Gazprom wziął Polskę

Za miesiąc mija rok od momentu wstrzymania dostw gazu do Polski, co zostało spowodowane wycofaniem się pośrednika gazowego RosUkrEnergo z dostaw tego surowca do Polski przez terytorium Ukrainy. Przez cały rok nie doszło do porozumienia (z wyjątkiem 1 mld. m3), co sprawia, że rosyjska pozycja negocjacyjna w obliczu zbliżającej się zimy jest jeszcze lepsza, albowiem wszystkie kryzysy gazowe miały miejsce właśnie w okresie zimowym.

Rosyjskie media z niezmiernym zadowoleniem komentują wstępne ustalenia umowy gazowej między PGNiG a Gazpromem (“Gazprom wziął Polske”, “Gazprom w pełni zwyciężył”). Polskie media z kolei prawie zupełnie nie dostrzegają tego tematu, nie toczy się żadna merytoryczna debata publiczna na ten temat, a jeśli już TVP postanowiła zrobić program na ten temat, to tylko z udziałem Andrzeja Szcześniakai byłego prezesa PGNiG z powołania SLD – Marka Kossowskiego, którzy pod koniec programu jednym głosem stwierdzili, że polskie bezpieczeństwo energetyczne i polskie interesy nie są zagrożone (a co dopiero TVN). Nie pozostaje nic poza złożeniem gratulacji dla pewnych “firm”.

Należy przypomnieć, że w październiku 2006 r. tuż przed wygaśnięciem kontraktu “spotowego” (od 2003) PGNiG podpisuje kontrakt na przedłużenie dostaw gazu z RUE, ale też z Gazpromem. Zmina formuły cenowej spowodowala wzrost ceny o ok. 10%.

Kontrakt z Gazpromem – przez gazociąg Jamał z Białorusi – obowiązuje do 2022 r. i w roku 2008 zapewniał dostawy na poziomie 7,9 mld m3. Natomist kontrakt z RUE – przez Ukrainę – formalnie obowiązujący do 2010 r. miał zapewniać ok. 2,3 mld m3 gazu rocznie. Po tym jak 19 stycznia br. został podpisany kontrakt gazowy między Gazpromem i Naftogazem Ukraina, RUE zostało wyrzucone z łańcucha dostaw tego surowca do Polski. Przez cały rok trwają negocjacje między PGNiG i Gazpromem w sprawie zwiększenia dostaw gazu w związku z wycofaniem się RUE. Rozmowy toczą się również na poziomie ministerialnym, ponieważ ta umowa cywilna będzie musiała zostać inkorporowana do umowy międzynarodowej między Polska a Rosją (która zawiera już nie tylko kwestie dostaw, ale np. tranzyt).

Rosja podchodzi do tych negocjacji kompleksowo i stara się ugrać jak najwięcej. Stąd wziął się pomysł, żeby przedłużyć obecną umowę o 15 lat, czyli aż do 2037 r. Owszem, kontrakty długoterminowe są gwarancją bezpieczeństwa dostaw, ale przed tym musi być spełniony jeszcze jeden warunek, o jakim zapominają niektórzy komentatorzy. USA która ma idealnie zdywersyfikowane dostawy może sobie pozwolić na KDT, ale w sytuacji Polski, kiedy od takiego kontraktu będzie zależało ok. 70% naszych potrzeb, sytuacja staje się co najmniej niestabilna.

Taki kontrakt oznacza, iż ok. 92% importowanego gazu będziemy kupować od Gazpromu, czyli o 30 – 40% więcej niż do tej pory. Wynikiem tego jest duży znak zapytania w kontekście zasadności budowy terminalu LNG jako jedynego projektu dewyrsyfikacyjnego, który jest zauważalny przez obecny rząd. Owszem, równolegle ze wzrostem gospodarczym zapotrzebowanie na ten surowiec będzie rosło, ale realizacja tego projektu jest uzależniona od nożyc zakupu, które zostaną ustalone w kontrakcie rosyjskim, albowiem od tego zależy ile Polska zobowiązuje się kupować gazu od Gazpromu w kolejnych latach. Standardem w takich umowach jest zasada take or pay, która będzie wymuszała na Polsce kupowania pewnej ilości gazu nawet gdybyśmy go nie potrzebowali. Możliwe są również bardziej rygorystyczne zapisy wymuszające płacenie więcej za gaz, który miał być odebrany a nie został, ponieważ np. Polska chciałaby skorzystać z innego źródła dostaw (kary umowne).

Negocjacje dotyczące najbardziej podstawowej sprawy z zakresu bezpieczeństwa naszego kraju są objęte tajemnicą państwową. Nie pojawiają się żadne istotne informacje dotyczące treści tej umowy, co też w pewnej mierze ogranicza pole do dyskusji. Należy natomiast przeanalizować niektóre zagajenia dotyczące kluczowego kontraktu gazowego, który ma zdecydować o przyszłości Polski na kolejne 30 lat.

Poza okresem obowiązywania umowy gazowej kluczową kwestą jest cena jaką zapłaci PGNiG za rosyjski gaz. Cena w takich kontraktach jest ustalana na podstawie formuły cenowej. Gazprom najczęściej stosuje formułę 50×50 u podstaw której leży 50% oleju napędowego i 50% ciężkiego oleju opałowego (mazut) liczonych z 9-miesięcznym opóźnieniem. Cena ta jest wyliczana z Platt’s Oilgram Price Report z działu European monthly averages. Nieznana natomiast jest cena bazowa, która jest ustalana dla każdego państwa odzielnie. Zgodnie z zapewnieniami wicepremiera Waldemara Pawlaka, ma ona pozostać taka sama, czyli na poziomie z 2006 r.

Oprócz dostaw gazu negocjacje dotyczą również warunków tranzytu rosyjskiego gazu rurociągiem Jamał przez terytorium Polski do Europy. Wydawałoby się że jest to jedyny realny punkt negocjacyjny, który może zastosować PGNiG, albowiem od tego zależy ile rosjanie zapłacą za przesył swojego gazu. Cena za tranzyt składa się przede wszystkim z kredytu który EuroPolGaz musi spłacać GazpromBankowi, płac, remontów i ceny gazu technicznego potrzebnego do przesyłu. PGNiG będący właścicielem 48% w EuroPolGazie (właściciel gazociągu jamalskiego) ma dywidenty, które stanowią bezpośredni dochód tej spółki, a wiec pośrdenio Skarbu Państwa. Obecnie cena za tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Polski wynosi ok.€ 1,5 za tyś. m3 gazu na 100 km. Z doniesień prasowych wynika, że zostanie ona prawdopodobnie jeszcze bardziej obniżna, wówczas gdy Niemcy dostają od€2,5 do€3,9, a Słowacja i Czechy ok. 4 dol. (Ukraina 1,7 dol., rząd domaga się 3,4 dol.). Taryfę musi jeszcze zatwierdzić Prezes URE, który w tym przypadku powinien być po stronie PGNiG.

Zadziwiające jest to że negocjacje nie toczą się w kierunku zapewnienia Polsce jak największych dochodów z tego przewileju że jesteśmy państwem tranzytowym, a jak to stwierdza Waldemar Pawlak”żeby w pełnym zakresie opłaty za tranzyt pokrywały koszty i generowały jeszcze rozsądny, godziwy zysk”. Rozwija ten wątek członek rosyjskiego zespołu negocjacyjnego w wywiadzie dla Kommersanta:”w konsekwencji Gazprom wywalczył porozumienie na swoją korzyść. Polska strona zapłaci 300 mln. dol. z zysku za ostatnie trzy lata w EuroPolGazie tytułem spłaty kredytu GazpromBankowi. W zamian cena za tranzyt będzie uwzględniała nieznaczący zysk operatora (2-3 mln. dol. rocznie)- będzie ona niższa od €1,4.”

Jest też kwestia wyrzucenia spółki Gas Trading z Europolgazu, która ma 4% w akcjonariacie. Z kolei właścicielem 35% akcji w Gas Tradingu jest Bartimpex, spółka Aleksandra Gudzowatego.

Rosyjski analityk Michaił Krutichinz agencji RusEnergy zastanawia się: “Po co Polakom w ogóle potrzebna jest taka umowa?” i dodaje:”Wszak mają[Polacy]dzisiaj poważne dźwignie nacisku na rosyjskiego monopolistę, a nieoczekiwanie dobrowolnie wyrzekają się ich na korzyść Moskwy”.

Varia

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply