyć szybko narasta konflikt miedzy premier Tymoszenko i prezydentem Juszczenko. W rezultacie upadek koalicji i ogłoszenie kolejnych wyborów przedterminowych.###strona###

W tym sensie sprawdziła się prognoza, że prezydent Juszczenko będzie jedynie prezydentem przechodnim, a dopiero jego następca zakończy “rewolucję”. Z dzisiejszej perspektywy należy jednak wątpić, czy następny prezydent dokona tych zmian. Raczej będzie on również tylko kolejnym “przechodnim” przywódcą.

Wojna gruzińsko – rosyjska pokazała również, na ile skomplikowanym jest usytuowanie geopolityczne Ukrainy. Kijów nie zdołał osiągnąć w tym roku zaplanowanego celu, jakim miało być przystąpienie do MAP. W dużej mierze jest to wynik braku konsensusu elit politycznych, stosownie priorytetów polityki zagranicznej. A prezydent Juszczenko uwierzył, że jest w stanie własnymi siłami przekonać zarówno państwa członkowskie NATO, jak i własne społeczeństwo, co do potrzeby integracji Ukrainy z NATO. Oczywiście chaos polityczny nad Dnieprem nie pomógł tej sprawie, a Rosja wykorzystała sytuacje dla przeciwdziałania ukraińskim pronatowskim aspiracjom. Zresztą Moskwa nie musiała się w tym wypadku specjalnie napracować.

Czynnik rosyjski pozostaje jednym z głównych wyznaczników formułowania ukraińskiej polityki zagranicznej. W najbliższych latach Ukrainę czeka ciężka próba związana z postulatem wycofania Floty Czarnomorskiej z Krymu (umowa kończy się w roku 2017). Rosja oczywiście będzie nalegała na przedłużenie swojej obecności. Tymczasem rosyjska flota destabilizuje sytuację na Krymie. I jak pokazał przykład gruziński, stanowi również realny element zagrożenia militarnego w obszarze Morza Czarnego.

Czy możliwy jest następny “Majdan”

Egzaminu nie zdali wszyscy liderzy ukraińskich sił politycznych, a w społeczeństwie ukraińskim narasta potrzeba zmian. Kryzys ekonomiczny zazwyczaj jest momentem, kiedy niezadowolenie społeczeństwa może obrócić się przeciw rządzącym. Według badań opinii publicznej przeprowadzonych w terminie 25 listopada – 5 grudnia przez Kijowski Instytut im. Gorszenina, aż 77,1% respondentów odpowiedziało, że odczuwa skutki kryzysu. Przy tym według badań kryzys dotknął zarówno osoby zamożne, jak i biedne.

W takiej sytuacji rośnie liczba Ukraińców, którzy głosowaliby przeciw wszystkim z funkcjonujących sił politycznych. Trudno jednak powiedzieć jednoznacznie, czy narastający kryzys sprowokuje Ukraińców do masowego wyjścia na ulice. Owszem można oczekiwać akcji protestu w dużych ośrodkach przemysłowych, których większość mieszkańców jest uzależniona od kondycji danych kopalni, czy hut. I jeśli rozpoczną się masowe zwolnienia, to ludzie zaczną protestować. Możliwe, takie protesty będą próbowały dla własnych korzyści wykorzystać któreś z politycznych sił. Wiktor Janukowycz zaraz po ogłoszeniu powstania nowej koalicji ogłosił, że daje rządowi 100 dni na uporządkowanie sytuacji w kraju. Jeśli rząd się nie upora z problemami, to wyprowadzi ludzi na ulice. Jednak zdaniem politologa Wołodymyra Fesenki, takie oświadczenia polityków to gra z ogniem. Jego zdaniem, dla większości zwyczajnych ludzi, wszyscy obecni polityczni liderzy to władza, i nie interesują się oni tym, kto jest bardziej odpowiedzialny za kryzys. Ich zdaniem, wszyscy odpowiadają za dzisiejszą sytuację ekonomiczną.

W obecnych okolicznościach istnieją korzystne uwarunkowania dla pojawienia się nowych, nieskompromitowanych sił politycznych na ukraińskiej scenie. Zdaniem Fesenki w sytuacji rozczarowania wszystkimi obecnymi liderami rośnie szansa dla nowych nazwisk. Jednak podkreśla on, że ta tendencja jest bardziej widoczna w byłym środowisku pomarańczowym niż wśród ludności wschodniej Ukrainy.###strona###

Niedawno odbyła się prezentacja ruchu obywatelskiego Anatolija Hrycenki, byłego ministra obrony, który od dłuższego czasu krytykował poczynania władzy, zwłaszcza prezydenta. Prezentację nowej siły politycznej szykuje również jeden z najmłodszych ukraińskich polityków – Arsenij Jaceniuk, do niedawna przewodniczący parlamentu. Obaj podkreślają, ze chcą budować swoje organizacje bez pieniędzy wielkiego kapitału, wykorzystując wsparcie ze strony małego średniego biznesu oraz zwyczajnych ludzi.

Trudno prognozować, na ile projekty te będą udane i spotkają się z poparciem. Możliwe, że przyszłość leży w zupełnie nowych, nieznanych jeszcze liderach, nowych ruchach wywodzących się z protestu przeciw obecnym graczom politycznym. Możliwe, że wśród trupów skompromitowanych partii pojawią się nowe, odwołujące się do rzeczywistych wartości. Możliwe, że przejawem czegoś nowego jest akcja z 22 grudnia, kiedy bez nakładów finansowych, a dzięki dobrej woli i wykorzystaniu głównie internetowych zasobów medialnych udało się zmobilizować część mieszkańców Ukrainy. Klaksonami wyrazili oni swoje niezadowolenie i niedowierzanie obecnym liderom politycznym – wszystkim bez wyjątku. Pomysłodawca akcji był Jurij Romanenko, który rozpowszechnił w internecie “Manifest klasy średniej”, nawołując do wyrażenia sprzeciwu wobec wszystkich sił politycznych, które jego zdaniem nie spełniły pokładanych na nich oczekiwań. Jego zdaniem potrzebne są gruntowne zmiany systemu politycznego i co za tym idzie ekonomicznego, o ile główne partie są zakładnikami wielkiego kapitału. Według badań przeprowadzonych niedawno przez Centrum Razumkowa, ponad 50% Ukraińców zalicza siebie do klasy średniej. Dzisiaj w związku z kryzysem, do ubożejącej klasy średniej.

Dla Kresy.pl Piotr Andrusieczko – publicysta, ekspert ds. Ukrainy

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply