KURRRANT

Być tak mogło. Bo pamiętam, jakby wczoraj było.

Jechaliśmy konno i senno, aż tu, jak w pysk strzelił – kozacy, i w pysk nam strzelili, i w dym wpadli. Jaśnie Wielemożny Zaremba zaklął “naprzód, mości panowie”, ale konie nasze lepsze były, bo polskie, i po dwóch milach kozacy zostali w tyle. Na trzeciej mili dopiero zaklął Jaśnie Wielmożny Zaremba, żeśmy go nie posłuchali. Ale jakże posłuchać, mówimy, gdy kopytami konie, strzelbą karabiny, a paszcz swoich zgrzytliwością kozacy słów słyszeć nie dają?

“Kurrranta! Kurrranta wam trzeba!” – zaklął na to Jaśnie Wielmożny Zaremba, i podjazd do Ponieca posłał, gdzie Jaśnie Wielmożnemu Panu Mielżyńskiemu kapela co dzień do wieczerzy kuranty podgrawa. Tam trzech trębaczów za kark wzięto i do obozu, choć ze strachu dyzenterii dostali, przystawiono. Tymże czasem na rozkaz Jaśnie Wielmożnego Zaremby Pan Kitowicz, który cudnie komponować umie, przy bębnie siadł, kartę i pióro wziął, na poczekaniu kurant napisał i zanim jeszcze atrament obsechł, trębaczom dał, żeby się naumieli.

Nazajutrz przy śniadaniu Jaśnie Wielmożny Zaremba stanął przed nami i – “mości panowie” – zaklął – “już nie głos mój słaby, ale trąby mosiężne rozkazywać wam będą. Kurrranta grajcie, tacy synowie!” Zagrali trębacze na trzy głosy kuranta i zasłuchaliśmy się, jak w aniołów granie, bo pan Kitowicz cudnie komponować umie. “Ten kurrrrant – zaklął Jaśnie Wielmożny Zaremba – oznacza <na przód>, to jest zum Marsch; a powtórnie w polu odegrany, rozumieć się ma jako zum Anmarsch, czyli >. Zapamiętajcie, waszmościowie”. Rzekliśmy, iż zapamiętamy.ód>

Ruszyliśmy więc konno i rześko, aż tu jak w pysk strzelił kozacy, i w pysk nam strzelili, i w dym wpadli. Jaśnie Wielemożny Zaremba zaklął – “Kurrranta, tacy synowie, grać!” – i trębacze zagrali bardzo pięknie, i zasłuchaliśmy się jak w aniołów granie, bo pan Kitowicz cudnie komponować umie. Takeśmy przez uszanowanie dla tej muzyki stanęli jak wryci; i dopiero znów zaklął Jaśnie Wielmożny Pan Zaremba i rzecze: “Kurrrranta! Kurrranta! Kurrranta dalej grajcie, tacy synowie, a może dotrze do waszmościów”. I zagrali raz jeszcze, i dotarło do nas, że kurant powtórnie odegrany rozumieć się ma jako zum Anmarsch, czyli <do odwrotu>. I odwróciliśmy się, a że konie nasze lepsze były, bo polskie, po dwóch milach kozacy zostali w tyle. Na trzeciej mili Jaśnie Wielmożny Zaremba kazał Panu Kitowiczowi partyturę archiwizować, a trębaczów do diabła odesłał. Tak trębacze u Mielżyńskiego, a partytura w archiwum Zarembów w Kórnickiej Bibliotece pozostaje.

Jacek Kowalski

“Kuranty” zanotowane i opisane ręką Jędrzeja Kitowicza w roku 1770, w obozie Józefa Zaremby, to najstarsze znane sygnały wojskowe jazdy polskiej. Pozostają rzeczywiscie w zbiorach Biblioteki Kórnickiej PAN. Ciekawi znajdą pierwsze w historii omówienie, reprodukcję nut i nagranie – w najnowszej książce (z płytą CD) Jacka Kowalskiego “Niezbędnik konfederata barskiego. Awantury-kuranty-pieśni”, Poznań 2008. W załączeniu – nagranie kuranta “naprzód” i do “odwrotu”. Na trąbce gra Maciej Fortuna.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply