Geopolityczna krótkowzroczność Unii Europejskiej

Coraz wyraźniej widać, że europejscy biurokraci nie nadążają za geopolityczną dynamiką współczesnego świata. W tym samym czasie, gdy USA i Chiny rozszerzają swoje strefy wpływów w rejonie Oceanu Spokojnego, a Rosja pracuje nad utworzeniem swojego bloku euroazjatyckiego, Unia Europejska sama ograniczyła rozszerzenie zewnętrznych granic swoich wpływów i skoncentrowała się na kwestii ponownego podziału politycznych i gospodarczych pełnomocnictw i de facto odpadła z geopolitycznej gry. Ignorując europejskie dążenia i polityczne ambicje Turcji i Ukrainy, Unia Europejska daje wyraz geopolitycznej krótkowzroczności i ogranicza sobie możliwość prowadzenia skuteczniejszej polityki na Bliskim Wschodzie oraz w strefie postsowieckiej.

Jeśli dwa poprzednie dziesięciolecia wróżyły Unii zwiększenie roli w globalnych procesach na świecie, to w ciągu ostatnich lat Bruksela wyraźnie straciła geopolityczną inicjatywę. Nawet kampania libijska jedynie na chwilę dała powód, by mówić o rzekomym wzroście politycznej aktywności UE. Jednakże po zainicjowaniu działań wojennych przeciwko siłom Kaddafiego kraje UE pokazały, że bez pomocy USA nie są w stanie poradzić sobie z operacją wojskową. Nie udało im się też nakłonić swoich sojuszników – powstańców do zaprowadzenia porządku w powojennej Libii. A wyniki pierwszych wyborów w krajach, które przeszły rewolucję pokazały, że nadzieje UE na wprowadzenie swoich demokratycznych standardów w tym regionie były płonne. W konsekwencji kraje UE w swojej południowej polityce mogą teraz liczyć co najwyżej na przywrócenie tych dostaw ropy naftowej, jakie miały przed „Arabską wiosną”.

Być może Unia Europejska mogłaby osiągnąć spore sukcesy w swojej polityce w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, gdyby działała w ścisłej współpracy ze swoim stowarzyszonym partnerem – Turcją. To najsilniejsze w tym regionie państwo przez wiele lat było wzorem demokratycznych i gospodarczych przemian w świecie Islamu, oraz solidnym sojusznikiem UE i USA. Dlatego Ankara miała pełne prawo liczyć na poparcie swoich ambicji, związanych z przywództwem w regionie.

Ale, zamiast oczekiwanego wsparcia, Ankara otrzymała od Francji policzek – prawo, przewidujące odpowiedzialność karną za negowanie ludobójstwa Ormian. I nie chodzi tu o samo uznanie lub nieuznanie faktu ludobójstwa – Francja oficjalnie uznała je kilka lat temu. Kolejne wypomnienie tego bolesnego dla międzynarodowego wizerunku Turcji wydarzenia akurat wtedy, gdy Ankara rywalizuje z Teheranem o przywództwo w regionie może być uznane za wbicie noża w plecy.

Najpierw odmawiając Ankarze (nie oficjalnie, ale faktycznie) pełnoprawnego członkostwa w UE, a teraz ignorując jej ambicje, związane z przywództwem w regionie, eurourzędnicy sami odpychają Turcję, tym samym dając jej i innym krajom tego regionu do zrozumienia, że żadne reformy polityczne ani sukcesy gospodarcze nie zmuszą UE do traktowania ich jak równorzędnych partnerów. W ten sposób nie tylko zaprzepaszcza się ważny dla tych krajów impuls do przemian w kierunku standardów europejskich, ale też umacnia się nieufność islamskich narodów w stosunku do Europy.

W związku z tym nic dziwnego, że po długich namysłach Turcja zgodziła się na zaproponowany przez Rosję projekt Gazociągu Południowego – głównego konkurenta projektów gazociągowych Unii Europejskiej w tym regionie.

W polityce UE w stosunku do Ukrainyobserwuje się podobną sytuację; do tej pory nie podpisano z nią wymęczonej na drodze wieloletnich negocjacji Umowy Akcesyjnej. Żadne kwestie techniczne (w szczególności mówiono o technicznym nieprzygotowaniu dokumentów do podpisu) nie mogłyby przeszkodzić ceremonii podpisania dokumentu na szczycie Ukraina-UE w grudniu 2012 r., gdyby tylko była ku temu wola polityczna.

Informacje o problemach z demokracją i z ukraińskim systemem sądowniczym również nie są w stanie zamaskować prawdziwych przyczyn hamowania podpisania Umowy. Przecież nie chodzi tu o pełną gotowość Ukrainy do pełnoprawnego wstąpienia do UE, a jedynie o Umowę Akcesyjną, która ma na celu m.in. właśnie pobudzenie kolejnych reform i zbliżenie ukraińskiego systemu politycznego, prawnego i gospodarczego do standardów europejskich. Nietrudno uwierzyć w uprzedzenie eurourzędników w stosunku do gotowości Ukrainy do podpisania Umowy Akcesyjnej, jeśli przypomnieć sobie lojalność UE podczas podpisywania analogicznych Umów z innymi krajami Europy Środkowej i Wschodniej. Wtedy odpowiednie umowy z UE odegrały rolę impulsu i nośnika reform w Polsce i innych krajach postsowieckich. UE uparcie odmawia tej możliwości Ukrainie.

Także argumenty o tym, że UE nie jest gotowa do przyjęcia Ukrainy w czasie kryzysu ekonomicznego nie brzmią wiarygodnie – przecież nikt nie mówi o natychmiastowym wstąpieniu do Unii Europejskiej; mowa jedynie o Umowie Akcesyjnej z mglistą perspektywą pełnoprawnego członkostwa w odległej przyszłości. Dlatego w tym momencie nikt nie oczekuje od UE żadnych dodatkowych nakładów finansowych.

Nie wytrzymują krytyki także oświadczenia, jakoby poprzez odwlekanie podpisania Umowy Akcesyjnej Unia Europejska chciała nakłonić władze Ukrainy do większego przestrzegania standardów demokratycznych i do zaprzestania prześladowań liderów opozycji. Urzędnicy UE, nieźle zorientowani w postsowieckich realiach na pewno wiedzą, że to właśnie odmowa podpisania Umowy oddala Ukrainę od demokratyzacji i reform w sferze sądownictwa. Dlatego nieustępliwość w kwestii Umowy Akcesyjnej potwierdza, że w rzeczywistości europejskich urzędników tak samo mało interesuje los Julii Tymoszenko, jak mało interesowały ich interesy Ukrainy w 2009 roku, gdy pod presją liderów krajów UE była premier była zmuszona do podpisania tych niekorzystnych kontraktów gazowych z Rosją, za które właśnie teraz odpowiada.

Także Kijów doskonale rozumie rozdźwięk między oficjalnie ogłoszonymi powodami a prawdziwymi motywami UE. Ogłaszając swego czasu publicznie, że eurointegracja jest kwestią priorytetową, prezydent Ukrainy ryzykował, że spotka się z chłodną reakcją Moskwy. Biorąc pod uwagę wrażliwość elektoratu Wiktora Janukowycza na stosunku z Rosją, ten krok musiał go wiele kosztować. Unia tradycyjnie „podziękowała”, pozostawiając Ukrainę sam na sam z Rosją i z nierozwiązanymi problemami z kontraktami gazowymi, a także natarczywymi propozycjami oddania kontroli nad systemem gazociągów i przyłączenia się do Unii Euroazjatyckiej.

Ignorując europejskie dążenia i polityczne ambicje Turcji i Ukrainy, Unia Europejska daje wyraz geopolitycznej krótkowzroczności i ogranicza sobie możliwość prowadzenia skuteczniejszej polityki na Bliskim Wschodzie oraz w strefie postsowieckiej. Pogłębienie partnerstwa z Turcją i Ukrainą dałoby Europie poczucie bezpieczeństwa jej południowo-wschodnich granic; zapewniłoby jej też bezpośredni dostęp do Kaukazu, gwarancję solidności korytarzy transportowych i ciągłość dostaw nośników energii z Rosji i Azerbejdżanu, a także zacieśnienie więzi z krajami Azji Środkowej. Nie mówiąc już o tym, że Turcja i Ukraina to ogromne rynki dla europejskich produktów a także kraje perspektywiczne pod względem inwestycji.

Razem z Turcją Unia Europejska mogłaby skuteczniej wpływać na demokratyzację Egiptu i Syrii, walczyć z ekstremizmem na Bliskim Wschodzie, szukać rozwiązania kwestii palestyńsko-izraelskiej, dbać o pokojową koegzystencję chrześcijaństwa i islamu.

Z Ukrainą jako krajem stowarzyszonym UE mogłaby skuteczniej budować stosunki z Białorusią, Mołdawią, krajami Kaukazu i pomagać tym krajom w zmianach demokratycznych i ekonomicznych (mowa nie o “kolorowych” rewolucjach, ale o standardach europejskich w sferach: politycznej, ekonomicznej i socjalnej). W przyszłości integracja Ukrainy z UE mogłaby być kontynuowana poprzez nawiązanie stosunków stowarzyszeniowych UE z Rosją oraz Sojuszem Euroazjatyckim, na którego czele ona stoi, a który, jeśli projekt się powiedzie, stanie się ważnym ogniwem, łączącym Europę z dynamicznym regionem azjatyckim oraz rejonem Oceanu Spokojnego. Nikt już nie wątpi w fakt przesunięcia epicentrum życia finansowo-gospodarczego w ten rejon, dlatego poszukiwanie mechanizmów, pozwalających na uczestniczenie w tych nowych realiach powinno być jednym z priorytetów UE.

Paryżowi i Berlinowi, jako inicjatorom wspólnej polityki zagranicznej UE do tej pory nie udało się zaproponować Unii skutecznej wspólnej strategii geopolitycznej: polityka zagraniczna Niemiec tradycyjnie okazała się być zbyt interesowną, a Francji – zbyt irracjonalną. Integracja Turcji i Ukrainy nie mieści się w obecnych planach Berlina, skupionego na tworzeniu w UE jądra, składającego się państw znajdujących się pod jego kontrolą (tak naprawdę wszystkie ostatnie inicjatywy “ekonomiczne” Niemiec w UE idą właśnie w tym kierunku). Turcja i Ukraina to kraje zbyt duże i zbyt przekorne, by wpasować się w te germanocentryczne projekty.

A co się tyczy Francji, to po uwolnieniu się od opieki USA nad Europą znalazła się ona sam na sam z potężnymi Niemcami, od których te kraje Unii, które najmocniej ucierpiały w wyniku kryzysu gospodarczego, coraz bardziej się uzależniają. Jako że ambicje geopolityczne Francji w ciągu ostatniego półwiecza związane są z losem Unii Europejskiej, to Paryż nie ma obecnie innego wyboru, niż występowanie w duecie z Berlinem i czekanie na to, aż zrozumie on, że pozorne korzyści z jego obecnych geopolitycznych inicjatyw nie zrekompensują strat, poniesionych w wyniku naruszenia istniejącej równowagi we wspólnym europejskim domu, w którym liderem ekonomicznym są właśnie Niemcy.

Co zaś tyczy się Turcji i Ukrainy, to najważniejsze dla nich to nie pozwolić, by emocje i urazy wpłynęły na wytyczanie długoterminowych priorytetów strategicznych, wśród których nie powinno zabraknąć pogłębienia integracji z Unią Europejską. Ale nie ma też co tracić czasu na oczekiwanie, że Unia Europejska dozna geopolitycznego olśnienia: Ankara i Kijów już teraz mogą prowadzić wspólne skuteczne działania w ramach szeregu inicjatyw regionalnych.

Maksim Chilko

pracownik naukowy Uniwersytetu Kijowskiego, doktor nauk filozoficznych, magister stosunków międzynarodowych.

Źródło: geopolityka.lt

Tłumaczenie: Magdalena Superson

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply