Najwierniejszy kibic upadku

– rosyjskie media wraz ze światem politycznym i gospodarczym pilnie śledzą bieg wypadków na Ukrainie. Większości z nich z trudem przychodzi ukrycie satysfakcji, jaką czerpią z obecnego stanu życia politycznego na Ukrainie.

Na Ukrainie rodzą się dziwne związki przedwyborcze.

Były szef sekretariatu prezydenta Ukrainy W. Juszczenki Wiktor Bałoha po cichu opowiada się za zwycięstwem Wiktora Janukowycza w kolejnych wyborach prezydenckich. Natomiast Wiera Ulianczenko, obecna szefowa sekretariatu prezydenta, jest niemalże polityczną “matka chrzestną” drugiego potencjalnego kandydata na miejsce W. Juszczenki, byłego Przewodniczącego Rady Arsenija Jaceniuka. Taką informację powołując się na swoje źródło opublikował dziennik “Ukraińska Prawda”.

Bałoha plus Janukowycz

Zgodnie z informacjami od osób dobrze poinformowanych konflikt pomiędzy Wiktorem Bałohą i Wiktorem Juszczenką zaczął się od poważnych różnic. Prezydent zamierzał startować na drugą kadencję, ale szef administracji prezydenta wprost oświadczył mu, że nie wierzy w jego szanse na wygraną i zaczął naciskać na prezydenta, żeby ten w drugiej turze nadchodzących wyborów popierał lidera Partii Regionów W. Janukowycza. Oprócz tego, Bałoha, jak poinformowano, chciał, żeby Janukowyczowi pomagał również prezydencki aparat administracyjny.

Juszczenko nie ukrywał poirytowania faktem, że dla niego w tym schemacie pozostaje wyłącznie rola “technicznego” kandydata. Jednak były szef administracji prezydenta obstawał przy swoim przekonując Juszczenkę, iż wygrana Julii Tymoszenko dla ich obozu okaże się gorsza.

Konflikt coraz bardziej się zaostrzał i zakończył się dymisją Bałohy, który odchodząc skrytykował Juszczenkę i jego sposób rządzenia.

Były prezydencki urzędnik nie powiedział, kogo zamierza popierać (i czy w ogóle planuje) w nadchodzących wyborach, które najprawdopodobniej odbędą się 17 stycznia 2010 roku. W ten sposób przypuszczenia o dobrych relacjach pomiędzy Bałohą i zwolennikami Janukowycza zostały pośrednio potwierdzone.

Już następnego dnia po dymisji wpływowy deputowany z Partii Regionów Borys Koleśników oświadczył, że Bałoha i jego partia “Zjednoczone Centrum” rozważają potencjonalny sojusz.

(…)

Niezależnie od wszystkiego pomoc Bałohy może okazać się nieoceniona dla każdego z kandydatów na prezydenta. Ten człowiek posiada dużą wiedzę i może zaszkodzić każdemu konkurentowi. Administracja Juszczenki także nie zamierza jednak siedzieć bezczynnie.

Juszczenko plus Jaceniuk

Następczynią Wiktora Bałohy na stanowisku kierownika administracji została Wiera Ulianczenko, która przedtem zajmowała posadę gubernatora Obwodu Kijowskiego.

Jak pisze “Ukraińska Prawda” jej powołanie stało się najlepszym prezentem na 35 urodziny lidera “Frontu Przemian” Arsenija Jaceniuka. Według dziennika byłego Przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy i nowego kierownika aparatu prezydenta od dawna łączą relacje przyjacielskie, czego Ulianczenko nie zamierza nawet ukrywać.

Wcześniej, w jednym z wywiadów, Ulianczenko mówiła, że Jaceniuk dostał się w otoczenie Juszczenki bez jej pomocy. Według jej słów nie patrząc na to, że ludzie prezydenta uważali młodego polityka za “człowieka z innego kręgu”, jeszcze w 2005 roku nalegała, aby zwrócono na niego uwagę.

“Byłam pewna, że w jego osobie znajdziemy wspaniałego ministra finansów, a może nawet i więcej. Dlatego w rozmowie z W. Juszczenką nalegałam, aby dał mu szansę” – mówiła Ulianczenko jeszcze dwa lata temu.

W taki sposób Juszczenko może, nie patrząc na odejście Bałohi, zostać “technicznym” kandydatem w nadchodzących wyborach. Stanie się jednak pozorowanym kontrkandydatem nie Janukowycza, lecz Jaceniuka.

W takim wypadku prezydent nie będzie musiał namawiać administracji, żeby ta zagrała z byłym Przewodniczącym Rady – zespół Ulianczenko zrobi to z nieukrywaną satysfakcją.

Dla Juszczenki taki wariant jest gorszy, niż współpraca z byłym wrogiem – Janukowyczem. Ideologicznie Jaceniuk jest znacznie bliżej obecnego prezydenta, m.in. podobnie jak Juszczenko nie domaga się wprowadzenia języka rosyjskiego jako drugiego języka urzędowego.

Trzy wielkie znaki zapytania

Jeszcze miesiąc temu, Juszczenko i Bałoha politycznie byli jednym organizmem, a w parlamencie dyskutowano na temat aliansu Janukowycza z Tymoszenko.

Wcześniej Tymoszenko, która nie chciała mieć nić wspólnego z byłym Przewodniczącym parlamentu, znalazła się w jednej koalicji z Jaceniukiem, a stronnicy Janukowycza nie tak dawno obydwiema rękami głosowali za pomysłem Juszczenki w sprawie przeprowadzenia jednoczesnych przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych.

Wszystkie koalicje ostatecznie się rozpadły, dlatego nie jest łatwo powiedzieć, jak długo potrwają nowe sojusze, zwłaszcza w warunkach rozwijającej się kampanii wyborczej, kiedy wszystko dzieje się znacznie szybciej, rośnie wzajemna podejrzliwość, a siła każdego słowa i czynu wzrasta wielokrotnie. Tym bardziej, że oficjalnego potwierdzenia możliwej współpracy Juszczenki z Jaceniukiem i Janukowycza z Bałohą nie ma i raczej nie będzie.

Iwan Jakowina (Lenta.ru)

Link: http://lenta.ru/articles/2009/05/21/intel/

Stołeczni licealiści nauczą się odróżniać przydatną informację w mass mediach od “manipulacyjnej”.

W Moskwie na wspólnym posiedzeniu Komisji ds. nauki i oświaty oraz Komisji ds. ochrony zdrowia i zdrowia społecznego Moskiewskiej Dumy Miejskiej poparto pomysł wprowadzenia w stołecznych szkołach specjalnego podstawowego kursu o mass mediach.

Jak powiedziała przewodnicząca Komisji ds. ochrony zdrowia L. Sciebienkowa: “… dzieci muszą nauczyć się odróżniać istotną informację od tej, która manipuluje społeczeństwem.” – informuje Interfax.

Zgodnie z pomysłem władzy stołecznej głównym celem kursu jest kształtowanie u młodzieży krytycznego stosunku do mass mediów. Projekt kursu został przygotowany we współpracy z Wydziałem Dziennikarstwa Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu im. Łomonosowa i osobiście jego dziekanem J. Wartanową. Jak pisze InoPressa, powołując się na The Christian Science Monitor, uczniowie szkół, w ramach kursu, będą mogli również stworzyć własne portale i gazety.

Podczas posiedzenia w poniedziałek dziekan Wydziału Dziennikarstwa MPU J. Wartanowa zaznaczyła: “kształcenie w sferze mediów, pozwoli przygotowywać bardziej aktywnych, bardziej dojrzałych odbiorców społeczeństwa informacyjnego”.

Jak zaznacza członek Komisji ds. ochrony zdrowia Moskiewskiej Miejskiej Dumy W. Koczetowa w Moskwie tendencyjność mass mediów wywiera wpływ nie tylko na polityczną, ale i na inne sfery życia społecznego – dlatego taki kurs jest bardzo ważny.

J. Wartowa również ma nadzieje, że przy pomocy nowego kursu uda się zwalczyć “bierność” i brak własnej opinii wśród rosyjskiej społeczności, nauczy młodzież samodzielnie orientować się w informacjach przekazywanych przez mass media oraz wychować nowe pokolenie dziennikarzy.

W państwach skandynawskich podstawowe wykształcenie w sferze mediów jest skierowane do wszystkich grup społeczności, zaznaczyła Wartowa, ale w Rosji warto ten program skierować do uczniów szkół i studentów.

Na razie nie wiadomo jak będzie wykładany kurs dla uczniów szkół: jako osobny przedmiot, fakultet czy może zostanie włączony do kursu literatury.

Podsumowując obrady deputowani zaakceptowali wniosek w sprawie zaproponowania departamentowi oświaty stolicy zorganizowania szkolenia dla nauczycieli przygotowującego do prowadzenia kursu oraz utworzenia sieci eksperymentalnych placówek wśród klas gimnazjalnych.

Link: http://newsru.com/russia/02jun2009/media.html

przegląd prasy: Halina Węcławek i Mateusz Kędzierski

Najwierniejszy kibic upadku

W ostatnich tygodniach także w polskich mediach więcej uwagi poświęca się sytuacji politycznej i gospodarczej na Ukrainie. Kondycja tego państwa jest związana z interesami Polski, a gabinetowe targi, których ostatnio byliśmy świadkami, jak chociażby rozmowy premier Julii Tymoszenko z liderem Partii Regionów Wiktorem Janukowyczem oraz jej reakcja na fiasko negocjacji, każą naszym politykom przygotować się na trudne czasy w polityce wschodniej.

Efekty historycznej niepamięci

Rosjanie z dużym dystansem przyglądają się rozwojowi wypadków w Kijowie, ale spokój na Kremlu, nie oznacza bynajmniej, iż przestali oni wykazywać chęć podporządkowania sobie Kijowa, wręcz przeciwnie – dopiero teraz zaczyna się decydująca partia.

Interesy gospodarcze Federacji Rosyjskiej nad Dnieprem nie wydają się zagrożone, podobnie kwestia Krymu rozwija się po myśli Kremla – problem został odłożony ad acta i najprawdopodobniej znajdzie swoje rozwiązanie na żądanie Moskwy, kiedy ukraiński rząd będzie w całkowitej niemocy lub w jego skład wejdą ludzie Rosjanom powolni. Polityka ta jest znana z dziejów stosunków Rosji z Polską w wieku XVIII czy też z relacji z Kozakami, których udało się Rosjanom podporządkować na tyle, aby nie zagrażali państwu carów w podobny sposób, w stosunkowo krótkim czasie.

Wewnętrzne skłócenie, partykularyzm elit oraz zła opinia zagranicą, czym wszystkim cechuje się obecnie ukraińska polityka, są największymi sprzymierzeńcami Rosjan w stosunkach z sąsiadami od czasów przeistoczenia się carstwa w imperium za czasów Piotra I, jeśli nie od powstania Chmielnickiego. Niechęć do wyciągania wniosków z historii, jak widać na przykładzie Kijowa, jest dość powszechna.

Oczywiście można wskazać na wymordowanie w czasach ZSRS (i tak nielicznych) prawdziwych ukraińskich elit oraz sowietyzację znacznej części z pozostałych przy życiu, choć zadziwia fakt utraty przez ukraińskie elity polityczne instynktu samozachowawczego – dokładnie taki sam, jaki charakteryzował część elit I Rzeczpospolitej w XVIII wieku. Ukraińscy politycy chyba naprawdę uwierzyli, że NATO jest gotowe bronić ich kraju, a Unia Europejska postawi Rosji twarde warunki gospodarcze i polityczne. Zdecydowanie lepiej na tym tle rysuje się strategia prezydenta Aleksandra Łukaszenki, wiedzącego, że do utrzymania istnienia wypracowanej przez niego formuły politycznej i społecznej musi trwać niepodległa Białoruś, nawet przy znacznych niejednokrotnie tej niepodległości ograniczeniach. Można go zapewne oskarżyć o instrumentalne traktowanie własnego państwa, lecz przynajmniej nie pozbawione politycznego realizmu, a z perspektywy interesów Polski na pewno bezpieczniejsze.

Pobłażliwy i ironiczny ton rosyjskich elit w stosunku do stagnacji w jakiej znalazła się Ukraina skłania do wniosku, że Moskwa zaczyna dbać o wpływy w trochę inny sposób – Kreml przestał inwestować w ,,swoich” kandydatów, gdyż zdecydowanie bardziej opłaca się inwestować pieniądze bezpośrednio – ukraińscy oligarchowie nie należą do najbardziej lojalnych, poza tym tandem Putin – Miedwiediew ma świadomość, iż niedługo nie będzie musiał ukrywać się ze swoimi zamiarami wobec Kijowa – UE i NATO wydają się zmęczone ciągłym brakiem stabilizacji na Ukrainie, samo życie polityczne Ukrainy jest, jak na standardy zachodnie, raczej egzotyczne, brak więc pomysłu na realną pomoc dla naszego sąsiada, zwłaszcza w dobie kryzysu. Rosjanie są także zapewne zadowoleni, że wybory na Ukrainie najprawdopodobniej odbędą się w styczniu 2010 roku, kiedy świat, według wszelkich prognoz, będzie mozolnie wydobywał się z ogromnego dołka finansowego i gospodarczego.

Nie oznacza to, że Rosję owe kłopoty ominęły – według prognoz Rosyjskiego Urzędu Statystycznego nominalny PKB spadnie w 2009 roku o 2,7%, a realny o 2,5%. Bilans handlu zagranicznego również nie napawa optymizmem – obroty w pierwszych dwóch miesiącach roku były dwukrotnie niższe niż w poprzednim, jednakże w żadnej mierze nie przeszkadza to Kremlowi prowadzić agresywnej polityki wobec sąsiadów i kreować się na jedyną siłę zapewniającą ład w tak nieprzewidywalnych krajach jak Ukraina.

Błogosławieni cierpliwi

Braki w państwowej kasie każą moskiewskim przywódcom czekać na osłabienie Ukrainy, zwłaszcza, iż wsparcie Wiktora Janukowycza w ostatnich wyborach prezydenckich, mimo zaangażowania znacznych środków finansowych i własnych doradców, nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Bezpośredni udział rosyjskich pieniędzy w ukraińskiej polityce wzmacnia jedynie antyrosyjskie nastroje, a zdecydowanie bezpieczniejsze i dające lepsze efekty w dłuższej perspektywie, jest inwestowanie w kluczowe sektory gospodarki – bankowość, energetykę, media.

Rosjanie wiedzą także, że ,,pomarańczowa rewolucja” była jedynie początkiem ukraińskiej drogi do suwerenności i przy odpowiedniej polityce można sobie podporządkować Kijów równie mocno, jak miało to miejsce w okresie rządów prezydenta Leonida Kuczmy. Kreml przygotowuje długofalowy plan na następne lata, zwłaszcza, że obecni jego włodarze nie muszą się martwić o wygranie kolejnych wyborów i utrzymanie ciągłości politycznej – wszystko wskazuje, że Władimir Putin, po wygranej w najbliższych wyborach prezydenckich, a następnie zapewnieniu sobie jeszcze jednej sześcioletniej kadencji utrzyma ster rządów przez kolejne kilkanaście lat.

Jest to niekwestionowana przewaga państw autokratycznych nad demokratycznymi – prowadzenie aktywnej polityki, a tym bardziej polityki imperialnej, jest o wiele łatwiejsze, kiedy można planować z co najmniej kilkuletnim wyprzedzeniem, mając niemalże pewność, że będzie się następnie samemu tę politykę realizować. Pisał o tym w pierwszej połowie XIX wieku niezwykle uważny obserwator demokracji, jakim był Alexis de Tocqueville, a w XX stuleciu na podobne mechanizmy wskazywał klasyk stosunków międzynarodowych Henry Kissinger. W sytuacjach kryzysowych – a w takiej znalazła się Ukraina i niedługo będzie w relacjach z Rosją zapewne cała Europa, zdecydowanie bezpieczniej jest mieć silny rząd, który nie musi podporządkowywać swojej polityki wynikowi najbliższych wyborów. Dlatego właśnie w wywiadzie udzielonym dziennikowi Polska The Times Wiktor Suworow wskazywał, iż w kontaktach z rosyjską elitą należy zachować mentalność policjanta[1]– kremlowskie władze ani w polityce wewnętrznej, a tym bardziej zagranicznej, nie kierują się logiką charakteryzującą zachodnich polityków.

Kolejna reguła przydatna w polityce mówi, iż należy pilnie śledzić reakcje innych graczy i wyciągać z nich odpowiednie wnioski. Stosunkowo spokojna postawa Rosjan względem obecnego upadku życia społeczno – politycznego na Ukrainie sygnalizuje, iż sprawy rozwijają się mniej więcej po myśli Moskwy – wystarczy porównać to zachowanie z frenetycznymi działaniami Kremla w czasie ,,pomarańczowej rewolucji”. W Rosji wzmaga się także nacisk propagandowy – o Ukrainie nie pisze się już jako o poważnym partnerze (jak bywało w czasach Kuczmy), przygotowując powoli obywateli do myśli, że niepodległa Ukraina jest państwem niezdolnym do istnienia i Rosja może ponownie stanąć wobec ,,dziejowej konieczności” zaopiekowania się ludnością w tym przypadku zapewne ,,zachodniej Rosji”.

Dziś zapewne taka wizja wydaje się dość nieprawdopodobna, ale warto mieć na uwadze, że większość najważniejszych ośrodków zajmujących się stosunkami międzynarodowymi uznaje Krym za jedno z najbardziej zapalnych miejsc na Ziemi w następnych dwudziestu latach. Równie prześmiewcze, a wręcz rewizjonistyczne artykuły pojawiają się ostatnio w rosyjskiej prasie na temat Łotwy.[2]Pierwszym krokiem do realnego powrotu Rosjan nad Dniepr jest oczywiście rozszerzanie przez nich swoich wpływów ekonomicznych, co obecne kremlowskie władze nieustannie starają się czynić.

W twierdzeniu, iż cierpliwość oraz konsekwencja w polityce z zasady popłacają, premiera W. Putina utwierdziła także wojna w Gruzji i reakcja Zachodu. Jego cierpliwość stanie się jednak zarówno dla Ukrainy jak i dla samej Rosji nie błogosławieństwem, lecz przekleństwem, jakim wcześniej dla Rosjan i innych narodów okazał się imperializm sowiecki. Przypuszczam, iż kremlowska elita w swojej dziwnej logice jest przekonana, co do konieczności prowadzenia takiej polityki w trosce o los Rosji, a nie tylko swój własny. Znaczy to jednak, że grono ludzi szybko zapominających lekcje dawane przez historię lub nic z nich nie rozumiejących jest zadziwiająco szerokie.

Mateusz KędzierskiKresy.pl



[1],,Uważajcie na Rosję”, wywiad Marii Przełomiec z Wiktorem Suworowem, Polska The Times, 09/05/2009; http://polskatimes.pl/opinie/forumautorow/114988,uwazajcie-na-rosje,id,t.html

[2],,Rosyjska prasa drwi z Łotwy”, Kresy.pl, 19/06/2009; http://kresy.pl/wydarzenia?zobacz/rosyjska-prasa-drwi-z-lotwy

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply