Niejasne deklaracje, nieproste konsekwencje

Tak więc można by sobie powiedzieć, że w polskiej i litewskiej nomenklaturze sarmacko-palemońskiej zapanował po prostu bałagan, niegroźny jednak, skoro polegał na odmowie rozdzielania włosa na czworo w przypadku spraw oczywistych.

Na pozór przeciwstawienie jest proste, tak jak w “Panu Tadeuszu”:

Prawda! Prawda! – rzekł na to Gerwazy wzruszony. –

Dziwneć to były losy tej naszej Korony

I naszej Litwy! Wszak to jak małżonków dwoje!

Bóg złączył, a czart dzieli, Bóg swoje, czart swoje!

W “Panu Tadeuszu” Korona to Korona, zatem Polska; a Wielkie Księstwo to Wielkie Księstwo, zatem Litwa; dwie doskonale rozdzielne części jednego nierozdzielnego organizmu: Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wprawdzie w dokumencie pierwszej naszej Unii, zawartej u początku panowania Jagiełły, mowa była o tym, że władca ów miał Litwę do polskiego królestwa przyłączyć – to jednak w praktyce Litwini na to nie pozwolili. Przez wieki Litwa była tworem równoległym, ale osobnym i wedle swych obywateli, czyli Litwinów (Litwinów w znaczeniu politycznym, nie etnicznym) lepszym od Korony. Wszak wiadomo było, iż “Polska nierządem stoi” – to przysłowie mieszkańcy Księstwa odnosili chętnie do Korony, przeciwstawiając polską swawolę swojemu, litewskiemu porządkowi. Swoją drogą warto by kiedyś porozmawiać o tym “litewskim porządku”, ale na razie zobaczmy bliżej, jak to było z tą Koroną i Litwą razem i osobno. Przypomnijmy, że mit wspólnego sarmackiego pochodzenia miał rzekomo skutecznie spoić naród szlachecki, ale przecie szlachetni Litwini wywodzili swe pochodzenie nie od Sarmatów, tylko bezpośrednio od Rzymianina Palemona; Styjkowski w swojej “Kronice” “gęsto pisze o tem”:

Że też wonczas Rzymianie wszystek świat trzymali,

Prowincyje hetmanom swoim rozdawali,

Gdzie z legijami rzymskiej przestrzegali szkody,

Litwę też Palmonowi mogli dać w dochody,…

W ten kraj północny przyszedł z Bożego przejrzenia,

Uściem Niemna z morza wszedł w tę litewską stronę,

Którego brzegi pięknie drzewy osadzone…

A zatem: Litwa i Litwini to kraj i naród odrębny, inny niż Polska i Polacy; Litwa ma swój “rząd” zamiast nierządu, Litwini mają swoje odrębne pochodzenie od Palemona. Kropka.

A teraz, wiedząc o tym, otwieramy “Sumariusz wierszów” Stanisława Samuela Szemiota, przekonanego Litwina, mieszkańca Wielkiego Księstwa z rodu starożytnego, litewskiego – i czytamy:

Dobranoc, Polska Korono,

Już po tobie pono;

Zewsząd jesteś uciśniona,

Srogim mieczem otoczona,

Dobranoc.

Dalej leci osiem zwrotek w ten sam deseń, napisanych w 1683 roku, najpewniej w przededniu wojny tureckiej. Czyżby zajadły i partykularny Litwin cieszył się, że Polska Korona ulegnie zagładzie? Otóż nie. Chodziło mu w tym przypadku i o Polskę, i o Litwę razem; Obojgu Narodom groziło to samo niebezpieczeństwo. A on objął Oba Narody wspólnym terminem “Korony Polskiej”. Bo w Rzeczypospolitej Szlacheckiej zaszła – po pewnym czasie od Unii, a zwłaszcza od Unii Lubelskiej – specyficzna zmiana w potocznym określaniu nacji i organizmów państwowych. Z jednej strony Wielkie Księstwo zachowywało zazdrośnie swoją odrębność, a godność “Litwinów” była tak w potocznej, jak urzędowej mowie zastrzeżona dla jego mieszkańców, szlachetnych, czyli szlacheckich. Z drugiej jednak strony przychodziło do tego, że całość Rzeczypospolitej, w tym i Litwę zaczęto nazywać ogólnie Koroną, ba, nawet po prostu Polską, a szlachcic litewski mógł zwać się – i zwał się często, obocznie niejako – także szlachcicem polskim.

Tak więc można by sobie powiedzieć, że w polskiej i litewskiej nomenklaturze sarmacko-palemońskiej zapanował po prostu bałagan, niegroźny jednak, skoro polegał na odmowie rozdzielania włosa na czworo w przypadku spraw oczywistych. A jednak… nic nie jest oczywiste i nic nie następuje bez przyczyn. Oto, zauważmy, że Szemiot pisał po polsku, a nie po litewsku ani rusku, jak jego przodkowie. Bo polski język, poezja, kultura opanowały szlachtę Wielkiego Księstwa. I to one doprowadziły do zjednoczenia dusz i umysłów szlachty tej Obojej Rzeczypospolitej.

Czy słusznie? Na pewno pokojowo. I faktycznie w każdym razie. I stało się tak, że gdy w drugiej połowie XIX wieku podniosły głowę nacjonalizmy, ten litewski zwłaszcza, ale i ów białoruski, trudno było z nimi Polakom rozmawiać. Bo dla Polaków ojczyzna – to Litwa (tak wszak odpowiedziała moja kilkuletnia córeczka, zaimpregnowana “Panem Tadeuszem”, na pytanie “co to jest Ojczyzna?”), a Litwa – to Polska. Bo dla Polaków siedemnastowieczni szlachcice litewscy, to Polacy; a dla obecnych Litwinów – Litwini… Niby to takie oczywiste… ale teraz – prowadzi do dramatu, rozdarcia, krwi rozlania wreszcie.

Nie chcę w tym miejscu wsadzać żadnej nachalnej czy wymuszonej puenty. Myślę sobie tylko, że losy różnych innych Unii mogą biec podobnymi drogami. Kiedyś przebycie takich dróg trwało stulecia. Teraz czas biegnie szybciej. A nasza Pierwsza Rzeczpospolita, jako największa w Europie Unia aż do czasów obecnej Unii – może służyć niejednym przykładem, niejedną przestrogą. Może wartałoby wyciągnąć z nich konsekwencje.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply