Libia kalifatem?

Przyciśnięte przez rosyjskie lotnictwo i syryjską armię w Syrii Państwo Islamskie szuka nowych rynków działania. Nowa strategia tego tworu przewiduje intensyfikację działań w Libii. Jej przyczółki są już w tym kraju obecne, ale teraz ma znaleźć się w nim także centrum dowodzenia Państwa Islamskiego. Zdaniem analityków chce ono rozszerzyć front walki z niewiernymi, który obecnie obejmuje tylko dwa kraje: Syrię i Irak.

Z punktu widzenia strategów Państwa Islamskiego Libia jest terenem idealnym do działania, dającym się bardzo szybko „zagospodarować”. Po obaleniu w Libii reżimu Kadafiego, w wyniku działań wewnętrznych i wsparcia zachodniego lotnictwa w państwie tym nastąpiła strukturalna pustka. Jednolite państwo de facto rozpadło się na cały szereg lokalnych państewek, kontrolowanych przez miejscowe plemiona. Obserwatorzy nie są zgodni co do ich liczby. Jedni twierdzą, że jest ich 14, inni, że więcej. Niektóre formalnie uznają centralną władzę, inne nie. Sęk w tym, że w Libii są dwie władze i dwie stolice. Na wschodzie w Tobruku, blisko granicy z Egiptem urzęduje parlament, uważający się za jedyny legalny, reprezentujący interesy wszystkich Libijczyków. Jest on też uznany przez międzynarodową społeczność. Został wybrany w ogólnonarodowych wyborach. W dotychczasowej stolicy Libii Trypolisie urzęduje jednak jeszcze jedno ciało ustawodawcze, roszczące sobie prawo do ogólnonarodowej reprezentacji noszące nazwę Ogólnospołeczny Kongres Narodowy. Jest on związany z miejscowymi islamistami, którzy póki co nie identyfikują się z Państwem Islamskim. Władza tych przedstawicielstw jest niestety czysto umowna. Nie dysponują żadnymi realnymi siłowymi strukturami, które byłyby w stanie zapewnić przestrzeganie prawa na swoim terenie. Twierdzą oczywiście, że mają armię, policję i służby bezpieczeństwa, ale są one za słabe, niewyszkolone i niedostatecznie uzbrojone, by efektywnie działać.

Szansa dla islamistów

Wykorzystując sytuację w Libii, już w 2014 r. Państwo Islamskie zaczęło umacniać w nim swoje struktury. Jego lider ogłosił, że Libia jest częścią islamskiego kalifatu łącznie z Arabią Saudyjską, Egiptem i Jemenem. Władze Państwa Islamskiego uznały, że Libia z uwagi na rozpad struktur państwowych jest krajem dla nich najbardziej perspektywicznym. Podzieliły go nawet na trzy prowincje , co odpowiada historycznym prowincjom, z których składa się Libia. Na razie komórki Państwa Islamskiego kontrolują rejon Libii na wybrzeżu śródziemnomorskim wokół miasta Syrta. Leży on mniej więcej w połowie drogi między Tobrukiem a Trypolisem. Jego grupy działają także i w innych regionach m.in. w drugim pod względem ilości mieszkańców libijskim mieście Bengazi. Najwięcej zwolenników Państwo Islamskie ma mieć w miejscowości Darna, mieście leżącym na wschodzie kraju, nad Morzem Śródziemnym w pobliżu Tobruku. Z niego przez Turcję do Syrii i Iraku wyjechało najwięcej ochotników, by walczyć w szeregach najpierw Al- Kaidy i Państwa Islamskiego. Część z nich wróciła i tworzy podstawową kadrę islamskich terrorystów zwanych „Mudżahedinami Libii”. To ich dziełem były zamachy terrorystyczne w Bengazi, Tobruku i Al-Bajdzie. To oni zarznęli też nad brzegiem Morza Śródziemnego 21 egipskich chrześcijan.

Wykorzystując doświadczenie zdobyte w Iraku, gdzie głównymi sojusznikami Państwa Islamskiego okazali się członkowie partii „Baas” obalonego prezydenta Saddama Husajna, w Libii islamiści starają się pozyskać do swoich celów stronników byłego dyktatora Muammara Kaddafiego. Nie bez powodów mocno okopali się oni w Syrcie.

Ze strachu przed represjami

Z jego okolic wywodził się właśnie Kadafi i w nich został też zabity. Jego byłych zwolenników nie trzeba było specjalnie namawiać do zasilenia szeregów Państwa Islamskiego. Sami do niego się zgłaszali ze strachu przed represjami ze strony nowych władz. Dzięki nim opanowało ono cały szereg miejscowości wokół Syrty, która póki co jest ich stolicą w Libii. Miasto to i jego otoczenie jest o tyle ważne, że sąsiaduje ono nadbrzeżnym półksiężycem, opasującym Zatokę Wielkiej Syrty, na którym znajdują się największe libijskie terminale naftowe. Na razie co prawda 75 proc. libijskich pól naftowych nie jest ekspolatowana. Wiadomo jednak, że Libia ma największe zasoby ropy naftowej w Afryce, wynoszące 48 mld baryłek.

Coraz więcej zwolenników Państwo Islamskie ma także wokół Trypolisu, gdzie tradycyjnie wpływy islamu były zawsze największe. Wojna wywołana przez struktury Państwa Islamskiego będzie miała inny niż w Syrii, czy Iraku przebieg. Toczyć się będzie przede wszystkim w miastach położonych na wybrzeżu śródziemnomorskim. Mieszka w nich 85 proc. mieszkańców Libii, z czego aż dwie trzecie w rejonie Trypolisu. Pustynne wnętrza kraju za wyjątkiem oaz są bezludne.

Na razie państwa zachodnie usiłują ograniczyć rozrost Państwa Islamskiego za pomocą doraźnych nalotów i polowań na liderów. Brytyjscy doradcy według nieoficjalnych doniesień szkolą też w mieście Misrata libijskich komandosów.

Zasadniczym jednak, jak się wydaje, warunkiem zablokowania rozrostu Państwa Islamskiego w Libii jest przywrócenie jedności kraju. Dopóki to nie nastąpi, islamiści mają wielkie szanse na zamienienie go w drugi Irak i Syrię. Jedyne co może im stanąć na przeszkodzie, to interesy lokalnych przywódców. Odkąd wodzowie plemion zorientowali się, ile można zarobić na ropie wydobywanej z pól leżących na ich terytoriach, nie bardzo będą chcieli oddawać zyski do wspólnej kasy. Muammar Kaddafi potrafił ich do tego przymusić. Jego jednak już nie ma. Z ekspansją Państwa Islamskiego powinny więc walczyć te mocarstwa zachodnie, które go obaliły.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply