Odymalius

Wielkanocna klasyka ze stemplem wieszcza Adama

Zaraz po studiach młody Adaś Mickiewicz dostał posadę nauczyciela w Kownie. Nudził się na tej posadzie niemożebnie: Kowno było głuchą prowincją, uczniowie żmudzini tępi, kolegów brakło. Rozrywkę znajdował w ramionach nienajmłodszej już gospodyni stancji, pani Kowalskiej (na bezrybiu…), pisaniu listów i lekturach. Któregoś dnia otrzymał od swoich wileńskich przyjaciół przesyłkę: barokowy poemat księdza Walentego Odymalskiego, grubą „cegłę” sprzed stu pięćdziesięciu lat. Na pierwszej karcie przeczytał:

„Który napełniasz Bóstwem niezmierzonym

Niebo i ziemie, i wszystko stworzenie,

Duchu Wszechmocny! Ciebie uniżonym

Wzywam umysłem, niech Twoje natchnienie

Da siłom moim zdolność osłabionym

Na dostojne spraw przedziwnych sławienie

Króla wszechwieków, dwakroć rodzonego,

I Mesyjasza z nieba nam danego…”

Tytuł brzmiał: „Świata naprawionego od Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i Człowieka Najwyższego Króla Królów i Pana nad Pany etc. Historyjej Świętej Ksiąg Dziesięć […]”. Poemat pisany jakże trudną oktawą – wierszem bohaterskim – opiewał dzieje Zbawienia, czyli dzieło Mesjasza–Chrystusa. Wydano go w Krakowie w roku 1670, w drukarni Krzysztofa Schedla.

Przyszły wieszcz Adam przeczytał „Świat naprawiony” jednym tchem, od deski do deski. Jan Czubek uważał, że ta lektura pozostawiła nawet pewne ślady w „Panu Tadeuszu”. Adam rymuje tam raz, dla zabawy, pół wyrazu, którego resztę przenosi do następnego wersu (sławna „Jendykowi/czówna”) – a Odymalski kilkakrotnie zastosował podobny zabieg w swoim poemacie. Czy rzeczywiście mogło to Adama zainspirować? Trudno orzec.

Poemat o dziejach zbawienia sam w sobie, czyli ze względu na temat, nie był niczym nowym ani w Europie, ani w Polsce, ani w epoce baroku. Mesjady rosły w owych czasach jak na drożdżach. Wszak jedno z nieprzemijających arcydzieł literatury światowej – „Raj utracony” Miltona – to właśnie tylko i aż najwybitniejsza (podobno) z europejskich mesjad. Większość tego rodzaju utworów, zaspokoiwszy głód czytelniczy, odeszła do lamusa literatury jako „poetyckie nudziarstwa”. No i dziś – mam przynajmniej takie wrażenie – chętniej czytamy samą Biblię, niźli jej poetyckie streszczenia. A rymowane mesjady ograniczają się najczęściej do takich właśnie poetyckich streszczeń. Nic dziwnego, że godny podziwu i pochwały badacz mesjad staropolskich, Leszek Teusz, który parę lat temu poświęcił im piękne studium – nie znalazł wielu argumentów na obronę Walentego Odymalskiego, pisząc:

„Poświęciliśmy niewiele miejsca stricte artystycznym walorom dzieła Odymalskiego. Nie jest to bynajmniej przeoczenie. Znamienna dla preferowanego przez Odymalskiego stylu narracji jest dominacja teologicznego wykładu nad dbałością o poziom i oryginalność jego artyzmu […] podstawowy kierunek działań Odymalskiego zostaje wyznaczony przez względy teologiczne, a nie artystyczne”.

O samym Odymalskim wiemy malutko. Nie jesteśmy nawet pewni, czy jego nazwisko jest prawdziwe i pierwotne. Na Akademię krakowską wpisał się bowiem jako „Odimalius”, podczas gdy nazwiska kolegów notowano w brzmieniu polskim. Może to dlatego, że – jak się niektórzy domyślali – jego właściwe, pierwotne nazwisko nie miało szlachetnej końcówki „ski”, lecz było grube i nieprzyzwoite („Odymała”?), podobnie jak nazwa wsi, z której pochodził – Kadłub. Urodził się w niej około roku 1620; po studiach został księdzem, osiadł jako komendarz na parafii w Seceminie i tamże siedząc pisał swoje pobożne dzieła. Późniejsi krytycy nieodmiennie odsyłali je tam, gdzie, jak uważali, było ich „właściwe miejsce – do rupieciarni”, bowiem, zwłaszcza te pisane przed sławną mesjadą, tchnąć miały „samą tylko pobożną myślą Autora, który wszędzie jest uczonym Ascetą, rzadko gdzie dobrym poetą”.

A jednak wieszcz Adam przeczytał poemat Odymalskiego z ochotą. Może się po prostu nudził – i z braku zajęcia przedsiębrał jakąkolwiek, pierwszą lepszą lekturę? A może jednak mesjada Odymalskiego nadawała się do przeczytania? Fakt, że ani jedna z mesjad staropolskich nie została uznana za arcydzieło, to jedna sprawa; można jednak wskazać mesjady polskie lepiej skomponowane i napisane, a w każdym razie mające nieco lepszą prasę wśród krytyki (z akcentem na „nieco”). Poza tym rymowanie Ewangelii przez dwa przynajmniej wieki spotykało się wśród poetów i literaturoznawców z uśmiechem politowania. A to już sprawa druga, która wpłynęła (pozanaukowo!) na ocenę tego rodzaju utworów. Tymczasem powszechne lekceważenie tematu nie może samo w sobie wystarczyć jako argument za negatywną oceną literackiego płodu.

Bo czy fakt, że autor trzyma się literalnie Ewangelii, automatycznie pozbawia dzieło artyzmu? Pokornie proszę uznać, że wartości artystyczne tkwią – to truizm oczywiście – także w języku, także w kunsztowności strofy. Nie czytałem całego „Świata naprawionego”, ograniczając się do skąpych fragmentów, które w swym studium przedrukował niezastąpiony Leszek Teusz. Te fragmenta bardzo przypadły mi do smaku. Trudna oktawa poddaje się potokowi słów, autor płynnie wyraża to, co kocha, co go pasjonuje. Tu chyba jednak artyzm jest. Dziesięć ksiąg takiej opowieści… trzeba miec samozaparcie i odpowiedni dech poetycki, żeby coś takiego spłodzić. I żeby przeczytać.

Wyobraźmy sobie, żeśmy młodym Mickiewiczem, żeśmy znudzeni – połóżmy się na plecach – i czytajmy sobie na głos – – – na przykład taki powielkanocny fragment o spotkaniu Zmartwychwstałego Chrystusa z Matką, z księgi dziesiątej. Tu wspomnę tylko, że to spotkanie wcale nie zostało opisane w Ewangelii (bo jednak Odimalius odchodzi wielokrotnie od samego Pisma Świętego ku apokryfom i interpretacjom Ojców Kościoła). Wydedukowano je miłośnie w umysłach czcicieli Matki Bożej, jeszcze w średniowieczu; było zaś wielokrotnie malowane i rysowane. Czytajmy:

Po zmartwychwstaniu, nim swe apostoły

Smutne nawiedził i im się objawił,

Do Matki swojej Naświętszej Anioły

Przednie, z pociesznym poselstwem wyprawił,

Aby Jej, o tej nowinie wesołej

Znać dali, tam z nich jeden do Niej prawił,

Z niskim ukłonem: „Bądź wesoło zdrowa,

O Pani nasza! Niebieska Królowa.

*

Albowiem Twój Syn, a nasz Bóg. którego

Tyś w żywocie swym, nosić zasłużyła,

Zmartwychwstał, jako powiedział. Więc Twego

Żeby się serca żałość ukoiła,

Dajęć znać przez nas, że wnet na żywego,

Będziesz z uciechą oczu twych patrzyła.

W dziwnej ozdobie ciała i jasności,

Niepodległego już skazitelności.”

*

Kończył rzecz Anioł, a Pan w uwielbionym

Rodzicielce swej, ukazał się ciele.

Którą, jako tam w smutku poniesionym

Cieszył, wzajem z nią rozmawiając wiele,

I jakie Panna przeczysta przy onym

Widzeniu Jego, miała stąd wesele.

Myślą to raczej godzi się pojmować

Niż słowy, albo piórem opisować.

– – – – – – – –

Jacek Kowalski

Zob. Leszek Teusz, „<> Mesjady polskie XVII stulecia”, Wydawnictwo Naukowe Semper, Warszawa 2002

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply