Szeregowiec Ryan po sarmacku

Jak atakowała husaria? Nie tak dawno Radosław Sikora popełnił fascynującą książkę, w której szarżę husarską i funkcję husarskiej kopii zanalizował na podstawie praw fizyki.

Z tejże analizy (poważnie już o niej dyskutowano i ją krytykowano, ale ja nie czuję się do takiej dyskusji powołany i mnie się ta książka bardzo podoba) wynika, że siła uderzenia kopii po prostu wyrzucała przeciwnika w powietrze jak katapulta. Jednocześnie wydrążona wewnątrz kopia pękała na kawałki, a husarz musiał chwycić za koncerz, żeby mieć czym dźgać kolejnych adwersarzy.

Co do zamiany kopii na koncerz rzecz jest jasna i sprawdzona. Bywało oczywiście, że zamiast chwytać za koncerze husaria zawracała po kolejną porcję kopii i szła do szarży ponownie. Pod Kłuszynem na przykład proceder ten powtarzała wielokrotnie. Ale jak to było z tym odrzucaniem przeciwnika? Wydawałoby się, że coś musi być na rzeczy. Potwierdza to poniekąd sam Wespazjan Kochowski, który przez parę dobrych lat husarzem był i kopią się posługiwał. W historycznych “Klimakterach” wyśmiewa swego szwedzkiego kolegę-historyka (ale nie żołnierza) Locceniusa, który odważył się napisać, że podczas bitwy warszawskiej król Karol Gustaw osobiście odbił kopię husarską uderzeniem rapiera. Kochowski zauważył, że autor piszący takie bzdury najwidoczniej nigdy nie widział ataku husarii, jako że parowanie ciosu husarskiej kopii rapierem wydaje się równie skuteczne jak odwracanie pioruna kapeluszem.

Piorun – to, proszę, rzecz, która rzeczywiście może odrzucić. Poza tym, myślę sobie, piorun uderza głośno i pełen jest energii. Tak samo szarża husarii musiała być głośna – ileż to kopyt uderzało o ziemię, iluż to ludzi wrzeszczało i jęczało, nie mówiąc o innych efektach akustycznych!

A jednak, kiedy pochylić się nad poetyckim świadectwem wielkiego werydyka, to jest wzniosłego piewcy sarmackiej przyziemności i dosłowności – Wacława Potockiego – przy jego szarży husarskiej pod Chocimiem Anno 1621 (opisywanej przezeń pół wieku później) nie usłyszymy żadnego odgłosu. Tam raczej sama “prawie-cisza” rani uszy, rzec by można. Bo wedle geniusza staropolskiej epopei:

Wprzód chrzęst tylko i szelest słychać było cichy,

Gdy naszy ławą brali pogaństwo na sztychy.

“Brali na sztychy” – to znaczy zadawali ciosy samym ostrzem, na wprost. “Ławą” – to znaczy, że czynił tak jednocześnie cały pierwszy rząd husarzy. A czynił to niewątpliwie przy pomocy kopii, które jednak, jak się zaraz przekonamy, wedle Potockiego nie odrzucały przeciwnika, tylko go dziurawiły:

Żaden swego nie chybi i trzech drugi dzieje,

Że im ciepłe wątroby kipią na tuleje.

“Dzieje” oznacza “nadziewa”. Czyli że niektórzy husarze nabili na swoje kopie po dwu lub trzech Turków, których wnętrzności obryzgiwały im drzewce. I dopiero:

Trzask potem i zgrzyt ostry, gdy po same pałki

Kruszyły się kopije w trupach na kawałki.

A więc jest w końcu trzask kruszonych kopii – ale nie ma wrzasku rannych, ani tętentu koni. Także dalej Potocki wciąż nie daje dojść do głosu mnogim odgłosom, wybiera pojedyncze; w efekcie przez cały niemal czas oglądamy niemy film:

Pełno ran, pełno śmierci; wiązną konie w mięsie,

Krew się zsiadła na ziemi galaretą trzęsie;

Ludzie się niedobici w swoich kiszkach plącą;

Drudzy chlipią z paszczeki posokę gorącą.

Uzupełnijmy słowniczek staropolski. “Paszczeka” to buzia, a “chlipać posokę gorącą” oznacza w tym wypadku tyle co wyrzygiwać ciepłą krew (a nie połykać); kiszki to jelita. W sumie obraz jest makabryczny i w związku z tym, jakby się wydawało, dość bliski prawdy – taki werystyczny, brutalny…

Czy jednak naprawdę jest taki bliski prawdy? Wątpiłbym. Jeśli bowiem wierzyć Radosławowi Sikorze, szarża husarii wyglądała inaczej. Wyglądała też inaczej i w tych fragmentach, które możemy sobie wyobrazić wedle osobistego przeczucia, bez wytaczania naukowo-fizycznych armat. Co zasygnalizowałem powyżej.

A więc opis Wacława Potockiego jest fałszywy. A jednak poraża bezpośredniością, oddaniem tej jakiejś “prawdy”, która jest równie nieprawdziwa, co niesamowicie przekonująca. I to jest jeden z największych komplementów, które można na konto Potockiego policzyć. Sienkiewicz też pięknie opisywał szarże i boje, równie nieprawdziwie. Ale jak dla mnie, to nic się z tym drobnym fragmentem poematu Wacława Potockiego równać nie może. To jest “Szeregowiec Ryan” avant la lettre.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply