Kto z kim świętował 9 maja

Jeśli więc 9 maja zapalę znicz aby uczcić to wydarzenie – mogę zostać nazwany palantem lub zdrajcą.Przesłuchanie

Jest maj roku Pańskiego 1945. Stanisław Michałowski, jeden z szesnastu przedstawicieli Polski Podziemnej przebywa w więzieniu na moskiewskiej Łubiance. Jest właśnie przesłuchiwany i siedzi vis-à-vis sowieckiego śledczego, naprzeciwko mocnej żarówy świecącej mu prosto w twarz.

Śledztwo jest ciężkie, aczkolwiek jak na sowieckie normy całkiem znośne. Przyszłych podsądnych pokazowego procesu nie bije się (bo nie wiadomo, czy się ich jednak nie pokaże światu). Stosowane są za to różne szykany psychiczne. Na przykład – prowadzanie po dziwnych zakamarkach piwnicznych, tak jakby do miejsca straceń. Albo – nakaz spania w celi na wznak, w świetle ostrych jarzeniówek, rażących boleśnie zamknięte nawet oczy. Albo – sugerowanie, że śledczy wie sporo o najbliższej rodzinie Stanisława Michałowskiego. A skąd? A co się z nią dzieje? “Nu, nu, spokojno. Macie syna…”

Zarazem więźniów przejmuje świadomość całkowitego opuszczenia. Stanisław Michałowski nie może wprawdzie wiedzieć, że jest to opuszczenie, niestety, wręcz międzynarodowe. Bo indagowane o los “Szesnastu” sowieckie władze twierdzą, że o żadnych “Szesnastu” nikt nie słyszał, nikt ich nie widział, w ogóle ich nie było i nie ma: wyparowali. I nasi sojusznicy poprzestają na tych zapewnieniach.

Ale “Szesnastu” i tak ma szczęście. Wiozący ich do Moskwy samolot miał przecież ulec katastrofie… jako że była mgła i moskiewskie lotnisko odmówiło przyjęcia; wylądowali cudem na dziko (analogie same się nasuwają, zobacz: http://www.fronda.pl/jacek_kowalski/blog/).

Nagłe dzwonki

Tak więc Stanisław Michałowski jest przesłuchiwany… ale oto nagle w całym gmachu na Łubiance rozlegają się dzwonki. Głośne. Śledczy wypada z “gabinetu przesłuchań” i wraca po chwili. Mówi po rosyjsku: “Wiecie, co się stało? Wojna skończona!”

No i przesłuchanie też się skończyło, czy raczej zmieniło. Śledczy kazał postawić przesłuchiwanemu szklankę wódki i poczęstował papierosem. I roztoczył wizję świetlanej przyszłości. Stanisław Michałowski popił, popalił i trzeźwo zauważył, że może teraz będzie amnestia i wyjdzie na wolność?

Czy to właśnie mamy świętować?

To właśnie oznaczał dla mojego Dziadka sowiecki Dzień Zwycięstwa. Poznałem ten Dzień z opowieści, które zapadły mi głęboko w pamięć. Stad wiem, że świętowanie tego dnia jest po prostu oddawaniem czci imperialnemu wizerunkowi Rosji. Jest świętowaniem ustanowienia jej środkowoeuropejskich kolonii.

Jeśli więc 9 maja zapalę znicz aby uczcić to wydarzenie – mogę zostać nazwany palantem lub zdrajcą. I to nie z nienawiści. Z przyczyny prostej i, wydawałoby się, jakże zrozumiałej. Takiej, że: walecznym czerwonoarmiejcom – należy się pamięć i modlitwa, ale nie 9 maja, tylko w ogóle, a przede wszystkim w zaduszki; że sowieckim zbrodniarzom – należy się chrześcijańskie przebaczenie, ale ani sława, ani chwała; i wreszcie z tego powodu, że obecnym władcom Rosji nie należy się z okazji tej rocznicy nic. Naprawdę nic.

Udział naszych żołnierzy i marszałka w moskiewskiej defiladzie “zwycięstwa” napełnia mnie goryczą.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply