Niewiasta Apostołem

“Gdzie uwagi godne Wszechmocności dzieło: że w nawróceniu Polski pierwszym niewiasta apostołem”.

To Kochowski, uwagi godny, w “Psalmodii polskiej”. Kochowskiemu chodziło rzecz jasna o Dobrawę, która nawróciła Mieszka I, jako że dla niego Dobrawa – jako Opatrznościowa Niewiasta – stała się prefiguracją, czyli zapowiedzią Tej Największej Apostołki, której Polacy oddają cześć szczególną. Jak bowiem w epoce Kochowskiego napisał ksiądz Piotr Hiacynt Pruszcz: “zaprawdę w Polsce naszej nie masz miasta, rzadka wieś z kościołem, w którymby się obraz Najświętszej Maryi Panny nie znalazł cudowny”. Tak jest, szczególna opieka Maryi nad Polską, kobieca opieka nie ulegała wówczas wątpliwości. Wierzyli w Nią i konfederaci barscy, a w chwilach zwątpienia o życiu własnym wierzyło także i liczne grono zatwardziałych wolnomularzy. Znacznie później dołączyła do tego na serio opieka pojedynczej a zmasowionej w licznych egzemplarzach Matki-Polki. Do pewnego stopnia myślałem, że ta “Matka-Polka” to tylko taki sobie romantyczny schemat nie poparty badaniami, co najwyżej poezją i legendą; poza i patriotyczna propaganda. Tymczasem, im głębiej się przyglądam różnym fragmentom dziejów i wspomnień, tym silniej mi wychodzi mi na jaw, że to jest prawda. Mickiewicz wiedział, do kogo wiersz adresuje, opierał się na istniejącej już rzeczywistości, którą współtworzył.

Tak, przyznam, że nawet i wzruszenie łapało mnie czasem przy tych szperaniach za gardło i człowiek nawet już wcale do Fryca żalu nie miał (o to powiedzonko, że w Polsce żądzą kobiety, bo faceci pijani). Bo na przykład, kiedy w roku 1806 nastąpiło w Wielkopolsce tak zwane powstanie, a raczej mała ruchawka pomagająca Francuzom wytłuc Prusactwo (które przed Napoleonem pryskało “jako owad prusaczy, gdy wrzątkiem kto zleje”), urzędujący tu Niemcy popadli w zadziwienie – jak to? Przez dziesięć lat zadzierzgaliśmy z tymi Panami Polakami przyjazne stosunki, wprowadzaliśmy im cywilizację, nauczyli porządku, pili, bawili, żyli za pan brat, a teraz nas tak po chamsku zdradzają i biją? Za co? I jeden z nich popełnił niesamowity memoriał do władzy zwierzchniej, w którym opisał, kto winien temu i jak na przyszłość, gdy wróci tu prawowita władza pruska, rzeczy podobnej zaradzić. Otóż wedle tego dobrze zorientowanego urzędasa zachowaniu młodych Polaków winne były wyłącznie egzaltowane matki-Polki, które od kołyski wpajały swoim dzieciątkom nienawiść do pruskiej monarchii i zgubne umiłowanie przeszłości. Należy więc, pisze, przewidzieć w byłych polskich prowincjach obowiązkowe oddzielnie dzieci od matek i stworzenie państwowych szkół-internatów, iżby od maleńkości skutecznie wychowywać Polaków na Prusaków, a nie jak teraz.

To wszystko prawda. Przecie mój Dziadek też tego doświadczył. Napisał w swoich wspomnieniach, że właściwie wszystko, do czego doszedł w swoim życiu zawdzięcza matce, ostatecznie prostej kobiecie bez wykształcenia, egzaltowanej drobnomieszczance: od patriotycznego wychowania po wykształcenie i karierę. Ona (Jego Matka, moja Prababka) uważała, że syn musi być Kimś dla Polski, że musi zostać Kimś w Ojczyźnie – tej Ojczyźnie, której przecie jeszcze nie było, ale w której odrodzenie realnie wierzyła, obliczała niejako buchalteryjnie to odrodzenie na życie swego syna. Oczywiście, że Prababka była, jak już napisałem, bardzo egzaltowana i to tylko Ona swoim uporem zmuszała swojego męża, czyli małomównego i zgryźliwego Pradziadka Franciszka, żeby dawał synom lekcje patriotyzmu: “Franek, powiedz dzieciom!!!”

A jak było w Sarmacji? Za konfederatów barskich na pewno już podobnie, to wiemy. O matce wyprawiającej syna do obozu napisał wtedy wiersz sam niewojenny Franciszek Karpiński. A wcześniej? Za Oleńki? Czy Sienkiewicz nie przesadził, nie przeniósł romantycznego ideału i egzaltowanej rzeczywistości swoich czasów w przeszłość? Wilczyce kresowe wilczycami, te to istniały, ale nie pytam o zbójeckie obyczaje. Kobiety piękne i uwodzące były, o nich pisano romanse; kobiety waleczne też dla romansów wymyślano… Ale czy takie Oleńki istniały? Myślę, że coś na rzeczy być musiało, tyle że zamknięte to było w czterech ścianach domów, pomiędzy wazą do zupy i kołowrotkiem, pod świętym obrazem. Co nie oznacza, że nie miało wpływu na świat otaczający – może nawet większy, niźli się wydaje, a nasza historia temu świadkiem.

Jacek Kowalski

—————————————————–

W załączeniu: piosenka ad vocem o Oleńce, nagranie doszufladne w wykonaniu autorskiem przy gitarze. Z programu “Legendy herbowe rycerza Smysa”.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply