Ludzie w kiszkach się plączą: husaria

JEST: wtorek 7 IX 2010
BYŁ: wtorek 7 IX 1621

Świt siódmego września

Jeden ze świetniejszych dni tej wojny. “Pełen Osman nadzieje, wrzeszczy, zrzędzi, kłóci”. I nakazuje uderzać na Polaków jak można szeroko. Bo nauczony doświadczeniem dni poprzednich – czyli bezskutecznym szturmowaniem do jednych tylko szańców kozackich – postanowił walić naraz w miejsc kilka (a miał na to dość siły). Chodkiewicz natomiast ostrożnie rezygnował z walnej bitwy i wojska swoje rozstawił tuż pod szańcami, obronnie.

Przebudź się, śpiący

Zaczęło się od tureckiej strzelaniny w stronę kozacką; potem atak powoli przesuwał się na lewo (czyli ku polskiemu centrum i prawemu skrzydłu), aż doszedł do szańców, które podczas dwu spokojniejszych dni zaczęto sypać na wprost stanowisk Lubomirskiego.

Tu nastąpiło nieszczęście. Obaj szefujący tu rotmistrze, mimo silnej palby – czuli się “jak w domu” (tu i dalej – Potocki) i… ucinali sobie właśnie południową drzemkę. Czyli “spali w kotarach [namiotach] pod czas południowy. | Piechota też część śpi, część na wale się iszcze […] | Zimne w budach muszkiety, szable zassychały; | Dosyć kiedy chorągwie powtykali w wały”. A zatem –

“…bez wszelkiego wstrętu

Wsiędą na nich i wytną poganie do szczętu.”

W ataku tureckim obaj zaskoczeni podczas snu rotmistrze dali głowy; od ich szańca niektórzy Turcy doszli aż pod główne wały.

Rozgardiasz, remedium, literatura i praktyka

Począł się nieład. Hetman: “Konia, konia – zawoła – i za tym do ręku | Porwie broń i buławę” (Twardowski). I zaraz Turków z szańców wyparowano, acz z dużym wysiłkiem. Przy czym Turcy przekonali się, że jest to słaby, najsłabszy może punkt polskiej obrony. Chodkiewicz spodziewał się więc kolejnego ataku w tym samym miejscu i kazał być w pogotowiu trzem chorągwiom husarii – własnej, kasztelana połockiego Zenowicza i chorągwi Rudominy. Każda w sile stu kilkudziesięciu koni. Na przedzie zaś stała już husaria Mikołaja Sieniawskiego, krajczego koronnego.

Nie pomylił się. Wnet pomknęła ku szańcom turecka konnica. Było jej pono kilka tysięcy. Na szczęście całkowicie zlekceważyła konnicę polską, idąc bokiem do niej. Nic dziwnego – Turcy husarii jeszcze nie znali. Była to zatem doskonała okazja, żeby poznali. Nadarzała się sposobność pięknej szarży. Kiedy więc poganie – pisze Potocki –

“…Już miną w jego placu Sieniawskiego czołem,

Gdy Chodkiewicz kilkakroć okrzykiem wesołém

Każe w nich Sieniawskiemu, co może mieć skoku,

Zawadzić i sam razem przybędzie mu z boku.”

Ta szarża pozostać winna pamiętną w dziejach, także z powodu jej literackiej sławy. Niejeden bowiem sarmacki poeta zechciał opisać tę przewagę. Każdy inaczej.

Homer Twardowski

Wielkopolanin, uznany za Wieszcza Sarmackiego Samuel ze Skrzypny Twardowski dał opis batalii chocimskiej pełny i obszerny w poemacie “Władysław IV, król polski i szwedzki”, wydanym w Lesznie w roku 1649. Był to jedyny tego rodzaju poetycki tekst dostępny wszystkim Sarmatom wieku XVII – to znaczy: obejmujący całość bitwy, rymowany, drukowany w formie książkowej, na koniec wreszcie: sławny. Świetny zresztą, iście homerycki. Szarża husarii Sieniawskiego ukazuje się w nim na sposób wzniosły:

“…ani w burzy takiéj

Ich nie dojrzeć, oprócz co polatały znaki [=choragwie],

A żelaza błyskały! Jako okręt mały,

Który szumne uniosły oceańskie wały […]

Aż, co beło, z onej mgły na wierzch się wybiją

I pogaństwo strwożone gromią, sieką, biją,

Raz ich wziąwszy na szable, podobni ogniowi

Albo spadającemu z góry potokowi…”

Ulotność: Bojanowski

Zaledwie rok po bitwie wyszła w Jarosławiu “Naumachia chocimska” Jana Bojanowskiego, dedykowana samemu Sieniawskiemu. Poemat pisany był oktawą, która właśnie zyskała sobie pełne prawo obywatelstwa w polskiej literaturze jako najwznioślejszy typ epickiego wiersza (dzięki “Jerozolimie wyzwolonej” Tassa w przekładzie Piotra Kochanowskiego; ta ostatnia stała się niejako “narodową epopeją” Sarmatów). Nic dziwnego więc, że “Naumachia” jest nie do końca zgrabnie zrymowana, bo oktawa to rzecz wymagająca dużej ekwilibrystyki słownej. Ale przynajmniej fragmenty ma fantastyczne; w tym ów, ukazujący mistyczny obraz Mikołaja Sieniawskiego na czele husarii:

“Przetoć Sieniawski Mikołaj wesoło

Skoczył przed swoją chorągwią, gdzie srogie

Roztoczyło się głównych Turków czoło;

Mniemając, że miał bohatyrów mnogie

Niezwyciężonych wojsko siebie w koło.

Prawdać: bo i to ufce nie ubogie:

Bóg, Aniołowie, Cnota, Krzyż, Sumnienie,

Króla i mężnych przodków swoich cienie.”

Ludzie w kiszkach się plącą: Potocki

Wszystkich powyższych autorów przebił konceptem i efektem Wacław Potocki, a to za pomocą swojej “Transakcyji wojny chocimskiej” (potocznie zwanej “Wojna chocimską”). Wprawdzie jego epopeja – nasza licealna lektura – nie dotarła w wieku XVII do szerokiej publiczności. Tym niemniej jest absolutnie niesamowita, smakowita, niepobita przez pozostałych poetów. Pisał ją Wacław za panowania Korybuta Wiśniowieckiego, jako wspomnienie z epoki ojców i dziadów. Rzecz jest realistyczna i mistyczna zarazem. Tu właśnie czytamy opis szarży husarskiej zarazem najbardziej malowniczy i najbardziej naturalistyczny spośród tych, które znam (z wieku XVII). Wpierw mamy, można rzec, swoistą synestezję i stopniowanie efektów, i dźwiękonaśladowczość niebywałą:

“…Wprzód chrzęst tylko i szelest słychać było cichy,

Gdy naszy ławą brali pogaństwo na sztychy;

Żaden swego nie chybi i trzech drugi dzieje, [= nadziewa po trzech na kopię]

Że im ciepłe wątroby kipią na tuleje;

Trzask potem i zgrzyt ostry, gdy po same pałki

Kruszyły się kopije w trupach na kawałki;

Pełno ran, pełno śmierci; wiązną konie w mięsie,

Krew się zsiadła na ziemi galaretą trzęsie;

Ludzie się niedobici w swoich kiszkach plącą;

Drudzy chlipią z paszczeki posokę gorącą.”

A teraz plastyczna charakterystyka husarii i spahisów w akcji:

“Toż gdy przyjdą do ręcznej ci i owi broni,

Polak rany zadaje, Turczyn tylko dzwoni

Po zbrojach hartowanych i trzeba mu miejsca

Pierwej szukać, żeby mógł ukrwawić żeleźca,

A nasz gdzie tnie, tam rana; gdzie pchnie, dziura w ciele;

W łeb, w pierś, w brzuch, gdzie się nada, rąbią, kolą śmiele…”

Mamy i samego Mikołaja Sieniawskiego, któren dokonał cudów odwagi. Oto na niego “spadnie”…

“…Turczyn dorodny w okropnej posturze:

– A długoż dokazywać będziesz, psi giaurze?

Czasby też przestać! – a wraz co siły nań przytnie.

Ale cóż? Szabla tylko po szyszaku zgrzytnie.

Chce powtórzyć, lecz przyszło rozstawać się z światem:

Bo mu łeb zdjął i z brodą Sieniawski bułatem.”

Skutki wieczorne

Husaria udowodniła Turkom, że garstka giaurów może zrobić z nich sieczkę. Aczkolwiek momentami szarża nieco przeszarżowała. Dzierżący chorągiew (znak, znaczy się) chorągwi hetmańskiej chorąży Jankowski tak zapuścił się w głąb Turków, że go osaczono i zabito, a znak wzięto; czego hetman bardzo żałował: “wolałby sam paść trupem”. Turków jednak nasieczono przy tej okazji do pół tysiąca, a naszych z towarzystwa padło ledwo dwudziestu jeden, no, plus wielu pachołków. Z ważnych person najciężej ranny był rotmistrz Zenowicz, który zmarł w obozie po upływie trzech dni.

Po tym starciu, ośmielony sukcesem hetman postanowił wydać Turkom walną bitwę. Jak tylko zdarzy się okazja.

Jacek Kowalski

– – – – – –

Cytaty wg:

Wacław Potocki, “Wojna chocimska”, wyd. Aleksander Brückner, Kraków 1924 (BN I 75)

Samuel ze Skrzypny Twardowski, “Władysław IV, król polski i szwedzki (wybór)”, wyd. Jan Okoń, Michał Kuran, Łódź 1998

Jan Bojanowski, “Naumachia chocimska do JWP Mikołaja Sieniawskiego, krajczego koronnego, najpierwszego Komisarza Wojennego na expedycyjej walnej przeciw Turkom w Wołoszech roku 1621”, Jarosław 1622, oktawa XXIV, za: “Słuchaj mię, Sauromatha. Antologia poezji sarmackiej”, opr. Krzysztof Koehler, Kraków 2002, s. 117

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply