Potiomkinowski port? Rosyjska baza w Syrii

Ochrona samej wartości symbolicznej może być ważnym interesem narodowym, nawet dla takich zatwardziałych pragmatyków jak Machiavelli lub – w podobnej sytuacji – Nixon czy Reagan. Wiarygodność i postrzeganie potęgi są niemal równie ważne jak ona sama i często mogą one oszczędzić narodom kosztów użycia siły, co jest szczególnie pożądane w przypadków państw, które mają niewiele środków do jej zastosowania.

Po raportach donoszących, że Moskwa wysłała jedenaście okrętów wojennych na ćwiczenia we wschodniej części Morza Śródziemnego oraz że niektóre z tych statków zawitają także do syryjskiego portu w Tartus, tak zwana „baza” rosyjskiej Marynarki Wojennej, znajdująca się w tym porcie, przyciąga zwiększone zainteresowanie zachodnich mediów. Podczas gdy wiodące źródła prasowe, takie jak “New York Times”, scharakteryzowały tę bazę jako „trochę więcej niż pływająca stacja benzynowa i kilka małych baraków”, inni twierdzą, że niedawno przeprowadzony program pogłębiania dna, przygotował port do przyjęcia rosyjskiego lotniskowca „Admirał Kuzniecow” oraz sugeruje, że celem tej misji jest ochrona Tartus. O co tutaj chodzi?

Doniesienia pochodzące z rosyjskiego kanału wiadomości „Wiesti” są dobrym punktem wyjścia dla wszystkich zainteresowanych rosyjską bazą w Syrii. Dodatkowo, poddają one w wątpliwość użyteczność wojskową tej bazy. Nawet dla osób nie znających języka rosyjskiego wiele mówi wideo. Pokazuje ono starzejący się sprzęt na lądzie oraz na stacjonującym tam obecnie statku remontowym – zbliżenie na warsztat maszynowy statku pokazuje tabliczkę z numerem fabrycznym z datą z roku 1967. Osoby znające rosyjski dowiadują się, że personel „bazy” to cztery osoby (aktualnie, na podstawie raportu: dwie) oraz że załoga statku remontowego PM-138 składa się z zaledwie jednej trzeciej jej pełnego stanu, który wynosi 150 osób, co adekwatnie ogranicza możliwości okrętu. Dowódca załogi na lądzie, pokazując ogródek warzywny, z którego pozostający na statku żołnierze korzystają w celu wsparcia ich racji żywnościowych, twierdzi, że w ostatnich sześciu miesiącach stracił na wadze 12 kilogramów. Dodaje również, że połowa z ich niskich wynagrodzeń jest dostępna na kartach debetowych, z których nie można korzystać w Syrii. Bez względu na to, czy lotniskowiec będzie mógł wejść do portu czy nie, nie jest jasne, jakie cele może on tam osiągnąć.

Warto również zapoznać się bliżej z kontekstem tej sytuacji. Z raportów medialnych wynika, że Rosja płaci rocznie 2 miliony dolarów za leasing swojej bazy w Tartus. Dla porównania, w 2009 Moskwa przekazała 2 miliardy dolarów w pakiecie pomocowym dla Kirgistanu w celu zmotywowania przywódców tego państwa do zamknięcia amerykańskiej bazy wojskowej w Manas (chociaż ostatecznie rząd Kirgistanu zezwolił na ponowne otwarcie bazy). Kwota ta pozwoliłaby na pokrycie opłat w Damaszku przez następne tysiąclecie.

Ponadto, pomimo niskich kosztów utrzymania oraz faktu, że budżet militarny został podwojony w dziesięcioleciu 2001-2011, Ministerstwo Obrony Rosji, pozwoliło na upadek jedynej rosyjskiej bazy wojskowej poza terenem byłego Związku Radzieckiego. Niewątpliwie fakt ten świadczy o dotychczasowych priorytetach militarnych Rosji. Mimo, że klip informacyjny z „Wiesti” przekonuje, że przedstawiciele Rosji w przeszłości ogłaszali plany modernizacji oraz powiększenia rosyjskiej obecności w Tartus, trudno powiedzieć, czy plany te były poważne, nawet zanim protesty w Syrii przerodziły się w wojnę domową. Bez względu na pierwotne zamierzenia Moskwy, perspektywa modernizacji bazy w Tartus wydaje się coraz bardziej oddalać.

Niektórzy komentatorzy, jak na przykład Daniel Drezner, rozpatrują ograniczone korzyści, jakie Tartus oferuje armii rosyjskiej, wyciągając mylne wnioski, że Rosja ma niewiele do stracenia w Syrii. Jest to powierzchowne i nierozsądne podejście.

Po pierwsze, kwestia interesów narodowych jest bardziej subiektywna niż obiektywna. W Moskwie, to Władimir Putin i jego doradcy definiują i ustalają priorytety w zakresie interesów narodowych a nie rosyjscy eksperci czy amerykańscy naukowcy. Jedyne praktyczne kryteria oceny skuteczności przywódcy w wykonaniu tego zadania to stopień, w jakim pogląd przywódcy o interesach narodowych pokrywa się z opinią publiczną (nawet w takich społeczeństwach, jak np. Pakistan po zamachu na WTC, z jego wątłą demokracją za rządów Muszarrafa) oraz wyniki jego strategii.

Po drugie, ochrona samej wartości symbolicznej może być ważnym interesem narodowym, nawet dla takich zatwardziałych pragmatyków jak Machiavelli lub – w podobnej sytuacji – Nixon czy Reagan. Wiarygodność i postrzeganie potęgi są niemal równie ważne jak ona sama i często mogą one oszczędzić narodom kosztów użycia siły, co jest szczególnie pożądane w przypadku państw, które mają niewiele środków do jej zastosowania. (W końcu Rosja nie byłaby w stanie zbrojnie zapobiec interwencji zewnętrznej w Syrii, nawet płacąc za to wysoką cenę.) Publiczne wystąpienia Putina niewątpliwie odzwierciedlają ten pogląd.

Po trzecie, koncentrując się nadmiernie na roli portu Tartus jako bazy wojskowej, a nawet na handlu bronią pomiędzy Rosją i Syrią oraz dalszymi relacjami handlowymi między tymi państwami, pomijane są pewne kluczowe fakty. Na przykład, rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow twierdzi, że na terenie Syrii mieszka ponad sto tysięcy obywateli rosyjskich; jeden z wcześniej przytoczonych artykułów zaznacza, że Tartus może odegrać ważną rolę w ewakuacji Rosjan z Syrii. Można zadać pytanie, co zrobiłyby Stany Zjednoczone, gdyby na terenie Syrii mieszkało sto tysięcy obywateli amerykańskich?

Raczej niż uznając dostępu Rosji do portu Tartus jako nieistotny, lub przeciwnie – postrzegając go jako siłę przewodnią w realizacji strategii Moskwy, ci, którzy starają się zrozumieć cele Rosji w Syrii, dobrze zrobiliby biorąc pod uwagę subtelne niuanse i zdrowy rozsądek. Baza ma minimalne znaczenie militarne – może ona przyjmować ważne delegacje kilku statków i umożliwić im działania na Morzu Śródziemnym, ale prawdopodobnie nie mogłaby stworzyć warunków dla długoterminowej lub zakrojonej na szeroką skalę operacji wojskowej. Mimo tego, utrata tej bazy mogłaby wywołać głębokie symboliczne skutki na Bliskim Wschodzie, w szczególności, gdy odbyłaby się ona w ramach prowadzonego przez Amerykę procesu zmiany reżimu w Syrii, nawet pomimo opozycji ze strony Rosji.

Nie chodzi tylko o fakt, że Tartus jest jedyną rosyjską bazą poza obszarem byłego Związku Radzieckiego, ale o to, że Bliski Wschód jest jedynym regionem poza byłym ZSSR, gdzie Rosja ma widoczne wpływy. Moskwa, w bardzo ograniczonym stopniu była zaangażowana w Azji, jest praktycznie nieobecna w Afryce i Ameryce Południowej (pomimo wizyt najwyższych przedstawicieli rządu rosyjskiego w Wenezueli). Podczas gdy więzy handlowe pomiędzy Rosją a państwami Europy rosną, jej starania o pozyskanie roli politycznej w tym regionie były często bezowocne. Gdyby Rosja miała opuścić Syrię lub ponieść polityczną porażkę, jej przedstawiciele mogliby obawiać się utraty wpływu na przebieg procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie (gdzie Rosja jest członkiem „Kwartetu”, w skład którego wchodzą również Stany Zjednoczone, Unia Europejska oraz Organizacja Narodów Zjednoczonych) oraz w międzynarodowych rozmowach dotyczących irańskiego programu atomowego. Bez zaangażowania w te dwa zagadnienia, pozycja Rosji na arenie międzynarodowej zostanie znacznie uszczuplona.

Baza rosyjskiej marynarki wojennej w Tartus jest jednym ze składników w tych kalkulacjach, ale nie jedynym. Aczkolwiek jest ona silnie powiązana z rosyjskimi interesami w Syrii, w tym także politycznymi interesami Moskwy. Ani przesadne dramatyzowanie, ani lekceważenie znaczenia tej bazy nie przyczyni się do dokonania przez Amerykę mądrych wyborów, jeśli chodzi o relacje z Rosją czy zakończenie wojny domowej w Syrii.

Paul J. Saunders

“The National Interest”, USA

Tłumaczenie: Małgorzata Sagar

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply