Ile kosztuje kampania wyborcza na Ukrainie

Często jestem pytany: “Ile potrzeba pieniędzy, by mieć pewność, że zostanie się deputowanym?”. Po pierwsze, powiem od razu, że dokładna suma odnośnie okręgów większościowych po prostu nie istnieje. A po drugie, jeśli potrzebujecie stuprocentowej gwarancji – kupcie miejsce na liście partyjnej. Okręg jednomandatowy takiej gwarancji nie daje.

Okręg jest jak „zona” w powieści braci Strugackich: obcych i nowych się nie lubi. Zresztą, podliczenie wydatków na pełną kampanię wyborczą nie jest trudne. Zasobność portfela – choć ważna, jest dalece nie jedynym czynnikiem decydującym o zwycięstwie bądź przegranej. Często pada także inne pytanie: „A czy można przeprowadzić kampanie za 300 tysięcy dolarów?”. Przeprowadzić niby można, ale wygrać raczej nie. To znaczy, teoretycznie można nawet wygrać, ale tylko pod warunkiem, że już na starcie kampanii wyborczej gotowych jest na was głosować nie mniej niż 30 proc. wyborców. I dodatkowo, brak wam poważnych konkurentów.

Ogólnie mówiąc, koszt pełnej kampanii wyborczej, według różnych ekspertów, przeważnie waha się między jednym a trzema milionami dolarów. Dla porównania: w ostatnich wyborach odbywających się na Ukrainie według mieszanego systemu, w roku 2002, wybory kosztowały kandydata około 200-300 tysięcy dolarów. I jeszcze jeden przykład: kampania kandydata do kongresu USA wyceniana jest na ok 300-500 tysięcy dolarów.

Tak wiec dlaczego cena ukraińskiego mandatu o trzy-cztery razy przewyższa koszt fotela w parlamencie światowego mocarstwa? Skąd w ogóle biorą się takie astronomiczne, w oczach przeciętnego ukraińskiego wyborcy, cyfry?

Zacznijmy od podstawowych pozycji wydatków. Klasyczny budżet legalnej kampanii wyborczej, na ogół, składa się z następujących punktów:

  1. projekt kampanii – zawiera rejestrację (poznanie) okręgu, opracowanie strategii i taktyki przyszłej kampanii, kalkulację kosztów;

  2. socjologia – przeprowadzenie badań socjologicznych, grupy fokusowe, specjalistyczne ankiety itp.;

  3. sztab i konsultanci – wynagrodzenie pracowników sztabu okręgowego i sztabów rejonowych, honoraria dla pozyskanych konsultantów;

  4. agitacja – wypłata wynagrodzeń dla agitatorów i ich kontrolerów, przygotowanie, zabezpieczenie metodyczne, organizowanie imprez agitacyjnych;

  5. środki masowego przekazu i reklama – wydawanie gazety, bilbordy, banery, ulotki, foldery, inna reklama zewnętrzna i gadżety;

  6. komisje wyborcze – koszty wynagrodzenia członków komisji wyborczych, ich przygotowanie i zabezpieczenie metodyczne;

  7. projekty specjalne – chodzi o znaczące imprezy, które dla wygody kierowania nimi są wyodrębniane jako oddzielny projekt (inicjatywy społeczne, atak na oponenta, trasa koncertowa, organizacja pracy w dniu głosowania itp.);

  8. zasoby materialno-techniczne – koszty administracyjne, utrzymanie sztabów, transport itp.;

  9. fundusz rezerwowy – na wszelki wypadek. Na ogół – około 10 proc. całego budżetu kampanii.

Nawet bez liczb lista wygląda całkiem imponująco. Jednak, zanim przejdziemy do bezpośredniego podliczenia, nie można nie zwrócić uwagi na szereg czynników, mających bezpośredni wpływ na sumę, jaka przyjdzie wyłożyć kandydatowi. Umownie czynniki te można podzielić na subiektywne i obiektywne. Do subiektywnych należy sam kandydat i to co sobą reprezentuje. Oprócz pieniędzy, to wspomniany już wyżej poziom wyborczego poparcia i rating siły politycznej z której startuje oraz dostęp do zasobów ludzkich (partyjnych lub własnych), a także atrakcyjność kandydata jako osoby, jego relacje z władzą itp. Do obiektywnych, po pierwsze, należą: okręg (region, średnia wysokość zarobków, wiejski lub miejski, rozwinięty gospodarczo lub depresyjny itp.) oraz konkurenci (stopień ich poparcia, posiadane przez nich zasoby, doświadczenie itp.). Ważne jest też to, jakie cele stawia przed sobą kandydat, przecież nie zawsze zwycięstwo jest głównym celem.

Teraz podliczmy. Dla przykładu weźmy następujące umowne dane:

Okręg – rolniczy, centrum kraju, 160 tys. wyborców, złożony z pięciu rejonów, 200 obwodów wyborczych, średnia pensja 2500 hrywien.

Kandydat niezrzeszony. Cel kampanii – zwycięstwo.

Projekt kampanii. Ceny dyktuje rynek doradztwa politycznego. Mogą one być bardzo różne – w zależności od popytu, poziomu zawodowego i tupetu specjalistów. Weźmy średnią: rejestracja okręgu – $5 tys., strategia i taktyka – $12 tys. Razem $17 tys.

Socjologia. Działają te same zasady, choć ten rynek jest bardziej przejrzysty. Znów średnia: podstawy socjologii okręgu (ankieta, grupy fokusowe, eksperci) – $15 tys. Dodatkowo nie mniej niż dwie ankiety w ciągu kampanii – $12 tys., exit poll w dniu głosowania – około $30 tys. razem – $57 tys.

Sztab i konsultanci. W ocenie tego punktu będziemy wychodzić z założenia, że sztab okręgowy zostanie uformowany ze średniej rangi sprowadzonych profesjonalistów, zaś sztaby rejonowe z miejscowych. Wychodzi mniej więcej następująco:

  • szef sztabu (1 osoba) – wynagrodzenie 5000 dolarów miesięcznie,

  • zastępca szefa sztabu (1) – 4000 dolarów,

  • szef działu gospodarczego (1) – 1500 dolarów,

  • ekspert-konsultant – 2000 dolarów,

  • dział kontroli (2) – 1500 dolarów (miesięcznie 3000 dolarów),

  • osoba odpowiedzialna za prowadzenie agitacji (1) – 3500 dolarów,

  • sekretarz sztabu (1) – 500 dolarów,

  • szef działu informacyjnego (1) – 3500 dolarów,

  • szefowie sztabów rejonowych (5) – 1500 dolarów (miesięcznie 7500 dolarów),

  • szef działu prawnego (1) – 3500 dolarów,

  • działacze sztabów rejonowych (15) – 600 dolarów (miesięcznie 9000 dolarów),

  • szef działu finansowego (1) – 2000 dolarów,

  • kierowcy (5) – 800 dolarów (miesięcznie 4000 dolarów)

Suma: 82 800 dolarów

Mnożymy 82 tys. razy trzy miesiące i otrzymujemy 246 tys. dolarów.

Agitacja. Po jednej osobie prowadzącej agitację na część obwodu – 200 ludzi. Dla określenia sumy wynagrodzenia wykorzystujemy formułę proponowaną przez rosyjskiego mistrza pracy w terenie Walentina Połuektowa. W ciągu dwóch miesięcy pracy agitator powinien otrzymać trzy średnie miesięczne pensje odpowiednie dla tego regionu. Tak więc: (2500 x 3) x 200 = 1500000 hrywien albo $187,5 tys. Dodajemy jeszcze $10 tys. na szkolenie (chociażby 5 treningów po $2 tys.). Zaokrąglamy i wychodzi – $200 tys.

Komisje wyborcze. Wliczamy tylko wynagrodzenie członków komisji: $150 miesięcznie na 200 członków = $60 tys. I to tylko na swoich, bez wspierania tzw. kandydatów technicznych oraz przekupywania. Plus, znów, potrzebne będzie nie mniej niż $10 tys. na szkolenie. Razem – $70 tys.

Środki masowego przekazu i reklama. Tylko podstawowe pozycje: bilbordy – 20 szt. x $400 x 3 mies. = $24 tys.; gazeta – nakład 70000 x $0.1 x 7 wydań = $49 tys.; namioty agitacyjne – 40 szt. x $300 = $12 tys.; ulotki – 10000 szt. x $0.4 x 3 rzuty rozklejania = $12 tys. Razem – $97 tys., a jeszcze trzeba tu dodać chorągiewki, długopisy, koszulki i inne „gadżety”. I to ciągle jeszcze bez ukrytej reklamy (płatnego zamieszczenia materiałów o kandydacie w mediach, które przedstawią to jako ich własne wiadomości).

Projekty specjalne. Dla przykładu weźmy projekt „Dzień wyborów”. Obserwatorzy, mobilne grupy prawników, zabezpieczenie techniczne (transport, kamery wideo, oświetlenie itd.) – nie mniej niż $500 na jeden obwód. Razem – jeszcze $100 tys.

Tak więc, sumując tylko najbardziej podstawowe wydatki, w rezultacie otrzymujemy – $787 tys.

Oczywiście, nie można traktować tego przykładu jak jakiejś uniwersalnej kalkulacji kampanii wyborczej. Nie wliczyliśmy również tak zwanych inicjatyw społecznych: remont szkół i dróg, rozdawanie udziałów itp. Niewliczony został także banalne podkupywanie. Zresztą, wiele rzeczy można by jeszcze dołożyć do tej „ceny”. I, jak wspomniałem wyżej, są kandydaci, którzy bez niektórych rzeczy mogą się obejść. Najważniejsze, że dany przykład pozwala zrozumieć i daje podstawy do uzasadnienia takiego układu sum, niezbędnych do uczestnictwa w wyborach.

Jedyne, co jeszcze mogę dodać, opierając się na własnym doświadczeniu, że w kwestiach finansowania wybory w pewien sposób przypominają remont mieszkania – najpierw wszystko dokładnie podlicz, a potem śmiało pomnóż razy dwa.

A teraz najważniejsze. Zastanówmy się, czy podana suma odpowiada takim, zupełnie umownym, kryteriom jak „rozsądek” czy „normalność”? Moim zdaniem absolutnie nie odpowiada. Proste pytanie: kto może sobie pozwolić na wydanie takich pieniądze? Odpowiedź jest oczywista – wielki biznesmen albo skorumpowani urzędnicy. I zauważmy – nie wydać, a zainwestować. To właśnie oni wywindowali cenę mandatu deputowanego do takich horrendalnych wysokości. Całkiem możliwe, że będą je podnosić dalej. Dla nich to właśnie stanowi ochronę i sposób na dalsze bogacenie się. Przecież jeśli są gotowi z taką łatwością wkładać takie pieniądze, to można sobie tylko wyobrazić jakie sumy planują odzyskać. Nawet powierzchowna analiza głównych faworytów okręgów większościowych z łatwością wykaże, że mam rację.

W czym więc tkwi przyczyna tak smutnej sytuacji? Tak naprawdę nie tak trudno znaleźć na to odpowiedź. Ona dosłownie leży na wierzchu. Wystarczy po prostu jeszcze raz wnikliwie przejrzeć budżet kampanii i zobaczymy, że ponad 60 proc. wydatków – to wynagrodzenia pracowników sztabu, agitatorów, obserwatorów, członków komisji itd. A teraz wyobraźcie sobie, że wszyscy ci ludzie to wolontariusze! Nie możecie sobie tego wyobrazić? Szczerze mówiąc, ja też nie. Jednak właśnie taka sytuacja jest normalna dla większości cywilizowanych krajów. Być może, jest to jedna z przyczyn tego, że w państwach rozwiniętych u władzy są ludzie innego charakteru. Zresztą, to liryka. Co się tyczy Ukrainy, można śmiało stwierdzić, że polityczny wolontariat jest martwy. Znany jest nawet rok śmierci – 2005. Właśnie wtedy od wrzucenia ogromnych środków w kampanie przedwyborczą rozpoczęła się polityczna degradacja, która trwa do dziś. Zaczęło się od płatnych mitingów, a skończyło płatnym głosowaniem, jeśli wiecie o czym mówię. Dzisiaj ludzie z jednej strony są na tyle zepsuci przez możliwość łatwego zarobku, a z drugiej – na tyle nie wierzą w szczerość każdego, kto idzie do polityki, że nawet członkowie partii dla swojego kandydata za darmo nie kiwną nawet palcem.

Jurij Koczewienko / inpress.org.ua

Tłumaczenie: SF

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply