Od Boga ten Klinot

czyli sarmackiej klasyki odcinek kolejny

Sarmacka klasyka nie byłaby sobą bez Wespazjana Kochowskiego. Ten mistyczny husarz sam siebie pod koniec życia uznał za wieszczka, polskiego proroka. Kiedy nabawił się typowo polskiej przypadłości, czyli kołtuna – bo włosy zlepiły mu się w nierozplątywalne strąki – zyskał co do tego pewność: “I stąd mniemam czasem, żem zasięgnął od Samsona stroju, albo żem tym znakiem na sędźtwo ludu Bożego jest naznaczony”. No, kołtun traktowano podówczas jako chorobę bardzo poważną i specyficznie polską. Tyle że nie kołtun był tytułem do sławy Wespazjana; ów owoc polskiego brudu jedynie przyłączył się do odczuwanych przez poetę pod koniec życia upokorzeń, jako jedno z cierpień – znaków wybrania. Brzmi to po trosze jak dowcip. Ale Kochowski, z kołtunem czy bez kołtuna, bez wątpienia prorokiem, czyli wieszczem sarmackim był. Krytycy podszepną natychmiast: “kołtuńskim”. Ba, i co z tego! Mało kto umiał pisać tak ciepło i tak krytycznie, tak boleśnie i serdecznie, prawdziwie i wzniośle o współczesnej sobie Polsce i o Sarmatach, czyli o nas samych.

Urodzony w Gaju u podnóża Gór Świętokrzyskich w roku 1633, Kochowski zmarł tuż przed końcem polskiego snu o potędze, za Sasa, ale jeszcze przed wojną północną, w roku 1700. Umierając, prosił Boga o szczęście dla Rzeczypospolitej:

Niech ją sprawujące duchy na ręku noszą; a przezornego oka Twego opieka niechaj nad nią nieustannie zostaje.

Po schizmatyckiej żmijej, jad pod językiem mającej, niechaj chodzi: i niech podepce bazyliszka oryjentalnego.

Nie dożył klęsk, które zadała Polsce owa “schizmatycka żmija” Piotra Wielkiego. Przeżył i przeszedł akurat tyle, ile klasyczny Sarmata przeżyć był powinien, by uwierzyć w niezachwianą Boską Opiekę nad Sarmacją. Najpierw lata szkolne, które dały mu znajomość gawędziarskiej łaciny, nauczyły miłości narodowej historii i rzymskiej literatury. Potem wojaczka – może był pod Beresteczkiem. Na pewno walczył ze Szwedami, jako husarz, pod dowództwem Czarnieckiego, co sam opisał. Wtedy złożył pierwsze wiersze, pewnie wprost na kulbace. Przyszły zarazem rany i rozważania o tym, czy i jak Polacy Panu Bogu się podobają. Wreszcie nastąpiło wyjście ze szlacheckiego wojska w stateczną dojrzałość, politykowanie, żeniaczkę, gospodarstwo – esencję sarmackiego żywota. I poezja pełną gębą: poematy religijne (“Chrystus ciepriący”, “Różaniec”), arcyzbiór wierszy wszelakich “Niepróżnujące próżnowanie”, czyli polska wierszopiska summa i pierwszy łaciński “Klimakter”. Te dzieła, wyjątkowo przez autora dopieszczone, bo bez wyjątku wszystkie opublikowane (w wieku rękopisów należał do ostatnich Sarmatów, którzy swoje nieprzystojne momentami fraszki dali pod prasę drukarską) otworzyły falę szlacheckiego podziwu i miłości. Wacław Potocki pod wpływem sukcesów dalekiego sąsiada pisał, że oto wraca “Kochanowski, pozbywszy sylaby”. Przyszła i łaska królewska. Będąc już “uprzywilejowanym historiografem” Jana III, jako stateczny i podziwiany, a krzepki jeszcze mędrzec, pojechał na wyprawę wiedeńską. Przywiózł z niej notatki do łacińskiego opisania kampanii i do zaczątku małej epopei, po prawdzie nienazbyt ciekawej i ostatecznie nieukończonej. Najświetniejszym jednak efektem udziału w tej wojnie okazał się jego łabędzi śpiew: poemat złożony prozą, opublikowany bezimiennie jako “Trybut należyty wdzięczności wszystkiego dobrego dawcy, Panu i Bogu, albo Psalmodia Polska za dobrodziejstwa Boskie dziękująca, przez jednę najliższą kreaturę roku pańskiego 1693 napisana a do druku podana Roku Pańskiego 1695 w drukarni Jasnej Góry Częstochowskiej”.

“Psalmodia polska” – tak ów płód poetycki zwykło się nazywać w skrócie – jest absolutnym arcydziełem, które każdy Sarmata winien trzymać pod poduszką i podczytywać nieustannie. Złożona z niby-biblijnych wersetów, podobnych tym, których użył do przekładu Biblii ksiądz Jakub Wujek, nie ma sobie równych w staropolskiej literaturze. Kochowski rozpycha Wujkową formę, dodaje jej nieco sarmackiego ognia i zamaszystości barokowej, i czyni ów zestaw swoich osobistych psalmów księgą-powiernikiem, raptularzem księgowości spraw prywatnych, publicznych i Bożych. W sto kilkadziesiąt lat później po taką samą stylizację sięgnie inny wieszcz, Adam Mickiewicz, pisząc “Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego”, a już bliżej nas – Czesław Miłosz w swoim spolszczeniu Psałterza.

Każdy psalm “Psalmodii” zaczyna się od cytatu z prawdziwego Psalmu, swobodnie przełożonego, z odpowiednim zawijasem, po czym żegluje w stronę, wybraną przez autora. Autor zaś prowadzi nas przez “strumień sarmackiej świadomości”, który płynie raz pomiędzy Bogiem a Człowiekiem, kiedy indziej pomiędzy Bogiem a Narodem, lub Bogiem i Monarchą, obranym przez Naród. Naród szlachecki, oczywiście, ten, który ma w Bogu specjalnego Obrońcę.

Stąd poszło wśród literaturoznawców i historyków, że Kochowski był pierwszym przedstawicielem i wynalazcą czy może raczej tubą polskiego mesjanizmu. Nie dajmy się zmylić. Mesjanizm Kochowskiego nie głosi wyższości Polaka nad Każdym. Ogranicza się do jak najbardziej słusznego przeświadczenia, że Polska – jak wszystkie pozostałe kraje chrześcijańskie – ma swoje miejsce w planach Bożych. Że Bóg nas kocha, jak i innych kocha; ale przecie On kocha każdego inaczej, i każdemu osobną, niepowtarzalną łaskę daje; tak i nam dał. Że On jest z nami w osobistej relacji – jak i z każdą istotą i wspólnotą. Zaś jak wiadomo, każda istota i wspólnota mają, mieć muszą pewne cechy specjalne, niepowtarzalne. I my – Sarmaci – też je mamy. Tymi cechami specjalnymi są, między innymi, miłość ku Matce Bożej i ku Wolności. Wolność bowiem jest specjalnym darem Bożym: “od Boga ten klinot”, który dostał się szczególnie nam (zobaczmy: słowo “klinot”, “klejnot” znaczy się – ta nazwa odnoszona była także do herbu! A więc “wolność” to jakby, w tym układzie, herb Szlachty Polskiej). Tu leży przyczyna i źródło naszego politycznego systemu. Tego, który, przyznajmy, już niedługo, zaledwie w parę lat po śmierci Wespazjana, stał się katalizatorem pasma niesłychanych klęsk.

Tym niemniej pod jego piórem, w “Psalmodii” (i nie tylko) powstała słuszna chyba i (właśnie w “Psalmodii”) najpiękniejsza apologia szlacheckiej Wolności. Wśród kanonu sarmackiej literatury psalmy Kochowskiego będą jednym z tych płodów, które pozwolą nam na wyraźne odróżnienie polskiego idiomu od tego, który dawał natchnienie dla piór francuskich, niemieckich, włoskich i angielskich. Czy ktokolwiek bowiem poza Polakami pisał w ten sposób o wolności ludzkiej w politycznym i religijnym zarazem wymiarze? Późniejsi myśliciele europskiego Oświecenia byli raczej bezbożnikami. Z katolicyzmem kojarzyła im się monarchia absolutna; z kolei europejskim katolikom polska wolność świeciła anarchią i samowolą ludzką, nie Łaską Bożą. A tu – coś zgoła przeciwnego. Czyż znajdziemy rzecz podobną gdziekolwiek i kiedykolwiek? Czytajmy:

PSALM VII

QUARE FREMUERUNT GENTES. PS 2

PRAKTYKOM I KONKURENCJOM NA ELEKCYJACH APLIKOWANY

1. Czemu się wzburzyły narody: a ludzie rozmyślali próżne rzeczy?

2. Ześli się królowie i głowy koronowane w radę: prze­ciwko Polszcze i przeciwko wolności.

3. Wzbudziła nienawiść zazdrość: i zaraz się namnoży­ło tych, których swoboda bliźniego w oczy kole […]

6. Ale Ten, który państwom prawa stanowi, naśmieje się z nich: i uczyni, że w szyderstwie zostaną, którzy nad jedynaczką naszą przewodzić usiłują.

7. Owom ja Jehowa jest, który na wolą puszczam i w niewolę podaję: ja z Egiptu wyswobodzić mogę i w krainę mlekiem i miodem płynącą zaprowadzić umiem.

8. Przez mię lotna ptaszyna przestronnego powietrza za­żywa: a kiedy pozwolę, w fortelnego wpada sidła ptasznika […

10. Jam jest zwierzchnością nad dziedzictwem moim: a jako serc ludzkich prostotę, tak i pól sarmackich równi­ny z dawna ukochałem.

11. W opiece mojej jest wolność: i ja sam tylko przez przewiedzenie wiem, komu ją mam w zawiadowanie poruczyć.

12. Szczególnym bowiem dziełem moim wolność ludz­ka: a gdy ode mnie wolna wola pochodzi, toć pewnie uniewolenia i przymusu nie kocham.

13. Zrozumiejcież, królowie, że od Boga ten klinot: a uczcie się, którzy sidła swobodzie stawiacie, że wolność polską ma Pan w opiece swojej […]

16. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi S. etc.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply