Granice Kirgistanu zamknięte dla praw człowieka

W tym roku wzrosła liczba działaczy na rzecz obrony praw człowieka, którym odmówiono przekroczenia granic Kirgistanu. 2 grudnia nie wpuszczono do kraju Naginy Bakhrijewny, znanej działaczki z Tadżykistanu, zatrzymując ją na lotnisku Bishkek Manas po podróży z Duszanbe w Tadżykistanie. Kilka miesięcy wcześniej zamknięto granice Kirgistanu przed dwoma rosyjskimi działaczkami ze stowarzyszenia Memoriał. To samo działo się w ostatnich dwóch latach, gdy chcieli odwiedzić ten kraj aktywiści z Zachodu.

Przypadek Bakhrijewny wzbudził zainteresowanie działaczy na rzecz obrony praw człowieka z Kirgistanu i organizacji pozarządowych. We wrześniu Bakhrijewna przeprowadziła szkolenie, na którym tłumaczyła prawnikom z Kirgistanu, jak postępować w sprawach o pogwałcenie praw religijnych oraz podkreślała konieczność zgłaszania organizacjom międzynarodowym naruszeń praw obywatelskich. Wielu zainteresowanych zauważyło bezpośredni związek pomiędzy tym szkoleniem a wydanym dla niej zakazem przekraczania granic Kirgistanu. W odwecie za instruowanie prawników, władze Kirgistanu brutalnie stłumiły protesty w październiku 2008 w położonym na południu kraju mieście Nookat, którego mieszkańcy nie godzili się na zniesienie obchodów islamskiego święta.

– Zamiast wspólnie zastanowić się i rozwiązać palący problem gwałcenia praw człowieka, organy ochrony porządku publicznego popełniają kolejne błędy – komentują rzecznicy organizacji pozarządowych (www.centrasia.ru, 7 grudnia). Paradoks polega na tym, że Bakhrijewna przez lata owocnie współpracowała z tadżyckim rządem w dziedzinie praw człowieka.

Jeszcze przed jej deportacją, zaszantażowano ją, że jeśli rozpowszechni informacje o sytuacji na granicy Kirgistanu, nigdy już nie wjedzie do tego kraju. Po dwugodzinnym zatrzymaniu, władze Kirgistanu deportowały działaczkę nie podając żadnych oficjalnych wyjaśnień dotyczących przedsięwziętych kroków. Podobnie postąpiono wcześniej z innymi działaczkami. Wszyscy deportowani zostają pozbawieni prawa do przekraczania granic Kirgistanu przez okres dziesięciu lat.

– Prawdopodobnie decyzje o tym, kogo zatrzymać na granicy, zapadają na wyższych szczeblach – powiedział Jamestown jeden z kirgiskich polityków (5 grudnia). Od czasu lipcowych wyborów prezydenckich, wszelkie ważne decyzje zależą od dwóch kluczowych polityków: Maksima Bakijewa i Zanisza Bakijewa – syna i brata prezydenta. Maksim nadzoruje podobno cały sektor ekonomiczny i polityczny, przewodnicząc niedawno utworzonej Centralnej Agencji Rozwoju, Inwestycji i Innowacji. Zanisz natomiast zarządza Ministerstwem Obrony Narodowej i ma dużo do powiedzenia zarówno w sprawach bezpieczeństwa narodowego jak i sytuacji na granicy.

– Obie instytucje mogą funkcjonować niezależnie – wyjaśnia jeden z polityków. Decyzje o zatrzymaniu na granicy niektórych osób podejmowane są przez struktury bezpieczeństwa, niezależnie od innych instytucji rządowych. Ani Maksim ani Zhanysh nie wydają się stawiać rozwoju demokracji na pierwszym miejscu, poświęcają natomiast dużo uwagi swoim departamentom. Eksperci przewidują, że nadchodzące miesiące przyniosą duże zmiany na czołowych stanowiskach rządowych: za roszadami w rządzie ma stać rzekomo sam Maksim. W stolicy plotkuje się też o planach Zanisza, co do utworzenia własnej partii politycznej w celu ugruntowania jego władzy.

Wielu liderów organizacji pozarządowych, dziennikarzy i polityków, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia Kirgistanu za reżimu Bakijewa, nie może obecnie powrócić do kraju. I choć wpływowy Ombudsman Tursunbek Akun, niegdyś lider opozycji, obiecał zbadać dokładnie sprawę Bakhrijewny, to najpewniej osiągnie on takie same marne rezultaty jak w przypadkach innych wygnanych z kraju aktywistów.

Obecnie w Kirgistanie opozycja praktycznie nie istnieje – antyrządowych polityków skutecznie uciszyły aresztowania lub publiczne szykany. Jak mówi jeden z członków rządu, sprzeciw wobec władzy można wyrazić jedynie będąc członkiem partii rządzącej Ak Zhol. Będąc pod skrzydłami Maksima, członkowie Ak Zhol mogą wyrażać swoje poglądy i dyskutować o sytuacji w kraju przyjmując różne punkty widzenia. Są oni też w stanie podjąć wiele działań z własnej inicjatywy. Pozostając poza Ak Zhol, nie odgrywaliby żadnej roli.

Przypadek Bakhrijewny pokazuje, że demokracja w Kirgistanie znacznie podupadła. Nie licząc kontrolowanej przez władze granicy, wielu polityków stało się ofiarą zabójstw na zlecenie, a licznych dziennikarzy czy działaczy organizacji pozarządowych pobito lub zastraszono. Organizacje zajmujące się sprawami dotyczącymi religii są wnikliwie nadzorowane przez państwo. Według Human Rights Watch, pozarządową organizacją zajmującą się ochroną praw człowieka, w południowym Kirgistanie władze wywierają ogromną presję na prawnikach prowadzących dochodzenia w sprawach o pogwałcenie prawa do wolności wyznania.

Źródło: Jamestown Foundation

http://www.jamestown.org/single/?no_cache=1&tx_ttnews%5Btt_news%5D=35817&tx_ttnews%5BbackPid%5D=7&cHash=3da3ca81a9

Oprac. i tłum.: Marzena Bielawska

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply