Niebezpieczne związki

Albo: agentura czy głupota?

Zaczyna się absurd (a może nie absurd?)…

…czyli wyciąganie wniosków z wydarzeń ostatnich dni dziewięciu. Otóż według niektórych publicystów, przyniosły one nie tylko “ocieplenie” stosunków z Rosją, ale i całkowite zniwelowanie “różnic” pomiędzy naszymi krajami. Na przykład, niektóre komentarze prasy francuskiej i niemieckiej brzmią w ten deseń (streszczam metaforycznie): “no, Polacy, skończcie z tą rusofobią, Rosjanie zachowali się tak ładnie, przyznali się do Katynia i wzięli was w objęcia, no po prostu to jest epokowa okazja do zakończenia waszego głupiego i wielowiekowego obrażalstwa, mającego charakter chorobliwy i szkodliwy”… A i w polskiej prasie pojawiły się głosy wręcz kuriozalne: takie, że mianowicie teraz nareszcie powinniśmy współdziałać z Rosją w imię naszych wspólnych, dobrze pojętych interesów, konkretnie, na przykład, w celu… utworzenia z Ukrainy wspólnego, rosyjsko-europejskiego “kondominium”. Tak, dobrze czytasz, Czytelniku, tak. Nie pomyliłem się. Ukraina miałaby być “kondominium” (chodziło o współwłasność gazociągów), a o Giedroyciu należy “zapomnieć”. Jeszcze tylko zakrzyknijmy: “niech żyje rosyjskie imperium” i wszystko będzie cacy.

Sprawy najwyraźniej (ale nie dla wszystkich) oczywiste

A przecież nie powinno być oczywistym, że:

1. Głupotą byłoby twierdzić, iż główną dotychczasową przeszkodą w rozwoju swobodnych kontaktów handlowych i wszelakich innych pomiędzy Rosją a Polską była “sprawa katyńska”, i że przeszkoda ta została usunięta w momencie, gdy Putin i Miedwiediew wypowiedzieli publicznie parę słów prawdy. Przyczyny takiego a nie innego stanu stosunków pomiędzy Polską a Rosją tkwiły gdzie indziej (bynajmniej nie w polskiej podświadomości!) i nie zostały wcale usunięte; zaś zaniechanie głoszenia kłamstwa powinno być oczywistością, nie zaś oznaką szczególnej łaskawości i całkowitej przemiany wewnętrznej;

2. Głupotą byłoby twierdzić, że Rosja pod wpływem smoleńskiej katastrofy zmieni swoją imperialną politykę. Jasne, ważne zmiany nastąpiły w sferze wypowiedzi medialnych, a także w sferze upublicznienia wszelkich gestów sympatii względem Polski; to fakt bardzo istotny, ale na dłuższa metę jednak drugorzędny, gdyż naiwnością byłoby twierdzić, iż same emocje zmienią rosyjską politykę. To w gruncie rzeczy tylko inny puder i szminka na kremlowskich obliczach, teraz bardziej ludzkich (dodajmy: na pewno obliczonych na użytek światowych i polskich kamer);

3. Polska jako taka jest zbyt mała i zbyt słaba, aby być partnerem dla Rosji jako takiej (czytaj: przeciwnikiem, bo tylko przeciwników Rosja uznaje za partnerów) – i o tym wszyscy wiedzą;

4. Polska byłaby jednak dla Rosji poważnym partnerem (czytaj: przeciwnikiem, patrz wyżej) tylko wówczas, gdyby stała się – jak to już się zarysowywało, ale wciąż się nie stało – zwornikiem środkowoeuropejskiej polityki państw uwolnionych spod sowieckiej dominacji po roku 1989, a zarazem silną i ważną indywidualnością wewnątrz Unii Europejskiej;

5. Nie możemy więc zapominać o naszych naturalnych i potencjalnych sąsiadach i sojusznikach, czyli wszystkich dawnych demoludach, które jednak obracały i obracają na nas oczy, choćby nas nie zawsze (jak Litwa) lubiły; ale tu chodzi o nasz wspólny interes…

Zdrada?

W głosach, które dziś do mnie dotarły, proponowane zbliżenie polsko-rosyjskie ma, niestety, nieukrywany niemal charakter ZDRADY wobec tychże naszych wschodnich sąsiadów, a także zdrady interesów Polski – bo jest przecież piramidalną bzdurą (nie mówiąc już o tym, że i obrazą wobec naszych bezpośrednich sąsiadów) mówić o “wspólnym kondominium” w przypadku Ukrainy. Takie działania byłyby tylko czynnym współdziałaniem we wpychaniu Ukrainy w ruskie ramiona, krótko mówiąc, w dziele jednoczenia Imperium (do którego moglibyśmy ewentualnie w nagrodę dołączyć). A tego nam zrobić nie wolno!

Sine qua non

Bo – rzecz to fundamentalna – wszelka polska polityka względem Rosji, wciąż żywiącej uczucia i ambicje imperialne, musi być prowadzona wedle zasady: całkowite wybaczenie, całkowite zrozumienie, całkowita sympatia, całkowita przyjaźń i całkowita miłość (nawet bez wzajemności) do rosyjskiej kultury, narodu, tradycji – ale też i CAŁKOWITY TUDZIEŻ STAŁY BRAK ZAUFANIA wobec władców rosyjskiego imperium.

Pointa

Powtarzam: sądzę, że wspomniane głosy, mówiące o zanikaniu różnic pomiędzy Polską a Rosją i perspektywach współpracy gospodarczej oraz politycznej, są przynajmniej po części efektem wpływu rosyjskiej agentury, a po części także efektem braku inteligencji. Są też symptomatyczne i niebezpieczne. Bo z perspektywy służb mają zapewne charakter – jak to w propagandzie i technikach sterowania ludźmi bywa – “puszczania próbnego balona”, który bada grunt, na jaki padają nowe twierdzenia; czyli są swego rodzaju sondażem, który ma wykazać, na ile owe absurdalne tezy zostaną przyjęte przez polską opinie publiczną, i za dobrą monetę wzięte, a na ile wywołają sprzeciw.

Już nie wspomnę, że nie do pomyślenia jest, aby takie głosy pojawiły się na szerszą skalę przed 10 kwietnia. Prezydent nie zostawiłby na autorach takich głosów suchej nitki, a rząd pewnie nie śmiałby podchwycić takowych. Teraz czasy się zmieniły. Na ile? – zobaczymy.

Aż strach rozważać z tej perspektywy wagę i przyczyny smoleńskiej katastrofy.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply