Narodowość cegły

Kupami cegieł ułożonymi wedle rozkazu Włochów przebywających w Polsce chwalimy się chętnie jako arcydziełami sztuki polskiej tout court

NARODOWOŚĆ CEGŁY

Wilno i Łask

O czym świadczy wileński kościół św. Anny, ten, o którym Napoleon miał ponoć powiedzieć, że na dłoni przeniósłby go do Paryża?

Może sprecyzuję pytanie: czy kościół ten świadczy o kunszcie litewskich budowniczych?

No, poniekąd. Niewielu jednak musiało być tych budowniczych, skoro innych takich kościołów na Litwie nie ma w ogóle, a postawionych przez tę samą rękę – czyli takich, w których widać choć trochę podobnych detali – mamy zaledwie kilka.

Tymczasem, przejeżdżając przez Polskę Środkową, konkretnie przez taki Łask, kiedy obejdziemy tutejszą farę dookoła, zdębiejemy – bo ujrzymy, że nosi na sobie ślady koronkowej, ceglanej, późnogotyckiej dekoracji rodem jakby z Wilna, właśnie z kościoła świętej Anny (tyle że wnętrze i fasada zostały w nim zbaroczone i z gotyckich koronek zachowały się jeno fragmenta na bocznych i tylnych elewacjach od zewnątrz).

Czyżby w Łasku budowali Litwini? Albo w Wilnie Polacy?

Niestety

Niestety, niestety! Prawda jest taka, że i w Wilnie, i w Łasku działał li tylko podobny warsztat – któremu przewodził pewien Niemiec z Prus. Ta zależność nie ogranicza się do dwu wymienionych kościołów. W ogóle na Litwie i w Polsce co lepsze gotyckie rzeczy murowali najczęściej przybysze z Niemiec, na wzór swoich ojczystych. I tak zamki w litewskich Trokach i mazowieckim Ciechanowie byłyby nie do pomyślenia bez architektury Zakonu Krzyżackiego. Jeśli nie architekci, to przynajmniej wzory były więc niemieckie, choć przyznać trzeba, że – w takim kościele świetej Anny na przykład – wzór mógł czasem wyewoluować w twór wybitnie oryginalny, ba, genialny.

Jeśli skomentowałem powyższy fakt okrzykiem “niestety, niestety”, to dlatego, że wciąż pokutuje we mnie samym – jak i u nas, i na Litwie, i na Ukrainie (a na Białorusi, to ho ho) myślenie patriotyczne, któremu niepolska, nielitewska, lub nieukraińska et caetera narodowość artysty czy budowniczego – żywo przeszkadza.

No cóż – wiemy, dlaczego. W Polsce miedzy innymi dlatego, że niemiecką narodowością artystów i budowniczych Krakowa, Torunia, Poznania et caetera Niemcy dokumentowali swoją wyższość i swoje prawo do posiadania ziem Polski. Litwinom dlatego, że… et caetera. Średniowieczna narodowość cegły bywała argumentem niezwykle silnym przeciw lub za narodowością współczesną.

Niemcy przeszkadzają, Włosi już nie (choć niektórym tak)

Zauważmy wszakże, że chociaż renesansowa architektura włoska i w ogóle kultura tamtejsza wyżej stała w XVI wieku od polskiej, to jakoś żaden Polak nie protestował i nie protestuje, kiedy mowa o działalności Włochów w naszym kraju. Przeciwnie. Kupami cegieł ułożonymi wedle rozkazu Włochów przebywających w Polsce chwalimy się chętnie jako arcydziełami sztuki polskiej tout court (vide Kaplica Zygmuntowska na Wawelu). Wszystko pewno dlatego, że w wieku XIX i XX zagrażała nam germanizacja, nie zaś italianizacja. Ale już Ukraińcy we Lwowie mieli czasem alergię na Włochów (spolonizowanych oczywiście) – i wymyślili na przykład, że geneza kaplicy Boimów jest ukraińska i cerkiewna (plan wywiedziony z kopuł cerkiewnych… choć to kubek w kubek nawiązanie do Kaplicy Zygmuntowskiej), a nie włosko-polsko-manierystyczna – bo ten ostatni rodowód najwyraźniej ukraińskim uczonym narodowo przeszkadzał.

Problem Dziadkowy

Z podobnym problemem zetknął się osobiście mój Dziadek, przedwojenny wiceprezydent Grudziadza (po niemiecku Graudenz), kiedy miał z jakiejś polskiej, narodowej okazji – przed wojną oczywiście – wygłosić patriotyczne, polskie przemówienie do tłumów, zebranych nad Wisłą, pod grudziądzkimi, gotyckimi spichrzami. Te spichrze powstały oczywiście dawno, dawno dla niemieckich, miejscowych kupców. Cóż mógł powiedzieć? Otóż po prostu – że inwestorem budowy spichrzów byli Niemcy, ale że polskojęzyczny lud nosił cegłę i wapno. Jak wygłosił, zabrzmiały oczywiście gromkie oklaski.

Mniejsza z tym, czy Dziadek miał rację. W każdym razie miał dobry pomysł – choć nieoryginalny, bo argument z narodowości plebsu bywał już od dawna używany – i retorycznie poradził sobie z problemem niepolskiej narodowości budowniczych vel inwestorów.

Dziś: koniec ceglanych kompleksów?

Teraz, choć trwa wciąż pokątnie – także we mnie – poczucie, że lepiej by było, iżby “nasz gotyk” budowali jednak Polacy, to jednak pokolenie młode bodaj przestaje o tym wszystkim masowo mówić i myśleć. Nikt takiego przemówienia jak mój Dziadek nie musi wygłaszać. I na pewno, na ten przykład, minęła już Polakom paniczna ucieczka od faktu, że Wit Stwosz był Niemcem, że Kopernik mówił po niemiecku, że w ogóle nasza średniowieczna sztuka wykazuje w znacznym stopniu cechy sztuki charakterystycznej dla niemieckiego obszaru językowego w średniowieczu.

To zjawisko można wszakże widzieć trojako.

Primo – mijają nam kompleksy. Narodowość cegły przestała być problemem. Jesteśmy panami u siebie, ziściło się (generalnie, nie szczegółowo) zawołanie z “Roty”, że “nie będzie Niemiec pluł nam w twarz” i już nam nie zależy, żeby każda cegła była polska. Niech sobie Niemcy nawet budowali u nas w średniowieczu, wszak pracowali wtedy dla naszego króla, dla naszych biskupów, ergo byli naszymi pracownikami. To fajnie. Fakt ten zaczynamy więc traktować po trosze tak, jak wtedy przyjmowało go nasze rycerstwo i później szlachta – że narodowość cegły, czytaj pracowników, jest (no, w miarę) obojętna. Z niemieckiej cegły bije chwała polskiego państwa, czyli narodu politycznego – polskiej szlachty. I ta chwała miała być wtedy zaspokojona, a nie chwała architektów tylko; a sam ów naród polityczny nie życzył sobie nawet, iżby go posądzano o skłonność do zawodów rękodzielniczych, które przystoją ludziom nisko urodzonym. Tak samo twórcą kościoła św. Anny w Wilnie czuł się Wielki Książę Aleksander Jagiellończyk, choć nie kładł osobiście wszystkich cegieł, ani też nie miał o budowaniu wielkiego pojęcia.

Ale secundo – może się okazać, że brak zainteresowania narodowością cegły to nie tyle przejście do porządku dziennego nad naszymi kompleksami, to nie tyle wyrośnięcie p o n a d problem – co próba o m i n i ę c i a go. Czyli promocja ignorancji, zobojętnienia wobec narodowości. A to niedobrze. Nie idzie mi o to, żeby popierać pobudzanie agresywnego nacjonalizmu (takie nacjonalizmy przebudzają się gdzieniegdzie krwawo) – idzie mi po prostu o patriotyzm. Ktoś powie: patriotyzm oparty na poczuciu narodowym to przeżytek. A nieprawda. Jak świadczą przywołane powyżej rozmaite burdy – uczucia narodowe (te złe i te dobre) trwają i buzują. Bo człowiek nie może być pozbawiony korzeni – własnej tradycji rodzinnej, rodowej, narodowej – może nawet deklarować, że ma ją za nic – ale prędzej czy później poczuje potrzebę więzi z bliską Ojczyzną. Zaczyna się wtedy pytać o narodowość, rodowość, rodzinnosć każdej nawet cegły na pobliskim cmentarzu, w kościele, w swoim własnym domu.

Postulat

Wracam do Wilna i do Łasku. Cegła tych kościołów, jeśli ma pochodzenie niemieckie, to obywatelstwo jednak polskie i litewskie. A ponieważ prawda nas wyzwoli, wolno i trzeba tę prawdę o cegle opowiadać i wpisać ją w mur naszego patriotyzmu. Litewskiego czy polskiego, czy ukraińskiego – każdy wedle swej konieczności i tożsamości. Zaś największym narodowym wstydem mogłoby być nie to, że coś średniowiecznego wybudował u nas, czy na Litwie (w zależności od miejsca patrzenia) Niemiec czy Litwin, czy Polak – ale to, że się takie dzieło aż do tej pory nie doczekało w Polsce czy na Litwie porządnych naukowych opracowań, takich, jakie Niemcy produkują taśmowo i fachowo. Nie myślę tu konkretnie o jednym obiekcie, tylko o stanie nauki w ogóle. Efektem takiego stanu jest i to, że na przykład na takiej “Wikipedii” wciąż pokutują fałszywe dane odnośnie wileńskiego kościoła św. Anny, oparte na bibliografii aktualnej w początku XX wieku…

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply