Sarmackie dziedzictwo

“w konktusz bracia, w kontusze”

“Niesforni, skłonni do anarchii, lubiący zaglądać do kieliszka
i procesować się prowincjusze, czytając Cycerona albo Senekę wyobrażali sobie, że są rzymskimi mężami stanu” – pisał o Sarmatach Czesław Miłosz (Historia literatury polskiej).

Sarmatyzm zwykło się zamykać w określonych ramach czasowych (XVI-XVIII w, apogeum wiek XVII, neosarmatyzm XIX stulecie), wskazując w ten sposób, że jest on zjawiskiem zamkniętym, należącym do przeszłości, a przez to stosunkowo mało ważnym dla współczesności. Jednak tak nie jest. Mówiąc o sarmatyzmie przede wszystkim należy uwolnić go z ram chronologicznych i potraktować ponadczasowo, jako cechę naszej kultury na przestrzeni wieków, która nie tylko, nie jest przestarzała, ale wciąż żyje i co istotne, być może (jak wierzą niektórzy) ma nawet szanse stać się jednym z elementów rewitalizacji współczesnego życia społeczno-kulturalnego.

Z Sarmatami i sarmatyzmem zawsze były kłopoty. Toteż katalog win przypisywanych naszym sarmackim przodkom jest imponujący; począwszy od wstecznego tradycjonalizmu, poprzez zacofanie, warcholstwo, pijaństwo, ciemnotę umysłową, fanatyzm religijny, próżniactwo, megalomanię, a skończywszy na oskarżeniu o rozbiory i polityczny upadek
I Rzeczpospolitej. Ale przy tym jaka z sarmatyzmem jest wygoda! Oczywiście pod warunkiem przyjęcia, że posiada on jedynie negatywne oblicze (ale z tym akurat nie ma kłopotu, bo taki wizerunek sarmatyzmu zakorzenił się w polskiej świadomości). Wówczas
z łatwością można oskarżyć sarmatyzm – tę przeklętą schedę po kontuszowych praojcach
– o całe zło jakie na przestrzeni dziejów przydarzało się kolejnym Rzeczypospolitym, z obecną włącznie.

Rzeczywiście, sarmatyzm to niełatwe dziedzictwo, pełne sprzeczności, ale przy ty zdecydowanie niepowtarzalne. Ideologia sarmacka narodziła się bowiem na skomplikowanym styku kulturowym; przez ówczesną Rzeczpospolitą przechodziła granica między Europą Wschodnią (prawosławną) i Zachodnią (katolicką). Dlatego sarmatyzm mógł wchłonąć elementy obu kultur (oczywiście z przewagą zachodniej), a także kulturę sąsiadującego z Rzeczpospolitą muzułmańskiego Orientu.###strona### Oscylujący między rycerskością a awanturnictwem, religijnością a zabobonem, umiłowaniem wolności a samowolą, patriotyzmem a megalomanią, sarmatyzm jest ambiwalentny i niejednoznaczny. Sarmatą był zwycięzca spod Wiednia Jan III Sobieski, jednak był nimi także nieudolny Michał Korybut Wiśniowiecki i cała rzesza duchowych pobratymców kasztelana Borejki zwanego “pobożnym pijakiem”.

Paradoksalnie, ta w swojej istocie różnorodna i zupełnie nieschematyczna kultura, na przestrzeni kilku wieków przekształciła się w jeden z najbardziej znanych i co istotne, wciąż jeszcze obowiązujących, negatywnych polskich schematów ideologicznych. Być może, to właśnie owa niejednoznaczność sprawia, że wciąż trudno nam zdobyć się na uczciwe podejście do sarmatyzmu. Tym bardziej, że nadal wciąż jeszcze chętnie sięga się w życiu publicznym do wywodzącej się z czasów stanisławowskich krzywdzącej opozycji: postępowość (nowoczesność) – wsteczność (sarmatyzm). Jan Maria Rokita zwykł rozprawiać o “niechlubnym dziedzictwie sarmatyzmu”, zaś w słynnym artykule “Sarmaci przeciw reformatorom” (“Gazeta Wyborcza 2005) powyborczy konflikt pomiędzy PO i PIS charakteryzował właśnie jako spór między “reformatorami i Sarmatami”. Jedna z dyżurnych feministek RP, była minister w rządzie Marka Belki, Magdalena Środa, idzie jeszcze dalej, przekonując, że dzisiaj sarmackie dziedzictwo nie jest już nic warte, gdyż obecnie dobrem są “europejskość, prawa i swobody obywatelskie”. (Feminoteka)

Wszystko to sprawia, że nawet dziś ciągle jeszcze nie wiemy co zrobić z tym kłopotliwym sarmackim spadkiem, którym obdarzyli nas przodkowie.

Niepochlebnych opinii o sarmackim modelu życia obyczajowego, kulturowego, politycznego, w naszej historii i literaturze pokutuje wiele. Weszły one na stałe do polskiej świadomości i zapuściły tam mocne korzenie. A gleba była ku temu sprzyjająca i to już od czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego (od 1764 r.). Wówczas zaczęła rodzić się niechętna szlacheckiemu obyczajowi antysarmacka opozycja kosmopolityczna związana z kręgiem Poniatowskiego, Czartoryskich, Teatrem Narodowym, “Monitorem”. W swojej służbie miała znakomite pióra Krasickiego, Niemcewicza, Zabłockiego i cięty język satyry.###strona###

Tzw. postępowa publicystyka i literatura polskiego oświecenia przedstawiała światopogląd sarmacki w tendencyjnym uproszczeniu; sarmacki warchoł i pijanica kontra oświecony patriota. Osiemnastowieczną nagonkę na sarmatyzm kontynuowały następne stulecia: Stanisław Kostka Potocki, obóz stańczyków i krakowska szkoła historyczna. Potem przyszła antysienkiewiczowska i antysarmacka kampania Stanisława Brzozowskiego i Witolda Gombrowicza – chociaż ten ostatni, mimo że krytykował sarmatyzm, to jednak rozumiał jego znaczenie, (w przeciwieństwie choćby do cytowanego na wstępie Miłosza). Reszty dopełniła propaganda zaborcza, okupacyjna i komunistyczna, z rozmysłem kreująca niepochlebny obraz sarmackiej “szlachetczyzny”.

Dzisiaj też nie jest lepiej: w podręcznikach do historii nadal eksponuje się zgubne wpływy ideologii sarmackiej, pomijając lub marginalizując jej pozytywne aspekty.A te wcale nie są ani nieliczne, ani też bagatelne, żeby o nich zapominać. To przecież właśnie sarmatyzm przez wieki integrował szlachtę Rzeczypospolitej, był szkołą patriotyzmu, poszanowania suwerenności, samorządności. Ci sami Sarmaci, których “postępowa” publicystyka przedstawiała na ogół jako żałosnych ksenofobów, skłonnych do pogardzania cudzoziemszczyzną, przyswoili sobie obcy wschodni strój, który w rezultacie stał się strojem narodowym (kontusz). Szlachta sarmacka miała bowiem ambiwalentny stosunek do obcości; z jednej strony otwartość, chłonność na elementy obcej kultury, a z drugiej wrogość do tych wartości, które nie przystawały do jej zapatrywań. Ci sami awanturnicy i pijanice z oświeceniowych oraz pooświeceniowych satyr, komedii i paszkwilów, okazywali się zdolni do patriotycznego heroizmu, rycerskości, ofiary. I nic dziwnego, wychowanie sarmackie potrafiło bowiem wykształcić niezwykle emocjonalny stosunek do ojczyzny. Uczyło budowania więzi rodzinnych i społeczno-patriotycznych, których trwałość potwierdziły rozbiory oraz kolejne zrywy niepodległościowe. Wreszcie, to właśnie sarmatyzm ugruntował poczucie wielkości narodu i dumę z polskości. Można zaryzykować stwierdzenie, że prawdziwą tragedią osiemnastowiecznej przedrozbiorowej Polski było to, że ten, który wówczas stał u jej steru nie był Sarmatą, ani też sarmatyzmu nie rozumiał…

Potępiony i wyklęty przez “oświeconych” krytyków różnych czasów sarmatyzm, nieraz okazywał się zbawienny. Kiedy przyszły rozbiory – będące nie tylko efektem nieudolności politycznej naszych przodków, ale także rezultatem polityki ekspansyjnej mocarstw ościennych (na co coraz częściej zwracają uwagę historycy) pozostała już tylko jedna droga.###strona### Nie droga reform, ale właśnie droga sarmacka; zbrojna, odważna, brawurowa. Wówczas odżyły stare wzorce (romantyczna kariera Mohorta) oraz narodził się nowy nurt literacki neosarmatyzm (m.in. Pan Tadeusz, Zemsta, gawęda romantyczna). Coraz powszechniejsze stawało się przeświadczenie, że w kulturze szlacheckiej znalazły odzwierciedlenie indywidualne rysy ducha narodowego. W drugiej połowie XIX w, powrót do tradycji był jedną z możliwości obrony przed wynarodowieniem i depresją narodową (Trylogia). Sarmacki indywidualizm i temperament były nieocenione także w okresie, hitlerowskiej i sowieckiej okupacji oraz w czasach komunizmu.

Bynajmniej, nie chodzi tutaj o propagowanie sarmackiego światopoglądu i robienie z niego cudownego leku na całe zło współczesnej polskiej rzeczywistości. To byłoby utopią i naiwnym anachronizmem. Chodzi natomiast o coś innego; o dyskusję nad tradycją narodową i jej rolą w społeczeństwie współczesnym, o refleksję nad polską tożsamością polityczną i kulturalną, których integralnym składnikiem, czy chcemy tego czy nie, jest właśnie sarmatyzm ze swoimi wadami, ale też i zaletami. Wreszcie o przywrócenie dumy z narodowej przeszłości – w tym także i tej sarmackiej, której skutecznie pozbawiło nas wielowiekowe demaskowanie mitów narodowych.

Ciągłe piętnowanie wad przez ostentacyjnie “obiektywnych” krytyków polskiej rzeczywistości wprawiło nas w kompleksy, rozgoryczenie i w efekcie przyniosło pogardę dla samych siebie – tę pogardę, która wyraża się w poczuciu, że polskie społeczeństwo jest ksenofobiczne, prymitywne i nienowoczesne.

Monika Stankiewicz-Kopeć

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply