Koniec przywódcy

Jednak to, co obserwujemy dzieje się naprawdę. W Moskwie dokładnie zrozumieli: skończył się czas słów. Pora zamienić gaz na własność. Ci Ukraińcy, którzy wierzyli, że z dojściem do władzy Wiktora Janukowicza w rosyjsko-ukraińskich stosunkach nastanie “miodowy miesiąc” długości prezydentury nowego przywódcy państwa, czują się oszukani.

Przy czym, czują się tak zarówno ci, którzy z zachwytem oklaskiwali wielkiego przyjaciela Rosji, jak i ci, którzy widzieli w Janukowiczu „sprzedanego” moskiewskiego agenta, którego jedynym celem jest oddanie Ukrainy.

Rosyjsko-ukraiński konflikt w wysokim tonie rozgorzał tak gwałtownie, że niektórzy zaczynają podejrzewać, że są widzami dobrze wyreżyserowanego spektaklu, którego rezultatem będzie jakieś kolejne sensacyjne porozumienie między Moskwą a Kijowem – w rodzaju porozumień charkowskich. Jednak to, co obserwujemy dzieje się naprawdę. I ten śmieszny konflikt między Rosja a Ukrainą został podyktowany samym pojawieniem się Wiktora Janukowicza w fotelu prezydenta Ukrainy.

Jakby nie wydarzyło się nic nieoczekiwanego – do władzy wróciła ekipa, która była już za sterami zarządzania, w tym także energetycznego, w ostatnim okresie rządów Leonida Kuczmy. Wróciła – i postarała się przywrócić te atmosferę w rosyjsko-ukraińskich stosunkach, która istniała do czasu dojścia do władzy „pomarańczowych”. Jednak paradoks sytuacji polega właśnie na tym, że w tym czasie energetyczna sytuacja zmieniła się w sposób zasadniczy pod wpływem całego szeregu czynników.

Nazwijmy chociaż dwa: światowy kryzys ekonomiczny, który pokazał rosyjskim liderom, że całe ich surowcowe szczęście może w jednej chwili runąć jak domek z kart, i że trzeba zbierać pieniądze dla siebie, a nie dzielić się z innymi – oraz sytuacja z Białorusią, która pokazała, że to „worek bez dna”. Rosja w ciągu prawie dwóch dziesięcioleci zaopatrywała Mińsk w tanią energię – co właśnie pozwoliło Aleksandrowi Łukaszence utrzymać półsowiecką ekonomikę kraju na wodzie – w zamian za integracyjne hasła.

Lecz gdy tylko pojawiła się możliwość i pogorszyła się sytuacja ekonomiczna, Łukaszenko zwrócił się o pomoc do Europejczyków. I, gdyby nie oczywista nieadekwatna reakcja białoruskiego prezydenta po ostatnich wyborach, już teraz Białoruś mogłaby liczyć na europejską pomoc. W Moskwie dokładnie zrozumieli: skończył się czas słów. Pora zamienić gaz na własność.

Wiktor Janukowicz był w tym czasie w opozycji i przygotowywał się do powrotu do władzy. Gdy zajmował stanowisko premiera za czasów Wiktora Juszczenko, żadne szczególne problemy z gazem się nie pojawiały, dlatego, że działał schemat z udziałem RosUkrEnergo. Pierwszą, która zetknęła się z niechęcią Moskwy wobec tego by pracować zgodnie z pośredniczymi schematami, była Julia Tymoszenko – być może po rozmowach z Władimirem Putinem zrozumiała, że obietnicami i schematami dłużej nie da się przed Moskwą wykpić, że trzeba będzie się dzielić czymś o wiele bardziej istotnym – albo walczyć. Jednak Tymoszenko prezydentem nie została, a Janukowicz trafił do gabinetu prezydenta w dość bezpiecznym nastroju, przekonany, że Rosjanie nie pozostawią go w kłopotach.

Pierwszy krok naprzeciw Moskwie nowy prezydent zrobił sam, podpisując ze swoim rosyjskim kolegą słynne porozumienia charkowskie i wspominając o pozablokowym statusie Ukrainy. Ukraińskim rządzącym wydawało się, że tych całkowicie „łukaszenkowskich” kroków, tej pokazowej demonstracji lojalności – w celu ratyfikacji porozumień charkowskich, z których, jak się okazało, Moskwa gotowa jest w każdej chwili zrezygnować, tłamszono opozycję, „nacjonalistów” – wystarczy, żeby stopniały serca rosyjskich przyjaciół.

A przyjaciele oczekiwali od Wiktora Janukowicza między innymi konkretnych kroków, związanych ze zwrotem ukraińskiej polityki w kierunku Rosji. I to nie w słowach, ale w czynach. Nie był im potrzebny powrót do kuczmowskiej „wielowektorowości”, drażniącej Moskwę od czasów drugiego ukraińskiego prezydenta. Uważali oni Janukowicza za nieco bardziej „swojego”, niż Kuczmę – i nieco bardziej zależnego od prorosyjskich nastrojów elektoratu. Oczekiwali od niego przystąpienia do Unii Celnej i Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, powrotu do stołu rozmów dotyczących stworzenia jednej strefy ekonomicznej. Liczyli na zrozumienie odnośnie kontroli ukraińskiego rurociągu. I oczywiście własność, własność, własność…

Odpowiednie publiczne oświadczenia – przeplatane odpowiednimi niepublicznymi aluzjami – miały miejsce, jak wiadomo, od pierwszych dni prezydentury Janukowicza. I kiedy w Moskwie zrozumieli, że zamiast zgody by „wszystko naprawić” Janukowicz przygotowuje się do podpisania porozumienia z Unią Europejską – zostało to tam odebrane jak zdrada.

U Janukowicza, tymczasem, jakby tego nie zauważyli. I widząc, że Rosjanie niczego się nie zrzekają, zaczęli szukać sposobu na przejrzenie umów gazowych. I znaleźli – proces sądowy Tymoszenko. Nie można powiedzieć, że w Moskwie ktoś był specjalnie przejęty losem Tymoszenko. Co więcej, z rozpoczęciem procesu w Rosji uznali nawet, że taki proces jest Kremlowi na rękę, ponieważ aresztowanie konkurentki może izolować Janukowicza i uczynić go persona non grata na Zachodzie. Jednak w Rosji woleliby, żeby Tymoszenko była sądzona z jakiegoś innego powodu i w żadnym razie nie łączyliby jej sprawy z samą istotą umów energetycznych – krótko mówiąc, nie wystawialiby pod wątpliwość reputacji Putina.

Jednak w Kijowie nie zauważyli gdzie znajduje się granica, za którą pojawiła się gotowość rosyjskiego premiera by przybyć do stolicy Ukrainy jako świadek w procesie przeciwko swojej byłej koleżance. Wzajemna irytacja narastała z każdym dniem procesu – szczególnie po aresztowaniu Tymoszenko. Rosjanie nijak nie mogli zrozumieć dlaczego Janukowicz nie jest świadom sytuacji w jakiej się znalazł i nie ustępuje, Janukowicz nijak nie mógł zrozumieć, dlaczego powinien ustępować. Ostatecznie w głosie Miedwiediewa pojawiły się metaliczne nuty, wypowiedział się o pasożytnictwie Ukraińców i zaczęło się!

Reorganizacja „Naftogazu”, odmowa rosyjskiego prezydenta spotkania się ze swoim ukraińskim kolegą w Duszanbe, ostry wywiad Janukowicza, w którym obiecał wystąpić do sądu i poradził Miedwiediewowi by nie przyklejał etykietek, oświadczenie Putina o rozpoczęciu budowy następnego ciągu „Północnego Potoku”, mogącego wybawić Rosjan od ukraińskiego tranzytu… I to tylko początek działań wojennych – wojna się rozpoczęła i nikt jej nie zatrzyma.

Istotą tej wojny nie jest cena gazu, a naruszone korporacyjne stosunki dwóch klanów znajdujących się u władzy w sąsiednich krajach. Zamknął się cały rozdział rosyjsko-ukraińskich stosunków, rozdział liczący 20 lat – kiedy stosunki klanów zakończyły się, a stosunki między państwami jeszcze się nie zaczęły. Rozstrzygać sprawę polubownie, jak za Borysa Nikołajewicza Jelcyna i Leonida Daniłowicza Kuczmy, ludzie ci dłużej nie zdołają. Porozumieć się politycznie po prostu nie umieją. Strony dalej będą działać szantażując się wzajemnie, próbując pomóc rywalom i konkurentom przeciwnika, starając się uderzyć boleśniej…

W Rosji już zrozumieli, że Janukowicz nie odda im Ukrainy, że zostawi ją dla siebie i swoich dzieci – i w tej samej sekundzie ukraiński prezydent przestał interesować i Miedwiediewa, i Putina, w ich świadomości stał się najprawdziwszym wrogiem, gorszym od każdego Juszczenko, dlatego, że pogrzebał nadzieje. I nie ma w tym niczego nowego, bo zawsze było wiadomo, że dwaj najbardziej znienawidzeni przez Kreml prezydenci to Saakaszwili i Łukaszenko. Pierwszy za to, że jest demonstracyjnie antyrosyjski. Drugi za to, że jest fałszywie prorosyjski.

Janukowicz również zrozumiał, że Rosja nie pójdzie mu na żadne ustępstwa, że teraz będą z nimi walczyć na poważnie. A co dalej? Prezydent Ukrainy ma dwie opcje – umownie mówiąc północnokoreańska i południowokoreańska. Północnokoreańska – to izolacja, bieda i rozpacz. Południowokoreańska – to demontaż autorytarnych elementów systemu, dialog z opozycją, reformy ekonomiczne i spełnianie wymogów Unii Europejskiej. Na pierwszy wariant Janukowicz nie ma środków. Na drugi brak mu zrozumienia, kompetencji i poczucia perspektyw.

Witalij Portnikow
Redaktor naczelny i prowadzący kanału TVi

Źródło: Lb.ua

Tłumaczenie: SF

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply